Strony

środa, 12 sierpnia 2015

MidoTaka cz.8

Biała róża...cz.2
Kilka dni po odwiedzinach niebieskookiego i jego chłopaka, wysłano mnie na wymianę szkolną. Do Francji. Zawsze chciałem tam pojechać, ale kiedy dowiedziałem się o tym, że to właśnie mnie wybrano...Nie było mi zbyt wesoło. Nie chciałem zostawiać Takao samego i to w tak ciężkim dla niego okresie. Nie mogłem jednak odmówić...Jedynym wyjściem było odstąpienie tego zaszczytu komuś innemu. A było naprawdę sporo chętnych. Każdemu z nich oznajmiłem, że muszę się dogłębnie zastanowić kto pojedzie za mnie do Paryża...Choć szczerze powiedziawszy nie zastanawiałem się zbyt długo. Po prostu wybrałem pierwszą lepszą osobę i tyle. Później udałem się do domu Kazunari'ego. Wypuścili go na jakiś czas ze szpitala. Za 3 tygodnie jednak miał tam wrócić. Bynajmniej to i tak dużo. W dodatku, już w tym miesiącu miały być jego urodziny. To że mógł spędzić je w domu z rodziną, było naprawdę satysfakcjonujące.
Dotarłszy pod dom ciemnowłosego, zapukałem do drzwi. Przez jakiś czas stałem na zewnątrz, czekając aż ktoś łaskawie wpuści mnie do środka. Minęło kilka minut. "Może nie ma ich w domu?" pomyślałem. Obróciłem się na pięcie i zrezygnowany ruszyłem przed siebie.
-Shin-chan!!!! Wracajaaaaaaj!!!! -usłyszałem nagle. Odwróciłem się, a moim oczom ukazał się Takao stojący na schodach przed mieszkaniem. Był w piżamie, a na dworze było naprawdę chłodno. Podbiegłem do niego i zmarszczyłem brwi.
-Takao, raz dwa do domu!
-Już, już...To tak mi się dziękuje? -spytał dziecinnym tonem.
-Dziękuję, że po mnie wyszedłeś -pocałowałem go delikatnie w czółko -No, a teraz do domu, jazda. Obydwoje weszliśmy do środka. Ściągnąłem buty i kurtkę. Udałem się do salonu, gdzie powędrowało dziecko w za dużej piżamie. A może tylko mi się taka wydała? W każdym bądź razie, uznajmy że miałem racje. Usiadłem na kanapie tuż obok ciemnowłosego. Spojrzałem w jego szare oczy. Były takie roześmiane, ale coś mnie jednak w nich niepokoiło. Były...jak to się mówi..? Szklane? Chyba tak....
-Takao, dobrze się czujesz?
-Owszem kapitanie -zasalutował i uśmiechnął się szeroko, co mnie odrobinę uspokoiło. Był entuzjastyczny i energiczny, jak zawsze kiedy jego samopoczucie było bardzo dobre. Uśmiechnąłem się lekko niby do samego siebie. Chwyciłem pilot w rękę i włączyłem telewizor.
-Ne, Shin-chan, słyszałem że jedziesz na wymianę szkolną do Francji. To niesamowite!
-Hm? Skąd Ty to wiesz? A zresztą. I tak odstąpię komuś miejsca, nie jadę tam, Takao.
-Heee? Ale czemu? Przepuścić taką okazję? Musisz pojechać!
-Muszę? O ile dobrze wiem to mam prawo decydować o tym co zrobię, a czego nie, prawda? -spytałem oschle. Chwilę później pożałowałem mego poprzedniego tonu. To było tak jakbym był na niego zły za to, że wyraził swoje zdanie. A wcale tak nie było. Spojrzałem na niego. Na twarzy zamiast choćby lekkiego uśmiechu, widniał smutek. Nie bardzo wiedziałem co powiedzieć. Moja "duma" rozkazała mi siedzieć cicho i czekać na dalszy przebieg zdarzeń. Zapanowała niezręczna cisza. Zwykle coś takiego działało na mnie kojąco. Nie lubiłem zbyt dużo mówić, a już tym bardziej słuchać tych "opowieści" płynących z ust innych. Ktoś ma coś do powiedzenia, to niech ujmie to krótko i zwięźle. Tak zawsze myślałem i raczej się to nie zmieni. Ale teraz..? Jeżeli chodzi o Takao...To że zwykle miał dużo do powiedzenia, wcale mi nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Zawsze wysłuchiwałem go do końca. Nie przerywając mu, próbowałem rozkminić do czego dąży. Więc to, że w tej chwili siedział cicho jak mysz pod miotłą, było...Niecodzienną sytuacją. Tak, to chciałem powiedzieć. Poczułem dziwne ciepło na ramieniu.
-Takao...?
-Shin-chan...Sądzę, że powinieneś tam pojechać...W końcu tak ciężko na to pracowałeś i w końcu Cię doceniono. Więc szkoda marnować taką okazję....Dlatego...
