Strony

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

AkaKuro Oneshot

31 stycznia
Ten oneshot napisałam jakiś czas temu. Wtedy planowałam już założenie bloga, ale tak serio to...nie sądziłam że to zrobię ;-; Jak i nie sądziłam również że to opublikuję....Ale teraz już nie ma odwrotu. Jak się sobie coś postanowi to trzeba choć spróbować to zrealizować prawda? :)
Miłego czytania kochani :*

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dzisiaj...są moje urodziny. Ale nikt o tym nie wie. Nikomu o tym nie powiedziałem. Nie chodzi o to, że nie chcę żeby ktoś o tym wiedział. Po prostu nikt mnie o to nie pytał.
A to nie jest coś, co mogę powiedzieć od tak. Po lekcjach, jak zwykle poszedłem na trening. Już przed wejściem usłyszałem głos trenerki, wydzierającej się na Kagamiego. Ciekawe, co zrobił tym razem?
Szybkim krokiem ruszyłem do pozostałych. Rozejrzałem się dookoła. Wszystko było jak zwykle. Izuki-senpai wymyślał nowe żarty, Koganei-senpai tłumaczył mowę Mitobe-senpai'a, a kapitan razem z trenerką dostawali szału.
Tak jak myślałem, nie wiedzieli o moich urodzinach. Ale nie dziwi mnie to. No bo, skąd mieliby się o tym dowiedzieć?
-No to zaczynamy trening! - krzyknął kapitan, pocierając skroń opuszkami palców.
-Nie! Nie zaczynamy! Gdzie do cholery jest Kuroko?! Nie dość że Kagami mnie wkurzył, to teraz jeszcze ten idiota się spóźnia! Gdzie on jest?! No gdzie do cholery?!
-Tutaj, byłem tu od początku. -rzuciłem obojętnym głosem. Doskonale wiedziałem że nikt mi nie uwierzy. No bo w końcu na jakiej podstawie?
Przez najbliższe dziesięć minut, słuchałem monologu prowadzonego przez Riko. Nie dała mi nawet dojść do słowa. Ale, to żadna nowość prawda? Nie śmiałem się nawet sprzeciwić. Za kare musiałem zostać po treningu i sprzątnąć.
Zostałem sam, cóż co prawda byłem do tego przyzwyczajony. Zawsze byłem takim "samotnikiem" jak to moi rodzice raczyli określić. To może nie do końca prawda. W sumie nie zawsze tak było. A przynajmniej nie w gimnazjum. Miałem tam wspaniałych przyjaciół.
Potem nasze drogi się rozeszły, a ja poznałem Kagamiego i reszte drużyny. Są naprawdę wspaniali. Granie z nimi w koszykówkę, to jest coś czego nie da opisać się w słowach. Kiseki no Sedai, opierało się na zasadzie: "Liczy się tylko zwycięstwo". Do niedawna ja również tak uważałem, ale moje poglądy zmieniły się pod koniec trzeciej klasy gimnazjum.
Ech, mniejsza o to. Dość tych wspomnień. Czas w końcu zabrać się za sprzątanie.

~~~~~~~~
W tym samym czasie:

Trenerka urządziła dziś niezłą awanture. I co z tego że przyniosłem te pieprzone burgery?! Głodny byłem! Ale i tak mam to gdzieś. Chyba powinienem przeprosić Kuroko. W końcu to przeze mnie mu się dostało choć nic nie zrobił. Teraz sam biedak sprząta po tym treningu.
Ech, jestem beznadziejny. Wracając do domu spotkałem Kise. Potem Aomine, Murasakibarę oraz Midorime. Wszyscy hucznie twierdzili że to wielki dzień. Że idą zobaczyć się z Kuroko. Nie obczajałem o co im chodziło. Wielki dzień?

