Strony

niedziela, 31 maja 2015

KagaKuro

Jestem twoim światłem
-Oi, Kuroko! Pospiesz się!
Nazywam się Kagami Taiga. Uczęszczam do liceum Seirin, należę do drużyny koszykówki. To właśnie tam poznałem niebieskowłosego kurdupla zwanego, Kuroko Tetsuya. "Mały bezuczuciowy drań. Czy on w ogóle potrafi wyrażać jakiekolwiek emocje?". Tak myślałem o nim na początku naszej znajomości. Jednak myliłem się. Tetsuya pod swoim standardowym poker face'm , skrywa wiele uczuć. Jest bardzo wrażliwą, miłą i ambitną osobą. A przy okazji moim chłopakiem. Tak, owszem. Chodzimy ze sobą. Zupełnie na poważnie. To żadna tajemnica. Kocham go bardziej niż koszykówkę, a to już coś znaczy.
-Już idę, Kagami-kun.
-Ruchy, ruchy! Pociąg nam ucieknie!
Tego dnia mieliśmy pójść razem do kina. Ale Kuroko jak zwykle strasznie się guzdrał. Niby należy do drużyny koszykówki, ale kondycję to on ma słabiutką.  Taka drobinka, z którą nic tylko jak ze szkłem się obchodzić. Bo jak na chłopaka, Tetsuya, był naprawdę drobny. Miał smukłą sylwetkę, bladą cerę, był niski i uroczy na swój sposób. Z której strony bym nie spojrzał widziałem dziewczynę z fryzurką na chłopaka.
-Kagami-kun! Nie nadążam
-Irytujące...-podbiegłem do wykończonego chłopaka i wziąłem go na barana. Dzięki temu zdążyliśmy na pociąg.
-Kagami-kun...nie sądzisz, że to było niestosowne?
-Inaczej byśmy nie zdążyli!
-Zdążylibyśmy...
-Akurat!
Usiadłem obok Kuroko, który uporczywie wpatrywał się w podłogę, tak jakby było tam coś wartego uwagi.Ten dzieciak czasami potrafi mnie tak zdenerwować....Co prawda nie wiem, czy jest tego do końca świadomy. No ale kocham tego idiotę no....
-Kagami-kun...nie zdążymy na seans, pomyliły ci się godziny....
-Co?!
-.....
-Czemu wcześniej nie powiedziałeś?!
-Nie moja wina....To ty nie pozwoliłeś mi nic powiedzieć, Kagami-kun...
Złapałem kurdupla za głowę i zacisnąłem na niej dłoń. Myślałem, że coś mu zrobię....No ale nie skrzywdzę swojego chłopaka no! Tylko trochę go pomęczę w domu, kara musi być. Kto się zgadza ze mną ręka w górę! Jestem przygotowany. Bita śmietana, baty, kajdanki i....Zaraz....co ja pierdole....Co ja kurcze Akashi jestem?! Dobrze, że nożyczek nie wymieniłem, bo to byłby już koniec. Stałbym się taki jak ten psychopatyczny maniak seksualny. Ja nie chcę wiedzieć co on robi po nocach....Mniejsza, udajmy, że nie było tematu....
Do kina nie mieliśmy już po co iść, więc postanowiliśmy pójść do mnie i obejrzeć jakiś fajny film. W końcu to prawie to samo co kino. Popcorn jest, cola jest, chipsy są. Wystarczy tylko zapodać seansik, zgasić światło, a potem no ten tego....ewentualnie obejrzeć końcówkę filmu.
