Strony

środa, 6 lipca 2016

Słabości i ich efekty -czyli..?

Witam! Jak zwykle minęło dość sporo czasu, zanim cokolwiek dodałam...Wiecie jak to jest, kiedy bardzo się czegoś chce, uparcie dąży się do tego, aby to coś faktycznie wyszło tak jak zostało wykreowane w wyobraźni? Jasne, że wiecie. Bo właśnie tak powstały wasze blogi. Wasze prace rysunkowe, wasze układy taneczne i tak dalej i tak dalej. Każdy ma coś, co bardzo chce zrobić. Do czego w życiu dąży, albo co robi aby zabić codzienną rutynę. Nieważne dlaczego to robi.
Liczy się fakt, iż skupia się na czymś na czym naprawdę chce.
Ciekawe, po co Aiko zaczęła ten temat? A otóż dlatego, że postanowiła...porzucić to "coś". A mianowicie blog. Tak, ten blog. Przyczyniły się do tego co poniektóre słabości...Typu: lenistwo, brak wiary w to co robię, wstydliwość, a także wiele innych. Cieszyłam się jak małe dziecko, kiedy pisałam i dodawałam to tutaj, aby ktoś mógł poczytać i trochę się pośmiać ^^" Od samego początku zdawałam sobie sprawę z tego, że moje prace nie są najwyższych lotów. Dlatego miło mi było, kiedy widziałam te podnoszące na duchu komentarze. Mówiliście, że wam się podoba, że czekacie na następne wpisy...To mnie cieszyło, naprawdę i za to dziękuję ^^ Dziękuję z całego serduszka Akinie AomineMine Izuki, a także Kill-chan i Shadow Vision , dzięki którym tak naprawdę się "wybiłam", że tak powiem ^^" Dziękuję wszystkim którzy ze mną byli! Czy komentowaliście czy nie, dziękuję! <3 Wspaniale było prowadzić blog, ale zawsze coś się kończy. Moja przygoda dobiegła końca, ale wasze trwa nadal, no nie? :3 Więc życzę wam dużo weny, wiary w siebie, powodzenia w pisaniu i prowadzeniu blogów! Bo wbrew pozorom nie jest to takie łatwe, jak może się wydawać.
Moja gadka, może wydawać się bez sensu, bo chyba chciałam się pobawić w pseudo filozofa...^^"
M-mniejsza...przepraszam...Blog, zostaje porzucony! PORZUCONY. Nie usunięty ^^" Żal mi usuwać coś, nad czym pracowałam rok ;-; Tak więc...Żegnajcie *smutny uśmiech*

czwartek, 26 maja 2016

Rave Master -czyli Aiko i brak weny ;-;


Ohayo! Znów sporo zleciało, odkąd coś tu wrzuciłam...To nie fajne :c Dziwnie się z tym czuję, dlatego...Postanowiłam dodać tu pierwszą część ff z Rave Master, którą powoli piszę, właściwie próbuję..^^" Słowo po słowie, zdanie po zdaniu, zależy od nastroju ^^" Anime to nie ma żadnego związku z KnB (kto by się spodziewał Aiko ;-;) ponieważ nie jest o sporcie ^^ To fantasty, bardzo b-bardzo fajne fantasty <3 Było moim trzecim bardzo świadomym anime i...obejrzałam to w bodajże 6 klasie, nie żałuję <3 S-Szczerze polecam, choć może wydawać się odrobinkę naciągane, jak niektórzy potrafią je opisać, jednak myślę, że jest to seria warta poświęcania czasu :3 Humorystyczna, pokręcona, ale i łapiąca za serduszko <3 Dobrze, koniec reklamowania serii ^^" 
Zapraszam do przeczytania :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A może jednak? (cz.1)

