Strony

czwartek, 30 kwietnia 2015

MidoTaka cz.1

Głupiec...
Hej! Ten blog jest dziwny...bardzo dziwny XD Ale to dzięki temu że ja jestem dziwna ;^; Serio? Mam tyle pomysłów, a nie umiem niczego porządnie napisać....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Świat jest tak dziwnie poukładany. Rodzimy się, aby żyć, a potem? Czeka nas śmierć. Każdy kiedyś umrze, prawda? Czy życie w ogóle ma sens? Każdego dnia ludzie coś sobie postanawiają.
Od jutra, przestaję palić.
Od jutra nie będę pił.
Od jutra zaczynam więcej się uczyć.
Od jutra zaczynam ciężej pracować.
Od jutra zacznę oszczędzać.
A co jeśli...jeśli to jutro, nigdy nie nadejdzie? Ludzie to naiwni głupcy. Wierzą w życie po śmierci. No właśnie....skoro wierzą w coś takiego...czy to znaczy że nie boją się tego, że kiedyś umrą?
No to wygląda. Nie rozumiem takich osób....
-Shin-chan!!!! -entuzjastyczny głos tuż za mną wyrwał mnie z zamyślenia. Za dużo myślę. Zbytnio się wszystkim przejmuję.
-Co znowu, nandayo.
-A co ty taki jakiś niemrawy od rana? Hm? A do tego chyba wstałeś lewą nogą -pokiwał głową, że niby rozumie o co mi chodzi.
-Ja? Niemrawy?
Takao spojrzał na mnie rozbawiony. Był jedyną, tak bardzo, entuzjastyczną osobą z którą utrzymywałem jakikolwiek kontakt. Często wychodzimy razem na miasto, do kina czy robimy jeszcze jakieś inne pierdoły. Na te wszystkie pomysły wpada zawsze Takao. Bo jak to on zawsze raczy mówić, cytuję: "Ty nie masz tak rozbudowanej wyobraźni, Shin-chan!!!" Jest jak 5-letnie dziecko z przedszkola. Nieodpowiedzialny, dziecinny, zbyt optymistycznie nastawiony do życia. Ten to ma dobrze. Żadnych zmartwień, problemów.
Przynajmniej na takiego wygląda. Niezależnie od sytuacji, zawsze jest uśmiechnięty. Chociaż sam tak nie potrafię...chyba właśnie to mi się w nim najbardziej podoba.
-No więc? Gdzie dzisiaj pójdziemy, Shin-chan~~? 
-Mnie pytasz? To ty zawsze wybierasz.
-Ale dziś może być inaczej prawda?
-Też prawda.
-No właśnie -uśmiechnął się szeroko, jak to na niego przystało i usiadł na ziemi tuż przede mną. Spojrzał na mnie i pomachał ręką. Zrozumiałem że chodzi o to, abym szybko się zdecydował. A więc żeby nie kazać mu zbyt długo czekać, wybrałem miejsce najbliżej mojego domu.
-Niech będzie lodowisko.
-Lodowisko...?
Takao zrzedła mina kiedy to powiedziałem. Jakby mu coś nie  odpowiadało, albo jakby się czegoś bał. Rzadko kiedy można było zobaczyć go w takim stanie.
-Coś nie tak? Sam chciałeś, żebym to ja wybrał dzisiaj miejsce. Czyżbyś tylko żartował?
Takao zrobił taką minę, jakby oskarżono go o kradzież marchwi ze sklepu z odzieżą. Niemalże natychmiastowo zaprzeczył, potem chwycił mnie za rękaw i krzyknął, abyśmy już tam poszli.
Prośbę spełniłem odrazu. W sumie nawet bardzo spodobał mi się mój pomysł. Już od bardzo dawna nie jeździłem na łyżwach. Pamiętam, że zawsze mnie to w jakiś sposób uspokajało. Sam nie wiem czemu, ale tak było. Kiedy już znaleźliśmy się na lodowisku, poczułem się jak nowo narodzony.
Obróciłem się w stronę Takao, który widocznie wahał się czy wjechać na lód.
-Co jest?
-Bo...bo ja ten...
-No, wykrztuś to z siebie.
-Nie umiem jeździć...na łyżwach... heh..
Spojrzałem na niego zdziwiony. Taka energiczna osoba jak on, nie potrafi jeździć na łyżwach? Trochę dziwna sytuacja. Westchnąłem głośno i podjechałem do niego.
-W takim razie musisz się nauczyć.
Pociągnąłem go za rękę, dzięki czemu wjechał na lodowisko. Przez dość długi czas protestował, krzycząc że to się nie uda. W końcu jednak uciszył się i pozwolił dać sobie kilka przydatnych porad i lekcji.
Około dwie godziny później, Takao jeździł jak zawodowiec. Tak szczerze, to nie sądziłem że nauczy się tego w tak krótkim czasie. Biorąc pod uwagę te "akrobacje" jakie przedstawiał, to było raczej mało prawdopodobne. Ale dał radę, przyznam że byłem z niego dumny.
-Popatrz na mnie, Shin-chan!
-Widzę, wspaniale, Takao.
Na lodowisku spędziliśmy jeszcze jakiś czas. Chciałem wracać wcześniej, ale Takao się uparł.
Następnego dnia Kazunari przyszedł do szkoły jakiś nieswój.
-Takao, coś nie tak?
-Ach Shin-chan -spojrzał na mnie po czym delikatnie uśmiechnął się -to nic takiego, trochę się przeziębiłem.
-Przeziębiłeś? To pewnie przez to że wczoraj siedzieliśmy tak długo na mrozie...
-Oj tam, oj tam. Niedługo mi przejdzie -pokiwał głową, po czym cicho zakasłał.
Uznałem że pewnie będzie tak jak powiedział. Bagatelizowałem to przez dłuższy czas. A teraz...żałuję że to zrobiłem. Głupiec ze mnie...

