Strony

sobota, 31 października 2015

Imprezowa gorączka -czyli Haloween według Pokolenia Cudów~!

Cukierek albo psikus!
Wesołego Halloween! ^^
A teraz przyznać się, kto chodził po cukierki..? xD
Aiko dostała dwa ;-; Ale jednak coś...;-; <3
W sumie to po-powinnam się odchudzać...I chyba zacznę...
M-Miałam napisać coś o tekście...A m-mówię o tym że planuję przejść na dietę ;-;
Jeżeli chodzi o to co "stworzyłam" to...N-Nie jestem z tego dumna...Ale chciałam to skończyć na dziś ;-; Tak...D-Dziś zaczęte, dziś skończone...;-;
Z-Zapraszam do czytania ;-;
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
31 październik. Chłodny wieczór przepełniony grozą i tajemniczością. Naprzeciw długa, obszerna ulica a na jej poboczu -tuż przy jednym z domów - stała limuzyna z której wysiadł chłopak. Dość wysoki, czerwonowłosy młodzieniec ubrany w czarne ubrania, w tym długą ciemną pelerynę. Po nieco sinej wardze spływała mu czerwona ciecz, którą chwilę później zlizał językiem. Na bladej, prawie że białej twarzy pojawił się perfidny uśmiech, gdy przed ów osobą pojawił się niebieskowłosy chłopak w prześcieradle. Jego kąciki ust jednak nie unosiły się ku górze, a wręcz przeciwnie. Twarz niższego wyrażała zero ekspresji. Wyższy chopak zrobił krok w przód, aby znaleźć się bliżej aktualnego obiektu zainteresowania. W ten sposób mógł normalnie się z nim przywitać.
-Witaj, Tetsuya.
-Dobry wieczór...-odpowiedział wbijając wzrok w ubiór przyjaciela. Chwilę później zwrócił również uwagę na "makijaż". Znacznie zmrużył oczy.
-Hm? Czyżby blask mej niesamowitości Cię oślepił?
-Nie do końca. To przez księżyc...-stwierdził kręcąc lekko głową. Tak jak i Akashi, Kuroko wybierał się na imprezę do entuzjastycznego modela. Niekoniecznie jednak tryskał z tego powodu radością. Szedł tam tylko i wyłącznie dlatego, że jego partner się uparł. No i oczywiście nie chciał sprawić przykrości organizatorowi imprezy. Tak więc jeżeli by nie zgodził się uczestniczyć w tej farsie, dwie ważne dla niego osoby byłyby na niego złe. Co więcej, byłoby im bardzo smutno...
Ciszę przerwały chichoty dzieci i głośna muzyka dochodząca z mieszkania obok. Oczy dwójki przyjaciół, skierowane były w stronę przyozdobionego domu. Obydwoje udali się w jego stronę. Akashi nie trudząc się zbytnio, zwyczajnie otworzył drzwi i szybkim krokiem wszedł do środka. Tetsuya natomiast został na zewnątrz. Sam nie był do końca pewny,czy rzeczywiście powinien tam wejść. Zanim jednak zdecydował się na cokolwiek, tuż za sobą usłyszał ciche kroki. Odruchowo obrócił się. Błękitnym oczom ukazał się nieco wyższy chłopak, mniej więcej we wzroście Akashiego. O jasnobrązowych włosach średniej długości, oraz tęczówkach tego samego koloru. Na twarzy malował się delikatny uśmiech, a ubrany był w dość nietypowy strój. Choć można byłoby przewidzieć że właśnie taki wybierze. Czarna sutanna, delikatnie ciągnąc się po ziemi. Innymi słowy, po prostu odrobinę za duża. Na szyi zawisł wisiorek z ozdobnym krzyżem. Osoba tuż przed niebieskołowsym najwyraźniej go nie dostrzegła, co nie było zbyt dużym zaskoczeniem...
-Dobry wieczór -powiedział cicho, jednocześnie wystarczająco głośno aby chłopak usłyszał.
-Ła?! -ciało młodzieńca zadrżało, a on sam o mało co nie przewrócił się, robiąc kilka kroków w tył -K-Ku-Kuroko..? Ni-nie strasz mnie tak! -krzyknął lekko stłumionym przez strach głosem.
-Przepraszam...I dziękuję że przyszedłeś, Furihata-kun.