-Takao...Słuchaj, chętnie bym pojechał, bardzo się cieszę, że w końcu dano mi szansę, ale...Nie chcę zostawiać Cię tu samego, rozumiesz?
-To tylko dwa tygodnie...Wrócisz akurat na moje urodziny -uśmiechnął się szeroko -Ach...ale skoro nie chcesz...Czyli nie dostanę jakiegoś upominku z Paryża...-udał teatralny szloch. Westchnąłem cicho, a moje kąciki ust uniosły się ku górze.
-Pojadę...A-Ale tylko po to, żeby kupić Ci prezent na urodziny...-w odpowiedzi uzyskałem cichy śmiech.
-Dziękuję, Shin-chan.
No i tak wróciliśmy do punktu wyjścia. Jak mówiłem na początku, znajduję się we Francji. A mianowicie w Paryżu. Miasto zakochanych...co? Zwiedziłem naprawdę wiele ciekawych miejsc, poczynając od Wieży Eiffla, a kończąc na
Katedrze Notre-Dame. Zdjęcie tu, zdjęcia tam...W końcu zabrakło mi pamięci w telefonie. To się nazywa mieć szczęście, prawda? Paryż to naprawdę wspaniałe miejsce, nie wspominając już o modzie tam panującej, czy białych nocach. Jestem wdzięczny Kazunari'emu, że namówił mnie na wyjazd. Gdyby nie on, kisiłbym się teraz w klasie na lekcji. Dzień przed powrotem do domu, wstąpiłem do sklepu z pamiątkami. Różnorodny wybór...I jak tu się zdecydować? W rogu pomieszczenia na półce, dostrzegłem białego misia. W łapkach trzymał "pozłacaną" Wieżę Eiffla, a na główce miał niebieski berecik. Spodobał mi się. Przechwyciłem słodziaka i ruszyłem w stronę kasy. Zapłaciłem i z powrotem udałem się do hotelu, aby spakować walizkę.
Następnego dnia, z samego rana udaliśmy się na lotnisko. Ledwo zdążyliśmy na samolot...Ale tu nie o tym. Grunt, że jednak się udało. Podróż trwała około 5 czy 6 godzin. W Japonii trwała jeszcze noc. Postanowiłem więc udać się prosto do domu. Zostałem przywitany oklaskami i gratulacjami. Moja młodsza siostra rzuciła mi się na szyję uradowana. Cóż..tak szczerze...Również cieszyłem się, że znów mogłem z nią być. Naprawdę sympatyczne dziecko. Wziąłem szybki prysznic, przebrałem się w piżamę i zaraz po ułożeniu się wygodnie w łóżku, zasnąłem. Obudziłem się po 15...Dość późno. Nigdy tak długo nie spałem, czyżby zaczął się starzeć?
"Poranna toaleta", ubranie się, "zjedzenie śniadania", byłem gotowy do wyjścia. W biegu chwyciłem maskotkę zakupioną poprzedniego dnia i wybiegłem z mieszkania. Byłem uradowany faktem ponownego spotkania się z ciemnowłosym. Na twarzy malował się szeroki uśmiech, co było u mnie rzadkością.
Gdy znalazłem się przed domem zamurowało mnie. Stała tam karetka, a tuż obok niej zapłakana matka Takao. Pojazd odjechał, a kobieta osunęła się na ziemię rozklejając się na dobre. Spanikowałem. Podbiegłem do niej i ukucnąłem obok.
-Co się stało?! Coś z Takao?! Proszę powiedzieć!
-Kazu...Kazunari-chan...On nie żyje...-odpowiedziała przez łzy.
-C-co...? To..To jakieś żarty! -krzyknąłem i ruszyłem w stronę wejścia. Wbiegłem po schodach na górę, gdzie znajdował się pokój ciemnowłosego. Otworzyłem drzwi i szybkim krokiem wszedłem do środka.
W łóżku leżało blade jak śnieg ciało. Chwyciłem jego rękę. Była zimna...Nie wyczułem pulsu, oddechu też nie było. Miś którego dotychczas trzymałem, upadł na ziemię, a ja zaraz po nim.
-Takao nie wygłupiaj się...Takao do cholery! -do oczu napłynęły mi łzy. Przecież dziś jego urodziny...
-Midorima-kun...on...Kazunari-chan...nie ma go już z nami...
-Nie zgadzam się na to! Obudź się! Wróć do nas, Takao! -krzyczałem płacząc -Wróć do mnie! KAZUNARI!
Kilka dni później odbył się pogrzeb. Od dnia śmierci ciemnowłosego byłem pod opiekę psychologa, tak samo jak jego matka. Straciłem go...To był cios prosto w serce...Kiedy wszyscy rozeszli się, podszedłem do grobu. Złożyłem na nim białą różę.
-Dotrzymałem obietnicy, Takao...Wkrótce...Wkrótce znowu się spotkamy...-po moim policzku spłynęła samotna łza.
-Dziękuję Ci, Shin-chan...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i koniec...Heh..^^"
Mam nadzieję, że ktoś dobrnął do końca..^^"
Ja wiem, ostatnia część nie bardzo wyszła ;-; Gomene ;-; Bardzo, bardzo ;-;