Zwykle to ja wybieram film, ale tym razem pozwoliłem na to Kuroko. W końcu on też ma prawo głosu, choć jest powiedzenie: "Dzieci i ryby głosu nie mają"...Ja bym Kuroko zaliczył do dzieci, ale co tam. Nie powiem mu tego, bo jak ostatnio to zrobiłem to strzelił focha na tydzień. Tygodniowy celibat....Dobrze, że nie mam jak Aomine, bo bym nie wytrzymał i tak jak on latał po burdelach kiedy Kise nie zgadza się na seks. Choć wiem, że to tylko po to żeby blondyn w końcu mu uległ, to i tak jest nie fair wobec niego. Ja bym Tetsuyi nigdy czegoś takiego nie zrobił, nawet na żarty.
Kiedy niebiesko włosy w końcu zdecydował, co chciałby obejrzeć, usiedliśmy wygodnie na obszernej kanapie. Cóż, nie powiem, film całkiem ciekawie się zapowiadał. Postanowiłem się położyć. Nie zauważyłem jednak torby leżącej obok mnie. Kiedy tylko ją przycisnąłem, usłyszałem cichy skowyt, a potem warczenie. Natychmiastowo podniosłem się do pozycji siedzącej. Nie ukrywam, że się okropnie przestraszyłem....A mój chłopak co? Tak zwyczajnie podszedł to torby i co z niej wyjął? PSA....Jeszcze tego kurde tutaj brakowało! W ogóle kiedy on go tam schował?!
-Spokojnie Nigou -pogłaskał psa i uśmiechnął się delikatnie.
-KUROKO TY MAŁA WIEDŹMO!!! (jak to mnie raczono kiedyś nazwać ;-;)
-O co chodzi, Kagami-kun...?
-Po co wziąłeś ze sobą tego psa ja się pytam?! -warknąłem niezadowolony. Byłem przerażony obecnością tej puszystej kulki, którą teraz trzymał na rękach mój chłopak.
-Nie wziąłem go ze sobą umyślnie....Nawet nie wiedziałem, że wszedł do torby...Choć przyznam, że wydawała mi się ona odrobiną zbyt ciężka....
-To trzeba było sprawdzić, co jest w środku!
Podbiegłem do drzwi i otworzyłem je. Spojrzałem na Kuroko, a ten przekrzywił głowę i posłał mi spojrzenie pod tytułem: "Co tym razem?". Westchnąłem głośno.
-Pies.Idzie.Do.Drugiego.Pokoju.Natychmiast.
-No dobrze, dobrze...
Kiedy Nigou w końcu zniknął z mego pola widzenia odetchnąłem z ulgą i ponownie usadowiłem się na kanapie. Kuroko długo nie wracał, więc postanowiłem po niego pójść. Wszedłem do pokoju. Niebieskooki siedział na łóżku gapiąc się w ścianę. Podszedłem do niego i spojrzałem na ścianę, aby odnaleźć coś fajnego, na co by ktoś taki jak Kuroko, mógł zwrócić uwagę. Ale nie było tam nic nadzwyczajnego.
W sumie od jakiegoś czasu często mu się to zdarza...Martwi mnie to. Czyżby źle się czuł? A może coś w tym stylu?
-Kuroko?
Cisza. Nie usłyszał mnie? Eh, no nie wierzę...Jeszcze raz.
-Kuroko? Hej, żyjesz? Kuroko?
-Ach...Kagami-kun...? Przepraszam...mówiłeś coś...?
