Strony

sobota, 6 czerwca 2015

MidoTaka cz.4

Kocham Cię idioto!
No więc czwarta część MidoTaka ^^ Tak myślę....mam to skończyć przy części piątej? Czy ciągnąć to dalej?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Aby dostać się do szpitala, musiałem skorzystać z komunikacji miejskiej. A mianowicie z autobusu.Ciasnota jakich mało, okropnie duszno, a do tego korki....Cholernie długie korki. Do pojazdu wsiadłem punktualnie o 19:00, a już po drugim przystanku na wyświetlaczu pojawiła się godzina 19:30...A do szpitala jeszcze kawał drogi! Około 6 przystanków...Byłem już potwornie zniecierpliwiony. Dokąd ci ludzie jadą o tej godzinie do cholery?! Takao, trzymaj się! Błagam, żeby nic mu nie było! Jejku...szybciej, szybciej!
Kiedy autobus zatrzymał się na moim przystanku, niemalże wybiegłem z niego kierując się w stronę szpitala.
Na wejściu prawie staranowałem jakąś kobietę, przez co zostałem zatrzymany przez ochroniarza...
Ukłoniłem się przed nią kilkakrotnie i przepraszałem za zaszłą sytuację. Powiedziałem dlaczego tak bardzo mi się spieszyło, a ta poklepała mnie tylko po ramieniu i krzyknęła...
-Leć do niego!
Zdumiony jej postawą skinąłem głową, po czym ruszyłem na oddział Chorób Płuc. Bo tam właśnie przebywali Takao i jego rodzice. Bałem się spotkania z ojcem szarookiego, ale uznałem, że niepotrzebnie. Nie miał prawa nic mi zarzucać, a nawet jeśli by to zrobił, to ja nie muszę odpowiadać. Teraz najważniejszy jest Kazunari! Obszedłem praktycznie cały oddział, ale nigdzie nie mogłem dostrzec znajomych mi twarzy.
Stanąłem w miejscu i zacząłem rozglądać się dookoła, w dalszym ciągu nikogo nie dostrzegając.
W końcu jednak usłyszałem znajomy głos.
-Midorima-kun...? -odwróciłem się i ujrzałem mamę ciemnowłosego. Podbiegłem do niej i spojrzałem jej w oczy. Były czerwone od płaczu.
-Co z Takao?
-Nie obudził się jeszcze...Ale lekarzom udało się przywrócić oddech.
-Boże co za szczęście...-podszedłem do ściany, oparłem się o nią i osunąłem się na ziemię. Tak mi ulżyło...Przeczesałem włosy smukłymi palcami, po czym wziąłem głęboki wdech, aby się uspokoić. Tyle wygrać...
-Jednak...-kobieta spuściła głowę w dół -Ja...ja nie wiem jak my przez to przejdziemy....dlaczego Kazunari...
Spojrzałem na nią zdziwiony nie wiedząc o co chodzi. Jak przez to przejdą? Dlaczego Takao? O co chodzi?
Nie rozumiem...To coś poważnego...?
-W jakim sensie...?
-Kazunari-chan...on, ma...
-Ma co...?
-Raka płuc....-powiedziała i wybuchnęła płaczem, chowając twarz w dłoniach.
Rak..? Ale...nie...Czemu...Jak to? Takao? Ale...Przecież to jest niemożliwe! Nie! Nie zgadzam się na to! Dlaczego?! Takao...Zaraz. Co ja odwalam...Przecież...rak to jeszcze ne wyrok śmierci. Jest jeszcze chemioterapia i różnorodne operacje. Można wyciąć guza, a potem doleczyć pacjenta chemią. Tak. Będzie dobrze! To jeszcze nie koniec! Takao tak łatwo się nie podda! Będę przy nim, aż do zakończenia leczenia.
Wspierając go, prze cały czas.
-W której sali jest Takao?
-W B5...
-Rozumiem, dziękuję -skinąłem głową i ruszyłem w stronę pomieszczenia w którym przebywał obiekt moich westchnień. Tak...Kiedy tak jechałem autobusem, uświadomiłem sobie, co tak naprawdę czuję do tego entuzjastycznego kurdupla. Kocham go. Nie mogę temu zaprzeczyć. Nie obchodzi mnie to, że jest chłopakiem i że nie odwzajemni moich uczuć, ale chcę aby żył i był szczęśliwy każdego dnia. Chcę, aby uśmiech nigdy nie znikał z jego twarzy. Dlatego pomogę mu w każdej sytuacji. Teraz, podczas choroby, a także po tym jak z niej wyjdzie. Już zawsze...Wszedłem do sali. Ściany były szare, pościel na łóżku biała, a szafka obok, cóż, nie mogłem określić jej koloru. Jak dla mnie to było jak zakurzona książka w białej okładce. Tak to widziałem. Ale krócej mówiąc, atmosfery zbyt wesołej to nie tworzyło...
Podszedłem do łóżka w którym leżał Takao. Jego skóra była taka blada...niemalże zlewała się z nieskazitelnie białą pościelą. Usiadłem na krześle obok. Siedziałem tak przez całą noc, wpatrując się w ukochanego. Nad ranem, wyszedłem do sklepu po butelkę wody. Przy okazji kupiłem też parę owoców i sok pomarańczowy. Uznałem, że gdy Kazunari się obudzi, będzie głodny i spragniony. A teraz będzie potrzebował dużo witamin, więc sok i owoce będę odpowiednie, prawda?
Kiedy wszedłem do sali, przebywali tam już rodzice  chłopaka. Jak przystało, zostałem obdarowany spojrzeniem pod tytułem: "Giń ty brokule! Wara od mego syna!". Cóż...tak już mój los. Nie zwracając na mężczyznę zbyt wielkiej uwagi zbliżyłem się do łóżka. Dzięki temu spostrzegłem, że Takao odzyskał przytomność. Uśmiechnąłem się niezauważalnie.
-Ach Midorima-kun. Wróciłeś. To my zostawimy was samych -uśmiechnęła się tylko i wyszła wraz z mężem pod ręką.
-Witaj Tako, jak się czujesz? -spytałem, siadając na brzegu łóżka.
-L-lepiej...Shin-chan...
-Rozumiem, to dobrze. Cieszę się, że się już obudziłeś.
-Shin-chan, siedziałeś tu cały czas....?
-Całą noc, a co?
-C-całą...? O-ojej...heh...Dziękuję i...przepraszam.
-Nie masz za co -uśmiechnąłem się do niego i czule pogładziłem jego policzek. Z tego co zrobiłem zdałem sobie sprawę chwilkę później, natychmiastowo zabierając rękę.
-Shin-chan...? C-czemu to zrobiłeś...? Wolisz facetów? -zaśmiał się cicho.
-A żebyś wiedział...-powiedziałem jakby do siebie, lecz zbyt głośno.
-Co?
-Nic, pójdę już. Przyjdę później.
-Shin-chan nie idź jeszcze, proszę...-powiedział smutno.
-Przyjdę później. Naprawdę.
-Ale...
-Dlaczego próbujesz mnie zatrzymać na siłę? Nie wiesz, że ja też mam swoje sprawy? -Co ja gadam?! Nie to chciałem powiedzieć! Czemu ja to mówię?!
-Shin-chan ja...
-Idę. Do zobaczenia.
-KOCHAM CIĘ IDIOTO!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I na tym koniec ^^ Mam nadzieje, że się spodoba ;-; Ach i ponawiam pytanie, które zadałam na początku....
Mam skończyć tę historię, przy części piątej? Czy ciągnąć to dalej? ;-;