CDN...


~~Aiko

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Czego Aiko słucha kiedy nie ma weny?

https://www.youtube.com/watch?v=DJE2_gHsqbM
Ta piosenka w jakimś stopniu mnie motywuje...nie wiem czemu....Za każdym razem kiedy coś piszę tego słucham....Kiedy mi coś nie wychodzi to ta nutka mi pomaga, bardzo ;^;
https://www.youtube.com/watch?v=BrQFyTOsAWc
A ta zainspirowała mnie do napisania MuraKuro :3 Więc ten....może nie będzie idealne ale...Zawsze coś ^^"
A czego wy słuchacie?

~~Aiko


AkaKuro Oneshot

31 stycznia
Ten oneshot napisałam jakiś czas temu. Wtedy planowałam już założenie bloga, ale tak serio to...nie sądziłam że to zrobię ;-; Jak i nie sądziłam również że to opublikuję....Ale teraz już nie ma odwrotu. Jak się sobie coś postanowi to trzeba choć spróbować to zrealizować prawda? :)
Miłego czytania kochani :*

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dzisiaj...są moje urodziny. Ale nikt o tym nie wie. Nikomu o tym nie powiedziałem. Nie chodzi o to, że nie chcę żeby ktoś o tym wiedział. Po prostu nikt mnie o to nie pytał.
A to nie jest coś, co mogę powiedzieć od tak. Po lekcjach, jak zwykle poszedłem na trening. Już przed wejściem usłyszałem głos trenerki, wydzierającej się na Kagamiego. Ciekawe, co zrobił tym razem?
Szybkim krokiem ruszyłem do pozostałych. Rozejrzałem się dookoła. Wszystko było jak zwykle. Izuki-senpai wymyślał nowe żarty, Koganei-senpai tłumaczył mowę Mitobe-senpai'a, a kapitan razem z trenerką dostawali szału.
Tak jak myślałem, nie wiedzieli o moich urodzinach. Ale nie dziwi mnie to. No bo, skąd mieliby się o tym dowiedzieć?
-No to zaczynamy trening! - krzyknął kapitan, pocierając skroń opuszkami palców.
-Nie! Nie zaczynamy! Gdzie do cholery jest Kuroko?! Nie dość że Kagami mnie wkurzył, to teraz jeszcze ten idiota się spóźnia! Gdzie on jest?! No gdzie do cholery?!
-Tutaj, byłem tu od początku. -rzuciłem obojętnym głosem. Doskonale wiedziałem że nikt mi nie uwierzy. No bo w końcu na jakiej podstawie?
Przez najbliższe dziesięć minut, słuchałem monologu prowadzonego przez Riko. Nie dała mi nawet dojść do słowa. Ale, to żadna nowość prawda? Nie śmiałem się nawet sprzeciwić. Za kare musiałem zostać po treningu i sprzątnąć.
Zostałem sam, cóż co prawda byłem do tego przyzwyczajony. Zawsze byłem takim "samotnikiem" jak to moi rodzice raczyli określić. To może nie do końca prawda. W sumie nie zawsze tak było. A przynajmniej nie w gimnazjum. Miałem tam wspaniałych przyjaciół.
Potem nasze drogi się rozeszły, a ja poznałem Kagamiego i reszte drużyny. Są naprawdę wspaniali. Granie z nimi w koszykówkę, to jest coś czego nie da opisać się w słowach. Kiseki no Sedai, opierało się na zasadzie: "Liczy się tylko zwycięstwo". Do niedawna ja również tak uważałem, ale moje poglądy zmieniły się pod koniec trzeciej klasy gimnazjum.
Ech, mniejsza o to. Dość tych wspomnień. Czas w końcu zabrać się za sprzątanie.

~~~~~~~~
W tym samym czasie:

Trenerka urządziła dziś niezłą awanture. I co z tego że przyniosłem te pieprzone burgery?! Głodny byłem! Ale i tak mam to gdzieś. Chyba powinienem przeprosić Kuroko. W końcu to przeze mnie mu się dostało choć nic nie zrobił. Teraz sam biedak sprząta po tym treningu.
Ech, jestem beznadziejny. Wracając do domu spotkałem Kise. Potem Aomine, Murasakibarę oraz Midorime. Wszyscy hucznie twierdzili że to wielki dzień. Że idą zobaczyć się z Kuroko. Nie obczajałem o co im chodziło. Wielki dzień?