"Lekko uśmiechnięty szermierz zrobił krok w tył, po czym upuścił miecz na ziemię. Uniósł ręce w górę na znak kapitulacji, a chwilę później opuścił je, mając nadzieję na pogodzenie z przeciwnikiem. 
-Znów mnie pokonałeś, Musica -powiedział. Niby to z przekonaniem, a jednak widać było, że taka opcja stanowczo mu nie odpowiadała. Starając się ukryć swe zacnie nadęte policzki obrócił głowę w bok.
-Haha, a czego się spodziewałeś? To oczywiste! - Odkrzyknął ciemnowłosy szczerząc zęby. Zacisnął dłoń w pięść i wyciągnął rękę przed siebie. Niższy westchnął jedynie, odwzajemnił uśmiech i przybił z nim żółwika. Zamyślił się na moment. Ciekawe, czy kiedyś dałby radę pokonać Musicę? Nie, nie... Nie, czy "dałby radę". On na pewno wgniecie go w ziemię! Kiedyś z pewnością. 
-Heeeej! Wy dwaj! -usłyszeli. Automatycznie reagując na wołanie odwrócili głowy w stronę biegnącej do nich brunetki. -Jezuuu, znowu walczyliście? 
-To tylko przyjacielski pojedynek, Elie...- Odpowiedział Haru wzruszając ramionami.
-Przyjacielski? To są takieee? - Przyłożyła dłonie do policzków i spojrzała na nich zdziwiona.  Chłopcy zaśmiali się spoglądając na siebie. 
-Następnym razem, to ja będę zwycięzcą! Musica!
-Powtarzasz mi to po każdym starciu, Haru...Który to już raz? - Zerknął na niego rozbawiony.
-Dziesiąty...-wydukał zakładając rękę za głowę. 
-To niewiarygodne. Jesteś Rave Master'em czy nie? 
-Jasne, że tak! -Krzyknął marszcząc brwi. 
-No jakoś nie widać. - Westchnął głośno rozkładając ręce. Nie mógł uwierzyć, że ten chłopaczyna nazywa siebie właścicielem rave'a. Choć nie musiał nim być. Jego umiejętności nawet bez niego, były oszałamiające. Niestety, najwyraźniej nie wystarczające aby stanąć na równi z przywódcą Srebrnego Rytmu. A powinno być zdecydowanie na odwrót...Nie żeby to w jakikolwiek przeszkadzało Musice, uwielbiał odnosić wszelakie zwycięstwa. Zastanawiał się jedynie, czy Glory kiedykolwiek postanowi walczyć z nim na poważnie. 
-Poczekaj tylko! Pokonam Cię, zanim zdążysz krzyknąć "seler"! -Srebrnowłosy wskazał palcem na przyjaciela, który prychnął coś pod nosem.
-Seler. 
-Ups, Haru znowu przegrałeś! -Oznajmiła Elie z lekkim rozczarowaniem. Chłopak opuścił ręce zrezygnowany, odwrócił się na pięcie i nadął policzki. 
-Wiesz, Haru...Może od tej pory, ten kto przegra płaci zwycięzcy 10.000 jenów, hm? Szybko się obłowię!
-No chyba nie! Zanim się obejrzysz, będziesz spłukany, panie bandyto! 
-Ha! Chcę to zobaczyć, wojownicza księżniczko -Zaśmiał się opierając dłonie na biodrach. 
Haru pośpiesznie kiwnął głową i biegiem ruszył w stronę morza. 
-Jeszcze zobaczysz! - Krzyknął, po czym zniknął z pola widzenia. 
-Haru...- Dziewczyna obserwował ścieżkę, którą chwilę wcześniej uciekł jej szarooki przyjaciel.  Zdawała sobie sprawę, że Haru bierze wszystko do siebie i przeżywa nawet kiedy nie ma takiej potrzeby. Nie przejmowałaby się tak, gdyby nie fakt, że tym kto właśnie zranił Glory'ego był sam Musica. 
-Też się zmywam. Jakby co, jestem pod telefonem, Elie! To pa~! -Rzucił na pożegnanie, pomachał ręką i ruszył w przeciwną stronę niż upodobał sobie Rave Master. Brunetka wzięła głęboki wdech. Nie lubiła takich sytuacji. Zdecydowanie coś było nie tak. Ta dwójka coś ukrywała, a jedyną niewtajemniczoną osobą była najwyraźniej ona sama. Tylko ona. Nawet Plue wiedział! W końcu towarzyszył Haru już od dłuższego czasu. Chciała coś zrobić, ale nie mogła. Nie wiedziała co. Zacisnęła więc dłonie w piąstki i udała się na poszukiwania Haru Glory'ego. Nie trwało to aż tak długo jak można by przypuszczać. Chłopak siedział na molo z podkulonymi nogami. Wpatrywał się w horyzont i chowające się za nim słońce. Wyglądał na smutnego. 
-Haruuuu! -Pisnęła mu do ucha z szerokim uśmiechem na twarzy, a ten momentalnie podskoczył w górę.
-E-Elie..! Chcesz, abym ogłuchł? -Spytał z wyrzutem, zakrywając lewe ucho. 
-No co Ty! -oburzyła się. Rave Master westchnął jedynie, zajmując swe poprzednie miejsce. -Haru...Co z Tobą?
-Co masz na myśli..? -spytał. Nie spojrzał na nią. A więc to coś poważnego? A może Elie zbyt się tym przejęła?
-No bo...znów przegrałeś z Musicą, ale nie jesteś typem osoby, która załamuje się po czymś takim. Uraziło Cię to, co powiedział...prawda? 
-Elie, wydaje Ci się -odparł. Uśmiechnął się ironicznie zerkając na nią. 
-Nie kłam -fuknęła. -Nie lubię kłamców.
-Ech...ale co mam Ci powiedzieć..? Że jestem totalnym kretynem..? - Głos Haru momentalnie załamał się. "Czyżby zdecydował powiedzieć o wszystkim?" -pomyślała. Skrzyżowała ręce na piersiach. Plue, który nagle dał o sobie znać, wskoczył Glory'emu na kolana. 