12 komentarzy:

  1. No... przez tą białą różę to byłam prawie pewna że Takao umrze. ;-; Masakra. Oddajcie mi Takao! Nie zgadzam się no! Midorima taki uległy ;-; co z tym światem się stało? Ludzie pomocy!
    A tak odnośnie małych szczegółów... lot z Japonii do Francji trwa trochę dłużej... nie wiem z doświadczenia, ale no czasem latam samolotem, więc... no tyle chciałam powiedzieć.
    Wyszło super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aiko wie, że lot samolotem trwa dłużej ;-; Tylko nie chciało jej się zbytnio wymyślać nie wiadomo czego ;-; wcisnęła pierwsze lepsze cyferki ;-; Gomene ;-; *ukłon*

      Usuń
  2. *przywiązuje tu Nigou*
    pilnuj miejsca psinko, ja tu wrócę, żeby całe opowiadanie skomentować naraz ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja może to w taki sposób zrobię, bo pisałam to raczej na bieżąco, a nie chcę się rozdrabniać pod każdym chapkiem z osobna ;-; Uwaga, chaos ;-;
    Jest taka piosenka, nie pamiętał tytułu ani autora, ale powtarza się tam, że „jutra nie będzie”. W sumie to od razu mi się to skojarzyło z początkiem ^^’

    Ooo, perspektywa Mido? Yes yes yes *^* nee, Shinuś *^* to źle brzmi ;_; ja nie chcę żeby Takao umierał, nie rozwalaj mi MidoTakaaa ;_;

    „Chociaż sam tak nie potrafię...chyba właśnie to mi się w nim najbardziej podoba.” On jeszcze nie wie. Że jemu się wszystko w Takao podoba. Bo go kocha. Nie wie. Jeszcze. :-:
    Wszystko spoko, ale dlaczego Takao miałby ukraść Midorina ze sklepu z odzieżą? Czyżby jakiś fetysz, Midorin? Fetysz marchwi? Lubisz ją mieć tam na dole? PODNIECAJĄ CIĘ MARCHEWKI MIDORIN? *drżącymi rękami sięga po okulary*
    TAK TAK TAK TRZYMAJCIE SIĘ ZA RĘCE
    JAKIE TO JEST PIĘKNE.

