Strony

niedziela, 30 sierpnia 2015

AkaKuro

Niebieskie motyle, prowadzące do szczęścia

Praktycznie każde słowo, które słyszymy jest pojęciem względnym. Ból, smutek, radość, miłość czy szczęście. To tylko przykłady, lecz jak bardzo znane nam wszystkim. Każdy z nas rozumie poszczególne wyrazy...inaczej. Dlaczego? Czy nie powinno być tak, że jednemu słowu, odpowiada jedno znaczenie? Łatwiej byłoby się w tym wszystkim połapać. Na przykład...taka miłość. Niektórzy od razu skojarzą to sobie ze związkiem, inni zaś ze współżyciem, a jeszcze inni będę próbowali rozkminić czy chodzi tu o coś w stylu: "Chcę z nią być! Kocham ja ponad życie, zrobiłbym dla niej wszystko"...czy może coś pod te klimaty: "Pokochałam właśnie taką Ciebie. Przyjaciółka nie zostawia przyjaciółki w potrzebie, kocham Cię! Tak jak i reszta naszych przyjaciół!". Każdy widzi coś inaczej. Tak samo jest z postrzeganiem wszystkiego dookoła. Ludzie mają odmienne zdania na różne tematy. Odnośnie terroryzmu, religii, rasizmu, homoseksualistów czy polityce. No właśnie...A jak ja..postrzegam świat....?
~~~~~~~~~~~~
Chłodny letni wieczór. Lato zbliżało się ku końcowi. Drobne promyki słońca wzbijały się ku górze, jakby wolały pozostać na niebie, niżeli chować się za horyzont. Latarnie powoli zapalają się. Ulice wyludniają się. Ale po jednej z nich, wciąż ktoś spaceruje.Postać o dość smukłej sylwetce, z odrobinę przydługimi błękitnymi włosami powiewającymi na wietrze. Jeżeli przyjrzeć się bliżej, był to chłopak, o dość niskiej posturze. Blada skóra niemalże zlewała się z jego białą koszulą. Wzrok miał jakby nieobecny, a oczy podkrążone. Co chwilę zatrzymywał się, aby odrobinkę odpocząć. W pewnym momencie skręcił, kierując się w stronę parku. Zajął miejsce na jednej z ławek. Uniósł delikatnie głowę ku górze, spoglądając w niebo, na którym gwiazdy zaczęły zajmować swe stałe miejsca. Zaczerpnął powietrza. Prócz niego, po parku kręciło się jeszcze parę osób. Z czasem jednak było ich coraz to mniej, aż w końcu został sam. Wpatrywał się w dal, bez większego sensu. Wyglądało to tak, jakby na kogoś czekał. Jednak ten "ktoś", raczej nie zamierzał przyjść, a niebieskooki był tego w pełni świadom. Sprawiał wrażenie samotnego, wycieńczonego życiem. Obojętne mu było co się wokół niego dzieje. Wstał. Tym razem swe kroki skierował w stronę przystanku autobusowego. Po niedługim czasie nadjechał wyczekiwany przez niego pojazd. Wszedł, zajął miejsce i spojrzał przez okno. Miał zamiar wpatrywać się w nie przez całą podróż, ale...Usłyszał krzyk. Odruchowo obrócił głowę. Nie lubił hałasu. Dostrzegł czerwonowłosego chłopaka, kłócącego się z jednym z pasażerów. Wpatrywał się w nich pustymi oczyma. Doszło do bójki. Zaczęli się szarpać i przepychać. W pewnej chwili czerwonowłosy uderzył wyższego mężczyznę tak mocno, że ten runął na ziemię jak kłoda. Heterochromia niższego, przeszyła ciemnowłosego na wylot. Napastnik miał zadać kolejny cios, jednak coś mu przeszkodziło....Niebieskooki dotychczas obserwujący całe zajście, przykucnął przy ofierze i rozłożył szeroko ręce.
-Co Ty odstawisz, co? -syknął czerwonowłosy marszcząc brwi.
-Mógłbym zapytać o to samo...-stwierdził cicho niebieskowłosy -Nie wolno Ci go bić...
Agresor spojrzał jedynie z pogardą na obrońcę swojej ofiary, po czym odszedł na bok. Wysiadł na następnym przystanku.
-D-dziękuję Ci chłopcze. Jak się nazywasz?
-A czy to ważne....? -spytał niepewnie patrząc w bok.
-Owszem, chciałbym poznać imię swojego bohatera -zaśmiał się, ale na ten gest niebieskooki westchnął.
-Kuroko...T-Tetsuya...-odpowiedział niby do samego siebie, ale wystarczająco głośno, aby mężczyzna to usłyszał, po czym usiadł na swoje siedzenie. Ciemnowłosy zajął miejsce obok niego. To było co najmniej dziwne. Bynajmniej dla Tetsuyi. Po prostu pomógł, nie po to aby potem uważano go za bohatera, ale dlatego, że tak trzeba było.Westchnął cicho. Nareszcie jego przystanek. Wstał i szybkim krokiem wyszedł z autobusu. Spojrzał w niebo. Zrobiło się całkowicie ciemno. Jedynym źródłem światła były nieliczne latarnie, oraz gwiazdy i srebrny księżyc. Nagle przed sobą ujrzał niesamowicie pięknego niebieskiego motyla. Ale skąd on tu...o tej porze...? Jego skrzydła...Wyglądały jak utkane z wielu warstw błękitnej mgiełki z dodatkiem gwiezdnego pyłu. Kiedy obiekt zainteresowania zaczął się oddalać, Kuroko ruszył za nim. Ciekawiło go to piękne stworzenie. Do tego...Motyle prowadzą raczej dzienny tryb życia...
-Dokąd le..cisz...-zamilkł, kiedy zobaczył, że motylek zaczął krążyć, wokół czerwonowłosego chłopaka. To był ten sam chłopak co w autobusie...To on zaatakował tamtego mężczyznę. Co on tu robił? Dlaczego nie widzi tego pięknego stworzenia..?
-O, to gnojek który przeszkodził mi w autobusie. -kiedy to usłyszał, był niemalże pewny, że zaraz mu się za to oberwie. Bał się. Cofnął się parę kroków do tyłu -Nie musisz się bać. Właściwie...Powinienem Ci za to podziękować, wiesz? Więc...Dziękuję.
-Podzięko...wać...? -spytał nie rozumiejąc o co chodzi.