~~Aiko

10 komentarzy:

  1. Boniu... najlepsze Midotaka jakie do tej pory czytałam. Proszę nie kończ na następnym rozdziale, bo mam niedosyt tego opowiadania. Pliiiiiiiiiiiiiiiis.
    ^^ postać taty Takao jest zarąbista xD on taką dziwną aurę dodaje do tego opowiadania. Naprawdę wielki plus dla niego.
    Biedny Takao... płaczę ;-; biedny. Niech się nim Midorima opiekuje, ale on gadał o tej chemii, operacjach... ;-; masakra. Przeraża mnie to. Dodatkowo, czemu Takao!? On jest taki słodki, miły, uczynny, kochany... Czemu zatem on!?
    A Shinatro to idiotą na końcu był z lekka... no przychodzi... 3 minuty potem wychodzi... brawo hihi.. ale lubię jak taki jest więc spoko :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję ;-; Myślałam, że ludzie nie będą chcieli, abym pisała to dalej ;-; A tu proszę ;-; <3 Dziękuję <3
      I nawet tata Takao przypadł komuś do gustu XD To dobrze XD

      Usuń
    2. Tata Takao - ma ulubiona postać xD Przepraszam ;-; ale on na serio jest zarąbisty. Szkoda, że jego własny syn nie podziela jego poglądów.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. *śmieje się* każdy ma inny gust ;) Ja tam też go lubię XD W końcu ja stworzyłam tą postać ^^"
      A jeżeli chodzi o przyszłość Takao to będzie musiał się pogodzić z tym, że jego syn zakochał się w tym "guru". którego tak nienawidzi *kiwa głową*

      Usuń
    5. Jeśli kocha syna to polubi Midorimę ^^ albo będzie oszukiwał, że go lubi. Kurde... normalnie typowy teść będzie xD. Oj, biedny Midorima. Przynajmiej mama Takao jest po jego stronie. Chociaż takie pocieszenie.

      Usuń
    6. Hai ^^ zgadzam się ^^ Będą toczyć otwartą wojnę XD

      Usuń
    7. Ogłaszam Stan Wojenny! Trzeba się przygotować na każdą okoliczność! Eh... a najbardziej ucierpi chyba Takao jak jego ukochane osoby się nie pogodzą. Miejmy jedynie nadzieje (to znaczy, to od ciebie zależy), że nie skończy się to tym, że pogodzą się oni po śmierci naszego kochanego Takao. O daj Boże aby się tak nie stało. ;-; Bo wtedy naprawdę się popłaczę.

      Usuń
  2. Ciągnij to dalej ! Błagam ;---;

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nessa Daere.