-Dziwnie się zachowujesz, wiesz? Co się dzieje? -usiadłem obok niego i spojrzałem mu w oczy.
-Nic...
-Jak to nic? Natychmiast mów co się dzieje.
Przez chwilę znowu nikt nic nie mówił. Właściwie to Kuroko najwyraźniej w ogóle nie miał zamiaru się odezwać. Kiedy miałem przerwać tę ciszę, zauważyłem coś błyszczącego na policzku niebieskookiego.
Łza. Po jego policzku spłynęła łza...
-Kuroko, czemu płaczesz?! Coś cie boli? Powiedz,co się dzieje!
-Kagami-kun ja....boje się...
-Ale czego? Ktoś ci coś zrobił? Ktoś ci grozi? Szantażuje cię? Powiedz! (pomysłowy Kagami to dobry Kagami, choć nie zawsze ;-;)
-Boje się...że i ty mnie opuścisz...
-Co? Ja? Opuszczę cię? Nie ma mowy.
-Aomine-kun też tak mówił....
-Porównujesz mnie do tego zboczonego dziada? Ja nie mam zamiaru cię opuścić. Rozumiesz? Jestem twoim światłem, a ty moim cieniem. Cień nie może istnieć bez światła, a światło nie może istnieć bez cienia. Są od siebie całkowicie zależne. Nie pozwolę ci więcej zniknąć, ponieważ cię kocham, a to się nigdy nie zmieni.
Kuroko, kocham cie ponad życie.
-Kagami-kun....-spuścił głowę w dół, aby po chwili znowu ją podnieść i spojrzeć mi w oczy- Ja też cię kocham...tak bardzo....cię kocham...
Uśmiechnąłem się i obiąłem niższego chłopaka.
-No widzisz. Moje uczucia są szczere, twoje również. Nie masz się czego obawiać.
-A Nigou?
-Co?
-Nigou....musisz go zaakceptować. On jest częścią mojej rodziny. -podniósł psa na ręce i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
Westchnąłem głośno i niechętnie pogłaskałem psa. To nie było takie straszne jak mi się na początku wydawało. Kuroko uśmiechnął się delikatnie.
-Dziękuję, Kagami-kun.
Spojrzałem na Tetsuyę. Uśmiechnąłem się, po czym zasłoniłem dłonią oczy Nigou. Schyliłem się delikatnie aby uzyskać dostęp do twarzy niższego. Złączyłem nasze wargi w czułym pocałunku. Tak tego mi brakowało.
Kiedy wsunąłem rękę pod jego koszulkę, w odpowiedzi usłyszałem cichy jęk. Z satysfakcją postanowiłem czynić dalej to co planowałem, ale Kuroko nagle delikatnie mnie odepchnął.
-Coś nie tak?
-Nadal nie przebrałeś się po treningu.
-Tylko dlatego przerwałeś?
-Owszem...czuję dość niemiły zapach, strasznie się spociłeś.
-Ty bezpośrednia mendo...
-Idź się umyć i przebrać, wtedy będziesz mógł dokończyć, Kagami-kun.
-Okej, okej.
Tak jak tego chciał mój partner, poszedłem do łazienki i wziąłem prysznic. W sumie miał rację z tym zapachem. Nie był zbyt przyjemny...Po odświeżeniu się wparowałem do pokoju, aby odebrać mą "nagrodę". Ale co zobaczyłem? Kuroko zasnął. Tak po prostu sobie zasnął. Dziękuję za miły wieczór....