-No tak. Byłem tak zdenerwowany, że rozwaliłbym gościa na miejscu, a miałbym potem przez to dużo kłopotów...Więc, dziękuję.
-Rozumiem...Przepraszam, pójdę już -ukłonił się, odwrócił i pobiegł w stronę swojego domu. Pierwszy raz w życiu rozmawiał z kimś tak długo. Raz w autobusie, a teraz i tutaj? Nawet ze swoimi rodzicami nie zamienia tyle słów dziennie...Wbiegł do mieszkania odrobinę spanikowany. Wbiegł po schodach na górę i zamknął się u siebie w pokoju. Ściągnął buty i rozłożył się na łóżku. Ten motyl...Skąd on się wziął..? I...dlaczego tylko Kuroko go zauważył? Czemu on jako jedyny się nim zainteresował...? Przecież obok niego przechodziło tylu ludzi...Czy to aby na pewno nie sen? Zacisnął powieki, aby po chwili znów je otworzyć. W dalszym ciągu siedział na łóżku, do tego pamiętam przebieg dnia bardzo dokładnie...To jednak nie sen....Rozmyślał nad wszystkim jeszcze około godziny. W końcu jednak zmęczenie dało o sobie znać. Niebieskooki szybko wykąpał się, przebrał w piżamę i położył do łóżka. Zasnął. Tylko to było mu teraz potrzebne. Noc minęła całkiem spokojnie. Bynajmniej lepiej niż poprzednie. Obudził się dość wcześnie, jednak zamiast wstać z łóżka, po prostu w nim leżał. Wpatrując się w szarawy sufit, próbował przypomnieć sobie, o czym miał pamiętać. Przyprawiło go to jedynie o ból głowy. Cóż..mówi się trudno. Podniósł się do pozycji siedzącej, po czym ziewnął przeciągle, zakrywając przy tym usta bladą dłonią. Powinien...iść teraz na śniadanie...Ale nie był głodny...Wstał i podszedł do szafy. Wyjął z niej czarne spodnie, białą koszulkę i z lekka przyduży szary sweter. Do tego oczywiście bielizna i skarpetki. Szybkim krokiem skierował się w stronę łazienki. Umył się, ubrał i oczywiście uczesał. Jego włosy rano, przypominały jeża, dosłownie...Po kilkunastu minutach wyszedł z toalety. Cichutko przemknął przez korytarz, aby nie obudzić wujka, który aktualnie przebywał w domu. 

-Tetsuya, usiądź przy stole zaraz będzie śniadanie -powiedziała niebieskowłosa kobieta uśmiechając się delikatnie pod nosem.
-Mamo...nie jestem głodny...
-Ty nigdy nie jesteś głodny...Jak nie będziesz jadł, to skończysz jako anorektyk mój drogi!
-Uhm...-skinął głową. Nie chciał kłócić się z matką. Jego zdaniem, do anorektyka było mu jeszcze daleko....Zjadł trochę płatków owsianych, po czym podziękował za posiłek i wstał od stołu. Wyszedł z domu. Usiadł w ogródku tuż przed mieszkaniem. Skierował wzrok ku błękitnemu niebu. Lubił ten kolor, bardzo. Głównie z tego powodu jego pokój był w różnorodnych jego odcieniach. 
-Tetsuya spóźnisz się! -usłyszał nagle. Spojrzał na wyświetlacz telefonu. Stracił rachubę czasu...Za 15 minut zaczynają się lekcje...Westchnął cicho pod nosem. Wbiegł do domu, chwycił torbę leżącą na jednym z krzeseł i opuścił budynek. 
-I tak nie zdążę...
-Ej! Poczekaj! -nie spodziewając się, że słowa mogłyby być skierowane do niego, dalej szedł przed siebie. Poczuł delikatne szarpnięcie za ramię. Odwrócił się, a jego błękitnym oczom ukazał się czerwonowłosy chłopak. Jego dwukolorowe tęczówki budziły w nim niepokojące uczucie strachu. Kiedy bił tamtego mężczyznę...Wyglądał jak potwór...Jednak teraz...Teraz tak nie było. Jego wyraz twarzy...Wyglądał na naprawdę sympatycznego. Tak...każdy może tak wyglądać, ale ważniejsze jest wnętrze...
-Jezu! Ile można Cię wołać? 
-....
-Ajaj...uff. Tyle wysiłku rano, to niedorzeczne...
-….-w dalszym ciągu milczał, nie wiedząc co powiedzieć. Dlaczego ten chłopak tutaj był? Nigdy wcześniej nie widział go w tej okolicy...Na pewno nie był stąd. Obstawiał by raczej jakąś bogatą dzielnicę, w centrum miasta. Albo willę, na jego obrzeżach...W każdym bądź razie..."Czegoś ode mnie chce...?" -zapytał sam siebie w myślach.
-Przepraszam, potrzebowałem chwilki na odpoczynek. Znajdziesz dla mnie chwilkę?
-Nie sądzę...przepraszam, spieszy mi się...zaraz rozpoczynają się zajęcia...
-Zajmę Ci dosłownie chwilę! Proszę.
-Uhm...
-Dziękuję. A więc...pomyślałem sobie, że może znalazłbyś czas po szkole? Chciałbym wyjść z Tobą na miasto czy coś...Tak w ramach podziękowań, za wtedy.
-Podziękowałeś już...J-ja nie zrobiłem niczego specjalnego...
-Dla mnie byłeś jak taki Anioł Stróż! 
Westchnął głośno, po czym spojrzał w bok. Nie miał ochoty szwendać się po mieście w towarzystwie obcego kolesia, który o mało co nie zabił w autobusie człowieka. Kiedy miał już odmówić, nieznajomy uklęknął przed nim i złożył ręce. Kuroko nie bardzo wiedząc jak zareagować, cofnął się krok w tył i zaczął machać rękoma.
-P-proszę wstań...!
-Wstanę, ale tylko wtedy kiedy powiesz mi "tak"!
-D-dobrze...! P-pójdę..! T-tylko proszę..!
-Okej, dziękuję! -uśmiechnął się szeroko i wstał. Nagle Tetsuya zauważył coś, co go bardzo zdziwiło. Znowu ten sam motyl...Tym razem jednak bardziej wyrazisty. Sam nie wiedział czemu, wyciągnął do niego rękę. Chciał...chciał go dotknąć...Ledwo musnął opuszkami palców jego skrzydła...kiedy usłyszał w głowie jakiś głos.