~~~~~~

-Ufff...już prawie koniec. -otarłem pot z czoła. Na początku wydawało mi się że zajmie mi to mniej czasu...
Umyłem podłogi, sprzątnąłem schowek, długo by wymieniać. Wszystko okropnie mnie boli. A do tego zacząłem kaszleć. Wiedziałem, trzeba było od razu iść po tą kurtkę. Ale, to tylko kaszel.
Przejdzie mi. Podczas kiedy miałem powycierać kurze przy wejściach, na salę wbiegł Kise. Zaraz za nim weszli Aomine, Murasakibara i Midorima.
Blondyn rzucił się na mnie, a ja pod wpływem jego ciężaru upadłem na ziemie.
-Kurokochi~~!! Wszystkiego najlepszego~~!!
-Oi, Kise! Złaź z niego! - krzyknął Aomine, uderzając złotookiego w głowę.
Murasakibara opychał się chipsami, a Midorima nerwowo poprawiał okulary. Zawsze zastanawiało mnie czemu to robi. Przecież oprawki nie zsuwały mu się z nosa, więc po co to było? Aby pokazać jak bardzo wpływowym jest człowiekiem? Choć...bycie przewodniczącym szkoły nie było znowu aż tak, ważnym zajęciem.
Nigdy nie potrafiłem się z nim dogadać. Nie, to raczej on nie chciał dogadać się ze mną. Uważał że osoby z grupą krwi A, tak jak ja, i z grupą krwi B, tak jak on, nigdy nie będą potrafiły ze sobą współgrać. A jednak przyszedł. Pamiętał o moich urodzinach. Co niezmiernie mnie ucieszyło.
-Ach, przepraszam! -szybko wstał ze mnie i zakrył twarz dłońmi. -N-nie zdążyłem cię udusić, prawda?
-Nie, ale było blisko. -uśmiechnąłem się ledwo zauważalnie, po czym zakasłałem. Starałem się to jakoś stłumić, ale niezbyt mi to wychodziło.
-E? Kurokochi, przeziębiłeś się?
-Nie, to nic takiego. Niedługo mi przejdzie.
-No mamy nadzieje, ale teraz -cała czwórka wyjęła zza drzwi kolorowe pudełka -Wszystkiego najlepszego Tetsu!
-Najlepszego Kurokochi!
-Wszystkiego naj naj Kuro-chin~~
-Wszystkiego co najlepsze Kuroko.
Spojrzałem na nich, a oczy zaszły mi łzami. To chyba taki impuls. Wzruszyłem się. Nie sądziłem że będą pamiętać. Tak bardzo się ciesze. Zamrugałem kilkakrotnie, a po policzkach spłynęły mi łzy.
Kise spanikował, zaczął biegać wokół mnie i machać rękoma. Krzyczał że to pewnie wina Aomine, albo Midorimy. Natomiast pozostała trójka, zrobiła wielkie oczy i nie za bardzo wiedzieli co w tej chwili zrobić.
-Ja...dziękuje.
-Kurokochi, nie płacz proszę! Midorimachi to wszystko twoja wina! Byłeś tak obojętny!
-Coś ty powiedział Kise?
-Spokojnie, to łzy szczęścia. -uśmiechnąłem się i spojrzałem na nich -naprawdę, bardzo wam dziękuje.
Widać było że im ulżyło. Kagami miał rację. Są przewrażliwieni na moim punkcie. Z jednej strony cieszy mnie to że się o mnie troszczą, ale nie lubię być traktowany jak ze szkła.
Posiedzieli ze mną około godziny, a później oznajmili że muszą już wracać do domu. Ja zaś wróciłem do sprzątania. Zrobiło się dość późno. Ścieranie kurzy poszło dużo szybciej niż pozostałe zajęcia. Na szczęście.
Ruszyłem do szatni, przebrałem się i zgarnąłem wszystkie swoje rzeczy. Zamknąłem salę i wyszedłem na zewnątrz. Padał śnieg. W dość szybkim tępie opatulił drzewa i dachy domów. Do mojego mieszkania jest niedaleko, ale nie dotrę tam za szybko. Jest bardzo ślizgo.
-Ale zimno. -wyjąłem z kieszeni kurtki wełniane rękawiczki i założyłem je na zmarznięte dłonie. Dziwne, w Japonii zazwyczaj śnieg nie pada tak często. Ale cieszę się za każdym razem kiedy go widzę. Jest taki delikatny i niepozorny. Tajemniczy. Wydaje nam się że coś co jest piękne, będzie równie miłe w dotyku. Jednak śnieg tylko zwodzi.
Wydaje się być delikatnym białym puchem, a tak naprawdę to kryształki lodu. Zimne, odgradzające się od świata. Dzieci kochają się nim bawić, jednak w dość krótkim czasie zaczynają go unikać. Często słyszy się o odmrożeniach stóp i dłoni, spowodowanych przez zbyt długi pobyt na dworze i zabawę śniegiem.
Piękny, niepozorny, delikatny w naszych oczach. Ale czy wiemy czym jest naprawdę? Czy wiemy co może się stać, kiedy mamy z nim kontakt zbyt długo? Choć ma tyle negatywnych cech...czemu ja w dalszym ciągu...chcę go widzieć i dotykać?
Heh, chyba dlatego że przypomina mi o pewnej osobie. Odkrył mój talent, był dla mnie pierwszą życzliwą osobą, pomagał mi w niekorzystnych sytuacjach. Ale...co dzieje się z nim teraz? Przystanąłem i spojrzałem w niebo. Przymrużyłem oczy.
Westchnąłem cicho i ponownie spojrzałem przed siebie z zamiarem ruszenia w dalszą drogę. Jednak nagle zakręciło mi się w głowie. Zachwiałem się próbując utrzymać równowagę. Nie udało się, upadłem na ziemię pokrytą białym puchem. Co się ze mną dzieje? To chyba z przemęczenia. Nagle ktoś do mnie podbiega, krzyczy. Czy...czy on wykrzykuje moje imię? A-ale skąd wie jak się nazywam?