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na tym skończymy ^^ Mam nadzieję, ze komuś się spodobało *uśmiech*
Zapraszam do komentowania :)

~~Aiko


sobota, 30 maja 2015

KiKuro

Zawsze będę przy tobie...
Pamiętam jakby to było dosłownie przed chwilą...Siedzieliśmy w parku. Tylko my dwaj. Rozmawialiśmy o tym, gdzie moglibyśmy się wyprowadzić po ukończeniu szkoły.
Kurokochi twardo upierał się przy tym, że najlepiej będzie dalej mieszkać w Tokio. Mówił że wyprowadzka to bardzo duży wydatek. W sumie miał rację...
Nowy dom, remont, czynsz. To ciągnęło za sobą duże koszty. Tutaj akurat przyznałem mu rację. No bo jak tu się kłócić z oczywistym.
Ale teraz....gdzie ja teraz jestem? A może inne pytanie...Gdzie są wszyscy inni...? Czemu nikt mnie nie widzi...? Jeszcze niedawno....rozmawiałem z Kurokochim więc...gdzie on jest?
Pamiętam wszystko do momentu w którym urwałem...Co się dzieje? Nie rozumiem...Muszę szybko go znaleźć! Nie....Na pewno wszystko jest w porządku, a mnie się to tylko śni! Tak! To jedyne wytłumaczenie!
Wszyscy....zachowują się jakby...jakby mnie tu nie było....Jakbym był powietrzem...Nie widzą mnie i nie słyszą.
-Proszę pani, coś pani wypadło! -krzyknąłem i sięgnąłem po portfel leżący na ziemi. Kobieta się nie odwróciła...Nie zareagowała...
Zrezygnowany wstałem i szybkim krokiem ruszyłem w stronę liceum Seirin. Kurokochi napewno mnie zauważy! I Kagamichi! Na pewno...prawda?
Kiedy tam dotarłem, nie zastałem Kurokochiego, ani Kagamichiego. Poszedłem więc zobaczyć się z ich kapitanem. Jednak on też mnie nie zauważył...Na szczęście uzyskałem parę informacji podczas kiedy rozmawiał z Riko.
-Hyuuga...idziesz tam dzisiaj...?
-Tak. Musimy wspierać Kuroko całą drużyną. Pamiętasz jak wtedy zareagował, prawda? Nie możemy go teraz tak zostawić...
-Racja...byleby nie popadł w depresję...
-Tak...naprawdę smutny to dzień...
Ich rozmowa była naprawdę dziwna...Przestraszyła mnie. Coś się stało Kurokochiemu? Oby nie.
Po zajęciach poszedłem za Hyuugą. Miałem nadzieję że uda mi się dzięki temu, odnaleźć Kurokochiego. Zdziwiłem się jednak, kiedy kapitan ruszył w stronę cmentarza. Dlaczego akurat tam? Przystanąłem przed wejściem.
Zebrało się sporo ludzi. Nawet cała moja drużyna! Podbiegłem do nich, aby się przywitać.
-Kasamatsu-senpai~~!
Cisza. Nikt nie odpowiedział. Miny wszystkich były ponure...Niektórzy nawet płakali. Czyżby jakiś pogrzeb? Czemu ja nic o tym nie wiem? To...był ktoś kogo znałem? Stałem nieruchomo patrząc na wszystkich.
Po chwili na teren cmentarza wjechała karawana. Wszyscy ruszyli za nią. Ja również postanowiłem tak zrobić. Stanął najbliżej trumny. Jednak nie mogłem odczytać napisu na niej wyrytego...
-Kuroko! Wracaj!
Usłyszałem głos Kagamiego i natychmiastowo się odwróciłem. Zobaczyłem Kurokochiego, w bardzo szybkim tempie znalazł się obok mnie. Spojrzał na trumnę, po czym spuścił głowę w dół.
-Kise...kun....
Ucieszyłem się kiedy to powiedział. Nareszcie ktoś mnie zauważył! Wiedziałem Kurokochi! Wiedziałem że ty mnie zauważysz!
-Tak? Kurokochi?
-Kise-kun...czemu....
-Ale co czemu...? Kurokochi?
-Czemu?! -krzyknął i wybuchnął płaczem. O co mu chodzi? Kurokochi, czemu płaczesz...?
-Kuroko, proszę cię. Uspokój się...
Kagami podszedł do niego i mocno chwycił za ramiona. Przez dłuższą chwilę go uspokajał. Jednak niewiele to dało.
Ja...już pamiętam! Kiedy wracaliśmy do domu, napadnięto nas i...zaraz...Tak, próbowałem obronić Kurokochiego! Niestety obydwoje trafiliśmy do szpitala...I ja..Zaraz. To znaczy że ja, nie żyję?
Spojrzałem jeszcze raz na trumnę. Tym razem napis był doskonale widoczny.


     Ryota Kise

Urodzony 18.06.1999

† Zmarł 03.04.2015 †


A więc to tak...Musiałem umrzeć w szpitalu...Obrażenia były aż tak poważne? Cóż...tak to chyba musiało być. Ale...Kurokochi, on...cierpi...Nie chcę na to patrzeć...
Kurokochi proszę nie płacz...
-Czemu to się stało...Kise-kun czemu...
Do oczu napłynęły mi łzy, jednak mimowolnie uśmiechnąłem się i przytuliłem niebieskowłosego.
-Zawsze będę przy tobie, Kurokochi....