-Nie ma sprawy, czego nie robi się dla przyjaciół nie? A poza tym, znam Cię aż za dobrze, żeby wiedzieć że nienawidzisz takich imprez...A Kagami?
-Spóźni się...
-Rozumiem -pokiwał głową, po czym spojrzał w niebieskie tęczówki - To jak..? Wchodzimy?
-Chyba tak...-odpowiedział i wyciągnął rękę do przodu. Zapukał. Przez chwilę stali w bezruchu czekając, jednak nie było żadnego rezultatu. Tym razem czynność ponowił Kouki. Drzwi otworzyły się, a w progu stanęła granatowowłosa pokojówka. Niskiego wzrostu, około 30 lat..."A więc Kise ma pokojówkę..?" -pomyślał brunet, wchodząc do środka, a zaraz za nim szedł Kuroko. Wnętrze mieszkania było większe, niż wydawało się być na zewnątrz. Prowadzeni przez pokojówkę, udali się do obszernego salonu, gdzie zebrała się już reszta gości. Pomieszczenie, tak jak zewnętrzna strona domu, było pięknie przyozdobione. Panowała mroczna, a zarazem miła atmosfera. Jedynym minusem była głośna muzyka, której Tetsuya nie potrafił zdzierżyć...

*****
W rogu salonu, na jednej z kanap siedział czerwonowłosy wampir, Akashi Seijuro, popijający wino z kieliszka. Szeroki uśmiech na białej twarzy utrzymywał się przez cały czas, a sine wargi wszystkim rzucały się w oczy, budząc strach.
-Ne, Akashichi...Nie przesadziłeś aby z tym makijażem..? -spytał Kise, patrząc na przyjaciela, który co chwilę czkał.
-Nie, a czemu? Tetsuya słyszałeś go? Przesadziłem z makijażem!
-Akashi, nie rozumiem tego, ale cały czas gadasz do Kuroko, a jego tu nie ma. Haha~~! -upomniał go Midorima, który nawiasem mówią był już pijany, podobnie jak większość tam obecnych osób. Kazunari siedzący obok chłopaka przebranego za marchewkę, gapił się w sufit twierdząc że to jego święty obowiązek. Obowiązek szanującego się chrześcijanina. W ręku trzymał pusty kieliszek po winie, czekając aż Bóg ulituje się nad nim i pozwoli mu wypić jeszcze jedną kolejkę.
Tymczasem Kagami, który przybył znacznie później niż inni, kłócił się właśnie z Daikim. Standard. Jednak przyczyną sporu było...
-To moje miejsce czekoladowa mufino! -krzyknął czerwonowłosy uczeń liceum Seirin.
-Mój dywan, moje miejsce! Spieprzaj Bakagami! -odkrzyknął z powrotem kładąc się na wygodnym, puchatym dywaniku. Tak, alkohol zdecydowanie za szybko uderzył mu do głowy. Był taki zmęczonyyy~~

*****

-Muro-chin! Ja chcę cukierka! -marudził fioletowowłosy gigant, tupiąc przy tym nogami jak sześcioletnie dziecko z przedszkola.
-Atsushi, przestań. Już nic nie ma! Sam wszystko zjadłeś! -krzyknął marszcząc brwi. Jego partner był niemożliwy!
-Muro-chin jest okrutny!
-Ja jestem okrutny? Ja?!
-Uspokójcie się! -usłyszeli za sobą. Stała tam różowooka czarownica. Ta to miała czym oddychać...
-No ale Muro-chin nie chce dać mi cukierka! -poskarżył się nadymając policzki.
-Atsushi chcesz wojny?
-Muro-chin jest wredny!
-No to będziesz ją miał. Celibat! -krzyknął wychodząc z pomieszczenia. Kiedy to nastąpiło, do uszu giganta i czarownicy dotarł dziwny dźwięk. Akashi Seijuro parsknął nieopanowanym śmiechem i chwiejnym krokiem podszedł do Murasakibary.
-Celibat~! Ahahaha! Oj Atsushi! Ja nie mam takich problemów, jak chcę to gwałcę, po dobroci być nie musi~~ -stwierdził wzruszając ramionami -I jeszcze jeden i jeszcze raz...! -z kieszeni spodni wyjął czerwone nożyczki i delikatnie przejechał nimi po swoim policzku. Przymknął powieki rozkoszując się chłodem ostrza.
