Strony

wtorek, 30 czerwca 2015

MidoTaka cz.6

Uśmiechnij się...
Odkąd dowiedziałem się o chorobie Kazunari'ego, moje życie obróciło się o 180°. Dotychczas wesoły i energiczny Takao, leżał teraz w szpitalu, ledwo mogąc się poruszyć...Czym sobie na to zasłużył? Czemu to właśnie ci najbardziej sympatyczni i mili ludzie muszą tak cierpieć? Co dzień wchodząc do jego sali mam nadzieję, że zobaczę na jego twarzy szeroki szczery uśmiech, jaki widywałem dotychczas. Lecz zamiast tego...otrzymuję ironiczne uniesienie kącików ust w górę. Widzę jak cierpi. Z dnia na dzień staje się coraz słabszy...Ale stara się tego nie ukazywać. Próbuje to wszytko zamaskować, aby nie martwić swoich bliskich.
Cały Takao....Kilka dni po incydencie z wysoką gorączką, wszystko "wróciło do normy", można tak powiedzieć. Ciemnowłosy oczekiwał na zabieg wszczepienia pod skórę porta. Urządzenia, dzięki któremu chemia, może być podawana w odpowiednich dawkach i bez komplikacji.  To niby tylko zabieg, ale doskonale widzę, jak on się tego wszystkiego boi....
Kilka godzin przed operacją, siedziałem razem z nim w sali. Uśmiechając się, spojrzałem mu w oczy. Niby były te same, ale malowała się w nich niepewność i strach. Westchnąłem cicho i złapałem Kazunari'ego za rękę.
-Takao, spokojnie. To tylko zabieg, nie musisz się tego bać, naprawdę.
-C-co...? O-o czym ty mówisz? J-ja się boję? Coś ci się chyba pomyliło....Wcale się nie boję....-odpowiedział, odwracając głowę w bok. Ten typowy odruch tylko utwierdził mnie w mych przypuszczeniach.
-Przecież widzę, że jednak tak jest -westchnąłem cicho i objąłem go delikatnie. Przycisnąłem lekko policzek do ciemnych włosów. Siedziałem tak dłuższą chwilę. Najchętniej nie wypuszczał bym go z objęć, lecz kiedyś to musiało nastąpić. Do sali wszedł nie kto inny, jak ojciec Takao, a zaraz za nim jego żona. Uff, chociaż tyle.
Ona da radę go uspokoić. W jego oczach malowała się chęć mordu, zresztą tak jak i w moich. Zawsze byłem spokojnym i cichym człowiekiem, ale przy tym mężczyźnie się nie da. Po prostu to jest niemożliwe i tyle. AMEN. No ale dla Takao się postaram. Postaram się...
-Jak się czujesz Kazunari-chan? -spytała przejęta kobieta.
-Dobrze mamo...-uśmiechnął się i spojrzał na mnie. Zrozumiałem, że mam go puścić. No tak. Jego ojciec obdarowywał mnie znaczącym spojrzeniem...To było dziwne. Natychmiastowo uwolniłem Kazunari'ego z objęć.
-To dobrze...Heh, więc jesteście już parą? To wspaniale. Wiedziałam, że tak to się skończy -zaśmiała się i przytuliła Takao.
-C-cóż, tak mamo...masz rację -pokiwał głową i spojrzał na mnie z uśmiechem.
Nie odezwałem się. Wsłuchałem się tylko w rozmowę matki z synem. Z lekki uśmiechem wziąłem wdech i przeniosłem wzrok na mego wroga. Machnął ręką i wskazał na drzwi wyjściowe z sali. Na początku nie bardzo wiedziałem o co mu chodzi, ale kiedy wyszedł z sali machając ręką, że mam uczynić to samo....Zrozumiałem, że czeka mnie niemiła rozmowa...
-Więc? O co panu chodzi? -spytałem opierając się o ścianę.
-O nic. Chciałbym się tylko zapoznać z chłopakiem, który zgarnął MOJEGO SYNA.
-Ach, no kto by się spodziewał.
-Miałeś kiedyś jakąś dziewczynę? Chłopaka?
-Czy byłem w związku? Cóż, nie wiem czy można to było tak nazwać...
-Czyli jednak. Chłopak? Dziewczyna?
-Dziewczyna, ale co to ma do rzeczy?
-Cóż wiesz, chłopaka zawsze będzie ciągnąc do dziewczyn. Tego nie zmienisz.
-Co pan przez to sugeruje?
-Chcę przez to powiedzieć, że prędzej czy później skrzywdzisz mojego syna. Znajdziesz sobie ukochaną, stworzycie razem cudowną rodzinę. A Kazunari? O nim zapomnisz. Będziesz zachowywał się jakby nigdy nic się pomiędzy wami nie wydarzyło.
Zaniemówiłem. Dlaczego on tak uważał? Przecież on kompletnie nic o mnie nie wie. A już tym bardziej nie wie co czuję. Jak bardzo kocham Takao. Więc czemu mówi takie rzeczy? Dlaczego tak uważa?
-Niech pan słucha uważnie, bo nie powtórzę tego drugi raz. KOCHAM PANA SYNA. I nigdy go nie zostawię dla jakiejś wytapetowanej lafiryndy, która by się tylko puszczała na prawo i lewo. Krótko i na temat. A i jeszcze jedno. Niech pan sobie zapamięta, że nienawidzę kiedy ktoś mówi mi co JA czuję do drugiej osoby. -stwierdziłem i udałem się do sali. Nie wydaje mi się abym za dużo powiedział. Wyraziłem tylko co myślę i czuję. To tyle w temacie.
-Och, Shin-chan. Gdzie byłeś? -ciemno oczy przeszyły mnie na wylot. Najwyraźniej doskonale wiedział co się stało.
Jeszcze około godziny rodzice szarookiego przebywali w sali razem z nami. Ciemnowłosy mężczyzna ani razu się już do mnie nie odezwał. Obraził się? A może po prostu próbuje sobie przemyśleć to co powiedziałem? Oby to drugie...W końcu zostaliśmy sami. Lecz towarzyszyła nam cisza. Żaden z nas nie zaczął rozmowy. Jednak kiedyś ktoś musiał się odezwać.
-Shin-chan, uśmiechnij się...
-Co?
-Uśmiechnij się, proszę...-spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Tak. On ewidentnie wiedział co się stało na korytarzu. Westchnąłem cicho i uśmiechnąłem się do niego czule.
-Kocham Cię Takao.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i 6 część MidoTaka...Heh ^^" Zapraszam do komentowania ^^

~~Aiko

niedziela, 28 czerwca 2015

AkaKuro

Nienawidzę, a jednocześnie kocham...
-Coś nie tak, Tetsuya?
Spojrzał na niego pustymi oczyma. Już nic nie rozumiał. Dlaczego to wszystko tak się potoczyło? Czy ta miłość, o której jego ukochany go tak zapewniał, była tylko po to, aby go zwabić? "Już Cię nie potrzebuję. Jesteś zbędnym obciążnikiem." Nie mówi tego, lecz on to słyszy...Wpatrując się w czerwonowłosego zastanawia się, czy ten potrafi zrozumieć jego uczucia...Nie chce tego dłużej znosić...
-Nie słuchasz mnie. Co się dzieje, Tetsuya?

Głos wyższego jakby ucichł. Nie ignorował go. Pogrążony w swoich myślach nie był w stanie czegokolwiek usłyszeć. Jednak nie powinien był tego robić. Mógł choć trochę uwagi skupić na Akashim. Poczuł szarpnięcie za ramię. Wbił wzrok w heterochromie ukochanego. Sam już nie wiedział jak ma się zachowywać w jego towarzystwie...Bał się. Bał się za każdym razem, kiedy mieli się spotkać. "Najłatwiej byłoby to wszystko zakończyć..." Lecz myśleć było dużo łatwiej, niż zrobić...

-Jak zwykle to samo. Znudziło Ci się? Może to dostarczy trochę atrakcji.

Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, poczuł uderzenie w twarz. Upadając na ziemię, uderzył o jakiś kamień. Na głowie pojawiła się rana, z której zaczęła sączyć się ciepła ciecz. Chciał się podnieść, ale sadysta mu na to nie pozwolił. Kopnął go w brzuch, uśmiechając się szeroko. Nachylił się nad nim i spojrzał w błękitne oczy. Kuroko z trudem powstrzymując łzy, skierował wzrok w inną stronę.

-Z Tobą to nie ma już zabawy. Haha, kurcze nie mogę.
Pełne pogardy spojrzenie przeszyło go na wylot. Uczucie, które żywił do tego chłopaka wcale nie wygasło. Nawet wtedy, gdy ten zaczął się nad nim znęcać. "W miejscu publicznym nic takiego mi nie zrobi..."-pomyślał. I miał racje. Sejiuro nie pozwoliłby sobie na to, aby przez coś takiego stracić w oczach obywateli Tokio.

-Temat pogłębimy w domu. A tylko spróbuj nie przyjść. Wiesz jak to się skończy, prawda?
Jego ukochany odszedł. Usiadł na ławce i spojrzał w niebo. Nie miał już do niczego siły. Już wszystko było mu obojętne. Nawet płacz uważał za zbędny. Wstał i powolnym krokiem udał się nad rzekę. Wpatrywał się w taflę wody pustymi oczyma. Skoczył. Miał już dość. Po co się tak męczyć, skoro można wszystko zakończyć? Akashi go nie kocha. Tyle zdążył wywnioskować przez ten długi okres cierpienia. Wszystkie rany, które zostały mu zadane...z każdym dniem bolały coraz bardziej....Przez te wszystkie dni, desperacko poszukiwał argumentów, które świadczyły by o tym, że Seijuro odwzajemnia jego uczucia....Ale przez cały czas żył w słodkim kłamstwie...Utonął. Wszystko się skończyło. W jednej chwili wszystko uleciało. Czy to mogło potoczyć się inaczej? Tetsuya nie był w stanie opuścić ukochanego...Za bardzo go kochał. Nawet jeżeli ten go krzywdził...Nie mógł przestać kochać....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak sobie usiadłam i to napisałam....Jestem w dołku, jak to na mnie przystało....Moja depresja się pogłębia....Nie mam siły do życia ;-;
Aiko starała się pisać jak najmniej dołująco....i ma nadzieje, że jej się to udało ;-; A napisała to bo....No powód powyżej...Beznadziejny tekst, ale zawsze coś....

~~Aiko

Pomóżcie ;-;

Witam ^^ Tak, Aiko jest doskonale świadoma tego, że ma do napisania jeszcze dużo tekstów, ale....
Siedząc tak sobie w kącie i słuchając smętnej muzyki, wpadła na pomysł. W głowie siedzi jej pewna fabuła, a właściwie to dwie....Chciałaby was zapytać, która powinna się tu pojawić....Aiko ma spaczony gusty, więc jeżeli komuś się nie spodoba ani jedna, ani druga fabuła to się nie zdziwi....^^"
Ale, nie przeciągając, oto one:


Fabuła nr1: W Królewskiej Armii Niebios, pojawia się nowicjusz. Młody anioł z początku nie pamięta, ani jak się nazywa ani dlaczego umarł na Ziemi. W końcu jednak wspomnienia wracają, a chłopak nie może uwierzyć w to co się stało. W Japonii wybuchła wojna i jak się okazuje, nie tylko on, ale również jego przyjaciele z drużyny koszykówki stracili życie. Odnalezienie ich nie sprawia aż tak dużych problemów, jak przywyknięcie do nowego świata. Generał armii królewskiej, dostrzega potencjał w nowym "nabytku" i oferuje mu pomoc w osiągnięciu stałej kontroli nad nową mocą. Nauczycielami mają być anioły o randze S, choć może wydać się to niemożliwe, oni tak jak i nasz bohater są stosunkowo nowi w Rakuen*.
Jak się później okazuje, Tetsuyi nie będzie trudno nawiązać z nimi kontaktu....Co więcej, nowy świat nie obfituje tylko i wyłącznie w dobro i szczęście. Życiu każdego anioła, zagrażają demony. To właśnie z nimi walczy Królewska Armia Niebios....