-"Widzisz to?" -zaniemówił. Cofnął rękę i odsunął się od stworzenia. Czerwonowłosy wpatrywał się w niebieskookiego i w jego poczynania. Wydawało mu się dziwne to co chłopak wyczyniał. Bawił się w mima, czy jak? Niebieskowłosy wyglądał na lekko zszokowanego.
-Ej..wszystko w porządku?  -spytał podchodząc bliżej Kuroko.
-T-tak...przepraszam, pójdę już...! -powiedział i szybki krokiem ruszył w stronę liceum. To wszystko było bardzo, bardzo dziwne. Agresywny chłopak, okazuje się potulnym barankiem jeżeli go nie zdenerwujesz. A wokół jego osoby latają przepiękne błękitne motyle, a on nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Aczkolwiek mogło być tak, że nie zwracał na nie szczególnej uwagi...Akurat! Ta pierwsza opcja była bardziej wiarygodna...Podczas zajęć Tetsuya nie mógł się skupić. Przez cały czas po głowie krążyły mu różne pytania i obrazy. Ten motyl...Naprawdę nie potrafił tego zrozumieć. Lekcje tak bardzo się dłużyły, jednak w końcu dobiegł ich koniec, a do uszu niebieskowłosego dotarł dźwięk dzwonka. Spakował książki, założył torbę na ramię i wyszedł z klasy. Chwilę później opuścił i budynek. Znalazł się na dziedzińcu gdzie kręciła się większość uczniów. Nie lubił tłocznych miejsc, dlatego szkoła była dla niego jak więzienie.
-Motyl..? Z-znowu...?-stworzenie pojawiło się tuż przed jego twarzą. Później obniżyło tor lotu. Skierowało się w stronę bramy. Kuroko oczywiście ruszył za nim. Sam nie wiedział dlaczego, po prostu...chyba za bardzo go on ciekawił. Motyl jak zwykle zatrzymał się i zaczął krążyć wokół czerwonowłosego. Zaraz...skąd on wiedział, o której Tetsuya kończy lekcje?
-Ty to chyba masz wbudowany jakiś GPS~ -zaśmiał się.
-Dlaczego tak uważasz...? -spytał niepewnie.
-No bo zawsze mnie znajdujesz, nieważne gdzie jestem -odpowiedział dalej śmiejąc się. Kuroko zawstydził się odrobinę. Można powiedzieć, że to ten motylek robił za GPS. Taki przewodnik...Ale to nie tak, że Tetsu chciał spotykać się z tym chłopakiem...Po prostu podążał za motylem..!
-No to idziemy? -uśmiechnął się szeroko.
-Ja....n-nie wiem nawet...j-jak się nazywasz...-cofnął się do tłu. Przezorny zawsze ubezpieczony...
-Ach, no tak. Nazywam się Akashi Seijuro.A Ty?
-Uhm...Kuroko..Tetsuya...
-Miło mi Cię poznać, Kuroko. -na twarzy Akashiego gościł uśmiech. Kuroko natomiast jak zwykle miał ponury wyraz twarzy. Seijuro odwrócił się, rzucił zwyczajne "chodźmy" i ruszył w stronę centrum. "Nie chcę tam iść..." -powiedział do siebie w myślach. Po drodze mijali wielu dziwnych ludzi. Dziwnych w pozytywnym i negatywnym znaczeniu. Ale tutaj nie o tym. Udali się do kawiarenki pod nazwą "Love Cafe". Podejrzana nazwa. Cóż, to tylko kawiarnia. Co może być w niej strasznego?
-Kuroko, tutaj możemy usiąść. -wskazał na wolny stolik dla dwojga w rogu pomieszczenia. Tetsuya odrobinę zawahał się, jednak w ostateczności, usiadł przy stoliku. Akashi uczynił to samo. Przechwycił menu i spojrzał na niebieskowłosego. Pokręcił delikatnie głową z uśmiechem.
-Wybierz co chcesz. Ja płacę. -powiedział.
-Co...? Jak to...?
-Spokojnie, wybierz na co masz ochotę. -odpowiedział spokojnie.
Kuroko sam nie wiedział co zrobić. Nie był głodny, ani spragniony. Chciał jedynie, aby to spotkanie minęło jak najszybciej...Przygryzł wargę i spojrzał w bok.
-Ja...ja nic nie chcę...-powiedział cicho.
-Huh? Weź coś, naprawdę nie martw się o cenę!  -Tetsu westchnął cicho. Nie chodziło tylko i wyłącznie o cenę. Głównie o to, że nie miał ochoty na jedzenie czy picie...Cóż, niektórzy chyba nie zrozumieją, jak się im raz coś powie. Zajrzał do karty. Dużo słodkości...Ale nie było shake'a waniliowego. Mówi się trudno...
-Nie możesz się zdecydować?
-Mhm...
-Jaka jest Twoja ulubiona liczba?
-....nie mam...
-Rozumiem...To może numer Twojej koszulki?
-Koszulki...?
-No, numer koszulki. -Kuroko spojrzał na Akashiego, troszeczkę nie rozumiejąc o co mu chodzi. Przecież na koszulce nie miał żadnego numeru. A może...Chodziło o koszulkę, którą ma na sobie podczas meczu..?
Zamyślił się na chwilę, westchnął i przekierował wzrok w bok.
-11...
-I o to mi chodziło. Teraz otwórz menu, na losowej stronie i wybierz punkt 11.
Niebieskowłosy posłusznie wykonał polecenie. Zacisnął powieki. Otworzył je dopiero, kiedy Seijuro nakierował jego palec na punkt 11. Spojrzał na słowa tam wypisane. "Niebiańskie obłoki". Ciekawa nazwa...Ale co to takiego jest? Jakaś beza? Lody? Nie...lody za ciężkie na obłoki...Akashi uśmiechnął się i zamówił wybrane przez nich przysmaki. Czekali w milczeniu. Właściwie...Czerwonowłosy próbował jakoś rozkręcić rozmowę, lecz na każde zadane pytanie Kuroko odpowiadał jednym słowem. Trudno było dalej prowadzić konwersacje. Niedługo potem, kelnerka przyniosła zamówienie. Tetsuya spojrzał na swój talerzyk. Była na nim babeczka. Gdzieniegdzie była bita śmietana, a na niej owoce i wiórki kokosowe. Na babeczce był jakiś...lukier? Chyba tak...Przeniósł wzrok na talerz Seijura. Tiramisu. Dość wykwintne. Wyższy chłopak zabrał się za jedzenie. Tetsuya postanowił pójść w jego ślady, choć niechętnie. Wziął do ust kawałek babeczki.