-On jest chory -stwierdziła Momoi powoli wycofując się.

*****

Głośna muzyka w dalszym ciągu podrażniała delikatną błonę bębenkową niebieskowłosego chłopaka. Siedział gdzieś w kącie, co chwilę sięgając po szklankę soku. Nienawidził alkoholu. A wszyscy jego przyjaciele, w tym jego chłopak, byli pijani. Nawet Furihata, który bez przerwy dotrzymywał mu towarzystwa...Może i by się z tego cieszył, ale przyjaciel zachowywał się nieracjonalnie...
-Życie, życie jest nowelo~~ Kurokooo...napij się..!
-Nie...ja podziękuję...
-Tu jest pełno demonów..Powybijam..Panie daj mi siłę! -zerwał wisiorek z szyi i skierował krzyż ku górze. Miał wrażenie, że boska moc stępuje na niego z obłoków, których nawiasem mówiąc nie było na suficie. Czując się silniejszym, ruszył w stronę wampira. Ten zaś nie spodziewając się natarcia wroga, uporczywie, wraz z nożyczkami poszukiwał Tetsuyi.
-Biedny, nieszczęsny duszek zaginął w akcji! Przecież on niczym nie zawinił!
-Znikaj siło nie-nieczysta..! -usłyszał tuż obok siebie czerwonowłosy. Obrócił głowę w bok, odrobinę zdezorientowany. Zmarszczył brwi, zauważając w ręku drżącego chłopaka wisiorek z krzyżem. Odwaga jaką był przepełniony Kouki uleciała w jednej chwili. Dwukolorowe tęczówki przeszywające go na wylot, były przerażające...To najprawdziwszy wampir! Tutaj sam krzyż nie pomoże, pomyślał brunet, po czym z kieszeni sutanny wyjął zaostrzony kołek. Skąd go miał? Nikt nie wiedział. Ostrą stronę skierował w stronę Seijura, rozpędził się i pobiegł w jego stronę. Kuroko zauważywszy co się szykuje, poderwał się z dotychczasowego miejsca i krzyknął najgłośniej jak tylko potrafił.
-RATUNKU! -w jednej chwili muzyka ucichła, goście zamilkli i spanikowanie zebrali się przy Tetsuyi. Nawet egzorcysta Kouki, który jeszcze chwilę wcześniej prawie zabił człowieka...Nieumyślnie..Ale jednak...-Jak dzieci...-Kuroko pokręcił głową z dezaprobatą, po czym ruszył w stronę drzwi. Zanim jednak opuścił pomieszczenie, stanął w progu.
-Kagami-kun...Celibat przez miesiąc. -powiedział i opuścił pomieszczenie.
-A-Ale..
-Ahahahaha~~ Bakagami! To sobie nagrabiłeś! -zaśmiał się Aomine, a już chwilę później uderzył twarzą o podłogę.
Obok leżała na wpół przytomna marchewka, a obok klęczał czarnowłosy chłopak, trzymający różaniec. Nie modlił się jednak o życie zielonowłosego, a o kieliszek wina dla niego. W końcu jak się bawić to się bawić nie?
Nagle po domu rozległ się dzwonek do drzwi. Ku wyjściu skierował się Kise. Osobiście otworzył drzwi.
-Cukierek albo psikuuuus! -krzyknęły poprzebierane dzieci, nadstawiając torby ze słodyczami pod nos blondyna. Ten uśmiechnął się i już miał coś odpowiedzieć kiedy ubiegł go w tym karzełkowaty sadysta.
-Cukierek...-odpowiedział na wpół przytomny i zabrał torby z łakociami, zamykając za sobą drzwi.


środa, 28 października 2015

....;-;

Dobry wieczóóóór ^^ Ano...Aiko jest leniem...I nie chce jej się na razie niczego pisać...Właściwe to..unika pisania ;-; Wystarczy że zobaczy jakiś fajny art, a w główce rodzi się pomysł na dany tekst. Jednak nie związany ani z AoKuro do którego druga część powinna się już tworzyć, ani z AoTaką...
Tak w sumie to...T-Ten post powinien dotyczyć jednego zasadniczego pytania. A może k-kilku..?