-Malutki, my tu rozmawiamy - Pouczyła go Elie. Wciąż nie mgła uwierzyć, że to stworzonko było postrzegane jako piesek. Dla niej, to zdecydowanie był robal. Ewentualnie bałwanek, tylko nie ze śniegu. 
-Plue...już dobrze...-Szepnął chłopak, głaskając pupila po łebku. 
-Haru, jestem tu dla Ciebie. Dlaczego...dlaczego tak uparcie zamykasz się w klatce? 
-W klatce? - Spojrzał na nią rozbawiony. Zauważyła jednak, że postanowił obrócić to w kiepski żart. -Ufam Ci i mówię o wszystkim.
-Znów kłamiesz -stwierdziła smutno. Przypomniała sobie, że nigdy nie widziała Haru smutnego, oprócz tego jedynego razu, kiedy zginął Gale -jego ojciec.  Moment w którym Glory wtulił się w nią i rozpłakał...Nie chciała tego pamiętać. Nie chciała więcej widzieć. Nie sądziła, że kiedykolwiek podważy tę myśl. Tym razem wolała, aby Haru ponownie spojrzał na nią szklanymi oczyma i wypłakał to co leży mu na sercu, niż obserwować jak niszczy się od środka.
-Ne, Elie jesteś głodna? -spytał. 
-Głodna? - Zaskoczona dziewczyna przekrzywiła głowę w bok. Zerknęła na brzuch, który chwilę później wydał dość charakterystyczny a i odrobinkę zawstydzający dźwięk. -O-Odrobinę...
-Haha, więc chodźmy! - Uśmiechnął się szeroko. Błyskawicznie podskoczył w górę, a kiedy wylądował już na własnych nogach potruchtał w stronę lasu. Ścieżka wydeptana przez ciągłe wędrówki z plaży do miasta prowadziła prosto do hotelu w którym zatrzymali się jakiś czas temu. 
"On mi nie powie" -szepnęła Elie, udając równie  rozbawioną co jej towarzysz. Szli spokojnie, nie spiesząc się. Było cicho. Dlatego, że nikt się nie odzywał. Towarzyszące Elie uczucie upierdliwej bezsilności i niewiedzy dawało o sobie znać coraz bardziej. Właściwie niewiele wiedziała na temat Glory'ego. 
-...ie...lie! Elie! 
-A-a, słucham? -Zdezorientowana uniosła głowę i obróciła ją w stroną srebrnowłosego. 
-Wpadłabyś na drzewo! -Skarcił ją. Dziewczyna zerknęła przed siebie. Faktycznie, zaledwie 5 centymetrów przed nią -może odrobinę bliżej- rósł potężny dąb. Musiała zrobić kilkanaście dużych kroków, aby swobodnie go obejść. Podskakując i śmiejąc się wesoło chciała udać się w dalszą drogę, wtem jednak...wpadł na kogoś. -Przepra..ach?! -Gwałtownie odskoczyła w tył. 
-Kopę lat, młodziaki!
-Schneider! -Rave Master chwycił za Ten Comandments, aby w razie potrzeby móc szybko zareagować. 
-Haru Glory - Zacmokał z dezaprobatą. 
-Dlaczego Ty...- Zaczęła Elie robiąc kolejny krok w tył. Ten mężczyzna, już dawno powinien zniknąć.
-Ech, dajcie spokój! Nie ma czego się obawiać, dzieciaki. 
-Akurat! - Wrzasnął chłopak. Ostatnim razem, kiedy doszło do ich wspólnego spotkania, Schneider prawie go zabił. I kto wie, czy nie zamierzał też zrobić czegoś Elie, Plue i Griffon'owi. Tego, Haru nie wybaczyłby mu do końca życia. Gdyby nie interwencja Music'i byłoby naprawdę kiepsko. Właśnie, Musica...
-Ach...Haru, Haru -pokręcił głową. Spuścił głowę, po czym poprawił zsuwające mu się z nosa druciane oprawki. Nieoczekiwanie parsknął szaleńczym śmiechem, wyjmując zza paska pokaźny sztylet ze srebrnym wykończeniem. Ostrze było w nietypowym kolorze pastelowego fioletu. Przy jego końcu nad rękojeścią, umiejscowiony był kamień. Wyglądał na szlachetny, ale nim nie był. 
-Darkbring! - Brunetka nie mogła uwierzyć. Była pewna, że Schneider zniknął z ich życia, że już nigdy się nie pojawi. Dlaczego...dlaczego jest w posiadaniu darkbring'a? 
-Czas wyrównać rachunki, gówniarze! 
Sztylet błyskawicznie zmienił swe położenie i wbił w bok Glory'ego. Rave Master zacisnął zęby. Zabolało. Bolało jak cholera, a krew nie była w stanie po prostu skrzepnąć. Mimo to...nagle, ból zniknął. Rana także. Pozostała jedynie ciemna plama. Mała, nieszkodliwa plamka. 
-Co się dzieje...Przecież darkbring on...A zresztą, to za wcześniej! - Krzyknął Haru, chwytając miecz w obie dłonie. Broń zmieniła formę. Chłopak zamachnął się krzycząc: "Explosion!", a chwilę później słychać był jedynie wybuch.  Skuteczność ataku wyniosła 100%, powalając doktora na ziemię. Sztylet, który trzymał w ręku rozpadł się, wraz z magicznym kamieniem. 
-Ha, brawo Haruuu! Rave Master górą! - Krzyczała Elie wymachując rękoma. Była naprawdę dumna. Podziwiała Glory'ego za jego odwagę i waleczność. -Dokopałeś mu!
-Hah...Tak, chyba tak -Zaśmiał się cicho. -To co? Idziemy?
-Tak jest, kapitanie! -Zasalutowała pokazując język. [...]"