~~Aiko

niedziela, 17 maja 2015

MidoTaka cz.2

Kolacja
Od kilku dni Takao nie chodzi do szkoły. Martwi mnie to. Podobnież to było tylko zwykłe przeziębienie, prawda? A teraz okazuje się że jednak nie. A może, nie dbał o siebie tak jak należało i mu się pogorszyło?
Zadzwonię dziś do niego i zapytam. W końcu to mój przyjaciel. A może go nawet dziś odwiedzę?
Tak, to dobry pomysł.
Z samego rana odsłuchałem Oha Asa i zaopatrzyłem się w swój szczęśliwy przedmiot. Tym razem była to porcelanowa figurka słonia. Przy okazji kupiłem też szczęśliwy przedmiot dla Takao. Był to pluszowy miś.
Z satysfakcją przypomniałem sobie, że ciemnowłosy ma fetysz słodkich rzeczy. A ta maskotka była naprawdę słodziutka. Na lekcjach starałem się być jak najbardziej skupiony. Nie było to zbyt łatwe. Cały czas myślałem tylko o tym, czy na pewno powinienem iść do Kazunari'ego. Nie chciałem mu przeszkadzać, ale równocześnie bardzo chciałem go zobaczyć i zapytać jak się czuje. W końcu jednak postanowiłem zadzwonić, aby upewnić się czy nie będę przeszkadzał jeżeli wpadnę.
Po zakończeniu wszystkich zajęć wyszedłem ze szkoły i wyjąłem telefon z kieszeni spodni. Wybrałem numer i zadzwoniłem. Nikt nie odebrał. Pomyślałem, że może nie ma ochoty rozmawiać, więc zrezygnowałem z kolejnej próby. Jedank chwilę po tym telefon zaczął wibrować. Odebrałem.
-Halo?
-Hej, Shin-chan...Przepraszam, że nie odebrałem, zanim zdążyłem zareagować, telefon przestał dzwonić.
-Nic się nie stało. Spokojnie.
Kiedy usłyszałem jego zachrypnięty głos, od razu wiedziałem, że to od początku nie było zwykłe przeziębienie. Na pewno był przeziębiony już wcześniej. W sumie jeszcze przed tym codziennie miał jakieś dziwne bóle głowy i brzucha. Czasami też stany podgorączkowe. Ale zawsze tłumaczył się tym, że nie sypia zbyt dobrze, już nie mówiąc o zdrowym odżywianiu. A ja zawsze się na to nabierałem....
-Chodziło o coś ważnego, Shin-chan?
-Chciałem zapytać, czy mógłbym dzisiaj wpaść.
-Chcesz do mnie przyjść?
-Oczywiście jeżeli chcesz. Jeżeli nie, to po prostu powiedz. Nie będę robił ci kłopotu.
-Nie, ja chcę! -krzyknął po czym zaczął kaszleć. To brzmiało tak, jakby się dusił.
-Spokojnie, Takao. Oddychaj, powoli. W takim razie idę do ciebie. Czekaj na mnie.
Powiedziałem i rozłączyłem się. Zarzuciłem torbę na ramię i pobiegłem w stronę domu ciemnowłosego.
Biegłem tak szybko, że nawet kiedy się zatrzymałem, dalej było mi trudno złapać oddech.
Chciałem jak najszybciej znaleźć się przy nim. Pomóc mu, zaopiekować się choć przez chwilę.
Dotarłem tam w krótkim czasie. Wziąłem głęboki oddech, po czym zapukałem do drzwi. Stałem przed nimi dłuższą chwilę. W końcu jednak Takao wpuścił mnie do środka. Zaprowadził mnie do salonu, gdzie siedzieli jego rodzice.
-Dobry wieczór -przywitałem się wchodząc do pomieszczenia.
-Dobry wieczór. To twój kolega, Kazunari-chan?
-Tak mamo, to jest Shin-chan -wskazał na mnie głową.
-Ach, rozumiem. Midorima-kun? Zgadza się? Kazunari-chan, cały czas o tobie opowiada -zaklaskała delikatnie w dłonie. 
-O mnie? -spojrzałem na Takao, a ten przeniósł wzrok w bok. Na twarzy widniał mu rumieniec.
-Owszem -w rozmowę wtrąciła się głowa rodziny -Cały czas tylko o tobie. Jakbyś był jakimś Guru czy coś. A ostatnio znalazłem twoje zdjęcie w jego pokoju, więc te przypuszczenia mogą być prawdziwe.
-Może się pan nie martwić. Nie jestem taki. -stwierdziłem poprawiając okulary, które zsuwały mi się z nosa.