Fabuła nr2: Ziemia została zaatakowana przez demony, które w szybkim tempie zdołały przejąć nad nią kontrolę. Każdy człowiek jakiego napotkały, tracił życie. Jak można się domyślić, nikomu z nich nie uśmiechało się umierać. Więc aby temu zapobiec, ludzie zaczęli wykształcać w sobie moce magiczne. Nie było to proste, ale nie niemożliwe. Po długim czasie udało się. Każde kolejne pokolenie, stawało się coraz silniejsze. Najbezpieczniej jednak dla każdego z nich, było trzymać się w grupach. Jednak niektórzy nie potrafili znaleźć sobie partnera, ze względu na zbyt niski poziom umiejętności. Do takich osób należy Kuroko Tetsuya. Lecz każdy kiedyś otrzymuje szansę od losu. Pewnego dnia bowiem, niebiesko włosy, na swojej drodze spotyka maga klasy S...
~~~~~~~~~~~~
*Rakuen -raj
~~~~~~~~~~~~

No to tak to wygląda *kiwa głową*. Nie pytać się co Aiko ma z tą "klasą S", bo sama nie wie...;-;
A teraz Aiko bardzo, bardzo, bardzoooo ładnie prosi...*składa ręcę* powiedzcie, która fabuła odpowiada wam bardziej? ;-;

~~Aiko

czwartek, 25 czerwca 2015

Kiseki no Sedai x Kuroko cz.2

To jakaś paranoja!
W ogrodzie był już bezpieczny. Przynajmniej tak mu się wydawało. Usiadł na ławce obok małej fontanny i biorąc głęboki wdech, rozejrzał się dookoła. Nikt oprócz niego nie przebywał w obrębie tego miejsca. Wypuścił powietrze z ulgą. Oparł się plecami o ławkę i zaczął myśleć. Próbował zrozumieć co się właśnie stało. Dlaczego jego przyjaciele tak dziwnie się zachowywali. Kto ich tam zrozumie...Pierwszym co przyszło mu do głowy, było to, że zwyczajnie się upili. Ale od żadnego z nich nie było czuć alkoholu....No tak...i tu pomysły naszego kurdupelka się skończyły. Wziął pod uwagę jeszcze to, że może się o coś założyli, ale...To było raczej niemożliwe. A tym bardziej w przypadku "poważnego" Midorimy, któremu tylko i wyłącznie rozsądek w głowie. Nic nie kleiło się w jedną całość....Wstał z ławki i zaczął chodzić w kółko. Nagle usłyszał szelest. Ze strachu, aż podskoczył w górę i pobiegł za ławkę dygocząc. Przełknął głośno ślinę i czekał na to co się stanie. Zza budynku wyszedł Akashi. We włosach miał kilka liści, a ubranie było lekko poszarpane.
-Kuroko! Tu jesteś! -krzyknął uradowany i podbiegł do ukochanego.
-A-A-A-Akashi-kun....
-Coś nie tak? Cały drżysz. Co się stało? -spytał przytulając do siebie niższego chłopaka.
-P-przestraszyłem się. To tyle. Przepraszam.
-Idziemy do  mnie?
-Co...?

-Idziemy.Do.Mnie? -powtórzył niecierpliwiąc się już trochę.
W odpowiedzi oczywiście otrzymał słowo "nie". Zawiedziony uklęknął przed ławką. Uderzył w nią głową i zaczął lamentować, że jego chłopak jest wredny i nie chce mu pomóc w potrzebie. Czyn powtórzył jeszcze kilka razy, aż w końcu Kuroko poszedł w jego ślady. Również zaczął uderzać głową o twardą powierzchnię.
Pomyślał sobie : "Może jak porządnie uderzę w to głową, to w końcu się obudzę?". Ale nie wychodziło.
Czerwonowłosy spojrzał na załamanego Tetsuyę i złapał jego głowę.
-Tetsuyaaaa, bo sobie łeb rozbijesz -położył głowę niższego na swoich kolanach i tak jak to raczą robić psycholodzy, wyjął (nie wiem skąd ;-;) swój notatnik i zaczął zapisywać to co Kuroko bredził.
Oczywiście nic z tego nie wywnioskował. Bo przecież Akashi Seijuro specjalizuje się tylko i wyłącznie w sprawach łóżkowych. Potrafi też perfekcyjnie wydłubywać oczy nożyczkami, ale o tym zapomnijmy....Znaczy....to tak na przyszłość. Kiedy usłyszał całą historię, coś jakby się w nim zagotowało i już miał wybuchnąć, ale zamiast tego zaśmiał się głośno i otarł łezkę rozbawienia z kącika oka. Wydało mu się śmieszne to, że członkowie CG, zaczęli dobierać się do niebiesko włosego chłopaka. Nie wliczając jego samego. Jemu było wolno. Przecież reszta doskonale wiedziała, że Tetsuya należy teraz DO NIEGO i był całkowicie pewien, że przekazał im to w taki sposób, aby zrozumieli. Jednak chłopak widmo upierał się przy swoim. Co nie bardzo pomagało Akashiemu w optymistycznym myśleniu. Jego brew drgnęła, a żyłka na skroni zaczęła pulsować. Trudno było nie uwierzyć własnemu chłopakowi...Obraz przystawiających się do Kuroko "kucyków ponny" wcale nie był przyjemny...Najchętniej pobiegłby i jak Sebastian, powbijałby im widelce w głowy. (Sebastian? Hm....czyżby Akashi był OTAKU? XD) Ale czasami trzeba być humanitarnym. Najpierw wydłubie im oczy, a potem karze im je zjeść. O, to będzie (nie)wystarczająca kara....
-Tetsuya, gdzie oni teraz są?
-J-ja...p-podejrzewam, że nadal u mnie w pokoju. Chyba że poszli mnie szukać...
-Rozumiem, chodźmy tam, okej? Nie bój się, jakby co, to Cię obronię. Nie będą mi jakieś pieprzone kucyki Ponny chłopaka molestować.
-Przypominam, że my również mamy nietypowe kolory włosów....
-Wszelkie zażalenia składać do autora mangi, idziemy.
No i ruszyli w swą drogę. W pokoju jednak nikogo nie zastali, poza walającymi się opakowaniami po chipsach na podłodze i szczęśliwego przedmiotu Midorimy. Nagle drzwi zatrzasnęły się z hukiem, a światło zgasło. Okna pootwierały się pod wpływem silnego wiatru. Scena jak z horroru. A potworami były owe "kucyki Ponny", które pojawiły się znikąd. Akashi jako dzielny seme, próbował obronić swego Tetsuyę, lecz coś nie pykło i padł na ziemię nieprzytomny. Oberwał w głowę...Czym? Patelnią. Od kogo? Od Aomine....
-Oj tak! Zawsze chciałem to zrobić! -zaśmiał się zadowolony ze swego czynu ciemnoskóry.
W przeciwieństwie do niego, Kuroko wcale nie było do śmiechu. Kucyki zbliżały się do niego coraz bardziej. Aż w końcu usadowiły go na ziemi. "To jakaś paranoja..." -powiedział do siebie cichutko i udał, że mdleje.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I na tym koniec części 2 ^^ A 3 część będzie tą ostatnią ^^ Gomene, że takie to krótkie było....ale Aiko ma wenę tylko i wyłącznie wtedy, kiedy nie jest jej ona już poczebna ;-; To jest nie fair...No ale, chyba jest tam coś co mogło wam się spodobać....Jeżeli ktoś dobrnął do końca to jestem wdzięczna ;-;

