Strony

czwartek, 31 grudnia 2015

Akemashite Omedetō Gozaimasu! ^^

Wielkie bum!
Um...dodaję to teraz, bo później...wy-wyganiają mnie  z domu i-i..;-;
A więc! Bywa, że każdy człowiek, ma jakieś postanowienia na nowy rok.
Niekiedy są one nie do spełnienia, w jego mniemaniu.
Jednak możecie osiągnąć to, co sobie postanowiliście!
Wystarczy odrobinę wiary i determinacji ^^
Jeżeli już macie jakieś plany, nie zawahajcie się wcielać tego w życie!
Na pewno życzono wam już wielu rzeczy. Od szczęścia, aż po dobrego chłopaka/dziewczynę czy masę pieniędzy. A Aiko...
Aiko chciałaby życzyć wam, aby wszystko co sobie postanowiliście się spełniło.
Aby ten rok był jednym z najlepszych..! Zero smutku, tylko i wyłącznie szczęścia związanego zarówno ze stanem uczuciowym, jak i w szkole czy życiu codziennym! ^^
Więcej wspaniałych serii anime, mang oraz słodyczy..*śmiech* Słodycze najważniejsze! ^^
Hm...Jest tu ktoś jeszcze...Oni również chcieliby złożyć wam życzenia..^^
Kuroko: Witam *ukłon* Na początek, tradycyjnie, szczęśliwego nowego roku. Nie jestem zbyt dobry w składaniu życzeń...Ale chciałbym dodać coś od siebie...Dlatego, oprócz szczęścia, życzę wam więcej weny, przyda się prawda? *lekki uśmiech*
Aiko: K-Kuroko-kun..t-tak ślicznie wygląda jak się uśmiecha..*siedzi obok i paczy*
Kuroko: Aiko-chan..*rumieni się* To może oprócz tego...Więcej shake'ów waniliowych..?
Akashi: Shake waniliowy dla Tetsuyi jest jak telewizyjne porno dla Daikiego. *kręci głową*
W takim razie czas na mnie. Więcej par nożyczek w swym asortymencie drodzy bracia/siostry sadyści/sadystki! W nożyczkach siła! *patrzy na Rei, tak na tą Rei*
Aomine: Ta...Zdrowia, szczęścia, pomyślności...co tam jeszcze było..*zerka na kartkę* Słodyczy też.
Kise: Teraz ja, teraz ja!!! No więc, więcej uśmiechu! Radości z wykonywanych czynności! Więcej Kurokochiegooo!!! I mnie i Aominechiego! I Akashichiego, Midorimachiego, Murasakibarchiego--
Aomine: Skończ już! *pac w głowę Kisi*
Kise: A-Aominechi to bolałooo!! ;-;
Murasakibara: No to..tego..eee, więcej słodyczy!
Midorima: Mógłbyś się bardziej wysilić, Murasakibara. Ech...Teraz ja? Analizując poprzednie życzenia, sądzę iż wszystko czego chciałem wam życzyć zostało wymienione..*myśli* Ale...W gruncie rzeczy..c-chyba..*zmieszany* C-Chciałbym powiedzieć, że życzę wam sukcesów związanych z waszymi talentami, oraz sukcesów w kwestii uczuciowej...
Aiko: To..t-to wszystko..? *patrzy niepewnie*
Kuroko: Wygląda na to, że..że tak, Aiko-chan..*kiw kiw*
Aiko: W takim razie, zapraszamy do przeczytania krótkiego tekstu sylwestrowego..! ^^