środa, 4 maja 2016

Porozmawiajmy!

"Przyjaciel" to nie jedynie puste słowo. To osoba. Człowiek, który rozwija się, myśli, oddycha, odżywia i czuje. Stanowi nasze oparcie, kiedy jest źle, podczas gdy wszystko wydaje się być zbyt monotonne...Ale nie tylko wtedy. Jest zawsze. Bez względu na czas i miejsce...Płaczesz? Przytuli. Śmiejesz się? Rozbawi dwukrotnie bardziej. Wariujesz? Dołącza. Smutno Ci? Pocieszy. Tak proste, a zarazem i skomplikowane...Bo wbrew pozorom wcale nie łatwo jest stać się tak wzorową osobą. A Ty, potrafisz?

***************************

-Maji Burger..? Serio? - Spytał Daiki z ironią w głosie. Ziewnął przeciągle, nie fatygując się zbytnio zakrywaniem przy tym rozdziabionej buzi. Mlasnął po tym kilkukrotnie z trudem utrzymując uchylone powieki.
-No bo...to Maji Burger. - Odparła Aiko uśmiechając się głupkowato. To pierwszy raz, kiedy udało jej się spotkać z całą grupą. Przykrym stał się fakt, iż zdecydowana większość usadowić musiała się na podłodze. Wolne stoliki znajdowały się w dość sporej odległości od tego przy którym zasiedli.
-Nie narzekaj Aominecchi! Tutaj można fajnie spędzić czas! - Krzyknął blondyn unosząc ręce w górę. W złotych tęczówkach mignęło coś na kształt pojedynczych gwiazdeczek.
-Kise-kun ma rację, Aiko-san wybrała dobre miejsce - Odezwał się Kuroko.
-Kuroko-kun! Mówiłam już, nie dodawaj "san"...Czuję się staro...
-Wybacz, to z przyzwyczajenia. -Odparł, drapiąc w głowę. Tuż obok Tetsuyi miejsce zajmował Akashi, a po drugiej stronie Kise. Seijuro co jakiś czas posyłał pełne grozy spojrzenie w stronę nieświadomego niebezpieczeństwa Ryouty.
-A więc, jeśli mogę spytać...Po co się tu zebraliśmy? - Zapytał Midorima zerkając na dziewczyny siedzące naprzeciw jego osoby. A mianowicie na Aiko, Riko oraz Momoi.
-Żeby porozmawiać! - Krzyknęły równocześnie z zadowoleniem.
-O czym..?
-O wszystkim pozbawiona wyobraźni marchewko ;-;
-Haaa?!
-No i mamy temat do rozmowy! Czy marchewki mają wyobraźnię? -Milczący dotychczas Takao parsknął nieopanowanym śmiechem. Otarł kilka łez z kącików oczu i starał się uspokoić. Czyżby jego Shin-chan poczuł się jak warzywo?
-Hahaha o jejku~ Midorimacchi, opowiadaj, jak żyje się w świecie bez wyo- Ała~! ;-; -Nie zdążył dokończyć, ponieważ sekundę temu coś próbowało zmiażdżyć mu jego piękną łepetynkę.
-Nie było tematu. Lepszych nie macie?
-Ja mam! Ja! -Atsushi zaczął energicznie wymachiwać ręką w górze (o mało co nie strącając wiszącej tam lampy...).
-Atsushi? -Himuro spojrzał na swego partnera z lekkim uśmiechem. Był dumny, że gigant w końcu coś powiedział.
-Ciasteczkowe pocky są o wiele lepsze od tych bananowych!
-Popieram!
-Wnoszę o uchylenie okna! -Krzyknął Aomine.
-Uchylam! (w sensie odmawiam XD)
-Aha.
-Odczytuję to jako: "Weź idź się utop", Aominecchi...-Blondyn naburmuszył się i skrzyżował ręce. na piersi.
-I dobrze. Zrób to sam, zanim ja się za to wezmę.
-A-Aominecchi...D-Dlaczego tak mówisz...Kurokocchi! A-Aominecchi mnie już nie kocha..! - Uwiesił się na drobnym przyjacielu łkając głośno. Jak Daiki mógł się tak do niego odzywać!
-Um...Przepraszam, ale...Mogłybyśmy się dowiedzieć, na jaki temat w końcu zeszliśmy? -Spytała Satsuki.
-Rozmawiamy o najeździe kosmicznych nożyczek i o tym, jak w niedalekiej przyszłości wbijają się Ryoucie w całe ciało.
-Eeeee?! ;-; A-Akashicchi..;-;
-Ej, ej ej! Wolnego, to mój chłopak! -Warknął Aomine zasłaniając Kise.
-W takim razie go wytresuj. -Odparł stanowczo Akashi.
-Smycz mi się zgubiła.
-Wystarczą kajdanki.
-Też się w to bawisz, Akashi? -Uśmiechnął się zadziornie.
-Nie torturuję Tetsuyi...
-Aominecchi?! ;-;
-Cisza! -Wrzasnęła Aiko uderzając szkicownikiem o stół. -Mieliśmy...m-mieliśmy rozmawiać o normalnych rzeczach..!
-Mówiłyście, że rozmawiamy o wszystkim. -Wtrącił się Kagami.
-To ty żyjesz, Bakagami.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Tak.
-Nie...Czekaj. Osz ty małpo!
-Hehe~
-Boże...Boże, daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę to ich rozniosę...-Riko strzeliła pięknego facepalma i westchnęła głośno.
-Nie lubię was...-Itami skuliła się gdzieś w kącie. Postanowiła poczekać, aż wszyscy się uspokoją, co było mało prawdopodobne.
-Aiko-sa...Ach, przepraszam...Aiko-chan, nie smuć się...-Kuroko wstał od stolika i podszedł do brunetki. Zaraz za nim podążył Akashi.
-Myślałem, że jesteś już przyzwyczajona. -Powiedział w dalszym ciągu uśmiechając się.
-Ja też ;-;
-Ułaaaa! Patrzcie, patrzcie! Nowy tygodnik ze mną na okładce!
-Yupiii~ -Wydukał Murasakibara pochłaniając kolejną paczkę chipsów serowych.
-Jestem piękny jak obraz, prawda senpai? -zwrócił się do Daikiego, który wyszczerzył zęby.
-Tak. Każdy chce cię powiesić.
Aiko mimowolnie uśmiechnęła się szeroko. Obróciła się w stronę rozbawionej grupy i podkuliła nogi. A więc tak zachowują się przyjaciele? Są nieokrzesani, zabawni, ekscentryczni i porywczy. Reprezentują sobą tak dużo...Czyżby właśnie tak, wyglądała prawdziwa przyjaźń? A Ty, jak uważasz?