W każdym bądź razie...Niedługo Święta, oraz Sylwester..^^ (za...dwa miesiące..? niecałe..?)
Dlatego też za-zapytuję was kochani...Na którą z tych okazji powinnam napisać fanfik? *patrzy*
Sylwester czy Święta Bożego Narodzenia..?
Dlaczego pytam o to akurat teraz i to w tak dużym odstępie czasu..? B-bo...C-chciałabym zacząć to pisać jak najszybciej...;-; Poza tym, jeżeli Aiko na czymś bardzo, bardzo, bardzo, bardzoooo zależy...t-to pisze to dużo dłużej n-niż "przeciętny" tekst...Około miesiąca..? Może więcej..? *myśli*
T-Tak więc..D-Decyzja należy do was, M-Minna...*lekki uśmiech*
G-Głosy możecie oddawać w ankiecie po prawej stronie na blogu..---->
M-Mam nadzieję, że zagłosujecie...^^"


poniedziałek, 26 października 2015

AoKuro

Trucizna cz.1
Skończyłam pierwszą część *^* Na początku miałam napisać jeden, długi tekst. Jednakże...Jakoś tak podkusiło mnie, żeby napisać kilka części...Albo tylko dwie, jeżeli to w ogóle możliwe...;-;
W każdym bądź razie teraz już nie ma odwrotu. Nie ma weny i no...
W najbliższym czasie planuję napisać AoTake - którą nawiasem mówiąc, tworzy również Rei - i mam nadzieję, że jakoś to wyjdzie ;-;
Ech...Za-zapraszam do czytania...;-;
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jesienny, chłodny wieczór. Wiatr co jakiś czas zdmuchiwał kolorowe liście z koron drzew. Zaczęło robić się ciemno. Niebo pokryte zostało ciemnymi chmurami, z których już chwilę później lunął deszcz. Zimne krople spadały na ziemię z niesamowitą szybkością, tworząc naturalną zasłonę. Nikt nie wiedział co tak naprawdę się za nią znajduje. Może dalsza dróżka, prowadząc do parku? A może ulica, która uchyla wrota do śmierci? Dowiedzieć można się było w jeden sposób. Wystarczyło przekroczyć kurtynę przed sobą. Mało kto, potrafił się na to odważyć. Ludzie po kolei wycofywali się, poszukując schronienia w pobliskich kafejkach i restauracjach. Do tych właśnie osób, należała dwójka przyjaciół. Kagami Taiga, as drużyny Seirin, oraz Kuroko Tetsuya, były, szósty zawodnik widmo Pokolenia Cudów, mistrz podań. Wstąpili do swej ulubionej knajpki, pod nazwą "Maji Burger". Czerwonowłosy po coś na ząb, oczywiście. Natomiast jego towarzysz, aby nabyć jeden ze swych ukochanych szejków waniliowych. Siedzieli przy oknie, na swych stałych miejscach. Niebieskooki uporczywie wpatrywał się w krajobraz za szkłem, co chwilę popijając zimny napój. Nie odzywał się, ponieważ nie widział ku temu żadnego powodu. Jego przyjaciel był głodny, a do tego przemoczony. Nie chciał przeszkadzać mu w konsumowaniu ukochanych burgerów. Jednak Taiga najwidoczniej nie był zachwycony postępowaniem niższego. Zmarszczył brwi i przez jakiś czas nie odrywał wzroku od Kuroko, jednakże sam obserwowany nie zwracał na to większej uwagi. Można by nawet powiedzieć, że zwyczajnie nie zauważył, że Kagami przyglądał mu się z tak komiczną, a zarazem odrobinę przerażającą miną.
-Kuroko, chcesz mnie zdenerwować? -spytał podirytowany. Niebieskowłosy obrócił głowę w jego stronę.
-Nie. Czemu tak uważasz..?
-Bo mnie olewasz.
-Nie olewam, zdaje Ci się, Kagami-kun -stwierdził, ponownie przekierowując wzrok na okno. Czerwonowłosy nic więcej już nie powiedział. Westchnął jedynie, po czym wrócił do jedzenia.