~~~~~~

-Ufff...już prawie koniec. -otarłem pot z czoła. Na początku wydawało mi się że zajmie mi to mniej czasu...
Umyłem podłogi, sprzątnąłem schowek, długo by wymieniać. Wszystko okropnie mnie boli. A do tego zacząłem kaszleć. Wiedziałem, trzeba było od razu iść po tą kurtkę. Ale, to tylko kaszel.
Przejdzie mi. Podczas kiedy miałem powycierać kurze przy wejściach, na salę wbiegł Kise. Zaraz za nim weszli Aomine, Murasakibara i Midorima.
Blondyn rzucił się na mnie, a ja pod wpływem jego ciężaru upadłem na ziemie.
-Kurokochi~~!! Wszystkiego najlepszego~~!!
-Oi, Kise! Złaź z niego! - krzyknął Aomine, uderzając złotookiego w głowę.
Murasakibara opychał się chipsami, a Midorima nerwowo poprawiał okulary. Zawsze zastanawiało mnie czemu to robi. Przecież oprawki nie zsuwały mu się z nosa, więc po co to było? Aby pokazać jak bardzo wpływowym jest człowiekiem? Choć...bycie przewodniczącym szkoły nie było znowu aż tak, ważnym zajęciem.
Nigdy nie potrafiłem się z nim dogadać. Nie, to raczej on nie chciał dogadać się ze mną. Uważał że osoby z grupą krwi A, tak jak ja, i z grupą krwi B, tak jak on, nigdy nie będą potrafiły ze sobą współgrać. A jednak przyszedł. Pamiętał o moich urodzinach. Co niezmiernie mnie ucieszyło.
-Ach, przepraszam! -szybko wstał ze mnie i zakrył twarz dłońmi. -N-nie zdążyłem cię udusić, prawda?
-Nie, ale było blisko. -uśmiechnąłem się ledwo zauważalnie, po czym zakasłałem. Starałem się to jakoś stłumić, ale niezbyt mi to wychodziło.
-E? Kurokochi, przeziębiłeś się?
-Nie, to nic takiego. Niedługo mi przejdzie.
-No mamy nadzieje, ale teraz -cała czwórka wyjęła zza drzwi kolorowe pudełka -Wszystkiego najlepszego Tetsu!
-Najlepszego Kurokochi!
-Wszystkiego naj naj Kuro-chin~~
-Wszystkiego co najlepsze Kuroko.
Spojrzałem na nich, a oczy zaszły mi łzami. To chyba taki impuls. Wzruszyłem się. Nie sądziłem że będą pamiętać. Tak bardzo się ciesze. Zamrugałem kilkakrotnie, a po policzkach spłynęły mi łzy.
Kise spanikował, zaczął biegać wokół mnie i machać rękoma. Krzyczał że to pewnie wina Aomine, albo Midorimy. Natomiast pozostała trójka, zrobiła wielkie oczy i nie za bardzo wiedzieli co w tej chwili zrobić.
-Ja...dziękuje.
-Kurokochi, nie płacz proszę! Midorimachi to wszystko twoja wina! Byłeś tak obojętny!
-Coś ty powiedział Kise?
-Spokojnie, to łzy szczęścia. -uśmiechnąłem się i spojrzałem na nich -naprawdę, bardzo wam dziękuje.
Widać było że im ulżyło. Kagami miał rację. Są przewrażliwieni na moim punkcie. Z jednej strony cieszy mnie to że się o mnie troszczą, ale nie lubię być traktowany jak ze szkła.
Posiedzieli ze mną około godziny, a później oznajmili że muszą już wracać do domu. Ja zaś wróciłem do sprzątania. Zrobiło się dość późno. Ścieranie kurzy poszło dużo szybciej niż pozostałe zajęcia. Na szczęście.
Ruszyłem do szatni, przebrałem się i zgarnąłem wszystkie swoje rzeczy. Zamknąłem salę i wyszedłem na zewnątrz. Padał śnieg. W dość szybkim tępie opatulił drzewa i dachy domów. Do mojego mieszkania jest niedaleko, ale nie dotrę tam za szybko. Jest bardzo ślizgo.