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Od samego rana miasto tętniło życiem. Ludzie biegali w tą i z powrotem, uśmiechali się, życzyli sobie wszystkiego co najlepsze. Wszyscy, oprócz Kuroko, który siedział w swoim cieplutkim domu, pod kocykiem z książką w ręku. Nie planował na Sylwestra niczego szczególnego, poza czytaniem i popijaniem herbaty, bo na shake było za zimno. Nie lubił hałasu, a co za tym szło -imprez również. Jedyne na jakie chodził, to te organizowane przez Kiseki no Sedai, jednak...Tym razem, o żadnym takim przyjęciu nie było mowy. Przeziębił się i to nie na żarty. Rodzice nie wypuszczali go z domu, od dobrego tygodnia...Kiedy Tetsuya poinformował organizatorów o tym, iż nie zjawi się na imprezie wszyscy byli okropnie zawiedzeni. W końcu planowali to już od dłuższego czasu...Ale nie naciskali, nie próbowali czegokolwiek wymyślić. Kuroko zawsze był słabego zdrowia, więc nikt nie chciał, aby mu się pogorszyło.
-Ach...-spojrzał na Nigou, który właśnie wskoczył na łóżko. Pogłaskał pupila, uśmiechając się delikatnie pod nosem. Odłożył książkę na szafkę nocną.
-Tetsuya! -usłyszał nagle i odruchowo odwrócił się w stronę drzwi. Stała tam jego mama, krzyżując ręce na piersiach.
-Mama..? Coś się stało..?
-Wołam Cię od dobrych paru minut. Ech, zawsze jesteś tak bardzo rozkojarzony...
-Przepraszam...Prawda, zamyśliłem się...
-Nic się nie stało. Jak się czujesz?
-Um...D-Dobrze...-na tę odpowiedź kobieta pokręciła głową z politowaniem. Podeszła do syna i przyłożyła dłoń do jego czoła.
-Czujesz się dobrze, a gorączka ma być tego dowodem, tak? -spojrzała w zaszklone oczy chłopaka i uśmiechnęła się czule -Leż i odpoczywaj, Tetsuya -ucałowała rozpalone czoło i wyszła z pokoju.
Kuroko westchnął głośno. Naprawdę czuł się dobrze. No..bynajmniej lepiej, niż poprzedniego dnia. A gorączka...To tylko gorączka. Tak przynajmniej myślał.
Przez jakiś czas siedział wpatrując się w błękitną pościel, kiedy nagle...
-Wiadomość..? -wziął telefon do ręki i sprawdził skrzynkę odbiorczą.

Od: Kise-kun
Do: Kurokochi~! ;w;
"Ohayo, Kurokochi! :3 Jak tam zdrówko?
Jestem pod Twoim domem~! Jak myślisz, Twoja mama mnie wpuści? ;-;
Powiedz jej, że Twój przyjaciel przyszedł! ;-; Dobrze? Dobrzeee? ;-;"