-Każdy Guru tak mówi.
Takao nawet nie próbował mnie bronić. Parsknął tylko nieopanowanym śmiechem. Myślałem że coś mu zrobię....No ale zdążyłem się już przyzwyczaić do jego zachowania. Westchnąłem glośno.
Nagle śmiech ucichł, a zamiast tego słychać było świszczenie. Spojrzałem na Kazunari'ego. Siedział na kanapie podtrzymując się ręką o blat stołu. Ewidentnie się dusił. Spanikowałem, zresztą tak samo jak jego mama. Ukucnąłem obok niego i położyłem mu rękę na ramieniu.
-Takao, spokojnie. Oddychaj, powoli. Nie denerwuj się. Dasz radę. Owszem, dasz! -krzyknąłem kiedy szarooki pokręcił głową zaprzeczając. Do oczu napłynęły mu łzy, które po chwili zaczęły spływać po jego bladych policzkach. W końcu zdołał złapać oddech. Zmęczony wysiłkiem Takao opadł bezwładnie w moje ramiona. PRZYPADKIEM. Żeby później nie było nieporozumień. Jego oddech był płytki i nierówny. Ale grunt, że jednak był. Przytuliłem go i pogłaskałem po głowie.
-No już. Wszystko już dobrze.
-A mówiłem, że ten gość to Guru? Teraz się jeszcze bardziej przypodobać próbuje, żeby rozwiać wątpliwości. I jeszcze mi się do syna przystawia. Nie mam nic do homoseksualistów, ale weź ty idź wyrwij kogoś innego.
-Przestań już kochanie. Midorima-kun, mógłbyś zanieść Kazunari'ego-chan do jego pokoju? Proszę.
-Oczywiście.
Wziąłem Takao na ręce i ruszyłem w stronę jego pokoju. Był tak lekki. Kości strasznie mu wystawały. Jakby popadał w anoreksję. Jego rodzice tego nie zauważyli?
Położyłem go do łóżka i przykryłem kocem. Siedziałem przy nim przez dłuższą chwilę trzymając za rękę.
Nagle do pokoju weszła pani domu. Spojrzała na nasze złączone dłonie i uśmiechnęła się.
-Czyli jesteście razem tak? Kazunari-chan nic nam nie powiedział.
-Nie, nie, nie, nie, to nie to o czym pani m-myśli....
Kobieta zaśmiała się tylko, po czym podeszła do mnie.
-Kazunari-chan nie obudzi się za szybko. Nie ma sensu żebyś tu siedział. Lepiej chodź na dół i zjedz z nami kolację.
-Nie chciałbym robić kłopotu.
-Ależ to żaden problem. Chodź.
Pokiwałem tylko głową, po czym wstałem i razem z mamą Takao udałem się do kuchni. Kiedy usiadłem przy stole, głowa rodziny przez cały czas posyłał mi niechętne spojrzenie. To było bardzo niezręczne...Później zaczął zadawać mi różnego typu pytania. To również było...ekhm. Nie, nie będę ich cytował....
Cóż, pomijając upierdliwego "detektywa", wieczór minął dość przyjemnie. Jedzenie było bardzo dobre.
-Dziękuję za posiłek.
-Nie ma za co. Pójdziesz sprawdzić czy Kazunari-chan się obudził?
-Nie. Ty idź kochanie. Ja mam do niego jeszcze parę pytań.
-Jak tam chcesz -zaśmiała się i zanim się zorientowałem zniknęła za drzwiami.
-No więc, szanowny panie GURU. Nie rozdziewiczyłeś jeszcze mojego syna, zgadza się?
-Po pierwsze, nie jestem żadnym GURU. Po drugie, nie! Nie rozdziewiczyłem go! Co to za dziwne pytania? Czy pan coś sugeruje? Już mówiłem, że my nie jesteśmy parą. Takao to mój przyjaciel. Tylko i wyłącznie przyjaciel. Nikt więcej.
Zdenerwowałem się. Zaczęło mnie to już denerwować. Te pytania były nie na miejscu. Zwłaszcza, że już wszystko wyjaśniłem na samym początku. Miałem nadzieję, że Takao już się obudził...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kocham ten paring <3 Co prawda jeszcze nie za bardzo wiem do czego ja zmierzam w tej historii, ale wiem że może być coś fajnego XD
Zachęcam do pozostawienia po sobie śladu poniżej :)