Ulewa nie zamierzała ustać, wręcz przeciwnie. Przybierała na sile, a towarzyszył jej porywisty wiatr. Po jakimś czasie licealiści uznali, że czas wracać do domu, W końcu nie byli z cukru. Opuścili knajpę i ruszyli w stronę parku, przy którym jak zwykle później się rozeszli. Tetsuya szedł w stronę swojego domu, gdy nagle przypomniał sobie, że w torbie ma klucze do mieszkania Kagamiego. Przyjaciel dał mu je na przechowanie, ponieważ sam nie miał gdzie ich schować. Odwrócił się i szybkim krokiem ruszył w przeciwną stronę. Coraz to szybciej i szybciej, aż w końcu zaczął biec. Chciał jak najszybciej zwrócić Taidze jego własność. Jednak jak na złość, nie mógł go znaleźć. Gęsta, szarawa zasłona deszczu nie ułatwiała mu zadania. Stanął w miejscu i rozejrzał się dookoła. Był przemoczony do suchej nitki. Miał wrażenie, że kręci się w kółko bez żadnego celu. Westchnął i ponownie ruszył naprzód, oczywiście po chwili zaczął biec. Nagle ktoś na niego wpadł, przez co chłopak upadł na ziemię. Odrobinę zdezorientowany, podniósł głowę w górę.
-Nic Ci nie jest? -usłyszał nad sobą, a osoba przed nim, wyciągnęła rękę do przodu, aby pomóc mu wstać.
-Kagami-kun...?
-Ach, Kuroko?! Szukałem Cię! A tak w ogóle to sorki! -krzyknął i nie czekając, aż przyjaciel poda mu rękę, zwyczajnie go podniósł, a później postawił na ziemię. Tetsuya odsunął się od Taigi i zaczął pospiesznie przyglądać wnętrze swojej torby.
-Ja Ciebie też, Kagami-kun...Proszę..-podał mu klucze, które chwilkę wcześniej wyjął z torby.
-No i właśnie po to Cię szukałem! Dzięki Kuroko! -uśmiechnął się szeroko. Przejął klucze i już miał zamiar udać się do mieszkania, kiedy kątem oka dostrzegł, że niższy chłopak okropnie się trzęsie.
-Zimno Ci? -głupie pytanie, ale chciał się upewnić.
-Trochę..-pokiwał głową.
-Chodź tutaj -powiedział, a kiedy Tetsuya wykonał polecenie, Kagami ściągnął kurtkę i okrył nią przyjaciela.
-A-Ale, Kagami-kun teraz Ty będziesz marznąć..!
-Bez przesady, ja przeżyję. Kurtkę możesz oddać mi jutro. Pa! -krzyknął oddalając się od Kuroko. Na jego twarzy widniał rumieniec. Sam nie wiedział kiedy, ale zwyczajnie zakochał się w tym ekspercie od zawałów. Jego hipnotyzujące, pełne głębi oczy...Delikatna, blada skóra...Odrobinę przydługie, błękitne kosmyki włosów...Jego zapach...Charakter...Wszystko w nim było takie...idealne, perfekcyjne...Zwyczajnie oszalał na jego punkcie. Cholernie mu na nim zależało. Nie wybaczyłby sobie, gdyby coś mu się stało. Dlatego też oddał Tetsuyi swoją kurtkę, aby ten się nie przeziębił. I tak był już dostatecznie zmarznięty i przemoczony.
Tymczasem Kuroko, również był już w drodze do domu. Zachowanie Taigi, wydało mu się dziwne. Do tego zawstydzające...No bo zwykle to dziewczyny doświadczają czegoś takiego. Jednak nie zastanawiał się nad tym zbyt długo, ponieważ już chwilę po rozpoczęciu rozmyśleń, rozbolała go głowa. Do mieszkania dotarł w dość szybkim tempie i na tym mu zależało. Wszedł do środka, przywitał się z mamą, która rzuciła mu się na szyję i mocno przytuliła, a później udał się do kuchni. Był okropnie spragniony.
-Tetsuya, gdzie byłeś tak długo? -spytał ojciec, wchodząc do pomieszczenia.
-Najpierw na treningu, a potem poszedłem razem z Kagamim na szejka...Wróciłbym wcześniej, gdyby się tak nie rozpadało...Postanowiliśmy to przeczekać...
-Rozumiem, ale telefon masz chyba po to, aby informować nas o takich rzeczach, prawda? Trzeba było zadzwonić i o tym powiedzieć. Matka panikuje, ja krzyczę. Już chciała zgłosić zaginięcie na policji.