******************************

Taki...krótki tekst do własnego zinterpretowania ^^"
Przepraszam, że to...że to nie kontynuacja "Trucizny" ani "Szach mat", a-ale...ale jakoś weny nie mam...:c Znaczy...Mam, ale nie na to co powinnam :c
Ten tekst...b-był pisany od tak sobie..;-; Na...spontanie?
T-Tak....Chyba tak to mogę nazwać...
Nie wyszedł...Ale chciałam, abyście mieli co u mnie poczytać..^^" Nawet coś tak beznadziejnego...Nie wiem po jakie licho wcisnęłam tam siebie...;-;
Aj, stop..! W-Wiem, ale to, czy ktoś się domyśli czy nie, zależy tylko od niego...^^"

wtorek, 26 kwietnia 2016

H-happy Birthday..?

Możliwe, że...nie każdy to wie, ale...dziś tak jakby ten blog, o-obchodzi swoje "pierwsze urodziny"...^^" Cieszy mnie to ^^ Przede wszystkim dlatego, że poprzypominało mi się, j-jak wyglądało jego zakładanie...*śmiech* Dość dziwnie, ponieważ z początku, powiedziałam sobie, że tak naprawdę nieważne, czy ktoś będzie tu zaglądał, czy też nie...Że piszę tylko i wyłącznie dla siebie, ale po czasie...k-kiedy wstawiłam pierwszy post, uświadomiłam sobie, że tak po prawdzie boję się go prowadzić...Dlaczego..? Nie do końca w-wiedziałam i właściwie dalej nie wiem..:c Zwyczajnie się bałam i-i...boję nadal, ale lubię pisać...Bardzo, mimo że często nie mam na to ochoty, dalej to lubię <3 I nie przestanę, n-nawet jeśli usunę kiedyś ten blog *znak krzyża*
Heh...go zawiesiła, zastanawiałam się, co mogłabym napisać właśnie na dzisiejszą okazję...Ale wyszło tak, ż-że nie napisałam nic...:c
Nie mam pojęcia, co mogłabym zrobić aby "uczcić" ten dzień..;-; Zamówień z-zebrać nie mogę, bo jestem już w tyle bardzo z zaległymi...(n-nie, nie zapomniałam..^^")
C-co robiiić..? (;>_<;) *klap na podłogę*

środa, 20 kwietnia 2016

Przykro mi, ale...

Witam wszystkich, którzy jeszcze tu pozostali..! Dziękuję za waszą wytrwałość i...p-przepraszam, że przez tak długi czas nic nie dodawałam...Zdążyliście sobie ode mnie odpocząć i myślę, że...że większości tak jak i mnie to wyszło na dobre...^^" Od zawieszenia bloga, minęło już dość sporo, a może nie..? N-nie wiem...W każdym razie, dla mnie ten miesiąc (może więcej...?  oki, dwa, od tekstu walentynkowego...;-;) był jak okrutne obdzieranie mnie ze skóry nożyczkami Akashiego...*wzdrygu* Ale...c-czasami też, miałam wrażenie, że to nieważne. Cieszyłam się, że "mam trochę wolnego"...Mimo wszystko tej mojej upragnionej laby nie było wcale...Nauka, sprawdziany, kartkówki i codzienny stres związany zarówno z przybytkiem zwanym "szkołą" jak i z sytuacją życiową Aiko, kompletnie ją przytłaczał...H-Hah...i robią to nadal...XD I tego jest coraz coraz więcej..:c  To się nazywa ironia losu ;-;
Podsumowując, ze względu na to, że...tak naprawdę nie mam do niczego siły...przykro mi z tego powodu, ale...blog zostanie usunięty :c

*cisza mech mech*

Aiko to chyba naprawdę nie umie budować napięcia...*wzdycha* Idiotkaaaa..!!!! >/////<  *pac głową o stół* W-Wybaczcie mi...*ukłon* Tak naprawdę, to...musicie się jeszcze ze mną troszeczkę pomęczyć..*lekki uśmiech* Kiedy wena napływa do głowy, a ty próbujesz wmówić jej, że już nie piszesz...to nie wykonalne tak szczerze ;-; To tak jakbyście chcieli wmówić mamie, że dostaliście 6 z przedmiotu, z którego nie jesteście dobrzy...;-; A-albo jak shipowanie Kagamiego z hamburgerem...n-no proszę..;-;
Tak więc...przepraszam raz jeszcze, ale nawet jako stara babulka, b-będę siedzieć przed laptopem i pisać, b-bo tylko to mnie przy życiu jeszcze trzyma...;-;
N-Nie będę może dodawać postów zbyt często, p-ponieważ mam słomiany zapał. ale...Mam nadzieję, że wytrwam tak długo jak to możliwe...^^ No i...życzę wam tego samego..! ^^ Dacie radę..? ^^"

środa, 2 marca 2016

Nie, wcale nie trzeba tego czytać..;-;

Um...H-Hejka..? Tak, ja żyję. N-nie żeby to było coś ważnego...;-; Mniejsza...Dawno nic nie dodawała, właściwie od...13 lutego? Tak, ostatnio dodałam tekst walentynkowy...
Czytałam go kilkakrotnie, podobnie inne teksty, które umieściłam w tym, jak i zeszłym roku...I jeszcze wcześniej...było coś wcześniej..? *zamyśla się*
Ach, p-po prostu tak jakoś...dążę do tego, że...Wła-właściwie to chyba zawieszam bloga, t-tak na jakiś czas...*patrzy w bok* Tydzień..? Dwa..? N-Nie wiem, nie jestem w stanie tego stwierdzić...Powód? Sama nie do końca wiem, z którego to powodu...Brak weny? (akurat)
Wstyd i niepewność co do pisania..? (bingo, prawdopodobnie)
Krótko rzecz ujmując i powtarzając to co kilka linijek wcześniej, b-blog zostaje zawieszony do odwołania..! *ukłon* Chyba, że odwołania n-nie będzie...
Bardzo was przepraszam..:c


sobota, 13 lutego 2016

Walentynkowe zamieszanie -czyli MidoTaka (na zamówienie!) dla Akiny Aomine ^^


Jutro Walentynki! ^^ Tak...Etto...
Aiko nie obchodzi Walentynek..;-; A jak jest u was?
W każdym bądź razie, Aiko chciałaby wam życzyć dużo weny i miłości! ^^
Bo w końcu o to w tych całych "Walentynkach" chodzi...;-;
C-Co do tekstu...W-Wstawiam go dziś, ponieważ jutro cały dzień się uczę..:c
Za j-jednym zamachem załatwiony special i-i zamówienie..^^
M-Mam nadzieję, że nie wyszło zbyt...źle..:c
Zapraszam do czytania..*lekki uśmiech*