Kto to jest? Wszystko co widzę jest rozmazane. W końcu tracę przytomność. Kim jest ten człowiek?
Obudziłem się w łóżku okryty kołdrą i puchatym kocem. Ale, zaraz. Przecież moje łóżko nie jest takie duże, a już nie wspomnę o pościeli czy ścianach pokoju. I jeszcze...oł. Czy ja nie mam ubrań? Ej, nie, zaraz, powiedzcie że mi się tylko wydaje. Podniosłem delikatnie kołdrę i z ulgą spostrzegłem że jednak jestem ubrany. Co prawda w jakąś za dużą koszulę i spodnie od piżamy. Czyli ten ktoś mnie przebrał...tak?
-Och, obudziłeś się! -entuzjastyczny głos tuż obok mnie. Obróciłem głowę, spojrzałem na mego wybawiciela.
-Akashi-kun...
-Ano, ja -uśmiechnął się szeroko, po czym przyłożył mi rękę do czoła -Już nie masz gorączki, to dobrze.
Na chwilę zaniemówiłem. A więc miałem gorączkę. Czyli to nie z przemęczenia. Na zewnątrz jest bardzo zimno. Gdyby nie Akashi, prawdopodobnie bym tam zamarzł. Chyba...chyba powinienem mu podziękować...nie?
Spuściłem głowę w dół. Biorąc wdech, zacząłem kaszleć. Chyba jednak się przeziębiłem.
-Akashi-kun...j-ja...dziękuję.
-Hm? Za co?
-Gdyby nie ty, zamarzłbym tam, uratowałeś mi życie.
-Wiesz to nic takiego, ale czuję się teraz jak bohater -wypiął dumnie pierś do przodu.
Przez dłuższą chwilę obaj siedzieliśmy nic nie mówiąc. W końcu czerwonowłosy wstał, przeciągnął się leniwie i oznajmił że pójdzie zrobić herbatę. Pokiwałem delikatnie głową, a ten wyszedł z pokoju.
Postanowiłem się w końcu ubrać. Tylko ciekawe, gdzie są moje ubrania...
-Ach, tam leżą. -wszystkie moje rzeczy leżały na krześle, stojącym obok biurka. Szybko je zgarnąłem i w pośpiechu ubrałem się. Hm, powinienem teraz iść do Akashiego? Kiedyś tu u niego byłem. Ciekawe czy pamiętam gdzie co się znajduje.
Wyszedłem z pokoju. Z niewielkim trudem trafiłem do kuchni. Wciąż tam był. Właśnie wlewał do kubków gorącą wodę. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się i kazał usiąść na kanapie w salonie.
Posłusznie wykonałem polecenie. Czyli jednak wiem gdzie co jest. To nawet lepiej. Albo nie? Ech, trudno mi się myśli kiedy ta grzywka wpada mi w oczy.
Wsunąłem rękę do kieszeni. Wyjąłem dwie spinki. Jedną czerwoną, drugą żółtą i spiąłem nimi niesforne kosmyki włosów. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech.
Nagle na kolanach poczułem dziwne ciepło. Uchyliłem powieki. Kotek? Jest...jest naprawdę słodki.
-Widzę że cię polubił. -stwierdził Akashi wchodząc do salonu. Usiadł obok mnie.
-Jak się wabi?
-Kuro.
-Kuro...ładnie.
-Ne, Tetsuya. Zamknij oczy.
-Oczy? Ale, po co?
-Po prostu je zamknij.
Posłusznie zamknąłem powieki. Choć nie zrobiłem tego z wielki przekonaniem. Bałem się, co teraz nastąpi? W gimnazjum Akashi okazywał jakim wielkim jest sadystą, a z tego co wiem z tego wyleczyć się nie można.
Raz porządnie dostałem od niego w twarz, za to że spóźniłem się na trening. Mimo to....czemu moje serce bija tak szybko? No tak, dalej to do niego czuję. Ale...czemu? Przecież....skrzywdził mnie...upokorzył....
Nagle poczułem jak nasze wargi łączą się w czułym pocałunku. Kiedy Akashi odsunął się delikatnie i spojrzał na mnie, mimowolnie zarumieniłem się. Podał mi do rąk bukiet białych róż i małe pudełeczko.
-Wszystkiego najlepszego Tetsuya.
Otworzyłem pudełeczko, a to co tam ujrzałem przeszło moje wszelkie wyobrażenia.
-P..pierścionek...?
Akashi uklęknął przede mną. Spuścił na chwilę głowę i wziął głęboki wdech. Po chwili znów na mnie spojrzał.
-Kuroko Tetsuya. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moim chłopakiem?
Zaniemówiłem. Chłopakiem? Czemu tak nagle? Ale...z drugiej strony....właśnie tego pragnąłem najbardziej, a Akashi zmienił się. I to bardzo. Nie jest już tak agresywny.
A do tego oświadczył mi się. Ale...czy on nie żartuje? Nie...przecież z czegoś takiego nawet on by nie żartował. No i pocałował mnie.
Uśmiechnąłem się delikatnie.
-T...Tak -kiedy to powiedziałem, czerwonowłosy mocno mnie przytulił.
-Dziękuje, tak się cieszę. Kocham cię, Tetsuya.
-Ja..ja ciebie też Akashi-kun.
I tak oto zakończył się dzień którego nie zapomnę do końca życia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i tak to się raczyło skończyć....Teraz tak zaczęłam analizować...czemu Akashi jest tutaj taki...em normalny? Inaczej tego nazwać nie umiem ;-; Wiem że jego sadystyczna strona jest bardziej pożądana przez jego fanki :3 Ale chciałam uchwycić jego zachowanie tuż przed tą jego "zmianą".
Cóż, ocena i tak należy do was :) Czekam na komentarze kochani :*