-Przepraszam...-powiedział, ze skruszoną miną. Nie sądził, że jego rodzice tak zareagują. Doskonale wiedział, że bardzo go kochali, w końcu był ich jedynym dzieckiem, ale...To było tylko kilka godzin...
-Ech. Co my z Tobą mamy...Dobra, zapominamy o tym, ale następnym razem pamiętaj o informowaniu nas.
-Dobrze...-pokiwał głową i zaparzył herbatę, dla siebie i dla swojej mamy. Przejął jeden kubek, po czym szybkim krokiem ruszył do swojego pokoju. Z szafki wyjął suche ubrania, a później udał się do łazienki.
Po przebraniu się i wysuszeniu, na powrót wrócił do pokoju. Usiadł przy biurku i wyjął z torby kilka podręczników. Co chwilę popijając przygotowaną wcześniej herbatę, zaczął się uczyć. Wbrew pozorom nie przychodziło mu to z łatwością, dlatego też każdą wolną chwilę, starał się poświęcać nauce. Po dłuższym czasie, zwyczajnie zasnął. Jego organizm był wykończony, zarówno fizycznie jak i umysłowo. Trening, a potem jeszcze nauka...To dość duży wysiłek, nieprawdaż? Obudził się w dość obszernej sali treningowej. Było cicho...Cicho i zimno...Jednak stan ten nie utrzymywał się długo. Nagle chłopakowi zrobiło się duszno, a po ciele spłynęły krople potu. Na karku pojawił się czarny ręcznik, a zamiast w piżamę, Tetsuya ubrany był w krótkie spodenki, oraz szarawą koszulkę na ramiączkach. Wziął głęboki wdech. Usłyszał pisk butów, po czym odruchowo delikatnie uniósł głowę w górę.
-Oi, Tetsu żyjesz? -zapytała odrobinę rozmazana postać tuż przed niebieskowłosym.
-Aomine..kun...
-Tetsu, coś nie tak? -spytał Daiki kucając przed nim. Kuroko był zdezorientowany. Przez cały czas zadawał sobie jedno i to samo pytanie: "Co się dzieje..?".
Ciemnoskóry chłopak przyłożył dłoń do jego czoła. Wyglądał na zmartwionego. Jednak po chwili uśmiechnął się lekko, jakby pobłażliwie -Ty nigdy się nie zmienisz, co?
Tetsuya nie wiedział co odpowiedzieć. Pokręcił głową z dezaprobatą po czym odwzajemnił uśmiech. Daiki wyciągnął rękę ku przyjacielowi, aby pomóc mu wstać. Zaczęli grać razem, jak za starych czasów. To było cudowne. Jednak...W pewnym momencie...na boisku pozostał tylko Kuroko. Piłka, którą dotychczas trzymał Aomine, odbiła się od parkietu, a dźwięk temu towarzyszący rozniósł się echem po całym pomieszczeniu. Po chwili przeważająca martwota dała się chłopakowi we znaki. Przerażony i odrobinę zdezorientowany karzełek, rozejrzał się nerwowo dookoła. Po plecach przeszły mu ciarki, gdy do uszu dobiegł go słyszany jeszcze niedawno głos. Odwrócił się, a błękitnym oczom, na powrót ukazał się Daiki Aomine. Lecz czy aby na pewno..? Głos, fryzura, karnacja i postawa...Pozostawały te same. Wyjątkiem były oczy, oraz wyraz twarzy chłopaka. Wystarczyło jedno perfidne spojrzenie z jego strony, aby ciało Tetsuyi zadrżało. Na myśl nasuwało mu się jedno, jedyne pytanie: "Kim jesteś..?".
Ciemnoskóry zrobił krok naprzód, zmniejszając dystans pomiędzy sobą, a niebieskowłosym. Znacznej wielkości dłoń, zacisnęła się na bladej, kościstej ręce, ściskając ją coraz to mocniej. Wyższy zaśmiał się, ukazując śnieżno białe zęby, a w kobaltowych tęczówkach, pojawił się przerażający błysk.
-Tetsuya! Tetsuya! -usłyszał odrobinę stłumiony głos, po czym błyskawicznie podniósł się do pozycji siedzącej. A więc zasnął? Ale przecież się obudził..Może to kolejny sen? A może nie? Sam już nie wiedział...Wstał z podłogi, na której raczył wylądować zaraz po oddaniu się w opiekę Morfeusza i podszedł do drzwi, które chwilę później otworzył.