~~Aiko

wtorek, 23 czerwca 2015

Kuroko no Princess

Snow White...
Pewnego razu w ciągu zimy, gdy z nieba leciały płatki śniegu jak pierze, królowa siedziała przy oknie o ramach wykonanych z czarnego hebanu i szyła. W pewnym momencie patrząc na opadające płatki śniegu, ukłuła się igłą w palec. Kilka kropli krwi poleciało na biały puch. Ta czerwień, wyglądała tak pięknie na białym śniegu. Dlatego też królowa pomyślała sobie: "Chciałabym, aby moje dziecko miało skórę białą jak ten śnieg, usta czerwone jak krew, a włosy czarne jak heban". Wkrótce na świat przyszedł syn, o skórze białej jak śnieg, jak to sobie zażyczyła jego matka. Ale nie do końca wszystko się zgadzało. Usta chłopaka były blade, a włosy zamiast przybrać czerń hebanu, były błękitne jak niebo. Jakby tego jeszcze było mało, król nie był ojcem dziecka. Jego żona została zgwałcona. Przez dłuższy czas nie potrafiła się do tego przyznać. W końcu jednak wszystko wyszło na jaw, a królowa ostatecznie postanowiła urodzić. Jej mąż, traktował Tetusuyę jak swojego własnego syna. Nie chciał traktować go jak kogoś gorszego.
Mijały lata. Młody książę dorastał, a urodą przewyższał nie tylko najpiękniejsze panny we dworze, ale i księżniczki z innych krajów. Kiedy niebiesko włosy miał 8 lat, jego matka zachorowała. Królewscy medycy nie wiedzieli jak jej pomóc....Po długi czasie zmagania się z chorobą, kobieta zmarła. To był naprawdę wielki cios, zarówno dla króla i syna, jak i dla całego dworu...
Po roku król wziął sobie drugą żonę. Była to pani piękna, ale dumna i próżna. Nie mogła znieść tego, że jej "pasierb", dorównywał jej urodą już kiedy był dzieckiem, a w wieku lat 16 pozostawił ją w cieniu, daleko za sobą. Większość osób z królestwa uważała, że chłopak nie powinien posiadać tak nieziemskiej urody. Wyglądał niemalże jak dziewczyna, tyle że z krótkimi włosami. Dlatego też, król postanowił rozkazać nadwornym krawcom, aby uszyli przepiękne suknie dla jego syna. Od tego czasu młody książę, stał się "księżniczką",nazywaną Śnieżką, uwielbianą przez wszystkich poddanych.
Królowa, o której już wcześniej było wspomniane, posiadała magiczne lustro. Gdy stawała przed nim, by się obejrzeć, mówiła:
-Lustereczko, powiedz przecie...Kto jest najpiękniejszy w świecie?
A lustro odpowiadało...
-Tyś królowo najpiękniejsza na świecie.
-No i to rozumiem. Łap cukierka w nagrodę.
I była zadowolona, bo wiedziała, że lustro zawsze powiej jej prawdę. Pewnego dnia, gdy Śnieżka zbierała kwiaty na polanie, próżna kobieta rzuciła jej pełne pogardy spojrzenie, po czym udała się do swej komnaty.
Zrzuciła materiał, za którym stało zwierciadło, na ziemię i spojrzała w nie. Wzięła głęboki wdech i jak na nią przystało, zapytała...
-Lustereczko, powiedz przecie...Kto jest najpiękniejszy w świecie?
Ale odpowiedź była całkiem inna niż się spodziewała....
-Śnieżka -stwierdziło lustro.
-Że co?
-To co słyszałaś pani...-odpowiedziało cichutko zwierciadło.
Królowa usłyszawszy to, wpadła w szał. Po raz kolejny musiała wysłuchiwać tego, czego tak bardzo nie chciała przyjąć do świadomości. Jednak wiedziała dokładnie co zrobić, aby światło, które ją przyćmiewa znikło na zawsze. Rozkazała myśliwemu zabrać Śnieżkę do lasu i zabić ją tam. Na dowód wykonanego zadania, miał przynieść swej pani, serce młodej piękności.
Tak jak rozkazano, myśliwy zabrał ze sobą królewnę. Lecz serce bolało go, gdy pomyślał o tym co ma jej zrobić. Nie chciał tego. Dlatego też kazał jej uciec jak najdalej się da. Był świadom tego, że dziewczę i tak zginie, najprawdopodobniej rozszarpią ją dzikie zwierzęta. Ale to i tak lepsze, niż śmierć z rąk przyjaciela....
Przez długi czas Śnieżka biegła przez ciemny las. Była głodna i przerażona. Nie wiedziała co ma zrobić.
Do oczu co chwilę napływały jej łzy. Jednak nagle pojawiła się nadzieja. Mały domek na polanie w środku lasu. Zbliżyła się do niego i delikatnie zapukała do drzwi. Nikt nie otwierał.
-Halo? Dzień dobry...Jest tu kto? -spytała uchylając drzwi do budynku.
Jednak odpowiedziała jej głucha cisza. Dom był pusty. Weszła do środka. Obejrzała wszystkie pomieszczenia, a w jednym z nich znalazła 7 małych łóżeczek. W pierwszej chwili pomyślała, że w domu mieszkają same dzieci. W pewnej chwili zmęczenie dało o sobie znać. Aby odpocząć, Tetsuya chciał położyć się do jednego z łóżeczek. Lecz żadno nie pasowało. Jedno było za długie, inne za krótkie...Śódme zaś było w sam raz. Śnieżka położyła się więc do niego i powierzyła się w opiekę Morfeusza.
Kiedy słońce zaszło, wrócili panowie tego domu. Było to 7 krasnoludków. Zapalili 7 światełek, a gdy w domku zrobiło się jasno, zmęczeni po ciągłej pracy w kopalni, postanowili odrazu udać się do łóżek.
Lecz nie było im to dane. Kiedy w jednym z łóżek zobaczyli bladą piękność, stanęli wokół niej, po czym usadowili się na ziemi. Siedzieli tak caluuuutką noc...
Gdy Śnieżka wstała rankiem, dostrzegła 7 par oczu, które się w nią wpatrywały. Bardzo się wystraszyła. Narzuciła kołdrę na głowę i powtarzała sobie, że to tylko sen.
-Ej ty! Wypad z mojego łóżka! -krzyknął jeden z krasnoludków.
-M-mógłbyś być...m-milszy...-stwierdziła księżniczka, obracając głowę w bok z załzawionymi oczyma.
-Ech...Jak trafiłaś do naszego domku? -spytał karzełek w okularach.
-J-ja...Moja macocha kazała mnie zabić...Rozkazała myśliwemu, aby zabrał mnie do lasu i...-zamilkła na chwilę.
-On miał Cię zabić, królewno?
-Tak...Ale darował mi życie...-odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
-Czy chciałabyś z nami zostać?
Śnieżka spojrzała na krasnoludki zdumiona. Nie sądziła, że jej to zaproponują. Bardzo się ucieszyła.
-Chcę. Chcę, bardzo chcę.
I została z nimi. Dbała o porządek w domku, przygotowywała śniadania, obiady, kolacje. Prała ubrania krasnoludków...Było trochę obowiązków, ale młodej księżniczce to nie przeszkadzało.
Karzełki co rano wychodziły do pracy w górach by szukać by szukać rudy i złota.
Tymczasem w królestwie, macocha siedziała rozpromieniona w swej komnacie. Była przekonana, że to ona na powrót stała się najpiękniejszą istotą na świecie. Stanęła przed lustrem, wzięła wdech i zadała stałe swe pytanie.
-Lustereczko, powiedz przecie...Kto jest najpiękniejszy w świecie?
A lustro odpowiedziało...
-Tu najpiękniejsza jest królowa, lecz od niej piękniejsza jest panna owa. Co za górami z karzełkami mieszka, a zwie się Śnieżka.
Wystraszyła się, bo wiedziała, że lustro nigdy nie kłamie. Od tamtej pory nic tylko myślała. Myślała, myślała i myślała, jak tu pozbyć się tej wstrętnej "dziewuchy". Już prawie zapomniała, że Śnieżka, tak naprawdę była młody księciem....Tyle myślała, aż w końcu wpadła na pomysł, który bardzo jej się spodobał.
Postanowiła podarować Tetsuyi jego ulubiony napój, wraz z pewnym dodatkiem...Shake jabłkowy z trucizną. (Nie pytać czemu akurat shake XD To raczej oczywiste XD Skąd shake w tamtych czasach? Dowiecie się pod koniec XD) Przebrała się za staruszkę i wyruszyła do domku krasnoludków.
Kiedy tam dotarła, zapukała do drzwi. Lecz Kuroko nie otworzył. Przyjaciele przestrzegli go, żeby pod żadnym pozorem nikomu nie otwierał.
-Czy jest tam kto? Pomocy proszę...Tak mnie suszy w gardle...Cały dzień nic nie piłam...Pomocy proszę...
-Ach, przed domkiem jest studnia, proszę nabrać sobie stamtąd wody...-odpowiedziała Śnieżka.
-Jestem już stara...nie mam siły...-stwierdziła, a potem udała zasłabnięcie -o moje serce...moje biedne serce...
Śnieżka był zbyt dobra, by nie pomóc owej staruszce. Wybiegła więc z domu i zabrała ze sobą "nieznajomą" do środka. Z dzbanuszka nalała wody do jednego z kubeczków i podała gościowi. Ta napiła się i odetchnęła z ulgą. Podziękowała i wyjęła shake ze swego koszyka.
-Proszę dziecko, przyjmij to w ramach podziękowań. Tylko tyle mam....
-A-Ale...n-nie mogę przyjmować niczego, od kogoś, kogo nie znam....
-Proszę....
-N-No...no dobrze....
Pokiwała głową i przejęła shake od kobiety.
-STOP! Co to ma w ogóle być?! Aiko idiotko! Czy to ci wygląda no typową bajkę dla dzieci?! Gwałt, morderstwa, shake jabłkowy?! Skąd tam shake jabłkowy! -krzyknęła nagle zdenerwowana Riko, trener drużyny Seirin.
-Prosto w serce....
-To kiedy ja wchodzę? -spytał Kagami.
-Wtedy kiedy Kuroko wypije shake, a królowa ucieknie z domku -odpowiedziała spokojnie Aiko, poprawiając swe reżyserskie okularki.
-Aha, okej -pokiwał głową i schował się za kurtynę. Wszyscy chcieli jak najszybciej przejść do następnej sceny, czyli sceny pocałunku, a jak. Lecz nastąpiły pewne komplikacje....
-Jak to nie wypijesz shake'a?! -wykrzyczała Aida potrząsając Tetsuyą.
-Bo nie jest waniliowy...
-Trudno! Wypij i po kłopocie! Raz dwa!
-Kuroko kochanie błagam wypij to! Pomyśl o mnie! ;-; Riko obedrze mnie ze skóry, jeżeli to przedstawienie nie wypali! ;-; -lamentowała Aiko bijąc pokłony przed niebieskowłosym.
W końcu udało nam się przekonać chłopaka, aby wykonał prośbę. Więc wracając do scenariusza....
Po wypiciu shake'a, Śnieżka upadła na ziemię martwa, a królowa wróciła do królestwa. Natychmiastowo pobiegła do komnaty i stanęła przed lustrem.
-Lustereczko, powiedz przecie...Kto jest najpiękniejszy w świecie?
A lustro odpowiedziało....
-Tyś królowa najpiękniejsza na świecie.
I wtedy jej zawistne serce zaznało spokoju, na ile zawistne serce spokoju zaznać może...
Kiedy krasnoludki wieczorem wróciły do domu zastały Śnieżkę leżącą bez tchu na ziemi. Była martwa. Usiadły wokół niej i zaczęły płakać. Płakały 3 dni, potem chciały ją pogrzebać. Lecz uznały, że jest zbyt piękna. Zrobiły więc przezroczystą szklaną trumnę, gdzie złożyły młodą piękność. Śnieżka długo leżała w trumnie, lecz śmierć nie odcisnęła na niej piętna. Wyglądała jakby spała...Pewnego dnia, pewien książę zapuścił się w las i trafił do domu karzełków, aby u nich przenocować. Na górze zobaczył trumnę, w której spoczywała księżniczka. Udał się tam więc. Uchylił wieko trumny i nachylił się nad dziewczyną, aby złożyć na jej bladych ustach pocałunek...
-Oi, Kuroko...Zaraz masz się obudzić...-szepnął Kagami, udając, że całuje chłopaka. Jednak ten nie otworzył oczu. Ponowił próbę kilkakrotnie, ale i to nie dało rezultatów...Przypomniał sobie wtedy, że Kuroko przed sceną powiedział mu, że ma uczulenia na jabłka..."Może to szok anafilaktyczny?! Albo tak jak ta Śnieżka kopnął w kalendarz?! N-Nie! Uratuję mojego ukochanego!" -pomyślał i złączył ich wargi w czułym pocałunku. Wtedy Kuroko otworzył oczy i z lekkim uśmiechem na twarzy stwierdził.
-Długo ci to zajęło, Kagami-kun.
-Ty mały...!
-Jak słodkoooo -po brodzie trenerki spłynęła ślina. Tak, Aida Riko jest chorą yaoistką. Kto by się spodziewał? A no ja! Aiko! Mua!
-Aiko zamknij się w końcu i kurna przestań komentować!
-H-hai! G-Gomene!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i koniec ^^ Na początku miałam przedstawić NORMALNE baśnie. Ale...cóż....Mój zryty mózg postanowił inaczej *kiw kiw* Gomene ;-;
Śnieżka- Kuroko Tetsuya
Książę- Kagami Taiga
Zła królowa- Hanamiya Makoto XD
Myśliwy -.....to już na zawsze pozostanie tajemnicą ;-;
1 krasnoludek - Hyuuga Junpei
2 krasnoludek- Kiyoshi Teppei
3 krasnoludek- Izuki Shun
4 krasnoludek- Koganei Shinji
5 krasnoludek- Mitobe Rinnosuke
6 krasnoluek- Hiroshi Fukuda
7 krasnoludek- Satoshi Tsushida
Pani nadzorująca- Aida Riko
Nieudany narrator- Aiko Itami

sobota, 20 czerwca 2015

Mam pomysł *-*

Tak, Aiko ma pomysł *kiwa głową* I nawet bardzo jej się podoba :3 A więc przejdę do rzeczy.
Pomyślałam, że może napiszę kilka fanfików na podstawie baśni i bajek ^^ W takim stylu komediowym *śmiech* Co wy na to? Chcielibyście coś takiego przeczytać? Oczywiście to tylko pomysł ^^"
Wcześniej myślałam też nad tym żeby wpakować paringi w świat Harrego Pottera XD Tak też można by było....Spotkania z Voldemortem i w ogóle XD