~~Aiko

7 komentarzy:

  1. O Boże jakie to było super kochane *---*
    Fajnie piszesz <3 Życzę Ci dużo weny i czytelników :D
    *Uściski*
    Zapraszam też w wolnym czasie do siebie: http://karoopowiadayaoi.blogspot.com
    Będę do Ciebie wpadać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *uśmiech* Arigatou <3
      Na pewno będę czytać twego bloga *kiwa głową, uśmiech*

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. AkaKuro!! My life!! <3
    Kocham ten pairing. Tylko wolę jak Ahashi jest sadystą, ale to miła odmiana. Świetnie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wolę go w tej milutkiej odmianie...co nie znaczy, że jego sadystyczna strona mnie odpycha ^^" Ta strona też jest spoczko ^^"
      Dziękuję za komentarz i cieszę się, że się spodobało ^^ Arigatou <3

      Usuń
  4. KOCHAM.
    Akaś taki kochany, nie dał swojej żonie zmarznąć <3 W ogóle to było kochane takie, mojeee~ *tuli*
    Nawet Tsunderima dał Kurosiowi prezent na urodziny, awuuuuu... Ale mogliby mu pomóc posprzątać, nieroby jedne. Kuroko mi przez was zachorował! NA KARNEGO JEŻYKA WSZYSCY I NIE PRZYJMUJĘ ODMOWY! *dzwoni do Akashiego* ZOBACZYCIE, HA, NIE BĘDZIE MI TU TETSU CHOROWAŁ!

    *rozpływa się* uwielbiam motyw choroby w fanfiku. A tu to jest tak ładnie pokazane, aaa ;Q; i jeszcze kotek Akashiego, Akashi z kotkieeeeem <3
    TETSU POWIEDZIAŁ TAK
    TETSU BĘDZIE ŻONĄ SEISIA
    TETSU URODZI SEIUSIOWI DZIECI I BĘDĄ SZCZĘŚLIWĄ RODZINĄ
    CHWALIĆ AKAKURO

    Akaś przebrał Kurokoo, jacieniemoge NIECH MNIE KTOŚ OGARNIE
    *sparkli*
    AkaKuro pałer :DDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O-ojej...n-nie sądziłam że aż tak Ci się to s-spodoba ;-; C-Chyba mi się cieplutko na serduszku zrobiło...Tak ;-; Dziękuję! To dość stare opowiadanie, ale starałam się przy nim jak mogłam...*lekki uśmiech* AkaKuro 4ever! <3

      Usuń

Szablon wykonała Nessa Daere.