    Takao nie. Nie waż się umrzeć. Po prostu nie. Nie wydaję zezwolenia. Zostajesz z nami, skarbie ;;
    To było takie… niepokojące, to zakończenie. A Midorima jest głupi. ;;

    Tu na początku zasadniczo miało być coś normalnego ale MIDORIN DA TAKAO MISIA KYAAAA UMIERM CUKIER WODYYY

    Dobra. Wkurzyłam się. Jak, Shintarou, mogłeś być takim idiotą? Źle sypia? Błagam. BŁAGAM. *ryczy* …ej, to drugi rozdział dopiero, jak ja przetrwam? *szuka chusteczek*

    To jest strasznie niepokojące. Ta… choroba? Takao. Ale za to Shinuś! Shinuś taki słodki, taki niewinny… chce się opiekować swoim „przyjacielem”… w sumie to nie lubię friendshipu MidoTaka, ale tu są słodcy… Chociaż podejrzewam, że Midorima po prostu jeszcze nie wie ^^” tak czy siak jest kawaii. I denerwują mnie rodzice Takao. A może wasz syn CHCE być podrywany przez marchewkę, nie pomyśleliście? Hęę?!
    No naprawdę, Takao, nie umieraj ;-;

    Kiedy czytałam o tym, że Shinuś uważa, że Takao jest słodki… kyaaa, oni obaj są strasznie uroczy, no ;w; i kiedy Midorima miał kudłate myśli też był poniekąd uroczy XD
    Wow. Shintarou taki tsundere. Niby nic nie czuje do Takao, ale jak tylko się dowiedział, że coś mu jest, pognał do szpitala~ ja wiem że nie powinnam ale rozpływam się teraz .w.
    Ta kobieta spotkana przez Shinusia w przejściu szipowała MidoTaka. Jestem. Tego. Pewna. :D

    O, no i właśnie, Shinuś, to jest dobra postawa, to co ty sobą prezentujesz. Wspieraj swoje kochanie ;-;
    Ten Takao… kurczę, ja nie wiem, co powiedzieć. Midorima jest idiotą ;-; Ale kochanym idiotą <3
    Swoją drogą, tata Takao <3 nawet w takiej sytuacji nie da spedalić synka… ALE ON SIĘ JUŻ SAM SPEDALIŁ DAWNO NO PRZPRSZM PANA BARDZO.
    Wyznanie Midorimy… *Rei przechodzi w stan ciekły* <3

    Shintarou na początku wydawał mi się podejrzanie beztroski, jakby to wyznanie przyćmiło prawdziwy problem. Ale rzeczywistość rzuciła mu w twarz mokrą szmatą, uznając, że za dużo szczęścia jak na jeden raz… podoba mi się to. Ciężka choroba bardzo ładnie kontrastuje z tą miłością. Tak, jestem dziwna, mam spaczony gust jak chodzi o fanfiki, musisz mi wybaczyć .w.

    Faktycznie, zauważyłam taką tendencję fandomu do zadawania w fanfikach/na fanartach cierpienia tym najweselszym postaciom, takim, po których można się tego najmniej spodziewać. Midorima też ją chyba zauważył. Fajnie, co nie, Shintarou? *pociąga nosem*

    A tatuś Takao to taki Kagetora. „powystrzelam jak kaczki wszystkich facetów którzy zbliżą się do mojej cór- do mojego syna!” czy coś xD Ale naprawdę go polubiłam. Widać, że syn jest dla niego naprawdę ważny.

    No i naprawdę, brawo, Midorima. Nie zachowuje się jak skrzywdzona księżniczka, tylko ma tę świadomość „hej, ciężko mi, ale jemu jeszcze ciężej, wiec muszę go wspierać”. Wiem, niby zwykła rzecz, ale… ale… ujmująca.