Więc? Co o tym myślicie? :3

~~Aiko


piątek, 19 czerwca 2015

AkaKuro

Jesteś mój, nie zapominaj o tym...
Uwaga!
Niby nie ma tam opisanych jakichś drastycznych scen, ale jeżeli ktoś nie lubi
klimatów pod tytułem "gwałt", to lepiej, aby tego nie czytał.
Żeby potem nie było, że Aiko jest zboczona czy coś.....
Każdemu z nas może wydawać się, że świat jest idealny. Ale nie każdy potrafi zdjąć okulary, które go korygują. Tak jest im wygodniej. Życie bez zamartwień, chorób, kłopotów...To coś o czym marzy każdy.
Ale pojawiają się również wyjątki. Ludzie, którzy próbują pogodzić się z losem. Jednak to nie takie proste. Na drodze każdego z nas stoi wiele przeszkód. Ale tylko nieliczni o tym wiedzą. Nikt nie wie, dlaczego tak jest. Czy to dlatego, że niektórzy nie zasługują na życie w słodkim kłamstwie? Jeżeli tak jest, to czy to dobrze? Z jednej strony tak, a z drugiej nie...To, że nie mamy zmartwień, kłopotów bardzo nam się podoba.
Ale co kiedy dowiemy się, że to wszystko było tylko złudzeniem? Świat, który wydawał nam się idealny....to wszystko pryśnie jak mydlana bańka....
Jedną z osób myślących racjonalnie, był Kuroko Tetsuya. 16-stoletni licealista niskiego wzrostu, o niebieskich włosach, z niesforną grzywką zakrywającą pełne głębi błękitne oczy. Należał do drużyny koszykówki w liceum Seirin. Młodzieniec z niezwykłym talentem, choć o słabej kondycji. Godny zaufania chłopak, ze swym standardowym poker face'm na twarzy. Miły, ambitny, pracowity. Jego życie płynęło spokojnie, bez większych przeszkód. Kochający rodzice, pies, dach nad głową. Niestety, pieniądze były już inną kwestią. Jednak chłopak, nie przejmował się tym tak bardzo. Podobał mu się teraźniejszy styl bycia. Nie potrafił wyobrazić sobie, tak jak jego rodzice, co by było, gdyby byli bogaci. Co prawda to prawda. Życie bogacza, usłane było różami. Na przykład taki Midorima, lub Akashi, którzy świata poza pieniędzmi i willami nie widzą. Gdyby zapytać ich o zwyczajną restaurację, wskażą wam jakąś mega luksusową, która wydaje im się być najgorszą w jakiej dotąd byli. Pociągiem i autobusem nigdy nie podróżowali, bo wszędzie mógł zawieźć ich szofer. Tacy to mają dobrze, prawda? Tetsuya uważał inaczej niż my. Jego zdaniem, ludzie bogaci żyją w klatce. Klatce, którą sami stworzyli. Są jak rajskie ptaki, które nie zaznały wolności. Świat jest im całkowicie obcy. Lecz nasz bohater nie wiedział jeszcze, że już niedługo, jeden z tych ptaków, postanowi pokazać mu wnętrze swojego więzienia....
Dzień był dość chłodny, jak to zimą bywa. Ulice Tokio zdążyła pokryć, gruba warstwa białego puchu. Było to swego rodzaju atrakcją, ze względu na to że śnieg, niezbyt często raczył pojawiać się w Japonii. Na twarzach dzieci gościły szerokie uśmiechy i rumieńce, pokrywające zmarznięte policzki. Mimo iż zima miała się ku końcowi, nie można było tego odczuć w dużym stopniu. Temperatura zamiast rosnąć, z każdym dniem spadała coraz bardziej. Silniki niektórych pojazdów zamarzały, przez co uczniowie mieli problemy z dotarciem do swoich szkół. Tego dnia, niebieskowłosy licealista udał się do Seirin na piechotę. Nie chciał opuszczać zajęć lekcyjnych z tak błahego powodu, jak zamarznięty silnik autobusu, którym zazwyczaj dojeżdża do szkoły. Większość osób jednak, postanowiła zrobić sobie wolne. Klasa Kuroko, w której powinno znajdować się 32 uczniów, liczyła 12 osób. Można się było tego spodziewać. Faktem, który ucieszył Tetsuyę, było to, że jego światło, Kagami, pojawił się w szkole. Westchnął cicho z ulgą, wykładając książki na ławkę, po czym usiadł i wyjrzał przez okno.Wszystko było jak zwykle. Po chwili zadzwonił dzwonek, a do sali wszedł nauczyciel. Niby dzień jak co dzień, ale jednak coś było nie tak. Niepokój, który gościł w sercu Tetsuyi od samego rana, nie pozwalał skupić się na niczym innym, jak na ciągłym rozglądaniu się dookoła siebie.
-Hm, Kuroko? Coś nie tak? -odezwał się czerwonowłosy koszykarz, as drużyny.
-Słucham...? -spytał odwracając głowę w stronę przyjaciela.
-No bo, cały czas jesteś jakiś taki...niespokojny. Rozglądasz się na boki jakby ktoś miał na Ciebie wyskoczyć.
-Mam jakieś dziwne przeczucie, to wszystko. Nie przejmuj się, Kagami-kun.
W tym miejscu rozmowa urwała się. Nie odzywając się do siebie już ani razu, przyjaciele udali się na salę gimnastyczną, gdzie odbywał się konkurs talentów. Zgłosiło się naprawdę wiele osób, a każdy występ był lepszy od drugiego. Niektórzy śpiewali, inni tańczyli, a jeszcze inni grali na instrumentach, składali origami i tworzyli obrazy z piasku. Niebieskooki był naprawdę zafascynowany grą swojego kolegi z klasy. Trzeba było przyznać, że miał talent. Kiedy ciemnowłosy spojrzał w jego stronę, uśmiechnął się delikatnie. Przed ogłoszeniem wyników, Kuroko wyszedł na dziedziniec liceum. Biorąc głęboki wdech spojrzał w niebo. Dalej czuł, że coś jest nie tak. Nagle jego usta zakrył mokry materiał. Prawdopodobnie nasączony był jakimś środkiem odurzającym lub usypiającym, bo niemal natychmiastowo chłopak stracił przytomność...
Obudził się w dość małym pomieszczeniu, które na pierwszy rzut oka przypominało jakąś komórkę lub piwnicę. Kiedy otworzył oczy szerzej, zorientował się, że jego nogi i ręce są związane. Nie mógł podnieść się do pozycji siedzącej. Spenetrował wzrokiem wszystko co miał w jego zasięgu. Nic co się tam znajdowało nie było znajome, więc to nie mógł być żaden żart. Nagle usłyszał skrzypienie. Ktoś otworzył drzwi i wszedł do środka. Było zbyt ciemno, by mógł dostrzec kim był ten "ktoś".
-Obudziłeś się, Tetsuya -usłyszał z ust osoby stojącej przed nim.
-Akashi-kun....-zanim zdążył zadać jakiekolwiek pytanie, czerwonowłosy podszedł do niego, wyjął zza paska nożyczki i uwolnił ręce niższego, a potem również nogi.
Spojrzenie Seijura mówiło samo za siebie. To właśnie on porwał Kuroko i nie zamierzał tego ukrywać. Uśmiechnął się pod nosem, niby do siebie. Zbliżył się jeszcze bardziej, przykładając dłoń do uda niebieskookiego.
-A więc, Tetsuya...-ręka powędrowała wyżej, zahaczając o pasek spodni.
-Akashi-kun...! C-co ty...-wypowiedź zakończył cichy jęk, spowodowany obecnością dłoni Akashiego, w jego bokserkach. Dwukolorowe tęczówki przeszyły go na wylot. Poczuł, jakby na szyi zacisnęła mu się obroża. Odpychając go delikatnie, zacisnął powieki, powtarzając sobie, że to tylko zły sen, że zaraz się obudzi. Jednak sen trwał dalej, nie ograniczając ruchów Akashiego, jak to sobie Kuroko zażyczył. W końcu powiadają, że snem można kierować jak tylko się zechce, w tym przypadku nie. Co gorsza, to wcale nie był sen, a oprawca pozbywał się kolejnych części garderoby niebieskookiego. Jego ręce błądziły po klatce niższego, a usta obdarowywały ją pocałunkami, zjeżdżając coraz niżej i niżej.
-Z-zostaw mnie...-życzenie nie zostało spełnione. Seijuro spojrzał tylko z pogardą i przeszedł do zajmowania się dolnymi partiami ciała. Przeciął nożyczkami bokserki chłopaka. Uśmiechając się sadystycznie, zsunął spodnie. Nie miał zamiaru ulżyć Kuroko w bólu. Po chwili, tak po prostu, bez przygotowania wszedł w chłopaka. Błękitne oczy zaszły łzami, a krzyki rozchodziły się po pustym pomieszczeniu. Sadysta wykonywał coraz to mocniejsze pchnięcia, a przez jego ciało przepływała  fala rozkoszy. Było mu tak dobrze. Wnętrze Kuroko było tak gorące...A do tego jego krzyki, oraz błaganie o to, aby Akashi przestał...
-Czyżby trafiła mi się...ugh, d-dziewica? -zaśmiał się wrednie.
-A..ugh, p-przes- aaa...J-już wolałbym......A-Aomine! -wykrzyczał pomiędzy próbami złapania oddechu. Przekaz nie spodobał się czerwonowłosemu. Zmarszczył brwi i wbił nożyczki w bark Tetsuyi. Rozszerzył je, aby zadać mu większy ból. Następnie jego usta powędrowały do zagłębienia w szyi, obdarowując je czułymi pocałunkami, lecz po chwili Kuroko poczuł ugryzienie. Krew spłynęła po jego wystającym obojczyku.
Tak bardzo się bał, tego co nastąpi. To był zły pomysł...Tylko go sprowokował. A nie chciał, aby tak się to skończyło...Nożyczki dalej tkwiły w barku chłopaka, a Sejiuro zlizywał czerwoną ciecz z jego ciała.
Szarpanie się nic nie dawało. Nie skutkowało...Powodowało tylko jeszcze większy ból. Akashi wykonywał szybkie i mocne pchnięcia, nie biorąc pod uwagę faktu, że z odbytu niższego również zaczęła lecieć krew.
Aby zagłuszyć wstydliwe dźwięki wydobywające się z gardła, Tetuysa zakrył usta dłonią. To był koszmar. Przez ciało promieniował nieopisany ból. Tak bardzo bolało. Ale niebieskooki nie mógł nic poradzić.
Był zbyt słaby....
Po kilku godzinach, nareszcie został sam. Nie miał siły się ruszyć. Akashi doszedł w jego wnętrzu jakieś 4 razy...To nie było ani komfortowe, ani przyjemne...Ledwo przytomny spojrzał na drzwi do pomieszczenia. Były zamknięte. Tak naprawdę, sam nie wiedział na co tak właściwie liczył. Choć chęć wydostania się stamtąd była ogromna, to i tak nie do wykonania w jego obecnym stanie.
-Dlaczego...Akash-kun...? -spytał samego siebie, po czym stracił kontakt z rzeczywistością mdlejąc. Dosłownie chwilę później, to małe więzienie, odwiedził czerwonowłosy sadysta. Przez dłuższą chwilę nic nie mówiąc, wpatrywał się w swoją ofiarę. W końcu jednak podszedł do przyjaciela i wziął go na ręce. Swoje kroki skierował do sypialni, gdzie na łóżku ułożył Tetuyę. Obmył i opatrzył rany, które mu zadał i z niezwykłą czułością opiekował się nim przez kilka dni, kiedy ten był nieprzytomny.
-Chyba przesadziłem...-stwierdził siadając na brzegu łóżka. Odłożył na szafkę zimny okład, który miał zamiar położyć Kuroko na czole. Z jakiegoś powodu coraz częściej miewał on gorączki.
-Akashi-kun...
-Tetusya, przepraszam Cię....przesadziłem...Przegiąłem na całej linii....-odpowiedziała mu cisza. Niebieskowłosy bał się cokolwiek powiedzieć. Nawet kiedy próbował, głos utykał w gardle, jakby nie chciał wydostać się z jego ust.
-Ale...ja...Tetsuya. Jesteś mój, nie zapominaj o tym...-stwierdził oschle i wyszedł z pokoju, pozostawiając niższego samemu sobie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i koniec...Nie jestem z tego zadowolona...Spędziłam tyle czasu przy pisaniu, a i tak nie wyszło...Przepraszam was *ukłon* Nie zdziwię się, jeśli nikt tego nie przeczyta...Jeszcze raz przepraszam *ukołon*....

~~Aiko

piątek, 12 czerwca 2015

Mam do was pytanko....

Aiko jak zwykle ma swoje życiowe dylematy i nie może się zdecydować co napisać ;-; Do wyboru mam AkaKuro (troszeczkę drastyczne....), Kiseki no Sedai x Kuroko cz.2, lub MidoTaka cz.6 ;-;
Pomóżcie mi wybrać błagam ;-;Co chcielibyście przeczytać? ;-;

~~Aiko

środa, 10 czerwca 2015

MidoTaka cz.5

Dlaczego ty...?
Kiedy usłyszałem słowa Takao, zamurowało mnie. Odwróciłem się w jego stronę i wbiłem wzrok w szare oczy, nie wiedząc co zrobić, jak zareagować. Przez chwilę nawet zdawało mi się, że może się przesłyszałem, że to tylko moja wyobraźnia. Ale powoli zaczynało do mnie docierać, że to się stało naprawdę. Zbliżyłem się do łóżka i usiadłem na jego brzegu, dalej milcząc.Takao spuścił głowę w dół. Wyglądał, jakby żałował, że to  powiedział. W sumie to ja powinienem się odezwać, ale miałem nadzieję, że Kazunari zrobi to pierwszy.
Jednak jak mus to mus. Wziąłem głęboki wdech.
-Możesz powtórzyć? Takao...
-K-kocham Cię...Shin-chan, przepraszam...ja...
-Ja Ciebie też -powiedziałem i obiąłem ciemnowłosego. To wyznanie...bardzo mnie ucieszyło.
-Shin-chan...? T-ty....ty, tak serio...?
-Owszem...Kocham Cię, Takao. Nie umiem wyjaśnić jak do tego doszło, ani dlaczego zakochałem się w chłopaku. Sam tego nie rozumiem, ale wiem jedno. Cholernie mi na Tobie zależy. Dlatego proszę, pozwól mi być przy Tobie, już zawsze...okej?
-Shin-chan...t-tak.
Uśmiechnąłem się i odsunąłem od chłopaka. Spojrzałem mu w oczy. Były takie wesołe, takie roześmiane. Nachyliłem się delikatnie, aby uzyskać dostęp do twarzy ukochanego. Zanim jednak złączyłem nasz wargi razem, magiczny sposobem zaliczyłem spotkanie z podłogą. Na początku myślałem, że może sam spadłem czy coś. W końcu siedziałem na brzegu łóżka. Ale przecież nie obeszło by się bez życiowych atrakcji, prawda? Uwaga proszę o uwagę, proszę o uwagę! Pytanie za 100 punktów! Dlaczego Midorima Shintaro spadł z łóżka? Odpowiedź jest na tyle oczywista, że aż śmieszna. Ojciec Takao wparował do sali i sprzedał mi kopniaka w ramię. To by tłumaczyło dlaczego tak bolało. Rozłożył ręce, aby odgrodzić mą osobę od szarookiego, a potem syknął na mnie jak kot. To było co najmniej dziwne, bo się go wystraszyłem! Nie dziwcie mi się! Przez chwilę myślałem, że to białe coś co leciało mu z ust to piana...Ale okazało się, że ślina. Cóż, to raczej dobrze. Przynajmniej nie ma wścieklizny jak na początku zakładałem.
-Wara od mojego syna zboczeńcu! Kysz! Trzy metry!
-Co pan odwala ja się pytam? Chce pan ze mnie kalekę zrobić?
-A mogę? -w jego oczach pojawił się jakiś dziwny błysk.
-Tato przestań!
-K-Kazunari-chan...Tatuś tak się o Ciebie troszczy...Pilnuje, żeby żaden pedofil, guru, albo zboczeniec cię nie tknął, a ty na niego krzyczysz...? -udał teatralny szloch.
-T-tato...
-To przez Ciebie brokule! To przez Ciebie mój synek tak się zmienił! I jeszcze próbowałeś mu coś z twarzą zrobić!
-To miał być tylko pocału-
-ŻE CO?! KAZUNARI-CHAN?! ON CIĘ MOLESTUJE?! DLACZEGO NIC O TYM TATUSIOWI NIE POWIEDZIAŁEŚ?!
-Nie no pan ma coś z głową!
Kłóciliśmy się tak głośno, że do sali zbiegło się sporo pielęgniarek, które próbowały nas na wszelkie sposoby uciszyć. Jedna nawet wepchnęła mi do ust jakiś materiał co i tak niewiele dało. Kiedy do pomieszczenia wparowali ochroniarze, ojciec Takao udał idealnego dorosłego i próbował załagodzić sytuację, przez co to ja dostałem upomnienie. Sprawiedliwie prawda? Ech...Ten człowiek mnie nienawidzi. Jak nic. A teraz, kiedy Kazunari wyznał mi miłość...Teraz to już w ogóle będę miał przechlapane. No bo...Takao kocha mnie, a ja kocham jego. To oczywiste, że będziemy chcieli być razem. Ale stawiam wszystkie moje szczęśliwe przedmioty, że pan z kompleksem syna wywoła trzecią wojnę światową, aby tylko nas od siebie oddalić. Mam go serdecznie dość...
Jakiś czas po tym incydencie, mój wróg zniknął ze szpitala. Na szczęście. Wielbmy tych, którzy wymyślili coś takiego jak praca! Nareszcie trochę czasu bez niego...Dałem ciemnowłosemu trochę spokoju i wyszedłem na miasto, aby trochę ochłonąć. Spacerowałem jakiś czas po parku, poszedłem coś zjeść...A potem wróciłem do szpitala. Wszedłem na salę, uśmiechając się delikatnie pod nosem. Cieszyłem się na myśl, że w końcu będziemy mogli porozmawiać razem na spokojnie. Bez niepotrzebnych świadków, którzy wtryniają nos w nie swoje sprawy....(wiadomo kogo ma na myśli...xd) Jednak uśmiech szybko zniknął z mojej twarzy. Takao leżał na boku z delikatnie przymkniętymi powiekami, jego oddech pył bardzo płytki, drżał. Można to było zauważyć już na wejściu. Szybkim krokiem podszedłem do łóżka i usiadłem na krześle obok.
-Takao co się dzieje? Takao słyszysz mnie? Takao?
-Shin-chan...-przeniósł wzrok na mnie i uśmiechnął się lekko.
-Co się dzieje? Powiedz, coś Cię boli? Wydajesz się nieobecny...
-J-ja...po prostu -urwał aby złapać oddech-...jestem t-trochę zmęczony...-dokończył i ponownie z trudem złapał oddech. Zaniepokojony przyłożyłem dłoń do jego czoła, aby sprawdzić czy nie ma temperatury.
Był bardzo rozpalony. Wstałem i pobi
egłem po pielęgniarkę, a ta po lekarza. Ten sprawdził temperaturę dokładniej termometrem. Równe 40°....
-Co z nim doktorze? Co mu się dzieje? Proszę mi powiedzieć.
-Nie jesteś z rodziny, przykro mi.
-Ja jestem jego chłopakiem.
-Przykro mi, ale nawet w takiej sytuacji nie mogę udzielić ci szczegółowych informacji.
-Nie chcę znać wszystkich szczegółów! Chcę tylko wiedzieć, co mu się stało!
-Kazunari ma osłabiony organizm. Średnie zaawansowane stadium raka to spowodowało, a dodatkowo jest już po pierwszej dawce chemii. Podaliśmy ją aby sprawdzić jak zareaguje, ale bez pewnego urządzenia umieszczanego pod skórą tuż pod obojczykiem, czyli porta, nie mogliśmy podać całej dawki.
Lekarz dalej ciągnął swoją wypowiedź, a ja słuchałem, wpatrując się w niego przerażonymi oczyma. Chemia? Port? Średnio zaawansowane stadium? To przeraziło mnie najbardziej...Takao, on...Przecież on niczym sobie nie zasłużył na taki los. Ale...Będę przy nim. Tak jak obiecałem. Już na zawsze. Choćby nie wiem co zawsze przy nim będę. Doktor odszedł, a ja udałem się do sali. Usiadłem na krześle i chwyciłem dłoń szarookiego. Spojrzałem na niego czule, po czym spuściłem głowę w dół.
-Dlaczego ty...?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejna część MidoTaka zaliczona ^^ Mam nadzieje, że się podobało ^^"
Zachęcam do pozostawienia komentarza *uśmiech*