~~Aiko

wtorek, 12 maja 2015

Witam!

Aiko już wyzdrowiała, więc niedługo postara się napisać jakiś oneshot, no i oczywiście dokończyć MidoTaka ^^" Przepraszam za tak długą nieobecnąść *ukłon*

~~Aiko

środa, 6 maja 2015

Takie pytanie....

Aiko dalej chora ;^; , więc kolejny rozdział MidoTaka narazie się nie pojawi ;^;
Przepraszam *ukłon* Piszę z telefonu, żeby nie było że o was zapomniałam czy coś ;-;
A tak odnośnie tego o co chciałam was zapytać....ma ktoś z was aska?
Aiko została zmuszona do założenia go i nie miała wyboru ;-;
http://ask.fm/Yumi_Itami
Powyżej proszem bardzo ;-; jakby ktoś chciałby się o coś popytać proszę bardzo :)

~~Aiko

poniedziałek, 4 maja 2015

Miniaturka, AkaKuro

Zabawa z bitą śmietaną i nie tylko~~
Przepraszam was miśki z góry, za to że post się jednak nie pojawił :c Aiko je chora i trochę ciężko jest cokolwiek jej pisać ;-; Ale żeby nie było, że nie ma notek na blogu to napisałam taką miniaturkę ^^"
Dziwna jest XD Miłego czytania życzę :3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-A-Akashi-kun...n-nie tak...
-Cicho! Wiem co robię!

Sejiuro nakładał bitą śmietanę na gładką powierzchnię swego "deseru". Nie mógł się oprzeć i za każdym razem, zlizywał biały przysmak.
-Akashi-kun, t-to...
-A jęcz sobie ile chcesz. Ja nie przestanę -uśmiechnął się jak typowy pedofil na widok dziecka.
-Ale...j-ja...
-Moje rozkazy są absolutne, Tetsuya!
-H-hai!
Akashi kontynuował swą "zabawę", kiedy to do domu wparował Kise. Podśpiewując coś pod nosem uklęknął, aby rozwiązać sznurówki i ściągnąć buty. Radosnym krokiem ruszył w stronę salonu. Rozejrzał się dookoła. Nikogo nie było. Już miał zacząć krzyczeć: "To jest napad!", ale nagle usłyszał znajomy głos.
-Kurokochi...
-A-ach, Akashi-kun...n-nie...
-O kurwa! Utknął no!
Słysząc wypowiedź małego psychopaty, Kise strzelił buraka. Jak on mógł mówić tak zawstydzające rzeczy?!
-A-Akashi-kun nie ciągnij tak! Złamiesz go!
-No wiem! No ale ten skurczybyk wyjść nie chce! No, chodź do tatusia!
Kise zakrył rękoma swoje krocze. To JEGO, da się złamać....?
-Od dziś bardziej na ciebie uważam, przyjacielu.
Szybko pokręcił głową, po czym ponownie wsłuchał się w dźwięki dochodzące z kuchni.
-Tetsuya, wybacz....
-N-nie...A-Akashi-kun, proszę!
-Wybacz...
Po chwili można było usłyszeć krzyk i płacz niebieskookiego. Ryota nie mógł tego znieść. Natychmiast pobiegł do pomieszczenia w który znajdowali się jego przyjaciele.
-Kurokochi! Przybywam z pomocą!
Tetsuya siedział na ziemi, płakał. W dłoniach trzymał drobny pozłacany widelczyk do ciasta, ale....złamany?
-Z limitowanej edycji...jak mogłeś...
-Nie miałem wyboru. Sam by przecież nie wyszedł. A moja babeczka dalej jest niejadalna!
-To nie trzeba jej było wsadzać do zamrażarki! Po kiego to zrobiłeś?! Mój widelczyk....z limitowanej edycji...nie wierzę....
Blondwłosy spojrzał na Akashiego, a potem na Kuroko. Wszystko mu się pokręciło! Więc to chodziło o...o widelec?!
-K-Kise-kun....? -niebieskowłosy podszedł do przyjaciela leżącego na ziemi. Tak, Ryota nie zapomni tego do końca życia....
No to na tym koniec....Jeżeli się podobało to bardzo fajnie ^^ a jeżeli nie to cóż ;^; nic nowego ;^;
Zapraszam do komentowania ^^"
~~Aiko

niedziela, 3 maja 2015

Gomene ;^;

Przed wczoraj miałam dodać kolejną część MidoTaka, ale....byłam u kuzynki i nie miałam jak ;-;
Przysięgam że jeszcze dziś (najpóźniej około 21) opowiadanko się pojawi ;-;
Chociaż nie wiem czy ktoś na nie czeka....Ale czasami trzeba myśleć pozytywnie ;-; *mówi to ta która tego nie potrafi*

~~Aiko
Szablon wykonała Nessa Daere.