-Ach, dobre...-powiedział cichutko.
-To dobrze -uśmiechnął się chłopak na przeciwko. W kawiarni spędzili jeszcze trochę czasu. Później pochodzili trochę po różnych sklepach w centrum. Choć na początku Tetsuya uważał to za zbyteczne to...było fajnie...Czas spędzony z czerwonowłosym, to było najlepsze co dotąd w życiu mu się przytrafiło.
-No, świetnie się dzisiaj bawiłem, wiesz? Myślałem, że nie podobał Ci się wypad, ale kiedy zacząłeś się uśmiechać, to poczułem ogromną satysfakcję!
-Heh...Dziękuję..za dzisiaj, Akashi-kun...
-Nie ma sprawy. To ja dziękuję, że się na to zgodziłeś. Wiesz...Nie chciałbym Cię tym zdenerwować czy coś, ale...Bo jutro jest wolne od szkoły. Może, chciałbyś ponowić tą wyprawę...jutro?
-Czemu nie...Ale...przepraszam, nie lubię tłocznych miejsc...Boję się ludzi...
-Ach...Ale ze mną rozmawiasz normalnie. Choć na początku byłeś strasznie spięty.
-Bo Ty wydajesz się inny...
-Haha, dzięki -zaśmiał się i spojrzał w błękitne oczy -Znalazłoby się coś, gdzie czułbyś się pewniej. To jak?
-O-okej...-pokiwał głową i uśmiechnął się lekko. W odpowiedzi otrzymał to samo. Pożegnali się, a później każdy ruszył w swoją stronę. Tak oto zaczęła się ich znajomość. Spotykali się coraz częściej i częściej. Za każdym razem Tetsuyę prowadziły motyle. Stawały się coraz bardziej wyraziste. Pewnego dnia jednak... Zaczęły blednąć. Aż w końcu straciły swe piękne kolory i stały się niemalże przezroczyste...Takie słabe i bezbronne...Akashi...Zmienił się nie do poznania. Stał się wulgarny i arogancki. W stosunku do Kuroko odnosił się z wyższością. Był agresywny...To...zdarzało mu się, kiedy ktoś go porządnie zdenerwował, ale nie cały czas! W końcu doszło do tego, że przestali się ze sobą spotykać. To bardzo bolało Tetsuyę. Czuł ogromny żal i nienawiść do Akashiego. Siedział w pokoju, nic nie jedząc i nie pijąc. Przestał chodzić do szkoły. Nie chciał ryzykować tym, że na swojej drodze spotka Seijura, który spojrzy na niego z pogardą i wyśmieje. Jednak...te uczucia nie ogarnęły go całkowicie...Nienawiść...Nie potrafił określić, czy na pewno od początku ich rozstania nienawidził czerwonowłosego...W tej chwili, nie potrafił już tak myśleć. Nie nienawidził go, nie czuł też żalu do jego osoby...To nie było to...Pewnego wieczoru, zwyczajnie nie wytrzymał. Opuścił dom i wyruszył na poszukiwania Akashiego. Doskonale wiedział, że chłopaka nie będzie w jego mieszkaniu. O tej porze zwykle szwendał się po jakichś odludziach. Więc właśnie w takich miejscach postanowił go szukać. Sam jednak niewiele mógł. Spojrzał na motylka, który latał tuż przy nim.
-Proszę...zaprowadź mnie do Akashiego...Zawsze to robiłeś...Proszę, ten ostatni raz...-na reakcję nie musiał długo czekać. Stworzenie poleciało na przód. Chłopak ruszył tuż za nim. Mijał wielu podejrzanych ludzi. Jednak nie zwracał na nich większej uwagi. Teraz obchodziło go tylko to, żeby odnaleźć przyjaciela!
Biegł za motyle najszybciej jak potrafił. W pewnym momencie stworzenie skręciło i skierowało się w stronę parku. Chłopak podążał za nim. Skrzydła motyle zaczęły nabierać wyrazistych kolorów. Przed błękitnymi oczyma, pojawiła się znana im sylwetka.
-Akashi-kun! -czerwonowłosy odwrócił się.
-Tetsuya...? -zanim zdążył cokolwiek dodać, niebieskowłosy mocno się do niego przytulił. Po bladych policzkach spłynęły łzy.
-Akashi-kun, nie zostawiaj mnie...Kocham Cię...-wtulił się w Seijura jeszcze bardziej, o ile to było możliwe.
Nagle poczuł przyjemne ciepło. Akashi objął go w pasie i przycisnął policzek do jego niebieskich włosów. Po policzku, spłynęła samotna łza....Stali tak jeszcze przez jakiś czas. Motyl przewodnik, nabrał wyrazistych barw, takich jak poprzednio i przyglądał się całej sytuacji. W pewnym momencie podleciał do pary i usiadł Kuroko na głowie. Wyglądał jak jakaś wielka kokarda czy egzotyczny kwiat...
Kuroko Tetsuya, jest klasycznym przykładem neurotyka, więc wydaje mu się że wszyscy dookoła są tacy sami. Boi się ich. Dlatego stworzył wokół siebie mur. Szczerze mówiąc, zwykły z niego tchórz. Jednak odkąd poznał Akashiego, zrozumiał, że tak dalej być nie może. Więc postanowił wpuścić innych do swojego świata. A następnie ten świat pokochał. I zrozumiał w końcu czym jest szczęście. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy, że gdy czegoś zapragnie, to gdy wyciągnie po to rękę może się wiele nauczyć. Ostatnio na przykład odkrył, że ludzie nie żyją po to by wątpić, mieć żal do innych, odrzucać ich, nienawidzić, unikać, odtrącać, czuć do nich urazę czy odwracać się do świata plecami. Człowiek żyje po to by kochać i być kochanym!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nareszcie to skończyłam ;-; T-tyle siedzenia przy tym ;-; Co chwilę poprawki od początku do końca ;-;
Sprawdzanie błędów językowych, literówek ;-;
M-myślałam że się nie wyrobię ;-; Ale napisałam ;-; przed początkiem roku szkolnego...