-Tak mamo?
-Kolega do Ciebie przyszedł! -krzyknęła kobieta, a w jej głosie można było wyczuć nutkę radości. Nie dziwne to zjawisko, w końcu do jej syna mało kto przychodził. Jak już, to tylko po to, aby robić projekty do szkoły.
-Kolega..? -zapytał sam siebie. Po schodach na górę wszedł ów gość. Wysoki, bynajmniej wyższy od Kuroko, chłopak o czerwonokrwistych włosach i dwukolorowych tęczówkach z nożyczkami w ręku. Ubrany w elegancki, szarawy garnitur. Nie było wątpliwości, to nie był nikt inny jak sam Akashi Seijuro, były kapitan Pokolenia Cudów. Młodzieniec o sadystycznych zapędach i gniewnej naturze, aczkolwiek niektórymi czasy życzliwy, oraz empatyczny.
-Witaj, Tetsuya -przywitał się z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Dobry wieczór, Akashi-kun...Co Ty tu robisz?
-Co tu robię? Dobre, aczkolwiek zbędne w tej sytuacji pytanie. -odpowiedział, lekko marszcząc brwi.
-Ale chyba mam prawo wiedzieć..
-Niekoniecznie. Pomyśl sobie że mnie tu nie ma. Ja się tylko u Ciebie kimnę.
-Kimniesz?
-Tak, masz ku temu jakieś obiekcje? Tetsuya?
-Powiedzmy, chciałem się pouczyć...
-To się pouczysz. Ja będę polerował nożyczki -wzruszył ramionami i nie czekając na zgodę właściciela, wszedł do jego pokoju.
Kuroko spuścił głowę i pokręcił nią zrezygnowany. Akashi w jego pokoju...To nie do pomyślenia. Jak tak na to spojrzeć, to zwykle przebywali u Seijura, a nie na odwrót. Więc co się stało, że tym razem tak nie było? Niższy chłopak usiadł na łóżku, tuż naprzeciwko przyjaciela. Smukłymi palcami przeczesał błękitne kosmyki, Przejmował się nie tylko przybyciem Akashiego, ale i swoim snem. O ile można go było tak nazwać...
-Coś nie tak, Tetsuya? -spytał czerwonowłosy, uporczywie wbijając wzrok w niebieskie tęczówki.
-Co się stało, że tu przyszedłeś?
-Pokłóciłem się z ojcem, bo chciał na siłę znaleźć mi narzeczoną. Rozumiesz to? Licealiście. Narzeczoną.
-Och...Nie zapytał Cię o zdanie..?
-Nie, tylko z góry poinformował mnie o swoich planach. Do tego po fakcie dokonanym. Przyprowadził do domu jakąś wytapetowaną prostytutkę.
-Chyba kobietę lekkich obyczajów...Ale wątpię, aby Twój ojciec wybrał kogoś takiego...
-Doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale jej twarz wyraźnie do mnie przemówiła.
-Rozumiem...-pokiwał głową, wzdychając ciężko. Był w stanie zrozumieć gniew przyjaciela, jednakże jego zachowanie pozostawiało wiele do życzenia. Siedzieli chwilę nic nie mówiąc. Milczenie przerwał nikt inny jak czerwonowłosy sadysta.
-Nie tylko to Cię trapi, prawda? -spytał, a niebieskooki uniósł lekko głowę w górę. W dalszym ciągu milczał, rozmyślając jeszcze chwilę nad wszystkim.
-Ja...Miałem naprawdę d-dziwny sen...-wydukał cichutko.
-Sen? -uniósł specyficznie brew w górę.
-Tak...
-O czym? Czyżby miał związek z inwazją zabójczych nożyczek z kosmosu?
-Akashi-kun...-sarkastyczne docinki czerwonowłosego nie były na miejscu..A może mówił to co myślał? To było możliwe...
-Ale tak na poważnie, czego dotyczył? -ponowił swe pytanie, tym razem jednak na twarzy gościła powaga.