-Ale zimno. -wyjąłem z kieszeni kurtki wełniane rękawiczki i założyłem je na zmarznięte dłonie. Dziwne, w Japonii zazwyczaj śnieg nie pada tak często. Ale cieszę się za każdym razem kiedy go widzę. Jest taki delikatny i niepozorny. Tajemniczy. Wydaje nam się że coś co jest piękne, będzie równie miłe w dotyku. Jednak śnieg tylko zwodzi.
Wydaje się być delikatnym białym puchem, a tak naprawdę to kryształki lodu. Zimne, odgradzające się od świata. Dzieci kochają się nim bawić, jednak w dość krótkim czasie zaczynają go unikać. Często słyszy się o odmrożeniach stóp i dłoni, spowodowanych przez zbyt długi pobyt na dworze i zabawę śniegiem.
Piękny, niepozorny, delikatny w naszych oczach. Ale czy wiemy czym jest naprawdę? Czy wiemy co może się stać, kiedy mamy z nim kontakt zbyt długo? Choć ma tyle negatywnych cech...czemu ja w dalszym ciągu...chcę go widzieć i dotykać?
Heh, chyba dlatego że przypomina mi o pewnej osobie. Odkrył mój talent, był dla mnie pierwszą życzliwą osobą, pomagał mi w niekorzystnych sytuacjach. Ale...co dzieje się z nim teraz? Przystanąłem i spojrzałem w niebo. Przymrużyłem oczy.
Westchnąłem cicho i ponownie spojrzałem przed siebie z zamiarem ruszenia w dalszą drogę. Jednak nagle zakręciło mi się w głowie. Zachwiałem się próbując utrzymać równowagę. Nie udało się, upadłem na ziemię pokrytą białym puchem. Co się ze mną dzieje? To chyba z przemęczenia. Nagle ktoś do mnie podbiega, krzyczy. Czy...czy on wykrzykuje moje imię? A-ale skąd wie jak się nazywam?
Kto to jest? Wszystko co widzę jest rozmazane. W końcu tracę przytomność. Kim jest ten człowiek?
Obudziłem się w łóżku okryty kołdrą i puchatym kocem. Ale, zaraz. Przecież moje łóżko nie jest takie duże, a już nie wspomnę o pościeli czy ścianach pokoju. I jeszcze...oł. Czy ja nie mam ubrań? Ej, nie, zaraz, powiedzcie że mi się tylko wydaje. Podniosłem delikatnie kołdrę i z ulgą spostrzegłem że jednak jestem ubrany. Co prawda w jakąś za dużą koszulę i spodnie od piżamy. Czyli ten ktoś mnie przebrał...tak?
-Och, obudziłeś się! -entuzjastyczny głos tuż obok mnie. Obróciłem głowę, spojrzałem na mego wybawiciela.
-Akashi-kun...
-Ano, ja -uśmiechnął się szeroko, po czym przyłożył mi rękę do czoła -Już nie masz gorączki, to dobrze.
Na chwilę zaniemówiłem. A więc miałem gorączkę. Czyli to nie z przemęczenia. Na zewnątrz jest bardzo zimno. Gdyby nie Akashi, prawdopodobnie bym tam zamarzł. Chyba...chyba powinienem mu podziękować...nie?
Spuściłem głowę w dół. Biorąc wdech, zacząłem kaszleć. Chyba jednak się przeziębiłem.
-Akashi-kun...j-ja...dziękuję.
-Hm? Za co?
-Gdyby nie ty, zamarzłbym tam, uratowałeś mi życie.
-Wiesz to nic takiego, ale czuję się teraz jak bohater -wypiął dumnie pierś do przodu.
Przez dłuższą chwilę obaj siedzieliśmy nic nie mówiąc. W końcu czerwonowłosy wstał, przeciągnął się leniwie i oznajmił że pójdzie zrobić herbatę. Pokiwałem delikatnie głową, a ten wyszedł z pokoju.