Co za szczęście *^* ;-; *ulga*
M-mam nadzieję, że tekst komuś przypadł do gustu, albo coś...;-;
E-etto...;-; Jeżeli nie to przepraszam ;-; Starałam się jak mogłam ;-;

niedziela, 23 sierpnia 2015

Proszę o..o uwagę..? ;-;

Ano...Niby wróciłam ;-; Owszem ;-; Ale to nie powoduje nagłego przypływu weny...;-; Znaczy...Możliwe że troszeczkę tak...Ale problem tkwi w tym, że nawet jeżeli ta wena się pojawi...to co potem? *chwila ciszy* J-jak zwykle nie mam pomysłu co napisać ;-; Właściwie to jestem w trakcie pisania AkaKuro *dopiero zacznie, ale co tam ;-;* Postaram się jak mogę, aby tekst wyszedł całkiem z-znośnie...Ale okej, nie w tym rzecz >< Aiko przechodź do rzeczy! *sama do siebie*
Ach, c-chodzi o to, że postanowiłam napisać coś pomijając KnB, bo muszę się aktualnie skupić na tym AkaKuro...;-; N-no i...D-Dlatego zrobiłam ankietę ;-; Wybierzecie anime, z którego paring najbardziej by wam odpowiadał, oki..? ;-; Tylko Aiko was tak ładnie prosi ;-; Głosujcie, głosujcie ;-; B-Bo Aiko naprawdę już sama nie wie co by chciała napisać...;-; Onegaaaaaai ;-; *kawaii oczka, błaga na kolanach* Ankieta znajduje się po prawej stronie na blogu..^^" O-n-e-g-a-i *^*

piątek, 21 sierpnia 2015

A-ano...Chyba...w-wróciłam...? ;-;

E-etto...ano...od czego by tu zacząć...*zakłopotana, myśli* No więc...um...Aiko niedawno rozmawiała ze swoją przyjaciółką. Jaki to ma wpływ na działalność bloga..? Otóż taki, że kiedy niezastąpiona przyjaciółka, dowiedziała się że Aiko napisała ten fu post.... *pokazuje na notkę poniżej* To bardzo, ale to bardzo b-bardzo bardzo...się zdenerwowała na głupią "blogerkę"....Zaczęła krzyczeć, że mam tego nie robić...Podawała mi różne argumenty, które wskazywały by na to że blog jednak powinien dalej działać....Żaden z nich nie podziałał. Właściwie...prawie żaden....*wzdycha* "Jeżeli chociażby spróbujesz zawiesić, bądź usunąć ten blog, to możesz liczyć się z tym, że już więcej się do Ciebie nie odezwę!"....Słowo w słowo...Cóż za siła perswazji, nieprawdaż...? ;-; Tak więc przypięta do muru Aiko wraca do was...chyba..raczej...Yupi..! ;-;
Ach i...Aiko chciałaby podziękować Shadow, która tak się upierała przy tym abym nie zawieszała/usuwała bloga...*lekki uśmiech* Dziękuję również Kill-chan, Temari, Sudze Senpai...
G-gomene..! *ukłon* Nie potrafię wyrazić w słowach, jak bardzo się ucieszyłam kiedy...kiedy do mnie napisałyście w tej sprawie...;-; Tak cieplutko na serduszku...;-; Dziękuję też Katzuko, oraz Inabie...Mimo iż nadal uważam, że nie bardzo nadaję się na blogerkę...t-to...B-Bardzo wam dziękuję! *ukłon*

środa, 12 sierpnia 2015

Nie nadaje się na blogerkę ;-;

No więc tak, problematyczna (jak zawsze) Aiko, doszła do wniosku, że to co pisze jest mało ciekawe...Do tego fabuła do każdego tekstu jest niemalże...całkowicie przewidywalna. I jaka w tym frajda? Czytasz i dokładnie przewidujesz co się stanie...Blog istnieje już od 4 miesięcy, niedługo 5...Ale nie jestem pewna, czy da radę wytrzymać do tych 5 miesięcy ;-; Aiko coraz bardziej zaczyna w siebie wątpić, do tego ma dużo problemów w domu...(ale to nieważne) Zakładając bloga, miałam na celu zadowalać czytelników w zakresie moich możliwości, ale i starać się jeszcze bardziej, aż zdobędę wystarczająco dużo doświadczenia. Jednak u Aiko zakres możliwości zanikł...Nie potrafi już nawet pomyśleć o tym, że mogłaby coś napisać i opublikować tutaj ;-; Sama nie wiem już co się w tej mojej główce dzieje ;-; W każdym bądź razie...Na 90% zawieszę lub usunę bloga ;-;

MidoTaka cz.8

Biała róża...cz.2
Kilka dni po odwiedzinach niebieskookiego i jego chłopaka, wysłano mnie na wymianę szkolną. Do Francji. Zawsze chciałem tam pojechać, ale kiedy dowiedziałem się o tym, że to właśnie mnie wybrano...Nie było mi zbyt wesoło. Nie chciałem zostawiać Takao samego i to w tak ciężkim dla niego okresie. Nie mogłem jednak odmówić...Jedynym wyjściem było odstąpienie tego zaszczytu komuś innemu. A było naprawdę sporo chętnych. Każdemu z nich oznajmiłem, że muszę się dogłębnie zastanowić kto pojedzie za mnie do Paryża...Choć szczerze powiedziawszy nie zastanawiałem się zbyt długo. Po prostu wybrałem pierwszą lepszą osobę i tyle. Później udałem się do domu Kazunari'ego. Wypuścili go na jakiś czas ze szpitala. Za 3 tygodnie jednak miał tam wrócić. Bynajmniej to i tak dużo. W dodatku, już w tym miesiącu miały być jego urodziny. To że mógł spędzić je w domu z rodziną, było naprawdę satysfakcjonujące.
Dotarłszy pod dom ciemnowłosego, zapukałem do drzwi. Przez jakiś czas stałem na zewnątrz, czekając aż ktoś łaskawie wpuści mnie do środka. Minęło kilka minut. "Może nie ma ich w domu?" pomyślałem. Obróciłem się na pięcie i zrezygnowany ruszyłem przed siebie.
-Shin-chan!!!! Wracajaaaaaaj!!!! -usłyszałem nagle. Odwróciłem się, a moim oczom ukazał się Takao stojący na schodach przed mieszkaniem. Był w piżamie, a na dworze było naprawdę chłodno. Podbiegłem do niego i zmarszczyłem brwi.
-Takao, raz dwa do domu!