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


14 lutego, godz. 7:53
Tokio

Pośród panującego na ulicach zgiełku -pomimo wczesnej godziny- krzątał się właśnie ciemnowłosy chłopak. Oczy podkrążone, usta w ciągłej gotowości do kolejnego ziewnięcia, a powieki niemalże sklejone ze sobą. Dłoń co chwilę wędrowała ku górze, aby zakryć rozdziabioną buzię chłopaka. Zmierzał on właśnie do niedawno odremontowanego przedszkola Nagoyashi -w którym od ów dnia miał wznowić pracę. Prawie półroczna przerwa dała mu się nieźle we znaki. Dorywcza praca w pizzerii nie była zbyt obiecująca, a obcowanie z otyłymi wielbicielami fast food'ów i pizzy na grubym cieście wcale nie było przyjemne. Zabawa z energicznymi dzieciakami -bardzo podobnymi do naszego bohatera- sprawiała mu znacznie więcej frajdy.
Już kilka minut po wydostaniu się z dzikiego tłumu dotarł pod bramę tęczowego przybytku.  Uśmiechnął się pod nosem, wchodząc do holu. Przywitał się z panią sekretarz i kilkoma innymi pracownikami których spotkał w drodze do szatni.
-Dobereeeek~! -krzyknął radośnie zauważając niebieskowłosego rówieśnika w różowym fartuszku -jakie to raczą nosić przedszkolanki.
-Dzień dobry -skinął głową z nikłym uśmiechem na ustach. -Dziś się nie spóźniłeś, Takao-kun.
-A widzisz, tak sobie pomyślałem, że jednak brakowało mi tej pracy -zaśmiał się, zakładając rękę za głowę. Włożył swój zacny strój roboczy, po czym schował resztę rzeczy do szafki. Dzień zapowiadał się zwyczajnie, lecz jak to zwykle bywa...nawet tak zapowiadający się dzień, może znaczyć dla niektórych bardzo wiele. Walentynki -święto zakochanych. Dookoła pełno papierowych, kryształowych, a nawet słodkich serduszek, amorków czy bukietów róż. Nie obeszło by się również bez zakochanych młodziaków obściskujących się po kątach. Nie byłoby w tym nic drażniącego gdyby nie fakt,  że większość zdecydowanie zbyt poważnie traktowała to nieoficjalne święto. Tak, to przeszkadzało najbardziej. Ale całkowity brak jakiegokolwiek -chociażby minimalnego- romantycznego gestu również nie działa na ludzi zbyt dobrze. Mogą mówić, że im nie zależy, że to zbyteczny wysiłek, że nie obchodzą walentynek. Jednak...prawdą jest, iż tak naprawdę liczą na cokolwiek. Na kwiaty, na słodycze, na życzenia, na pocałunek -a może i na coś więcej? Takao Kazunari jak najbardziej zaliczał się do grona tych osób. Już od roku spotykał się z przyjacielem z liceum -a mianowicie z Midorimą Shintaro. Sławnym strzelcem z Pokolenia Cudów. Posiadał on niezwykły talent do koszykówki, jednakże...ostatecznie podjął decyzję o studiowaniu, a później i zrobieniu kariery jako lekarz. Kazunari natomiast nabawił się poważnej kontuzji, dlatego też kontynuowanie gry w koszykówkę nie było dla niego możliwe.
-Takao-san, Takao-san! -krzyczała mała różowowłosa dziewczynka w kucykach, ciągnąc opiekuna za nogawkę spodni.
-Co jest, Mari-chan? -spytał uśmiechając się.
-Bo ja zrobiłam czekoladki! To dla pana! -z plecaczka wyjęła różowe pudełeczko w którym zapewne spoczywały pysznie przygotowane przez nią słodkości.