    KOCHAM TAKAO I KUROKO KEIDY PRZEDSTAWIA SIĘ ICH JAKO PRZYJACIÓŁ. To takie urocze <3
    Hmm. Kagami. Te mądre przemyślenia trochę są takie nie na niego, ale w zasadzie czemu nie? On też czasem może powiedzieć coś mądrego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, pomyliłam oczywiście pola i wpisałam tutaj zamiast w odpowiedzi, meh. Rei, pacanie ;-;

      Ta biała róża mnie zaniepokoiła. Widzę rzeczy tam, gdzie ich nie ma, czy coś jest na rzeczy? *idzie guglować znaczenie kwiatka* …aaa, no chyba że tak. To spoko. Panika Rei opanowana.
      taki hehe żarcik ;-;

      A optymistyczny Takao jest taki Takałkowy do bólu.

      Co, jak to, JEDZIESZ MIDORIMA? *wdech wydech wdech wydech spokojnie* …dobra. Nie wiesz, co czynisz. Zamorduję go.

      *po przeczytania końcówki*
      Jestem w stanie chyba-będę-ryczeć-ale-jeszcze-nie-wiem. I po co on pojechał? Po co? Jeżeli by został… w sumie, to i tak by nic nie zmieniło, ale… ale może… ;;
      Aiko, dobiłaś mnie tą końcówką ;__; już się cieszyłam, już myślałam – o fajnie, chyba się dobrze skończy, Midorima taki kawaii a tu co? A tu Takao nie żyje. I to „Dziękuję Ci, Shin-chan...”, taki jakby głos z zaświatów… idę mordować Midorimę. Umrze i moje MidoTaka będzie znów razem ;-;

      Opowiadanie było świetne. W jednej chwili śmiałam się z rodziny Takao, w drugiej rozpływałam, w trzeciej wzruszałam. Ślicznie. Zresztą, moje lubienie tego widać chyba powyżej… <3

      A biała róża… nie wiem, może zepsuję tym klimat, ale jest taka piosenka. Te piosenkę kiedyś, na przedstawieniu przygotowywanym przez naszą szkołę (jeszcze podstawówkę) przedstawieniu z okazji 11 listopada, cudownie zaśpiewała pewna dziewczyna i to wszystko cholernie wyryło mi się w pamięci. Dlatego też, może ją znasz:
      „Rozkwitały pąki białych róż
      Wróć Jasieńku z tej wojenki już
      Wróć, ucałuj, jak za dawnych lat
      Dam ci za to róży najpiękniejszy kwiat”
      To po prostu mi się z tym skojarzyło. Tym bardziej, że rzeczony Jasieńko z wojenki nie wrócił… ale tak, miałam komentować opowiadanie, nie podniecać się piosenkami.

      Kocham. Zostawiłam to sobie na deser i widzę, że było warto.

      Pozdrawiam po tym jakże długim, przygłupim, chaotycznym oraz nieogarniętym komentarzu. INACZEJ NIE UMIEM OKEJ :_:

      Usuń
    2. Ojeoj, R-Rei...Nie wiem co powiedzieć ;-; Czytając Twój "komentarz" byłam...jednocześnie szczęśliwa jak i smutna...Nie wiem czemu smutna ;-; Ucieszył mnie tak długi komentarz i wgl wszystko co się w nim znajdowało..Porównywania do piosenek również..^^ *uśmiech*
      Jeżeli chodzi o tą białą różę...Biały to kolor żałobny w Japonii, Chinach...O to chodziło ^^ Na początku planowałam Happy End...ale...Jakoś tak mnie tknęło..*jak zwykle ;-;* żeby to "dramatycznie" zakończyć...;-; Gomene ;-;
      Bardzo dziękuję za ten komentarz jak i pozostałe <3

      Usuń
    3. Aiko, nie bądź smutna ;-;
      Aaaa, no tak. Borze. *facedesk* mogłam skojarzyć ten biały xDD mózg mi się wyłączył z nadmiaru mądrych rzeczy ;-; Iovis omnia plena, droga Aiko ;--;
      Dramatyczne zakończenia są fajne, nawet, jeśli się po nich chce ryczeć... jestem troszkę masochistką, więc pochwalam xD
      *śle serduszka*