-Już, już...To tak mi się dziękuje? -spytał dziecinnym tonem.
-Dziękuję, że po mnie wyszedłeś -pocałowałem go delikatnie w czółko -No, a teraz do domu, jazda. Obydwoje weszliśmy do środka. Ściągnąłem buty i kurtkę. Udałem się do salonu, gdzie powędrowało dziecko w za dużej piżamie. A może tylko mi się taka wydała? W każdym bądź razie, uznajmy że miałem racje. Usiadłem na kanapie tuż obok ciemnowłosego. Spojrzałem w jego szare oczy. Były takie roześmiane, ale coś mnie jednak w nich niepokoiło. Były...jak to się mówi..? Szklane? Chyba tak....
-Takao, dobrze się czujesz?
-Owszem kapitanie -zasalutował i uśmiechnął się szeroko, co mnie odrobinę uspokoiło. Był entuzjastyczny i energiczny, jak zawsze kiedy jego samopoczucie było bardzo dobre. Uśmiechnąłem się lekko niby do samego siebie. Chwyciłem pilot w rękę i włączyłem telewizor.
-Ne, Shin-chan, słyszałem że jedziesz na wymianę szkolną do Francji. To niesamowite!
-Hm? Skąd Ty to wiesz? A zresztą. I tak odstąpię komuś miejsca, nie jadę tam, Takao.
-Heee? Ale czemu? Przepuścić taką okazję? Musisz pojechać!
-Muszę? O ile dobrze wiem to mam prawo decydować o tym co zrobię, a czego nie, prawda? -spytałem oschle. Chwilę później pożałowałem mego poprzedniego tonu. To było tak jakbym był na niego zły za to, że wyraził swoje zdanie. A wcale tak nie było. Spojrzałem na niego. Na twarzy zamiast choćby lekkiego uśmiechu, widniał smutek. Nie bardzo wiedziałem co powiedzieć. Moja "duma" rozkazała mi siedzieć cicho i czekać na dalszy przebieg zdarzeń. Zapanowała niezręczna cisza. Zwykle coś takiego działało na mnie kojąco. Nie lubiłem zbyt dużo mówić, a już tym bardziej słuchać tych "opowieści" płynących z ust innych. Ktoś ma coś do powiedzenia, to niech ujmie to krótko i zwięźle. Tak zawsze myślałem i raczej się to nie zmieni. Ale teraz..? Jeżeli chodzi o Takao...To że zwykle miał dużo do powiedzenia, wcale mi nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Zawsze wysłuchiwałem go do końca. Nie przerywając mu, próbowałem rozkminić do czego dąży. Więc to, że w tej chwili siedział cicho jak mysz pod miotłą, było...Niecodzienną sytuacją. Tak, to chciałem powiedzieć. Poczułem dziwne ciepło na ramieniu.
-Takao...?
-Shin-chan...Sądzę, że powinieneś tam pojechać...W końcu tak ciężko na to pracowałeś i w końcu Cię doceniono. Więc szkoda marnować taką okazję....Dlatego...
-Takao...Słuchaj, chętnie bym pojechał, bardzo się cieszę, że w końcu dano mi szansę, ale...Nie chcę zostawiać Cię tu samego, rozumiesz?
-To tylko dwa tygodnie...Wrócisz akurat na moje urodziny -uśmiechnął się szeroko -Ach...ale skoro nie chcesz...Czyli nie dostanę jakiegoś upominku z Paryża...-udał teatralny szloch. Westchnąłem cicho, a moje kąciki ust uniosły się ku górze.
-Pojadę...A-Ale tylko po to, żeby kupić Ci prezent na urodziny...-w odpowiedzi uzyskałem cichy śmiech.
-Dziękuję, Shin-chan.
No i tak wróciliśmy do punktu wyjścia. Jak mówiłem na początku, znajduję się we Francji. A mianowicie w Paryżu. Miasto zakochanych...co? Zwiedziłem naprawdę wiele ciekawych miejsc, poczynając od Wieży Eiffla, a kończąc na
Katedrze Notre-Dame. Zdjęcie tu, zdjęcia tam...W końcu zabrakło mi pamięci w telefonie. To się nazywa mieć szczęście, prawda? Paryż to naprawdę wspaniałe miejsce, nie wspominając już o modzie tam panującej, czy białych nocach. Jestem wdzięczny Kazunari'emu, że namówił mnie na wyjazd. Gdyby nie on, kisiłbym się teraz w klasie na lekcji. Dzień przed powrotem do domu, wstąpiłem do sklepu z pamiątkami. Różnorodny wybór...I jak tu się zdecydować? W rogu pomieszczenia na półce, dostrzegłem białego misia. W łapkach trzymał "pozłacaną" Wieżę Eiffla, a na główce miał niebieski berecik. Spodobał mi się. Przechwyciłem słodziaka i ruszyłem w stronę kasy. Zapłaciłem i z powrotem udałem się do hotelu, aby spakować walizkę.
Następnego dnia, z samego rana udaliśmy się na lotnisko. Ledwo zdążyliśmy na samolot...Ale tu nie o tym. Grunt, że jednak się udało. Podróż trwała około 5 czy 6 godzin. W Japonii trwała jeszcze noc. Postanowiłem więc udać się prosto do domu. Zostałem przywitany oklaskami i gratulacjami. Moja młodsza siostra rzuciła mi się na szyję uradowana. Cóż..tak szczerze...Również cieszyłem się, że znów mogłem z nią być. Naprawdę sympatyczne dziecko. Wziąłem szybki prysznic, przebrałem się w piżamę i zaraz po ułożeniu się wygodnie w łóżku, zasnąłem. Obudziłem się po 15...Dość późno. Nigdy tak długo nie spałem, czyżby zaczął się starzeć?
"Poranna toaleta", ubranie się, "zjedzenie śniadania", byłem gotowy do wyjścia. W biegu chwyciłem maskotkę zakupioną poprzedniego dnia i wybiegłem z mieszkania. Byłem uradowany faktem ponownego spotkania się z ciemnowłosym. Na twarzy malował się szeroki uśmiech, co było u mnie rzadkością.
Gdy znalazłem się przed domem zamurowało mnie. Stała tam karetka, a tuż obok niej zapłakana matka Takao. Pojazd odjechał, a kobieta osunęła się na ziemię rozklejając się na dobre. Spanikowałem. Podbiegłem do niej i ukucnąłem obok.