Tetsuya wziął wdech, po czym spuszczając głowę w dół zaczął opowiadać. Emocjonował się coraz bardziej, z każdym wypowiedzianym słowem, a błękitne oczy jakby zachodziły mgłą, którą rozpraszały krople napływających łez. Akashi nie mogąc patrzeć na to, jak jego przyjaciel męczy się z napływem negatywnych emocji, przytulił go. Dlaczego? Możliwe, że to był odruch...Najzwyczajniejszy odruch, spowodowany wzbudzeniem w czerwonowłosym współczucia. Co zdarzało się bardzo rzadko. Drobniejszy chłopak zacisnął dłoń na marynarce Seijura i przygryzł wargę.
-C-chciałbym...Aby Aomine-kun , był taki jak kiedyś...-wydukał z siebie, próbując powstrzymać łzy.
-Nie zapominaj o tym, co Ci zrobił. To niewybaczalne..-upomniał chłopaka, głaskając go po głowie, aby choć trochę go uspokoić. Z całego serca nienawidził ciemnoskórego licealisty, podobnie jak i reszta Pokolenia Cudów, za to co ten zrobił ich Tetsuyi. Niebieskooki odsunął się i szybko otarł łzy.
-Akashi-kun...A Ty, zamierzasz znaleźć sobie dziewczynę? -spytał, aby odstąpić od poprzedniego tematu.
-Dziewczynę? Hah, Tetsuya...Jestem pewien, że już kiedyś Ci to mówiłem, ale mogę powtórzyć. Żadna kobieta nie jest mnie warta. Resztę życia spędzę z moimi nożyczkami. -zaśmiał się czochrając błękitne włosy przyjaciela. Nie bardzo spodobało mu się to, że Kuroko próbował odskoczyć od tego co miało miejsce chwilę wcześniej. Jednakże po części rozumiał, dlaczego to zrobił. Chwilę "beztroski" przerwał dzwonek w telefonie. Urządzenie należało do Tetsuyi który najwyraźniej nie miał ochoty sprawdzać, kto do niego napisał.
-Nie sprawdzisz od kogo?
-Sam nie wiem...-wzruszył ramionami, wzdychając przy tym.
-I tak w końcu będziesz musiał to zrobić -stwierdził, zaczynając polerować nożyczki. Niebeskowłosy wpatrywał się w telefon trzymany w dłoni. Ostatecznie postanowił odczytać wiadomość. Jednak już chwilę po jej ujrzeniu, świat jakby stanął w miejscu.
-Aomine-kun...-wyszeptał cicho, aby tylko dla niego te słowa były słyszalne. Jednak nazwisko które wypowiedział, obiło się również o uszy Seijiura, który natychmiastowo zmarszczył brwi. Jednakże szybko opanował się, a na twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Wstał, poprawił marynarkę i podszedł do drzwi.
-Tetsuya, zaraz wrócę dobrze? Muszę wykonać telefon. -poinformował przyjaciela i opuścił pokój. Szybko zszedł po schodach i wyszedł przed mieszkanie do ogrodu. Z kieszeni spodni wyjął dość nowoczesny telefon. Wybrał numer, zadzwonił. Na odzew z drugiej strony czekał około 5 minut. Nikt nie odebrał. Ponowił czynność. Tym razem pod drugiej stronie usłyszał wyczekiwany, lekko wyniosły głos, co nawiasem mówiąc nie bardzo mu się spodobało. Żyłka na jasnej skroni zaczęła delikatnie pulsować.
-Kagami Taiga, mam dla Ciebie wiadomość.
-Ty? Dla mnie? Serio? -dopytywał z niedowierzaniem.
-Wiesz, jak bardzo Cię nienawidzę prawda? Jednak...Na pewno mniej niż Daiki'ego, który dziś skontaktował się z Tetsuyą.
-Aomine..?
-Owszem. Nie wiem czy wiesz, do czego doszło w czasach gimnazjum, jednakże...Zdaje sobie sprawę z tego, że darzysz mojego przyjaciela szczególnym uczuciem. Nie pozwól, aby odszedł.
Tym oto dekretem zakończył rozmowę. Odchylił głowę do tyłu, przymykając powieki. Rozkoszując się błogą ciszą wziął wdech. Delikatny powiew wiatru rozwiał czerwone jak krew włosy, oraz materiał szarawej marynarki. Czyżby właśnie zaczęło się coś...Do czego nigdy dojść nie powinno? 
Szablon wykonała Nessa Daere.