      Usuń
    4. Znów mnie poniosło na krańce internetu^^ Ale dla Midotakałków zawsze:") No dobra, jak już jestem to skomentuję.
      Po pierwsze, ubolewam, że jest tu tylko jedno opowiadanie z panem wodorostem i Takusiem w roli głównej. No why, akurat mam na nich jakąś ochotę.
      Po drugie, no ubolewam jeszcze bardziej, bo króciutko. Niby te osiem rozdziałów, a jakby nic. Przeczytałam sobie przed spaniem (No ale wieczór fajnie minął^^)... No za krótko! Gdybyś wtrąciła kilka opisów, które lubię nazywać bzdurnymi zapychaczami, a jednak wydłużają przyjemność z czytania. Ot, takie moje zdanie.
      Dlaczego ostatnio, wszystkie Midotaki jakie czytałam są takie smutne?! Smutno się robi ;-; Ale bardzo fajnie ci to wyszło, ja tam ponarzekać sobie muszę, bo mi się mózg zrył od tych wszystkich dramatów. Dzięki mózgu XDDD
      Dobra, skomentowane (bo nie skomentować Midotakałków to grzech), to idę czytać te nowsze opowiadania *zaciera łapki* Ja tam czekam na kolejne przygody Shin-chana. Papapap, loffki.
      (w razie czego, to zapraszam do mnie, chociaż tam raczej wiele nie ma^^)

      Usuń
    5. O-Ojej..Ktoś nowy..? *przekrzywia głowę* W-Witam..! ^^
      Za krótko..? Cóż..^^" To było dodane dość dawno..^^" Właściwie mam fabułę do nowego fanfica z MidoTaka..^^" Więc..m-mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej i-i doczekasz tego..^^"
      D-Dziękuję Ci bardzo za komentarz, Shine-chan..!
      A-a Na Twojego bloga, na pewno w-wpadnę..^^

      Usuń
    6. A dzięki wielkie. To ja sobie grzecznie poczekam na MidoTaki, a tym czasem poczytam sobie resztę ;)

      Usuń
    7. Hej, no więc mam pytanie. Co ty najlepszego zrobiłaś?! Takao umiera?! Serce mi pęka ;( . Czemu w takim uroczym i wesołym paringu zrobiłaś smutne zakończenie? Nie lubisz happy end'ów? Prawdę mówiąc już kiedy przeczytałam o białej róży miałam złe wizje jak to się zakończy. Ehh było zakończyć na tym że Midorima kupił takao misia, nie doczytać do końca i żyć w przekonaniu że takao wyzdrowiał... no ale muszę cię jeszcze pochwalić. Przez pozostałe rodzdziały nie komentowałam i teraz muszę powiedzieć, że całość wyszła bardzo dobrze i niezmiernie mi się podobała :) no może nie licząc śmierci takao... Mam nadzieję, że napiszesz jeszcze coś z MidoTaka, tylko proszę tym razem wesoło, ok?
      Powodzenia nie mogę się doczekać czytania twoich kolejnych arcydziełek :)

      Usuń
    8. Och...Ktoś nowy? *przekrzywia głowę* Ach ureshi desu! ^^ *mach łapką na przywitanie*
      To opowiadanie b-było pisane d-dawno...Gomene, sama nie umiem sobie wybaczyć śmierci Takałka..:c S-sama nie wiem czemu...Czy nie lubię happy end'ów..? Lubię, ale w bad end'ach chyba lepiej mogę się o-odnaleźć..^^" Albo tylko dobrze się czuję pisząc je..? Nie wiem, naprawdę..^^"
      Cieszę się, że reszta Ci się s-spodobała..*lekki uśmiech*
      Hai, oczywiście..^^ Następnym razem coś wesołego ^^
      Dziękuję za komentarz i-i za odwiedzenie bloga..! <3 Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej ^^

      Usuń

Szablon wykonała Nessa Daere.