-Ohoho~! Wygląda na to, że jeszcze komuś mogę się spodobać! Dziękuję -przejął czekoladki, po czym mocno przytulił swą małą wychowankę. Ta zaś uradowana reakcją Takao zaśmiała się radośnie. Jakieś kilkanaście minut później Kuroko uciszył wszystkie dzieci -nie wiadomo jak- i poprosił aby zasiadły w kółeczku. Oczywiście posłusznie wykonały polecenie. Niebieskowłosy pracownik przedszkola usiadł na jednym z krzesełek, a jego przyjaciel -Kazunari- zasiadł obok. Obydwoje postanowili wprowadzić wychowanków w ten uroczy nastrój Walentynek.  Małe urwisy były bardzo zainteresowane rozpoczętym tematem. Najwięcej do powiedzenia miały dziewczynki, które co chwilę z rumieńcami na twarzach częstowały chłopców czekoladkami i truflami.
-Kuroko-san, a Ty jak spędzasz Walentynki? -padło pytanie, a Tetsuya nie bardzo wiedział jak na nie odpowiedzieć.
-Kuroko-san jest bardzo zajęty pracą i nie ma czasu na Walentynki -wtrącił się Takao, uśmiechając  porozumiewawczo do niebieskookiego -który ewidentnie był mu bardzo wdzięczny. Nadszedł czas na zabawę, a później i na rozstanie się  z dziećmi.
-Dziękuję Ci za wcześniej, Takao-kun...
-Nie ma sprawy, Tetsu-chan! Wiem jak musiałeś się poczuć -powiedział klepiąc Tetsuyę po ramieniu.
-Cóż...Po tym jak Kagami-kun mnie zdradził nie ma mowy o żadnych Walentynkach...
-Tetsu-chan nie przejmuj się tym! Ta świnia zwyczajnie na Ciebie nie zasługiwała!
-Wiesz, nie bolało by mnie to tak bardzo, gdyby zdradził mnie z kobietą...a-ale on zrobił to z moim przyjacielem...Ja nadal go kocham...-westchnął głośno, opierając się o ścianę budynku.
-Rozumiem co czujesz, ale...Nie. Właściwie nie mam pojęcia jak się czujesz, ale mogę to sobie wyobrazić. I wiesz co? Nie dziwię się, że nadal darzysz go miłością. Jednak przez to cierpisz jeszcze bardziej, a ja nie chcę na to patrzeć. Zobacz... -podszedł do niego i delikatnie uniósł blade kąciki ust w górę. -Od razu lepiej, prawda?
-Takao-kun...-uśmiechnął się słabo, ale oczy zaszły mu łzami. Usta zaczęły drgać, a chwilę później słone krople spłynęły po rumianych od zimna policzkach. Kazunari przytulił go do siebie, aby choć trochę uspokoić przyjaciela. Stali tak dłuższą chwilę, aż w końcu Kuroko otarł łzy i odsunął się od Takao.
-Dziękuję...
-Nie ma za co, no co Ty!
-A...jak u Ciebie? -spytał kiedy ruszyli przed siebie, w stronę centrum.
-W sensie? -zapytał głupkowato.
-Planujesz coś na dziś?
-Shin-chan ma inne poczucie romantyzmu, więc myślę że nie da rady~
-Och...no tak, ale...
-Tak, tak. Mam dla niego prezent~ Mam zamiar dać mu go jak tylko wróci z pracy~! Ale...Tak w sumie to nie zapytałem czy lubi słodycze...
-To Ty nie wiesz..?
-Jakoś nigdy nie zwróciłem na to uwagi...A giri choko to tradycja! No i nie znam nikogo kto nie lubi jeść słodkościiii...
Rozmowa ciągnęła się dalej, lecz nie trwała wiecznie. Każdy z nich ruszył w swoją stronę. Kuroko na przystanek autobusowy, a Takao pieszo do domu. Jego chłopak miał wrócić wcześniej z pacy. Kazunari postanowił jeszcze przygotować romantyczną kolację, z której i tak pewnie nic by nie wyszło. Jednak zawsze można próbować, nie? W końcu Shintaro nie jest bez serca i na pewno zechciałby spędzić ten wieczór ze swoim chłopakiem w romantycznym nastroju.
Około godziny 19:00 wszystko było już gotowe. Wystarczyło poczekać na przybycie Midorimy.
W tym czasie Kazunari postanowił odrobinę odpocząć. Rozsiadł się wygodnie na kanapie przed telewizorem. Chwycił telefon w dłoń i z uśmiechem na twarzy spostrzegł, iż otrzymał wiadomość od Kuroko.