-Co się stało?! Coś z Takao?! Proszę powiedzieć!
-Kazu...Kazunari-chan...On nie żyje...-odpowiedziała przez łzy.
-C-co...? To..To jakieś żarty! -krzyknąłem i ruszyłem w stronę wejścia. Wbiegłem po schodach na górę, gdzie znajdował się pokój ciemnowłosego. Otworzyłem drzwi i szybkim krokiem wszedłem do środka.
W łóżku leżało blade jak śnieg ciało. Chwyciłem jego rękę. Była zimna...Nie wyczułem pulsu, oddechu też nie było. Miś którego dotychczas trzymałem, upadł na ziemię, a ja zaraz po nim.
-Takao nie wygłupiaj się...Takao do cholery! -do oczu napłynęły mi łzy. Przecież dziś jego urodziny...
-Midorima-kun...on...Kazunari-chan...nie ma go już z nami...
-Nie zgadzam się na to! Obudź się! Wróć do nas, Takao! -krzyczałem płacząc -Wróć do mnie! KAZUNARI!
Kilka dni później odbył się pogrzeb. Od dnia śmierci ciemnowłosego byłem pod opiekę psychologa, tak samo jak jego matka. Straciłem go...To był cios prosto w serce...Kiedy wszyscy rozeszli się, podszedłem do grobu. Złożyłem na nim białą różę.
-Dotrzymałem obietnicy, Takao...Wkrótce...Wkrótce znowu się spotkamy...-po moim policzku spłynęła samotna łza.
-Dziękuję Ci, Shin-chan...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i koniec...Heh..^^"
Mam nadzieję, że ktoś dobrnął do końca..^^"
Ja wiem, ostatnia część nie bardzo wyszła ;-; Gomene ;-; Bardzo, bardzo ;-;

niedziela, 2 sierpnia 2015

MidoTaka cz.7

Biała róża...cz.1
Od tamtego "feralnego" dnia, ojciec Takao zaczął mnie...mniej więcej tolerować. Zdziwił mnie ten fakt, ale i ucieszył. W końcu o to mi od początku chodziło.Nareszcie będę mógł siedzieć przy Takao, nie bojąc się że za chwilę zza rogu wyskoczy jego stwórca w stroju batmana i...No wiadome co zrobi.
Cóż, pomijając ten fakt. Tego dnia miałem naprawdę dużo zajęć. Do tego zaraz po ich zakończeniu miałem udać się na trening. Chciałem jak zwykle, zwolnić się, ale kapitan nie zgodził się na to...
Twierdził, że już zbyt wiele razy to zrobiłem i że pewnie robię to celowo. A mnie skończyły się już wymówki. Jeszcze ani razu nie powiedziałem mu, że chodzi o Takao, który leży w szpitalu. Zrezygnowany po lekcjach ruszyłem do szatni. Szybko przebrałem się i pobiegłem na salę. Nie było jednak tak jak się spodziewałem. Zwykle trening sprawiał mi przyjemność. Tym razem jednak, było odwrotnie. Koszykówka, tak jak w gimnazjum, ponownie wydała mi się okropna. Bez Takao, to nie było to samo. Nie potrafiłem się skupić, a co za tym idzie, bez przerwy pudłowałem.
-Midorima! Co się z Tobą do cholery dzieje?! Podczas meczu też masz zamiar pudłować?!
-Przepraszam kapitanie, nie jestem dziś w formie...-odpowiedziałem i ukłoniłem się.
-Ech...Wyjdźmy na chwilę na zewnątrz. A reszta wracać do treningu! -krzyknął i ruszył w stronę wyjścia, a ja zaraz za nim. Kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz, nabrałem do płuc świeżego powietrza. Dobrze mi to zrobiło. Przeniosłem wzrok na ciemnowłosego chłopaka.
-Midorima, co się dzieje? Opuszczasz treningi, a jeśli już się na nich pojawisz to nie jesteś wystarczająco skupiony. Powiesz mi w końcu jaki jest powód Twojej niedyspozycji?
-Ach...-potarłem skroń opuszkami palców -Takao jest w szpitalu.
-Takao w szpitalu? Ale...jak to? Mówiłeś że jest przeziębiony i niedługo wróci.
-Cóż...Ale to nie jest zwykłe przeziębienie. Od początku nie było, choć nie byłem tego w pełni świadom...
-Wykrztusisz to w końcu? -spytał odrobinę poirytowany moimi "podchodami".
-Takao leży w szpitalu, ma raka płuc...-ostatnie słowa niemalże wyszeptałem, jakbym nie chciał aby ktoś poza mną o tym wiedział. Kapitan stał otępiały przez jakiś czas. Nie mógł uwierzyć w to, czego przed chwilą się ode mnie dowiedział. Nie zdziwiła mnie jego reakcja. Ani trochę. Staliśmy tak przez parę minut nic do siebie nie mówiąc. Później wróciliśmy na salę i dołączyliśmy do reszty zawodników. Do samego końca milczeliśmy. Tuż przed końcem zagraliśmy mecz. Byłem w drużynie naszego kapitana. Trudno było nam razem grać. Zaraz po zakończeniu szybko przebrałem się w swoje ubrania, po czym bez słowa wyszedłem z budynku. Nie bardzo miałem ochotę na kolejną rozmowę. Ciężko było mi poruszać temat o chorobie Takao. Może nie tak jak Kazunari'emu, ale mnie również jest z tym ciężko...
Spojrzałem na zegarek. 18:10...Udałem się na przystanek autobusowy. Stałem tam około 15 minut, aż w końcu podjechał wyczekiwany przeze mnie pojazd. Jak zwykle, na drogach były straszne korki. Gdybym wysiadł i ruszył na piechotę to dotarłbym do szpitala dużo szybciej niż autobus stojący godzinę w tym korku.
Totalna masakra. "Zupełnie jak wtedy..." pomyślałem. Faktycznie. Taka sama sytuacja, jaka miała miejsce kiedy dowiedziałem się że Kazunari jest w szpitalu. Autobus, gwar, korek. Tak...Postanowiłem wysiąść.
Idąc w stronę szpitala, spotkałem Kagamiego i Kuroko. Kierowali się w tą samą stronę co ja.
-Kuroko! -krzyknąłem, aby chłopak odwrócił się. Uzyskałem taki efekt jakiego oczekiwałem.
-Ach, Midorima-kun. Dzień dobry -odpowiedział, a jego kąciki ust delikatnie uniosły się ku górze.