Tetsu zamrugał kilkakrotnie, po czym odpisał na wiadomość blondyna. Stwierdził, że mama z pewnością pozwoli na odwiedziny, a Kise nie ma się czym martwić. Choć...Już raz go wyrzuciła. Ale kiedy to było...Tylko wtedy, pomyliła go z Aomine. Kuroko sam nie wiedział jak mogło do tego dojść. Dlatego już następnego wieczoru wpoił mamie do głowy jak wyglądają poszczególni członkowie Kiseki no Sedai. Aby już nigdy nie doszło do nieporozumień.
Już chwilę później do pokoju wszedł wysoki blondyn, z promiennym uśmiechem na twarzy.
-Kurokochiii!!! -rzucił się na Tetsuyę, tuląc go do siebie.
-K..K-Kise..kun...D-Dusisz..mnie..-wydukał pomiędzy próbami złapania oddechu.
-Ach, przepraszam! -gwałtownie odskoczył w bok, zakrywając twarz i kuląc się -Nie zdążyłem Cię udusić, p-prawda..?
-Nie..Ale był blisko...-pokręcił głową z lekki uśmiechem.
-Ufff...No, to co tam u Ciebie, Kurokochi? Jak się czujesz? -spytał, siadając przed łóżkiem na krzesełku.
-Ach...Dobrze, tak myślę..
-Tak myślisz? Ajaj, Kurokochi! Kłamczuszku!
-E..?
-Twoja mama powiedziała mi, że masz gorączkę -powiedział jakby z wyrzutem.
-To tylko gorączka..
-To AŻ gorączka! Martwiliśmy się o Ciebie, przez cały tydzień nie dałeś znaku życia!
-Przecież..mówiłem, że jestem chory...A-Ale..mimo to, przepraszam..-spojrzał w bok, ze smutną miną. Kise westchnął i uśmiechnął się delikatnie.
-Nie lubisz nikogo martwić, prawda? -Kuroko w odpowiedzi pokiwał lekko głową -Ach i..Kurokochi, planujesz coś na dzisiejszy wieczór? Będziecie mieć gości?
-Gości..? Nie, rodzice wychodzą...
-A..to nawet lepiej -zaśmiał się wesoło, a Kuroko nie bardzo wiedział jak zareagować. "To nawet lepiej"?
-Co..co chcesz przez to powiedzieć, Kise-kun..?
-A, zobaczysz wieczorem! Tak powiedział Akashichi! -uśmiechnął się szeroko. U Tetsuyi spędził jeszcze dwie godziny, po czym opuścił mieszkanie. Błękitnowłosy znów chwycił książkę. Bo co innego mógłby robić? Około godziny 20:00, rodzice zgodnie ze swymi planami wyszli na przyjęcie do swoich przyjaciół, pozostawiając Kuroko samemu sobie. Tak po prawdzie..nie wyszli by, gdyby nie upór Kuroko. Jego mama uznała, że nie powinni nigdzie iść, bo w każdej chwili Tetsuya może poczuć się gorzej. Chłopak natomiast zapewniał kobietę, że czuje się świetnie i nie trzeba się martwić. Nie chciał, aby rodzice zmarnowali ten wieczór, tylko i wyłącznie dlatego, że on załapał jakieś przeziębienie.
-Nigou..czy Tobie też jest tak zimno..? -spytał pieska, głaszcząc go po łebku. Powieki stawały się coraz cięższe, aż w końcu zamknęły się, a Tetsu zasnął. Śniło mu się, że wraz z reszta Kiseki no Sedai grał na boisku, jak za dawnych czasów. Na ich twarzach gościły uśmiechy, pogoda dopisywała, oby dwie drużyny nie miały zamiaru odpuszczać, aż w końcu zwieńczenie meczu ogłosił końcowy gwizdek -tym samym powodując wybudzenie się niebieskookiego. Gwałtownie poderwał się do góry, chwilę później łapiąc się za głowę.
-Z-Za szybko..się podniosłem..-powiedział do siebie. Kiedy zawroty głowy minęły, zerknął na wyświetlacz komórki. 23:59. Czyli obudził się przed rozpoczęciem Nowego Roku. Ciekawie.
W pewnym momencie w okno uderzył mały kamyk. Potem kolejny i jeszcze jeden. Kuroko niepewnie otworzył okno i wyjrzał przez nie. Jego włosy rozwiał lodowaty powiew wiatru. Temperatura była na minusie. Tuż przed domem, stała piątka znajomych mu osób. Akashi, Midorima, Kise, Aomine i Murasakibara. Wokół rozstawione było fajerwerki.
-C-Chłopaki..? Co wy tu robicie..? -spytał patrząc na każdego z osobna.
-10...9...8...7...6...5...4...3...2...1...-wraz z ostatnią cyfrą w górę wystrzeliły setki fajerwerków, wybuchając i tworząc różnorodne formy, oraz kształty. Tetsuya wpatrywał się w niebo, a napis który powstał z wybuchów doprowadził do przechylenia szali. Po bladych policzkach spłynęły łzy, policzki zaczęły przybierać rumiany kolor, a kąciki ust drgały. "Szczęśliwego Nowego Roku, Kuroko!" -nie powiedzieli tego, ale on to usłyszał i ujrzał.
-Chłopaki...-zakrył usta dłońmi.
-Szczęśliwego Nowego Roku, Tetsuya! Nigdy się nie zmieniaj! -krzyknął Akashi, uśmiechając się szeroko.
-Szczęśliwego, Tetsu!
-Dużo uśmiech, Kurokochi! I poprawy zdrowia!
-Dużo cukieeeeerków~! Kuro-chin!
-Szczęśliwego Nowego Roku, Kuroko!
Niebieskowłosy odwzajemnił uśmiech, po czym...postanowił że dołączy do reszty. Wszedł na parapet i..skoczył...
-EEEE?! -krzyknęli wszyscy naraz.
-Atsushi łap go! -rozkazał Akashi, gdyż Murasakibara, stał najbliżej okna. Gigant automatycznie rzucił się na ratunek. Drobne ciałko wylądowało w jego ramionach już chwilę później.
-Rany Tetsu, przestraszyłeś nas!
-Dziękuję wam..! Tak bardzo wam dziękuję..! -po policzkach dalej lały się łzy, a uśmiech utrzymywał się. Najmłodszy odwdzięczył się za życzenia. Wszyscy śmiali się, radowali. To była wspaniała noc! Nawet jeżeli jej resztę spędzili w domu Kuroko, przed laptopem i telewizorem śpiewając piosenki.