"Takao-kun...Przepraszam, jeśli Ci przeszkadzam, ale...Potrzebuję pomocy!
Akashi-kun zaprosił mnie dziś na kolację, nie wiem czy powinienem..."

Ciemnowłosy bez chwili wahania z ogromną satysfakcją automatycznie odpisał na sms'a.

"Jasne, że powinieneś! On jeszcze nie wie o tym, że nie jesteś już z Kagamim nie? A i tak Cię zaprosił! Poza tym uganiał się za Tobą jak głupi, na pewno coś z tego wyjdzie!"

"Tak myślisz..? Nie chcę pakować się w nowy związek, ale...Chyba masz rację, pójdę z nim :) Dziękuję!"

Na usta wstąpił jeszcze większy uśmiech, niż miał dotychczas. Ucieszył się, że w życiu jego najlepszego przyjaciela wreszcie zaczęło dziać się coś dobrego.
Wybiła godzina 20:00, a wraz z nią drzwi do mieszkania otworzyły się. Do środka wszedł zielonowłosy lekarz. Zdjął buty, oraz palto. Powolnym krokiem skierował się do pokoju.
-Shin-chaaaaaan!!!! -brunet uwiesił się na szyi poważnego okularnika.
-Bakao! Złaź ze mnie! -fuknął niezadowolony odpychając chłopaka.
-Shin-chan nooo! Co Ty taki jakiś...
-Jaki? Miałem ciężki dzień. Na bloku wynikło niezłe zamieszanie, więc musiałem uczestniczyć w kilkugodzinnej operacji...
-Och...rozumiem. Ale udało się?
-Na szczęście tak.
-W takim razie bardzo się cieszę.
Nastała niezręczna cisza. Niekomfortowa dla jednej przebywającej tam osoby. Dało usłyszeć się miarowy oddech obydwu mężczyzn, a tykanie zegara z każdą chwilą irytowało coraz bardziej. Zielonowłosy, zauważając nakryty stół, zasiadł przy nim i spokojnie nałożył sobie porcję sałatki owocowej. Ciemnowłosy wzdychając w duchu uczynił to samo. Mijały sekundy, potem minuty, dobrze że nie całe godziny...Kazunari -odrobinę już zniecierpliwiony- zaczął stukać palcami o blat stołu.
-Shin-chan, smakuje Ciiii~?
-Nie ma co wybrzydzać.
-No ale smakujeee?
-Sałatka jak sałatka.
-Shin-chan! -krzyknął uderzając rękoma o stół przez co kieliszek z winem przewrócił się, a jego zawartość wylała na biały obrus. -Dlaczego Ty taki jesteś! Choć dziś mógłbyś okazać odrobinę romantyzmu!
-Romantyzmu?
-Dokładnie! -nadął policzki niezadowolony. Tego dnia nie chodziło mu wyłącznie o te pieprzone Walentynki. Ten dzień nie obchodził go by tak bardzo, gdyby nie pewien tyci szczególik -który najwyraźniej umknął jemu partnerowi, a nie powinien.
-Takao, jestem zmęczony. Daj mi spokój z tymi głupotami. Walentynki to jeszcze nie koniec świata.
-Walentynki? Walentynki?! Ty naprawdę myślisz, że chodzi mi o to pieprzone święto nagich aniołków?! Jak na jednego z najlepszych studentów w Japonii jesteś wybitnie tępy! -wrzasnął jeszcze głośniej, po czym z wrogą aurą wokół siebie opuścił pomieszczenie. Otępiały okularnik nie wiedząc jak zareagować siedział nieruchomo, wpatrując się w drzwi -którymi chwilę wcześniej trzasnął Kazunari.  Zamyślił się. Raz, drugi, trzeci...Minęła godzina. W końcu go olśniło.
Uświadamiając sobie o czym zapomniał, uderzył głową w pobliską ścianę.
Chwiejnym krokiem podszedł pod drzwi sypialni.
-Takao, otwórz proszę!
-Debilom wstęp wzbroniony! -odkrzyknął rzucając czymś o wejście. -Ja już nie chcę żyyyyć...
-Nie gadaj głupot! Przepraszam, słyszysz! Przepraszam!
-Nie musiał byś przepraszać, gdybyś pamiętał o naszej rocznicy! Do tego pierwszej..! Kretyn!
-Wybacz mi, Takao...naprawdę mi przykro! Masz rację, jestem kretynem...-chwilę po wypowiedzeniu tych słów, drzwi uchyliły się. Lekko, ale uchyliły.
-Kim jesteś? Głośniej, proszę.
-Jestem kretynem...
-Głośniej? Najlepiej, gdybyś to przeliterował, Shin-chan...
-Nie przeciągaj struny, Bakao!
-Sam jesteś Bakao! Tsunderima! Nie to nie...-drzwi ponownie zamknęły się. Midorima westchnął ciężko.
-Jestem kretynem! K R E T Y N E M! -krzyknął najgłośniej jak tylko potrafił. Poskutkowało to stukaniem -przez sąsiadkę z góry- w podłogę miotłą. "Ciszej tam doktorze! Ludzie chcą spać!" -krzyknęła raz, a donośnie. Na twarz Shina wstąpił ogromny rumieniec, a z sypialni wydobył się nieopanowanym śmiech. Po chwili ucichł, a Takao wychylił głowę z pomieszczenia.
-A sałatka smakowałaaa?
-Smakowała...
-Okiii!! -wybiegł z sypialni trajkocząc radośnie. Z torby leżącej na łóżku wyjął średniej wielkości pudełeczko i przekazał je wybitnemu lekarzowi.
-Takao...dziękuję Ci -nachylił się, aby uzyskać dostęp do twarzy ciemnowłosego. Złączył ich usta w czułym pocałunku. Nie trwał on jednak długo -a przynajmniej ten. Skończyło się w wiadomym miejscu i wiadomo co się tam działo...
Następnego dnia Kazunari jak zwykle udał się do przedszkola. W szatani czekał już na niego Kuroko, niespokojnie przebierając nogami.
-Dobry, Tetsu-chan! -przywitał się i usiadł obok. -Coś się stało prawda? Nie możesz usiedzieć spokojnie w miejscu! Opowiadaj, opowiadaj! -przysunął się do przyjaciela i niczym podekscytowana nastolatka zaczął bawić się jego włosami i ciągnąć za ramię.
-N-No bo...b-bo ten wieczór był cudowny..Naprawdę..! To było takie...zing! -na policzkach gościł rumieniec, a na twarzy uśmiech.
-Zing? Łuhu! Tetsu-chan! Jak to się skończyło, hmmm?
-N-Na kolacji...M-Mówiłem, że nie chcę brnąć dalej...
-Ty coś kręcisz! No mów~ No mnie nie powieeesz?
-Z-Znaczy..bo...On na koniec mnie pocałował...W policzek, ale to było takie..! Takie..!
-Okej, okej! Zrozumiałem -zaśmiał się i obiął przyjaciela ramieniem. -Przemierzając góry i lasy w poszukiwaniu szczęścia, Kuroko Tetsuya zaczął nowe życie, a na jego drodze pojawił się rycerz na białym koniu! Akashi Seijuro dzierżący swe czerwone nożyczki -których nie zawaha się użyć w razie potrzeby! Tak trzymaj chłopie!
-Heh...tak...A jak Tobie minął wieczór?
-Ten kretyn całkowicie zapomniał o naszej rocznicy...No ale skończyło się super!
-Nie wątpię -zachichotał cicho, po czym spojrzał na Takao, który zacierał ręce. -Takao-kun..?
-Jeszcze miesiąc i Shin-chan będzie się musiał odwdzięczyć za wczorajszy wieczór~!
-Pft...-zakrył usta dłońmi, aby nie zaśmiać się zbyt głośno.
-No co? W końcu 14 marca jest howaitode! Będzie musiał się chłopak wysiliiiić~




Szablon wykonała Nessa Daere.