-Dokąd idziecie?
-Do szpitala, Tako-kun tam jest, prawda?
-Ach...tak..Ale, skąd o tym wiesz, Kuroko?
-Wiem od samego początku, Midorima-kun. Tylko nie miałem okazji jeszcze przyjść do szpitala. Właściwie komunikowaliśmy się poprzez telefony. Jego mama poinformowała mnie o wszystkim.
-Mówisz więcej niż zazwyczaj, Kuroko. Ech, w każdym bądź razie ja też się tam wybieram.
-Może iść razem -wtrącił się czerwonowłosy ziewając przeciągle.
-Racja -niebiesko włosy pokiwał głową, po czym bez żadnego słowa ruszył na przód razem z Kagamim. Poszedłem w ich ślady. Pod szpitalem znaleźliśmy się niecałe 20 minut później. I tak szybciej niż ten przeklęty autobus.Dobrze że postanowiłem z niego wysiąść. W każdym bądź razie...Kiedy znaleźliśmy się pod salą, wziąłem wdech i powoli wszedłem do środka. Zaraz za mną Kagami i Kuroko. Na twarzy Kazunari'ego pojawił się szeroki, szczery uśmiech na widok jego niebiesko włosego przyjaciela. Zajął on miejsce na krześle, tuż obok łóżka. Jego kąciki ust były uniesione w górę. Również się uśmiechał. Rzadki widok. Ja wraz z Kagamim, jako iż nie mieliśmy gdzie usiąść, zwyczajnie staliśmy.
-Tetsu-chan, tak bardzo dziękuję, że przyszedłeś!
-Nie musisz dziękować, Takao-kun. To raczej ja powinienem Cię przeprosić, za to że przyszedłem dopiero teraz...
-Nie ma sprawy, to nic -odpowiedział, w dalszym ciągu uśmiechając się.
Wsłuchiwałem się w ich rozmowę, co jakiś czas spoglądając na Kagamiego, który od czasu do czasu wtrącał się w konwersację. Ja nic nie mówiłem. Nie bardzo umiałem rozmawiać w tak dużym gronie. Tak, 4 osoby to za dużo. W cztery oczy, owszem. Jeżeli tych par oczu jest więcej, nie odzywam się. W pewnym momencie, wraz z Kagamim wyszliśmy na zewnątrz, aby trochę  pooddychać świeżym powietrzem. Charakterystyczny zapach na oddziale, przyprawiał niemalże o mdłości. Udaliśmy się do pobliskiego parku. Usiedliśmy na ławce. Przez dłuższy czas nie odzywając się do siebie, oboje wpatrywaliśmy się w niebo, na którym zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy.
-Jak sobie z tym radzisz? -usłyszałem nagle. Przeniosłem wzrok na czerwonowłosego.
-Z czym?
-Z chorobą Takao. Z tą całą sytuacją. -stwierdził. Na jego twarzy, zamiast głupkowatego uśmiechu gościła powaga. Ciekawy widok.
-Cóż...Jest ciężko. Nie jestem pewien czy przyswoiłem sobie tą informację tak do końca...Ale staram się nie okazywać emocji. Przynajmniej negatywnych, tym bardziej przy Takao.
-Rozumiem...Wiesz...Gdybym był na Twoim miejscu, pewnie starałbym się, aby Kuroko myślał jak ja. W pozytywny sposób. Aby był dobrej myśli. Bo zawsze jest szansa, a jak to mówią, nadzieja umiera jako ostatnia.
-Kagami, nie sądziłem że będziesz potrafił zbudować dość mądre i składne zdania. Winszuje. Staram się robić właśnie tak, jak powiedziałeś. Ale czasami po prostu nie potrafię...Cóż, w każdym bądź razie, nie pozwolę mu tak łatwo odejść.
-I to mnie się podoba -uśmiechnął się, po czym podniósł z ławki -Chyba powinniśmy wracać.
-Racja -odpowiedziałem i również podniosłem się dotychczasowego siedziska. Ruszyliśmy w stronę szpitala. Po drodze wstąpiliśmy do paru sklepów. Kupiłem Takao mangę, owoce i czasopismo "Haru". Tyle czekał na jego premierę...Kagami zaś jak zwykle zaopatrzył się w swe burgery, a dla Kuroko zakupił szejk waniliowy i jakąś książkę. Stwierdził, że gdyby kupił tylko coś dla siebie, to Tetsuya by go za to nieźle "zjechał". Choć...Kuroko nigdy nie wyglądał mi na chłopaka, dla którego ważne są wartości materialne. Poza tym znam go dłużej nić Kagami. Więc uważałem że jego stwierdzenie było błędne. Za bardzo zwracam uwagę na takie błahostki...co? W końcu trafiliśmy do szpitala.
-Kuroko, idziemy już do domu.
-Tak, tak...Przyjdę jutro po zajęciach, jeżeli trenerka nie zrobi treningu...dobrze?
-Nie ma sprawy Tetsu-chan. Dzięki za dzisiaj! -krzyknął gdy Kuroko i Kagami wyszli z sali. Nareszcie zostaliśmy sami.
-Takao, kupiłem Ci mangę i to czasopismo co chciałeś -powiedziałem podając mu zakupione rzeczy.
-Ach, dziękuję Shin-chan! -w jego oczach zaiskrzyły drobne iskierki.
-Nie ma sprawy -uśmiechnąłem się delikatnie i zająłem miejsce na krześle. Przyglądałem się ciemnowłosemu, podczas kiedy on czytał mangę. Jego reakcje na niektóre sceny tam przedstawione, rozśmieszały mnie. Kochałem jego mimikę. Był taki no...Słodki na swój głupi sposób. Tak można powiedzieć. Heh, tak.
-Jaka piękna róża...Kocham róże...
-Róże? -spojrzałem w szare oczy.
-Mhm...Ne, Shin-chan.
-Tak?
-Um...Przy najbliższej okazji...kupisz mi białą różę? -spojrzał na mnie błagalnymi oczyma.
-Białą różę? Haha -zaśmiałem się i przytuliłem chłopaka do siebie -Tak. Kupię. Przy najbliższej okazji, obiecuję.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Koniec części 7 :)
Mam nadzieję, że się podobał ^^
Kolejna, a zarazem ostatnia już (prawdopodobnie) część, pojawi się niebawem ^^

~~Aiko
Szablon wykonała Nessa Daere.