~~Aiko

wtorek, 9 czerwca 2015

AoKuro

Tęsknię za Tobą...
Zimowe zawody międzyszkolne. Wygrywaliśmy kolejne mecze. Zwycięstwem cieszyliśmy się za każdym razem coraz bardziej. Aż nadszedł moment, w którym znowu przyszło nam się z Tobą zmierzyć. Wszyscy dali z siebie wszystko, tak jak poprzednim razem. Walczyliśmy do samego końca, nie zważając na ogromną różnicę punktów i wycieńczenie. Nagle usłyszeliśmy końcowy gwizdek...To już koniec. Wygraliśmy, tak bardzo się cieszyłem. Tyle na to pracowaliśmy! I teraz, udało się. Aomine-kun, chciałeś poznać kogoś, kto siłą dorówna Tobie. Ale nie wziąłeś pod uwagę tego, że w koszykówce chodzi głównie o grę zespołową. Drużyna Seirin potrafi ze sobą współgrać, dlatego tym razem wygraliśmy. Ty zaś, grałeś sam. Zapomniałeś o tym, że na boisku są również obecni twoi koledzy. Powiedz, dlaczego...? Dlaczego teraz zamiast się cieszyć z tego, że w końcu ktoś cię pokonał jesteś smutny? Czy to nie ty powiedziałeś, że właśnie na to czekasz? Aomine-kun...Rozumiem twoje uczucia. Kiedy podczas Inter High przegrałem z Tobą...Nie mogłem sobie tego wybaczyć...Gdy zobaczyłem twój obojętny wyraz twarzy po zakończeniu...To był cios prosto w serce. Od tamtej pory bardzo ciężko trenowałem, aby w końcu móc Cię pokonać. A teraz, gdy już do tego doszło, widzę jak bardzo zależało Ci na tych wszystkich wygranych meczach....
-Aomine-kun...
-Tetsu? Po co przyszedłeś? Nie idziesz świętować z drużyną? A zresztą...to nie moja sprawa.
-Mogę zadać ci pytanie...?
-Ta...Dawaj, tylko szybko. Spieszy mi się na chatę.
-Dlaczego...?
-Dlaczego co?
-Dlaczego tak się zmieniłeś...?
Zapadła cisza. Odwróciłeś się tylko i ruszyłeś w swoją stronę. Nie odpowiedziałeś mi, Aomine-kun...Czemu? Dlaczego....ja...Tak bardzo chciałbym, żeby dawny Daiki wrócił....Tak bardzo...Ale....Jednocześnie, boję się tego, że nawet kiedy będę się starał, to on nie wróci....Nagle stanąłeś w miejscu.
-Doskonale wiesz, dlaczego -odpowiedziałeś i ponownie ruszyłeś w swoją stronę. Widziałem jak się oddalasz, ale nie zrobiłem nic żeby cię zatrzymać....Tak bardzo chciałbym, abyś wrócił...Ale nie potrafię ci tego powiedzieć. Głos nie może wydobyć się z gardła...Nie mogę nawet szepnąć, aby ujawnić to co czuję...
Kiedy jednak znikasz z mojego pola widzenia, przygryzam wargę i ruszam za Tobą. Szukam cię dosłownie wszędzie, ale...nigdzie nie mogę odnaleźć znajomej twarzy...Pusto, ciemno i zimno....Tak bardzo się boję, ale...chcę cię odnaleźć! Chcę powiedzieć ci, co czuję...! Nagle ktoś do mnie podchodzi...Mężczyzna, dość wysoki i umięśniony. Spoglądam na niego cofając się do tyłu.
-Witaj, może się trochę zabawimy, co?
-J-ja...ja muszę iść...
Rzuciłem tylko i zacząłem biec, co chwila potykając się, raniąc ręce i nogi.Nieznajomy dalej za mną podąża.
W końcu jednak udaje mi się go zgubić. Aomine-kun, gdzie jesteś...? Proszę...przyjdź do mnie...N-niech będzie jak dawniej...Jak na początku gimnazjum, kiedy się poznaliśmy...To Ty mi pomogłeś. Dodawałeś otuchy, pomagałeś w treningach...
-Aomine-kun....-siadam na ziemi i kulę się. Do oczu napływają mi łzy. Ja...dalej Cię kocham...Ale, nie potrafię przyjąć do świadomość, że Ty już nie odwzajemniasz tego uczucia....To wygląda tak, jakbyś się tylko mną zabawił, a potem wyrzucił na śmietnik....Jak starą zabawkę z dzieciństwa....Jednak wierzę, że tak nie jest. Desperacko poszukuję racji, które pozwolą mi udowodnić, że taki nie jesteś....Lecz, jak długo można...?
-Tetsu?
-Ach -podnoszę głowę w górę, spoglądając na postać stojącą przede mną -Aomine-kun...?
-Dlaczego płaczesz? I...Tetsu! Krew ci leci! Coś ty zrobił?! -ukucnąłeś przy mnie i przyłożyłeś rękę do rany na głowie, a potem obejrzałeś też nogi i ręce.
-Ja...przewróciłem się parę razy...s-szukałem cię, Aomine-kun...
-Mnie? Ale...ach, Tetsu...-spojrzałeś na mnie i westchnąłeś, łapiąc się za kark.
-Aomine-kun...-pociągnąłem lekko za Twoją kurtkę i spuściłem głowę w dół -Ja...t-tęsknię za Tobą...
Spojrzałeś na mnie zdumiony, przez chwilę się nie odzywając. Te chwile ciszy...Tak bardzo mnie bolały...Coraz bardziej i bardziej...Aż w końcu usłyszałem Twój głos...
-Tetsu, ja...-nagle poczułem jak ciepłe ramiona mnie obejmują -Wiesz, a ja tęskniłem za Tobą...
-C-co...?
-Tak, ja...ja dalej Cię kocham. Nie okazywałem tego, bo myślałem, że Ty już tego nie odwzajemniasz. Odkąd odszedłeś z klubu koszykówki w gimnazjum, już ani razu nie posłałeś mi żadnego uśmiechu, ani nie powiedziałeś tych wspaniałych słów: "Kocham Cię, Aomine-kun". To...okropnie bolało. Ale chciałem, abyś był szczęśliwy. Dlatego się nie wtrącałem. Bo...to z mojego powodu odszedłeś, prawda?
-Aomine-kun...to nie do końca tak...Ale...ja...ja nigdy nie przestałem Cię kochać...
-Cieszę się...i, przepraszam, Tetsu. Już nigdy Cię nie opuszczę, ale w zamian oczekuję od Ciebie tego samego. Okej?
-T-tak, Aomine-kun.
-Dziękuję. Kocham Cię, Tetsu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i tutaj zakończę to AoKuro *uśmiech* To pierwszy raz kiedy pisałam ff z paringiem, czyli tak samo jak z AoKise ;-; Masakra ;-; Czytałam ten tekst chyba z dziesięć razy, a za każdym razem mi coś w nim nie pasowało i wszystko zmieniałam T^T

~~Aiko

poniedziałek, 8 czerwca 2015

AoKise

Czy fajnie jest być parą?
-Aominechi~! Czas na trening!
-Zamknij się Kise, nie widzisz że śpię?! -warknąłem niezadowolony. Bo jak tu inaczej zareagować? Człowiek się wyciszyć próbuje, a tu nagle jakiś rozpromieniony dzieciak zaczyna mu się drzeć nad uchem! Co to ma do cholery jasnej być?!
Ale to cały Kise, choć jego zachowanie potwornie mnie czasami irytowało to i tak lubiłem spędzać z nim czas. Ale tego za Chiny nie powiem!
-No widzę, widzę~~ Ale wiesz, po treningu też możesz się położyć~~!
-Kise, nie denerwuj mnie.
Blondyn truł mi dupę jeszcze około 20 minut, a kiedy się nie zgodziłem, położył się obok mnie i zaczął lamentować. Jaki to ja wredny jestem i w ogóle. Dal mnie to był komplement. Lubiłem być wredny dla ludzi. Bo niby dlaczego miałbym być miły, skoro oni nie odwdzięczają się tym samym? Taka już kolej rzeczy.
Podniosłem się do pozycji siedzącej i przeciągnął się leniwie. Nagle usłyszałem jakiś dziwny dźwięk. Właściwie dla mnie nie był zbyt dziwny. Słyszałem go praktycznie codziennie. Komuś burczało w brzuchu. A tym kimś był ewidentnie Kise. No bo raczej nie ja. Byłem głodny, to fakt. Ale nie aż tak, żeby mi kiszki marsza grały. Obróciłem głowę w jego stronę i zaśmiałem się.
-No i czemu się śmiejesz, Aominechi -nadął policzki jak niezadowolona wiewiórka.
-Chodź, pójdziemy coś zjeść. Bo jesteś tak blady, że masakra. Jadłeś ty coś w ogóle dzisiaj?
-Nie, jeszcze nie.
-I ty chciałeś na trening iść. Chyba się od Tetsu zaraziłeś. Ten to samo! Wczoraj próbował mnie zaciągnąć na salę, a potem podczas rozgrzewki stracił przytomność.
Westchnąłem głośno. Machnąłem ręką w stronę blondyna, na znak że ma się szybciej zbierać. Poszliśmy razem na pizze. Przyznam, że byłem zadowolony z tego wspólnego wyjścia. Było dużo śmiechu. Naprawdę dużo. A największy ubaw miał Kise, kiedy z torby wypadły moje cenne świerszczyki. No i oczywiście na moje nieszczęście podniosła je jakaś kobieta. Przyłożyła mi pantoflem w łeb i zaczęła krzyczeć, że dzisiejsza młodzież to już kompletnie zwariowała. Jak nic będę miał guza, no kurcze. Jeszcze się okaże, że to wstrząśnienie mózgu i co?! Wtedy to ja tą babę znajdę i zażądam odszkodowania! Oj tak! Będziesz się kobieto w piekle smażyć! Moja łepetynkaaaa...
-Hahahaha, Aominechi! Ahahaha, mogłem cyknąć wam zdjęcie~~ Kurcze noooo~ -zaśmiał się przykładając torebeczkę z lodem do mej obolałej głowy.
-Kise, zamknij ty się wreszcie, bo jak siebie kocham, urwę ci łeb! Auć, auć...-złapałem się za głowę.
Dom Ryoty był całkiem przyjemnie urządzony. Tak, aktualnie przebywamy w jego pokoju. Sami. Tak owszem. Ludzie, tylko proszę, bez skojarzeń! Ja wolę dziewczyny! Ale....właściwie ten dzieciak był jak dziewczyna...Do tego model. Ta figura, te włosy, te oczy....Kurna czy ja się ślinię?!
-Hm? Aominechi, ślina ci cieknie z ust...
-Wcale nie.
-Wcale tak.
-A w mordę to ty nie chcesz?
-No właśnie nie bardzo.
Rozłożyłem się na łóżku i zamknąłem oczy. Strasznie chciało mi się spać. No ale nie byłem u siebie. Cóż, to w końcu pokój mojego przyjaciela. No właśnie. Dlaczego ja ostatnio przejmuje się nim tak bardzo? Aż nazbyt za dużo o nim myślę. Zdecydowanie. To było bardzo dziwne. Ale na początku się tym nie przejmowałem. Teraz tak jakoś mnie to olśniło. Kise...on...traktuję go inaczej niż pozostałych. Nawet przy Tetsu nie jestem, aż tak czuły.(w rozumowaniu Aomine xd)
-Czy fajnie jest być parą? -usłyszałem nagle.
-Co?
-Czy fajnie jest być parą. Byłeś już z paroma dziewczynami, jak to jest?
-Z dziewczynami? Lipa.
-Aha...
-A chciałbyś się przekonać?
-Jasne, że tak~~
Wstałem z łóżka i uklęknąłem przed blondynem. Czemu ja to do cholery robię?! Czuję się jakby coś mną sterowało!
-Czy zechciałbyś zostać moim chłopakiem?
-H-he...?
Kise zrobił minę, jakbym usłyszał kiepski żart. To naprawdę mnie dotknęło, bo to pytanie akurat wypowiedziałem świadomie.
-Tak to z grubsza wygląda. A teraz pójdę -wziąłem bluzę, oraz torbę i wyszedłem z pokoju. Co ja do cholery narobiłem...Straciłem właśnie szansę powiedzenia mu prawdy...Już więcej się nie odważę. Tego nie było. Aomine ty idioto!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i koniec AoKise :) Pierwszy raz pisałam ff z tym paringiem ;-; Dlatego nie jestem do końca pewna czy mi to wyszło ;-; Z-zachęcam do komentowania *ukłon*
~~Aiko