Postanowiłem się w końcu ubrać. Tylko ciekawe, gdzie są moje ubrania...
-Ach, tam leżą. -wszystkie moje rzeczy leżały na krześle, stojącym obok biurka. Szybko je zgarnąłem i w pośpiechu ubrałem się. Hm, powinienem teraz iść do Akashiego? Kiedyś tu u niego byłem. Ciekawe czy pamiętam gdzie co się znajduje.
Wyszedłem z pokoju. Z niewielkim trudem trafiłem do kuchni. Wciąż tam był. Właśnie wlewał do kubków gorącą wodę. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się i kazał usiąść na kanapie w salonie.
Posłusznie wykonałem polecenie. Czyli jednak wiem gdzie co jest. To nawet lepiej. Albo nie? Ech, trudno mi się myśli kiedy ta grzywka wpada mi w oczy.
Wsunąłem rękę do kieszeni. Wyjąłem dwie spinki. Jedną czerwoną, drugą żółtą i spiąłem nimi niesforne kosmyki włosów. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech.
Nagle na kolanach poczułem dziwne ciepło. Uchyliłem powieki. Kotek? Jest...jest naprawdę słodki.
-Widzę że cię polubił. -stwierdził Akashi wchodząc do salonu. Usiadł obok mnie.
-Jak się wabi?
-Kuro.
-Kuro...ładnie.
-Ne, Tetsuya. Zamknij oczy.
-Oczy? Ale, po co?
-Po prostu je zamknij.
Posłusznie zamknąłem powieki. Choć nie zrobiłem tego z wielki przekonaniem. Bałem się, co teraz nastąpi? W gimnazjum Akashi okazywał jakim wielkim jest sadystą, a z tego co wiem z tego wyleczyć się nie można.
Raz porządnie dostałem od niego w twarz, za to że spóźniłem się na trening. Mimo to....czemu moje serce bija tak szybko? No tak, dalej to do niego czuję. Ale...czemu? Przecież....skrzywdził mnie...upokorzył....
Nagle poczułem jak nasze wargi łączą się w czułym pocałunku. Kiedy Akashi odsunął się delikatnie i spojrzał na mnie, mimowolnie zarumieniłem się. Podał mi do rąk bukiet białych róż i małe pudełeczko.
-Wszystkiego najlepszego Tetsuya.
Otworzyłem pudełeczko, a to co tam ujrzałem przeszło moje wszelkie wyobrażenia.
-P..pierścionek...?
Akashi uklęknął przede mną. Spuścił na chwilę głowę i wziął głęboki wdech. Po chwili znów na mnie spojrzał.
-Kuroko Tetsuya. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moim chłopakiem?
Zaniemówiłem. Chłopakiem? Czemu tak nagle? Ale...z drugiej strony....właśnie tego pragnąłem najbardziej, a Akashi zmienił się. I to bardzo. Nie jest już tak agresywny.
A do tego oświadczył mi się. Ale...czy on nie żartuje? Nie...przecież z czegoś takiego nawet on by nie żartował. No i pocałował mnie.
Uśmiechnąłem się delikatnie.
-T...Tak -kiedy to powiedziałem, czerwonowłosy mocno mnie przytulił.
-Dziękuje, tak się cieszę. Kocham cię, Tetsuya.
-Ja..ja ciebie też Akashi-kun.
I tak oto zakończył się dzień którego nie zapomnę do końca życia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i tak to się raczyło skończyć....Teraz tak zaczęłam analizować...czemu Akashi jest tutaj taki...em normalny? Inaczej tego nazwać nie umiem ;-; Wiem że jego sadystyczna strona jest bardziej pożądana przez jego fanki :3 Ale chciałam uchwycić jego zachowanie tuż przed tą jego "zmianą".
Cóż, ocena i tak należy do was :) Czekam na komentarze kochani :*

~~Aiko

Jeżeli chodzi o posty...

Kocham tego gifa...*-* Jest taki kawaii <3
Ale mniejsza *staje prosto* No to tak em...Pierwszy oneshot już się pojawił. Pisałam na szybko, nie widzieć czemu ;-; Przecież równie dobrze mogłam zrobić to dzisiaj ;-; Było by o niebo lepsze....ale co tam ^^"
Jeżeli chodzi o kolejne posty to pojawiać się one będą codziennie. Chyba że coś mi wypadnie, wtedy możecie się spodziewać notki następnego dnia.
Tak em...z góry dziękuję za wysłuchanie mojej sztywnej wypowiedzi *ukłon*

~~Aiko

niedziela, 26 kwietnia 2015

Oneshot KagaKuro

Tworzymy wspomnienia
No to pierwszy oneshot.....Nie jestem pewna czy wyszło ;-; Ale, cóż, mam nadzieje że komuś się to "coś"
spodoba ^^" Heh, zapraszam do czytania :)
~~~~~~~~~~

Piątkowe popołudnie. Jeszcze tylko trzy minuty do dzwonka...Oby minęły jak najszybciej! Kagami siedział w ławce kurczowo trzymając komórkę w ręku. Jeszcze tylko dwie minuty!
Zauważając nauczyciela kierującego się w jego stronę, chłopak niemal natychmiastowo ukrył urządzenie w kieszeni spodni.
Jak on nie mógł doczekać się tego cholernego dzwonka! Taiga zniecierpliwiony spojrzał na zegarek wiszący nad drzwiami sali. O tak....5,4,3,2,1.....
-To wszystko na dziś, miłego weekendu moi drodzy.
Nareszcie! Od teraz, aż do niedzieli, zero lekcji, zajęć ani zrzędzenia trenerki! Nie no, po po prostu raj!
Czerwonowłosy miał już dokładnie wszystko zaplanowane. Calutki weekend spędzi na boisku niedaleko swojego domu. Oczywiście z przerwą na jedzenie i odpoczynek. Przecież też był człowiekiem.
Po szybkim przebraniu się, spojrzał na wyświetlacz telefonu. W pośpiechu wybiegł ze szkoły. Jeżeli pobiegnie to ma szanse jeszcze zdążyć na ostatni pociąg do domu! Raz, dwa, raz,dwa Taigaaaaa! Dopingując sam siebie w myślach coraz bardziej przyspieszał.
-Kagami-kun!
Słysząc znajomy głos chłopak gwałtownie zatrzymał się, dzięki czemu zaliczył bliskie spotkanie z chodnikiem.
-Kuroko! Przez ciebie nie zdążę na pociąg! -warknął niezadowolony.
-Przepraszam...-podszedł do kolegi i wyciągnął rękę w jego stronę, pomagając mu wstać.
Kagami spojrzał na niebieskookiego przyjaciela. Był strasznie zdyszany. Najwyraźniej za nim biegł. Skoro tak, to ma do niego jakąś ważną sprawę, prawda?
-No więc? O co chodzi, Kuroko?
-Ja chciałem się zapytać, może miałbyś ochotę na spacer?
-Spacer? -spytał zdziwiony. T-t-t-t-t-to....b-b-b-brzmiało....j-j-jak...z-zaproszenie na randkę...Albo to miało takie znaczenie tylko i wyłącznie w rozumowaniu Kagamiego? Nieważne!
-Tak -pokiwał głową. Jego kąciki ust były lekko uniesione w górę. Czyżby się uśmiechał?
Cóż było robić? Nic tylko się zgodzić. Czerwonowłosy po prostu nie umiał powiedzieć temu kurduplowi "nie". Nie potrafił.  Kuroko pewnie bardzo na tym zależało. W końcu za nim pobiegł. A mógł odpuścić. Wiedział że nie jest wystarczająco szybki, aby dogonić Taigę. A jednak dalej za nim biegł.