KagaKuro

Początkujący cukiernik
Dziennik kapitana, cholernie się nudzę. Siedzę w przedostatniej ławce, a tuż za mną niebieskowłosy kurdupel Kuroko, który najwyraźniej nie ma ochoty ze mną współpracować...W ogóle do mnie nie zagada, ani nie pomoże. Mógłby zwrócić na siebie uwagę nauczyciela, a wtedy ja, jak ten ninja wyskoczyłbym przez okno i nikt już by o mnie nie usłyszał. A przynajmniej nie nauczyciele. Ale w tej sytuacji nie mogłem liczyć na to, że mój cień w jakiś sposób mi pomoże. W końcu aktualnie odbywała się lekcja japońskiego. No i kto by się spodziewał, że to jedyne zajęcia na których Tetsuya nie zasypia...A właśnie. Ja kurcze nie wiem jak to jest, że on może sobie bezkarnie spać na lekcjach, a kiedy ja na chwilę zamknę oczy, to ląduje na dywaniku u dyrektora? Przecież to jest nie fair! Dyskryminacja! Choć nie wiem, co to słowo oznacza....Będę musiał zapytać się Kuroko. Nie wiem czemu jest tak, że ten kurdupel zna znaczenie każdego słowa o jakie go zapytam....No chociażby apogenium. Co to do cholery znaczy? Nie wiesz? Idź do tego pana za mną. On ci wszystko powie. Magia. On jest jak Dzwoneczek, ta wróżka! Z tą różnicą, że Kuroko nie ma skrzydeł i nie jest blondynem. A..i nie jest dziewczyną. I nie nosi sukienki z liści. Chociaż...Nie wyglądał by tak źle....
-Kagami Taiga, odpowiesz w końcu na zadane ci pytanie? -usłyszałem nagle.
-A, przepraszam...ale...Mógłby pan ponowić pytanie?
-Wypowiedziałem je już 5 razy. Powinieneś być bardziej uważny. A teraz czekam na odpowiedź.
Siedziałem nieruchomo nie wiedząc co powiedzieć. Pytanie nie usłyszałem. A nawet gdybym usłyszał, pewnie i tak nie znał bym odpowiedzi...
-Kagami, to naprawdę bardzo proste pytanie.
-Ech...No dobrze, Kuroko od dłuższej chwili ma rękę w górze ale...nie. Spokojnie Kuroko, dobrze wiem, że znasz odpowiedź. -stwierdził, po czym usiadł za biurkiem i zaczął bazgrać coś w dzienniku...
Super po prostu! Pewnie kolejna jedynka, albo uwaga! Nie no po prostu świetnie!
Kiedy zajęcia się się skończyły wyszedłem z sali mega wkurzony. Każdy kto był na korytarzu, omijał mnie szerokim łukiem. Nie dziwie się im. Gdybym mógł, to bym staranował wszystko co stanęłoby mi na drodze.
Wyszedłem na dziedziniec i usiadłem na ławce, gdzie przesiedziałem około 3 godzin. Sam nie wiem po co aż tyle. Może po prostu potrzebowałem pobyć trochę sam, żeby ochłonąć. W końcu jednak wróciłem do szkoły. Co prawda na ostatnią lekcję, ale zawsze coś. Później odbył się trening. Czas zleciał w dość szybkim tempie i nie wiadomo kiedy rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. Idąc na przystanek, wyjąłem z portfela rozkład jazdy. Do autobusu miałem jeszcze 10 minut. Spoko. Przynajmniej raz się nie spóźnię.
-Kagami-kun...-usłyszałem nagle za plecami.
-Ach! -odwróciłem się gwałtownie -K-Kuroko?! -znowu to zrobił. Znowu zaszedł mnie od tyłu.
-Przepraszam...nie chciałem cię wystraszyć.
-Nie chciałeś, ale to zrobiłeś. Ech, cały ty -poczochrałem mu włosy i westchnąłem.
-Przepraszam...
-No nie przepraszaj już. Gotowy na dzisiejszą lekcję?
-Tak -pokiwał głową z lekkim uśmiechem na twarzy.
Odwdzięczyłem się tym samym i złapałem Kuroko za rękę, wciągając go do autobusu, który właśnie przyjechał. Jechaliśmy około 30 minut. To i tak całkiem nieźle.
-Przepraszam za najście -powiedział niebieskooki wchodząc do domu. Ściągnął buty i ruszył w stronę kuchni.
-Coś ty taki oficjalny? Nie przesadzaj...
Skinął tylko głową i usiadł przy stole. Pewnie zastanawiacie się, po co Kuroko do mnie przyszedł, prawda?
No więc tak, szósty zawodnik widmo, postanowił nauczyć się piec. Fajnie, co? I obrał sobie mnie za nauczyciela! Poczułem się dowartościowany! Na początku upiekliśmy ciasteczka. Znaczy, najpierw ja. A potem Tetsuya. Przyznam, że jak na pierwszy raz wyszło mu całkiem dobrze....Nie licząc tych 8 spalonych....Niestety trafiłem na jedno z nich...Ale dwa mu wyszły. To już jakiś postęp. Spróbował jeszcze 3 razy, ale poprawy jakoś nie było widać. Cóż, poradziłem mu, że musi trochę więcej poćwiczyć. Zgodził się ze mną, lecz było wyraźnie widać, że zrobiło mu się smutno.
-To co teraz? Jakieś ciasto? Może czekoladowe?
-A...mógłbym spróbować, sam je upiec?
-Sam? Tak od razu?
-Tak...
-No dobra...tylko nie wysadź mi kuchni. I ostrożnie z piekarnikiem.
-Oczywiście...nie jestem już dzieckiem, Kagami-kun.
-Śmiem w to wątpić -westchnąłem głośno i wyszedłem z kuchni.
Usiadłem na kanapie przed telewizorem. Na wszystkich kanałach leciały jakieś romansidła...Kurcze, ludzie. Czy wy nie macie lepszego pomysłu na życie? Już dawno po walentynkach! Przeleciałem (bez skojarzeń proszę ;-;) kilka programów do przodu i znalazłem film godny mej uwagi. W końcu film przygodowy. A jak. Lubię takie! Podziwiam aktorów, którzy w nich grają. Wczuwają się w swoją postać tak bardzo, że aż czasami mam wrażenie, jakby to wszystko działo się naprawdę. Cudowne uczucie...Uśmiechnąłem się szeroko i z zapartym tchem przeżywałem kolejne minuty, wpatrując się w telewizor. Po dwóch godzinach film dobiegł końca, a ja nie wiadomo kiedy zasnąłem. Obudził mnie hałas dobiegający z kuchni. Przestraszony zerwałem się na równe nogi.
-Co się stało?!
-A-ach, Kagami-kun...przepraszam...Kiedy myłem naczynia, miska wypadła mi z rąk...
-Mato i córko.....Kuroko nie strasz mnie tak więcej! Myślałem, że zawału dostanę!
-Przepraszam...
-Nie przepraszaj, nic takiego się nie stało. A właśnie...jak tam to ciasto, hm?
-Ach, no tak. Kagami-kun, zamknij oczy proszę.
-He? Ale czemu?
-Proszę.
-No okej...-spełniłem prośbę niebieskookiego chłopaka. Oczy miałem zamknięte jakieś dobre 10 minut...No to już było co najmniej dziwne. Zacząłem pukać palcami o blat stołu, zniecierpliwiony.
-Już możesz otworzyć.
Uradowany uchyliłem powieki. Kuroko stał przede mną trzymając ciasto czekoladowe. Co więcej było ono podzielone na trzy części, a każda była oddzielona jakimś jasnym kremem i truskawkami. Na wierzchu była marcepanowa piłka do koszykówki, a tuż obok niej cyfra 10. Cudowne wykonanie! Nie sądziłem, że wyjdzie mu to tak dobrze! Ciekawe jak to smakuje...
-Wspaniałe, Kuroko! Naprawdę cudowne!
-W-wszystkiego najlepszego, K-Kagami-kun....
-Co?
-D-dzisiaj masz urodziny w-więc...
No tak! Wiedziałem, że o czymś zapomniałem...Ale jak można zapomnieć o swoich urodzinach. Kurcze noooo....Brawa dla Kagamiego poproszę!
-K-Kuroko....jejku, nie wiem co powiedzieć. Całkowicie o tym zapomniałem! Kuroko, dziękuję! -krzyknąłem i przytuliłem do siebie niższego przyjaciela. Kątem oka zauważyłem na policzku niebieskookiego trochę kremu. Uśmiechnąłem się szeroko.
-Ubrudziłeś się. Hehehe....Kocham cię Ku-...nie. Kocham cię Tetsuya.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i oto wasze upragnione KagaKuo ^^" Aiko znowu jest chora, a jak jest chora i bierze się za pisanie, to jej to zbytnio nie wychodzi....Gomene, jeżeli są tam błędy ortograficzne, stylistyczne czy językowe :c
No i jeżeli komuś się nie spodoba ff, to też przepraszam :c

~~Aiko

niedziela, 7 czerwca 2015

No więc tak...

Ankieta wypełniona! A oto wyniki! Zdecydowana większość zagłosowała na KagaKuro *kiwa głową*
Więc proszę bardzo. KagaKuro niedługo się pojawi! ^^
Lecz aby nie zawieść tych, którzy liczyli na AoKise, oraz AoKuro, napiszę ff z tymi paringami ^^
A tak od siebie....załamka ;-; Aiko miała taką nadzieję, że ktoś zagłosuje na AkaKuro ;-; A tu ani jednego głosu T^T załamkaaaa T^T No ale cóż ;-;
Wyniki ankiety:
KagaKuro (54%)
AoKise (36%)
AoKuro (9%)
AkaKuro (0% *siedzi w kącie i płacze*)


~~Aiko

sobota, 6 czerwca 2015

MidoTaka cz.4

Kocham Cię idioto!
No więc czwarta część MidoTaka ^^ Tak myślę....mam to skończyć przy części piątej? Czy ciągnąć to dalej?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Aby dostać się do szpitala, musiałem skorzystać z komunikacji miejskiej. A mianowicie z autobusu.Ciasnota jakich mało, okropnie duszno, a do tego korki....Cholernie długie korki. Do pojazdu wsiadłem punktualnie o 19:00, a już po drugim przystanku na wyświetlaczu pojawiła się godzina 19:30...A do szpitala jeszcze kawał drogi! Około 6 przystanków...Byłem już potwornie zniecierpliwiony. Dokąd ci ludzie jadą o tej godzinie do cholery?! Takao, trzymaj się! Błagam, żeby nic mu nie było! Jejku...szybciej, szybciej!
Kiedy autobus zatrzymał się na moim przystanku, niemalże wybiegłem z niego kierując się w stronę szpitala.
Na wejściu prawie staranowałem jakąś kobietę, przez co zostałem zatrzymany przez ochroniarza...
Ukłoniłem się przed nią kilkakrotnie i przepraszałem za zaszłą sytuację. Powiedziałem dlaczego tak bardzo mi się spieszyło, a ta poklepała mnie tylko po ramieniu i krzyknęła...
-Leć do niego!
Zdumiony jej postawą skinąłem głową, po czym ruszyłem na oddział Chorób Płuc. Bo tam właśnie przebywali Takao i jego rodzice. Bałem się spotkania z ojcem szarookiego, ale uznałem, że niepotrzebnie. Nie miał prawa nic mi zarzucać, a nawet jeśli by to zrobił, to ja nie muszę odpowiadać. Teraz najważniejszy jest Kazunari! Obszedłem praktycznie cały oddział, ale nigdzie nie mogłem dostrzec znajomych mi twarzy.
Stanąłem w miejscu i zacząłem rozglądać się dookoła, w dalszym ciągu nikogo nie dostrzegając.
W końcu jednak usłyszałem znajomy głos.
-Midorima-kun...? -odwróciłem się i ujrzałem mamę ciemnowłosego. Podbiegłem do niej i spojrzałem jej w oczy. Były czerwone od płaczu.
-Co z Takao?
-Nie obudził się jeszcze...Ale lekarzom udało się przywrócić oddech.
-Boże co za szczęście...-podszedłem do ściany, oparłem się o nią i osunąłem się na ziemię. Tak mi ulżyło...Przeczesałem włosy smukłymi palcami, po czym wziąłem głęboki wdech, aby się uspokoić. Tyle wygrać...
-Jednak...-kobieta spuściła głowę w dół -Ja...ja nie wiem jak my przez to przejdziemy....dlaczego Kazunari...
Spojrzałem na nią zdziwiony nie wiedząc o co chodzi. Jak przez to przejdą? Dlaczego Takao? O co chodzi?
Nie rozumiem...To coś poważnego...?
-W jakim sensie...?
-Kazunari-chan...on, ma...
-Ma co...?
-Raka płuc....-powiedziała i wybuchnęła płaczem, chowając twarz w dłoniach.
Rak..? Ale...nie...Czemu...Jak to? Takao? Ale...Przecież to jest niemożliwe! Nie! Nie zgadzam się na to! Dlaczego?! Takao...Zaraz. Co ja odwalam...Przecież...rak to jeszcze ne wyrok śmierci. Jest jeszcze chemioterapia i różnorodne operacje. Można wyciąć guza, a potem doleczyć pacjenta chemią. Tak. Będzie dobrze! To jeszcze nie koniec! Takao tak łatwo się nie podda! Będę przy nim, aż do zakończenia leczenia.
Wspierając go, prze cały czas.
-W której sali jest Takao?
-W B5...
-Rozumiem, dziękuję -skinąłem głową i ruszyłem w stronę pomieszczenia w którym przebywał obiekt moich westchnień. Tak...Kiedy tak jechałem autobusem, uświadomiłem sobie, co tak naprawdę czuję do tego entuzjastycznego kurdupla. Kocham go. Nie mogę temu zaprzeczyć. Nie obchodzi mnie to, że jest chłopakiem i że nie odwzajemni moich uczuć, ale chcę aby żył i był szczęśliwy każdego dnia. Chcę, aby uśmiech nigdy nie znikał z jego twarzy. Dlatego pomogę mu w każdej sytuacji. Teraz, podczas choroby, a także po tym jak z niej wyjdzie. Już zawsze...Wszedłem do sali. Ściany były szare, pościel na łóżku biała, a szafka obok, cóż, nie mogłem określić jej koloru. Jak dla mnie to było jak zakurzona książka w białej okładce. Tak to widziałem. Ale krócej mówiąc, atmosfery zbyt wesołej to nie tworzyło...
Podszedłem do łóżka w którym leżał Takao. Jego skóra była taka blada...niemalże zlewała się z nieskazitelnie białą pościelą. Usiadłem na krześle obok. Siedziałem tak przez całą noc, wpatrując się w ukochanego. Nad ranem, wyszedłem do sklepu po butelkę wody. Przy okazji kupiłem też parę owoców i sok pomarańczowy. Uznałem, że gdy Kazunari się obudzi, będzie głodny i spragniony. A teraz będzie potrzebował dużo witamin, więc sok i owoce będę odpowiednie, prawda?
Kiedy wszedłem do sali, przebywali tam już rodzice  chłopaka. Jak przystało, zostałem obdarowany spojrzeniem pod tytułem: "Giń ty brokule! Wara od mego syna!". Cóż...tak już mój los. Nie zwracając na mężczyznę zbyt wielkiej uwagi zbliżyłem się do łóżka. Dzięki temu spostrzegłem, że Takao odzyskał przytomność. Uśmiechnąłem się niezauważalnie.
-Ach Midorima-kun. Wróciłeś. To my zostawimy was samych -uśmiechnęła się tylko i wyszła wraz z mężem pod ręką.
-Witaj Tako, jak się czujesz? -spytałem, siadając na brzegu łóżka.
-L-lepiej...Shin-chan...
-Rozumiem, to dobrze. Cieszę się, że się już obudziłeś.
-Shin-chan, siedziałeś tu cały czas....?
-Całą noc, a co?
-C-całą...? O-ojej...heh...Dziękuję i...przepraszam.
-Nie masz za co -uśmiechnąłem się do niego i czule pogładziłem jego policzek. Z tego co zrobiłem zdałem sobie sprawę chwilkę później, natychmiastowo zabierając rękę.
-Shin-chan...? C-czemu to zrobiłeś...? Wolisz facetów? -zaśmiał się cicho.
-A żebyś wiedział...-powiedziałem jakby do siebie, lecz zbyt głośno.
-Co?
-Nic, pójdę już. Przyjdę później.
-Shin-chan nie idź jeszcze, proszę...-powiedział smutno.
-Przyjdę później. Naprawdę.
-Ale...
-Dlaczego próbujesz mnie zatrzymać na siłę? Nie wiesz, że ja też mam swoje sprawy? -Co ja gadam?! Nie to chciałem powiedzieć! Czemu ja to mówię?!
-Shin-chan ja...
-Idę. Do zobaczenia.
-KOCHAM CIĘ IDIOTO!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I na tym koniec ^^ Mam nadzieje, że się spodoba ;-; Ach i ponawiam pytanie, które zadałam na początku....
Mam skończyć tę historię, przy części piątej? Czy ciągnąć to dalej? ;-;

~~Aiko

środa, 3 czerwca 2015

Uwaga, uwaga!

Aiko jest głupia i nie wie z jakim paringiem napisać ff....Dlatego też postanowiła zrobić ankietę, z której ma wyniknąć czego sobie życzycie ^^" Mam nadzieje, że ktoś z was zagłosuje, bo....ja naprawdę nie wiem co mam teraz napisać ;-; Ankieta znajduje się po prawej stronie, błagam was wręcz ;-; Głosujcie na paring, z którym chcielibyście zobaczyć tekst! *robi słodkie paczałki*

~~Aiko

wtorek, 2 czerwca 2015

MidoTaka cz.3

Czyżby to była...?
No i tak jak obiecałam, oto MidoTaka <3 Sama nie wiem, czemu tak z tym zwlekałam ;-; Właściwie to pisanie melodramatycznych i smutnych historii wychodzi mi dużo szybciej niż pisanie taki wesołych ;-; Przy takich muszę siedzieć pół dnia ;-;
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiedy to pan detektyw raczył kontynuować to swoje "śledztwo", do salonu wszedł Takao wraz ze swoją mamą. Chwała im! Alleluja i w ogóle! Szybkim krokiem ruszyłem w ich stronę i stanąłem obok ciemnowłosego, który cicho chichotał. Czyżby to go, aż tak bawiło? Eh, ale to cały on. Co bym nie zrobił, nie wpłynę na jego zachowanie. Ale to właśnie takiego Takao polubiłem. Nie wyobrażam go sobie jako cichego chłopaka, który zawsze trzyma się z boku. To on jest tym entuzjastycznym, towarzyskim, sympatycznym gościem.
-Lepiej się czujesz? -spytałem spoglądając na Kazunari'ego.
-Ach, tak. Przepraszam, za to zamieszanie...heh...
-Nie musisz.
Zapadła cisza. Przerwała ją pani domu. Oznajmiła, że razem z mężem pojadą na zakupy, a potem do znajomych. Jak dla mnie było zbyt późno na zakupy, więc zdziwiłem się kiedy obydwoje faktycznie wybrali się do centrum. Cóż, to nawet lepiej dla mnie. Ojciec Takao nie będzie mnie prześladował. No i będę mógł na spokojnie porozmawiać ze swoim przyjacielem. Bo właśnie po to tu przyszedłem.
Chłopak zaprosił mnie do swojego pokoju. Rozmawialiśmy dość długo, a ze względu na to, że zrobiło się bardzo późno, Takao zaproponował żebym został na noc. Zgodziłem się. Bo niby dlaczego miałbym odmówić? A że następnego dnia lekcje zaczynały się później, to mogłem pozwolić sobie na coś takiego.
Do około pierwszej w nocy oglądaliśmy filmy. Takao sobie zażyczył. W sumie były bardzo ciekawe. Myślałem, że wybierze jakąś niemoralną, pozbawioną dobrego smaku, komedię, a tu proszę. Najpierw film dokumentalny, później przygodowy. Co prawda na dokumentalnym zasnął, ale grunt, że chociaż odważył się go włączyć.
-Kiedy wracasz do szkoły? -zapytałem, kiedy ciemnowłosy westchnął spoglądając na moją torbę.
-Nie wiem. Ale chciałbym jak najszybciej -zaśmiał się i położył na łóżku, przytulając się do puchatej poduszki.
-Racja. Ale że ty to powiedziałeś? Ten, który cały czas tylko narzeka na to, że zajęcia trwają stanowczo za długo?
-Cóż, powiedzmy, że stęskniłem się za nauczycielami. W gruncie rzeczy, chyba lepiej siedzieć na lekcjach niż umierać w domu, co nie? -uśmiechnął się szeroko.
Skinął tylko głową, na znak że rozumiem o co mu chodzi. Obserwując Kazunari'ego, leżącego na łóżku naszła mnie dziwna myśl. "Jak on słodko wygląda..." Tak właśnie pomyślałem. A nawet więcej. Duuuużo więcej...Ale to...to były dość niestosowne myśli, prawie że wykraczające poza granice dobrego smaku. (w mniemaniu Midorimy)
Nigdy w życiu bym nie przypuszczał, że zachce mi się nie dość że pocałować to jeszcze zmacać mojego najlepszego przyjaciela. Chłopaka. CHŁOPAKA. Podkreślmy to słowo! Przecież to jest chore! Ale...kto powiedział, że chłopak nie może pożądać drugiego chłopaka...? Zaraz...że co?! Pożądać?! Midorima Shintaro, natychmiast się opanuj idioto!!!!!
-Shin-chan coś nie tak? Jesteś cały czerwony...jak burak, hahaha -wskazał na mnie palcem i parsknął śmiechem -Ale tak na poważnie -otarł łezkę rozbawienia z kącika oka i spojrzał na mnie -Wszytko okej...?
-T-tak, nie przejmuj się.
-No okej, niech będzie....
Przez chwilę siedzieliśmy bez słowa. Zauważając, że Takao jest już dość zmęczony, zaproponowałem pójście spać. Szarooki spojrzał na mnie, po czym uśmiechnął się delikatnie i pokiwał głową.
Spałem w nowo kupionym futonie. Był bardzo wygodny. Na początku Kazunari chciał odstąpić mi swoje łóżko, ale się nie zgodziłem. Cały on...
Następnego dnia kiedy się obudziłem, Takao jeszcze spał. Szybko ubrałem się i zgarnąłem swoje rzeczy. Zanim wyszedłem, wstąpiłem jeszcze do jego pokoju. Pogładziłem opuszkami palców policzek chłopaka i uśmiechając się pod nosem wyszedłem.
W szkole wszyscy z drużyny, pytali mnie o Takao. Nie wiedzieć w jaki sposób, ale dowiedzieli się, że poprzedniego dnia go odwiedziłem. A może oni...podłożyli mi nadajnik GPS?! Zacząłem szukać po kieszeniach mundurka, spodni, a potem wysypałem wszystko z torby.
-Midorima, czy można wiedzieć co ty robisz?
-Nic takiego profesorze. Ja tylko coś zgubiłem.
-Żebyś ty przypadkiem mózgu po drodze do klasy nie zgubił.
-Ależ profesor ma zabójcze poczucie humoru.
-A ty masz ogromy zasób tekstów sarkastycznych. Idź do klasy, zaraz zacznie się lekcja.
Pokiwałem głową. Pozbierałem swoje rzeczy z podłogi, po czym ruszyłem do klasy. Lekcje minęły dość szybko. Myślałem, że wszystko będzie się strasznie dłużyć. Ale to nawet lepiej. Chciałem jak najszybciej zobaczyć ciemnowłosego chłopaka. Tak bardzo chciałem zobaczyć jego twarz, usłyszeć jego śmiech...
Niestety, nie mogłem do niego pójść. Tego dnia przyjechać mieli do nas krewni z zagranicy. Właściwie to brat mojej mamy, wraz z żoną i dziećmi. Rodzicom bardzo zależało na tym, aby uczestniczył w "rodzinnej" kolacji. Cóż było robić? Obiecałem, że na pewno zostanę w domu razem z nimi. To było ustalone już jakiś czas temu.
Zaraz po zajęciach udałem się prosto do domu. Wysłałem Takao sms, że dziś go nie odwiedzę. Jaka była odpowiedź?:
"Nie ma sprawy Shin-chan~~! Miłego wieczoru życzę~! :3"