Spacer zapowiadał się spoko. Ale był jeszcze lepszy. Kagami wprost uwielbiał przebywać z Tetsuyą.
Nie musiał z nim rozmawiać, wystarczyło że był tuż obok niego.
Poszli razem na lody, do parku, a także do muzeum. Co raczej nie odpowiadało Kagamiemu, ale że Kuroko się uparł...Jednak nawet czas spędzony tam był niesamowity. Kuroko tyle razy się uśmiechnął. Czeronowłosy nawet cyknął kilka zdjęć z tym pięknym ujęciem. Ale ciiiii....
Na koniec ponownie wybrali się do parku, aby usiąść na ławkę i trochę odpocząć. Mimo wszystko, takie wycieczki były męczące.
-Kagami-kun...
-Tak, Kuroko?
-Zróbmy sobie razem zdięcie.
Propozycja Tetsu była dość nietypowa. Zdięcie? Z Kagamim? Przecież każdy wiedział że Taiga wychodził na zdjęciach, jak jakiś przymuł. Ale Kuroko najwyraźniej był niedoinformowany...
-Sam nie wiem...
-Proszę, Kagami-kun -Tetsuya wlepił w niego te swoje wielkie niebieskie ślepia. I znowu to samo! No i jak tu takiemu słodziakowi odmówić?!
-No...no dobra. Cykaj. Raz, dwa.
Niebieskowłosy wyjął z torby aparat i zanim czerwonooki się obejrzał, zdjęcie było zrobione.
-Dziękuję.
-Ta...spoko. A tak w ogóle, po co ci ta fotka?
-W ten sposób tworzę wspomnienia, Kagami-kun -uśmiechnął się delikatnie, wziął głęboki wdech i schował aparat do torby. Spojrzał na przyjaciela....
-Co się tak patrzysz?
-T-ty też stworzyłeś wspomnienia....w-widziałem jak robiłeś mi zdjęcia...-stwierdził z rumieńcem na twarzy.
Kagami niemalże natychmiast przybrał kolor swoich włosów i schował twarz w dłoniach. Tak, tej wycieczki nie zapomni do końca życia....
~~Aiko

Ohayo!

Jestem początkującą blogerką, bardzo lubię pisać opowiadania yaoi, można to nawet uznać za pasję ^^"
Każdy przyjmuje to inaczej ;) Cóż, nie mogę powiedzieć, że pisanie wychodzi mi wprost niesamowicie, ale na pewno nie jest też najgorzej ^^"
Bloga założyłam ponieważ chcę poznać opinię innych na temat moich "dzieł". Jestem pewna, że dzięki wam bardzo się poprawię. Nie ważne czy będą to pochwały czy też hejty. Przyjmę każdą opnie. Zarówno złą jak i dobrą :) Mam jednak nadzieję że tych złych z czasem będzie coraz mniej ^^"
Hm...chyba zbyt sztywno zaczęłam ;-; a-ale mam nadzieje że was tym nie zraziłam czy coś ^^" Uwierzcie mi śmieszna też być potrafię xd
Dobra, mniej o mnie, więcej na temat bloga. Jeżeli chodzi o jego tematykę to oczywiście głównie yaoi, paringi z Kuroko no Basket. Bardzo popularna seria nieprawdaż? *śmiech*
Oj tak, przyznam jestem tego wielką fanką! *znowu gada o sobie ;-;*
Mniejsza, koniec gadania *kręci głową* Mam nadzieję że coś wam się tych tworów spodoba ^^"
Do zobaczenia przy pierwszym opowiadanku :3

~~Aiko
Szablon wykonała Nessa Daere.