Wieczorem przebrałem się i pomogłem mamie w przygotowaniu kolacji. Rodzice uznali, że pewnie cieszę się z tego, że mój wujek wraca z zagranicy. Ale ja już nie jestem dzieckiem. W sumie jako dziecko również nie byłem jakoś bardzo entuzjastycznym gościem i nie ruszały mnie takie sytuacje. Przyjeżdża to przyjeżdża. Co tu dużo gadać? Miałem skakać ze szczęścia?
Po wspólnym posiłku przeprosiłem wszystkich i udałem się do swojego pokoju. Zadzwoniłem do Takao.
Wybierałem numer chyba z 5 razy, ale nikt nie odebrał. Zacząłem się martwić. Ale rozważałem też różne opcje, przez które nie usłyszałem głosu szarookiego po drugiej stronie. Może ma wyciszony telefon? Może śpi? Może poszedł zjeść kolację? Może ma gości i nie może rozmawiać?
Ale nagle komórka zaczęła wibrować. Natychmiastowo odebrałem. Jednak nie usłyszałem głosu Takao.
Po drugiej stronie jak nic była kobieta. Płakała.
-M-Midorima-kun...?
-Tak, przy telefonie.
-T-tu, m-mama Kazunari'ego....
-Och. Dobry wieczór. Czy coś się stało? Coś z Takao? Źle się czuje? Proszę mi powiedzieć.
-J-jesteśmy teraz w s-szpitalu....Kazunari-chan....
Zerwałem się na równe nogi, chwyciłem kurtkę, założyłem buty i wybiegłem z domu. Tak bardzo bałem się o Takao. Jego mama powiedziała, że nagle upadł i przestał oddychać. W tym momencie moje serce jakby stanęło. Świat się zatrzymał. Bałem się. Cholernie się bałem. Ale...czyżby tylko dlatego że Kazunari jest moim przyjacielem...? Czy może chodzi o coś innego...? Wtedy u niego w domu....
Czyżby to była....miłość?

~~Aiko

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Kiseki no Sedai x Kuroko cz.1

Kuroko no Harem~~
Tak wiem. Tytuł co najmniej dziwny. Ale! Ostatnio tak z koleżanką spostrzegłyśmy, że praktycznie każdego z Pokolenia Cudów, w jakiś sposób ciągnie do Kuroko XD Mój brat raz powiedział, że robią z Tetsuyi dziwkę....em, potem oberwał po głowie, ale co tam XD Uznałyśmy, że Kuroko no Harem to trafna nazwa, a mnie jakoś olśniło magicznie XD
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tegoroczne lato było naprawdę gorące. Ledwo wyszedłeś na dwór i już spływał po tobie pot. To było naprawdę nie do wytrzymania, dla każdego mieszkańca Tokio. A już szczególnie dla koszykarzy, którzy dzień w dzień trenowali grę na boisku. Z tego też powodu, słynne Pokolenie Cudów, postanowiło całą ekipą udać się na tygodniowy wypoczynek. Wybór nie było trudny. Wszyscy jednogłośnie zdecydowali się na wycieczkę nad morze. Kapitan postanowił, że nie należy z tym zwlekać i najlepiej wyjechać już następnego dnia. Sprzeciwić się nie można było, więc każdy z osobna postanowił poszukać jakiegoś taniego hotelu.
Najtańszy, jak się okazało, znalazł Aomine. Jakim cudem? Tak naprawdę to przypadkiem, nacisnął jakąś reklamę, która wyświetliła się w rogu strony. Okazało się, że to reklama nowego hotelu pod nazwą "LOVE HOTEL". Długo głowili się nad tym, czemu akurat taką nazwę nosił. W ostateczności jednak zapomnieli o tym. Nazajutrz przyjaciele spotkali się na dworcu kolejowym. Trzeba było tylko jeszcze poczekać na na kapitana drużyny.
-Oi, gdzie ten kurdupel się podziewa, he?! Kazał nam przyjść na 8:00, a sam pewnie jeszcze śpi!
-Spokojnie, Aomine-kun. Akashi-kun powiedział mi, że się trochę spóźni.
-Trochę?! Jest już 8:40!! Dla ciebie 40 minut oznacza "trochę"?!
Nie tylko Aomine był zdenerwowany, reszcie również zaczęły powoli puszczać nerwy. Dwugodzinne spóźnienie to już totalna przesada, prawda? Uznajmy jednak, że drużyna się nie zbuntowała. Gdyby to było możliwe....
-Koniec, wracam do domu. Ten kurdupel nie będzie mi więcej rozkazywać.
-Aomine-kun, nie sądzę, aby ten pomysł był dobry.|
-Korokochi ma rację....Akashichi cię zabije!
-Co prawda to prawda, lecz masz 50% szans na przeżycie, jeżeli będziesz miał ze sobą szczęśliwy przedmiot.
-Midorima-kun, jesteś naprawdę mądry, ale czasami gadasz takie głupoty...
I tak oto zaczęła się kłótnia pomiędzy zawodnikami z Pokolenia Cudów. Podróżni omijali ich szerokim łukiem. Kuroko był przepychany z jednej strony na drugą. Kise krzyczał, że kłótnia do niczego nie prowadzi, a potem wyjmował cukierki i częstował nimi resztę twierdząc, że to na zgodę. W końcu jednak i on zaczął się wykłócać o głupie błahostki. Nawet taki Murasakibara przypominający jakiegoś ćpuna miał dużo do powiedzenia. Całą te farsę przerwał czerwonowłosy psychopata.
-Macie się natychmiast uspokoić i oddać mi Tetsuyę! -usłyszeli za plecami i zaprzestali się kłócić.
-Akashi-kun...-Kuroko spojrzał na kapitana, a potem na resztę ekipy.
-Chodź, Tetsuya -rozłożył ręce oczekując na niższego chłopaka.
-T-tak...-podbiegł do kapitana i wtulił się w niego niepewnie.
Mały psychopata uśmiechnął się i wyjął nożyczki z kieszeni spodni. Rzucił nimi w stronę wściekłego Aomine, który o mało co mu nie przyłożył. Blond włosy model podbiegł do niego i zaczął krzyczeć, że Akashi go zamordował.
-Akashichi, jak możesz!! Aominechi nie żyje! Postawmy znicz! Wystarczy wirtualny, ale żeby był!
-Jeszcze nie umarłem ty blond włosa cioto!
Takie sytuacje były nieuniknione, ale kto by się tego spodziewał? No nikt. A przynajmniej nie panowie z Pokolenia Cudów. Jedyną rozumną osobą, jakiej można się było wśród nich dopatrzyć, był Midorima.
Ale kto by tam zwracał na niego uwagę...
Z kilkugodzinnym opóźnieniem, ekipa w końcu dotarła na miejsce i zakwaterowała się w hotelu. Każdemu został przydzielony osobny pokój, z czego nie każdy był zadowolony.
-Proszę pani, ja się nie zgadzam, kategorycznie odmawiam. Czemu nie mogę być w pokoju z Tetsuyą? Proszę o jeden pokój dwuosobowy.
-Przepraszam chłopcze, ale zabrakło nam takich. Lecz pokoje jednoosobowe są bardzo ładnie urządzone. Na pewno wam się tam spodoba.
-Jaki chłopcze, jaki chłopcze?! Gdybym chciał mógłbym być twoim ojcem! Albo mężem! Wybierz sobie termin! Żądam pokoju dwuosobowego!
-Akashi-kun, proszę przestań. Będziemy tam tylko spać -powiedział niebieskooki łapiąc Akashiego za rękę.
-Ja nie planowałem w tym czasie spać....ale okej. Niech będzie -ekipa ruszyła po schodach w górę, a Seijuro za nimi, przed tym jednak jak jakiś ninja nie wiadomo skąd, pojawił się przed recepcjonistką i posłał jej mordercze spojrzenie -A z tobą to ja się jeszcze policzę.
Po tym incydencie wszystkim nagle zachciało się iść na plażę. W końcu po to tu przyjechali. Jakby nie było.
Woda była jeszcze chłodna, ale to akurat było wybawieniem. Upał naprawdę doskwierał. Jedyną osobą, która nie odczuwała tego tak bardzo, był Kuroko. Tylko on cały czas siedział na plaży w ubraniach. Tłumaczył się tym, że łatwo ulega poparzeniom słonecznym. Pomoczył trochę nogi w wodzie, po czym znów wyszedł na brzeg. Reszta jego przyjaciół, najwyraźniej nie miała zamiaru pójść w jego ślady. Cóż, mówi się trudno. Niebiesko włosy spojrzał jeszcze raz na morze, a potem udał się do hotelu. W sumie był już bardzo zmęczony, dlatego od razu po wejściu do pokoju położył się na łóżko. Chwycił książkę leżącą na szafce nocnej i pogrążył się w lekturze. Nie chciał jeszcze zasypiać, było za wcześnie. A kiedy czytał, nie potrafił tak po prostu zasnąć. Zbyt ciekawiło go to, co wydarzy się w następnym rozdziale, a potem w następnym i następnym....Zanim się spostrzegł, doszedł do ostatniego rozdziału, który dość szybko się skończył...
-Ach, no i koniec...Hm...Ciekawe jakby to było, gdyby kilka osób zakochało się w jednej osobie na raz w prawdziwym życiu. Chciałbym tego doświadczyć...-zażartował i zamknął oczy powierzając się w opiekę Morfeusza.
Kiedy się obudził, ujrzał nad sobą wielkie żółte ślepia. Przestraszony poderwał się do góry i uderzył głową w czoło "nieznajomego". A tym nieznajomym okazał się Kise, które teraz leżał na ziemi zwijając się z bólu.
Obok na łóżku siedział Aomine, śmiał się w najlepsze. Na sofie usadowił się Midorima, a tuż obok niego Murasakibara opychający się swoimi chipsami. Brakowało tylko Akashiego, ale Tetsuya był zbyt zdezorientowany, aby to zauważyć.
-Kurokochi to bolałooooo...
-P-przepraszam Kise-kun, ale przestraszyłem się. Ale bardziej mnie obchodzi teraz fakt...em...jak tu weszliście? I po co?
- Było otwarte to weszliśmy. Właściwie chcieliśmy na początku użyć wytrychu, ale że byłeś tak miły i nie zamknąłeś drzwi -odpowiedział ciemnoskóry.
-A jeżeli chodzi po co, to ja tu przyszedłem ze względu na ciebie Kuroko. Nie wiem jak reszta -stwierdził Midorima poprawiając okulary, które "zsuwały" mu się z nosa.
Tetsuya spojrzał na przyjaciół i przekrzywił głowę w bok. Niezbyt rozumiał o co chodziło. Nagle, dotychczas leżący na ziemi Kise, podniósł się i podszedł do niebieskookiego.
-Ja przyszedłem do ciebie, Kurokochi...-powiedział i nachylił się, aby uzyskać dostęp do twarzy przyjaciela. Musnął delikatnie ustami jego lekko rozwarte wargi.
Po chwili również reszta obecnych osób zaczęła się niebezpiecznie do niego zbliżać. Korzystając ze swojej nikłej obecności, Kuroko uciekł z pokoju i pobiegł do ogrodu za hotelem. Nie rozumiał co się właśnie stało.
Nie rozumiał, dlaczego jego przyjaciele tak się zachowywali. Czyżby to miało coś wspólnego z tą książką? Nie. To niemożliwe...Przecież to niemożliwe.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak wiem. Nie skończyłam jeszcze historii MidoTaka, ale zapewniam, że niedługo (teraz na pewno niedługo ^^") się ona pojawi. A teraz mam nadzieję, że wam się podobało ^^
Zachęcam do pozostawienia komentarza ^^

~~Aiko
Szablon wykonała Nessa Daere.