Krótkie i z-znów pisane na złamanie karku...A-Ajaj..Przepraszam, nie wyszło..:c
A-Ale...mam nadzieję, że życzenia to nadrabiają..j-jakoś...
Jeszcze raz: Szczęśliwego Nowego Roku. M-Minna! ^^

sobota, 26 grudnia 2015

Świąteczne ogłoszenia parafialne..! ^^"

Ohayo..^^ Ano...Aiko chciała tylko powiedzieć, ż-że...cóż..Dziś mija 9 miesięcy o-odkąd założyłam bloga..*lekki uśmiech* Może to nic takiego, ale...Cieszę się, że jakoś przetrwał..^^" Gdyby nie wy, już dawno usunęłaby go..Chyba niektórzy jeszcze pamiętają ten n-numer z mojej strony...;-;
A-Ale to nieważne..! Chciałabym p-podziękować wam za to, że jesteście ze mną..^^ Że czytacie te "cosie" co tu wstawiam i komentujecie je..^^
N-Naprawdę, bardzo dziękuję za waszą wytrwałość i wsparcie..! ^^ <3 Jestem wam za to, b-bardzo, bardzo wdzięczna..! <3 N-Nie wiem co jeszcze powiedzieć...Najchętniej popłakałabym się ze szczęścia...Pamiętam jak zaczynałam pisać..;-; To była k-katastrofa..*wzdryg* Teraz też jest, ale chyba..nie aż tak..^^" CHYBA...

Um sama nie wiem..co ja miałam powiedzieć...*zamyśla sie* Ach, racja! Ekhm, tak więc...
Z-Zbiorę od was zamówienia, z tej oto "okazji"...
Jeżeli..ktoś oczywiście będzie chciał cokolwiek zamówić..

Tak..etto..Paringi jakie sobie tam zażyczycie, a-anime..cóż, anime tez możecie wybrać..^^" W końcu..to wasze zamówienia..^^" T-Tylko..jeżeli nie oglądałam danego anime, może..może mi nie wyjść ff..D-Dlatego..proszę wybierać z głową..;-; ^^"
Um, oczywiście..paringi z Kuroko no Basket..m-mile widziane..<3 ^^" XD
A-Ale nie żebym coś narzucała..*śmiech*
Podsumowując..Po prostu, cieszę się i..dlatego z-zbieram zamówienia...
Zbieram zamówienia..;-; 
Kiedy ja to o-ostatnio...robiłam..?
Ktoś pamięta..? *myśli*
Chyba w lipcu...albo w czerwcu..?
N-Nie pamiętam..
--Aiko...nikogo to nie obchodzi..--
Wiem, wiem..p-przepraszam, za tą..g-gadkę, zupełnie bez sensu...
P-Po prostu..chyba za bardzo się cieszę..*lekki uśmiech*


A tak na marginesie, j-jak wam mijają święta? ^^ Macie jakieś plany na Sylwestra..? ^^


















środa, 23 grudnia 2015

Kiseki no Sedai wa anata ni merīkurisumasu o nozomimasu! ;w;


Wszyscy kochamy święta!
Witam wszystkich..! ^^ Jutro Wigilia, z tego też powodu, wstawiam ten tekst dziś, bo jutro nikt n-nie będzie miał czasu, aby to przeczytać..^^" P-Przechodząc jednak do rzeczy..
A-Aiko, chciałaby życzyć wam wszystkim w-wesołych i spokojnych świąt..! Dużo prezentów pod choinką, wielu słodyczy! D-Dużo weny, więcej obserwujących osób n-na blogach i więcej wyświetleń..! J-Jeszcze wielu wspaniałych czytelników, a także anime i mang! S-Spełnienia swoich najskrytszych marzeń! Wielu w-wspaniałych przyjaciół (choć zapewne ich macie..^^), d-dobrych ocen w szkole..^^ Ogólnie, w-wszystkiego co najlepsze..! P-Prawda, Kuroko-kun..?
Kuroko: Owszem, Aiko-chan. Życzymy wam wszystkim, wesołych świąt! Wielu przyjaciół, czytelników, obserwujących. Ale przede wszystkim, dużo wiary w siebie. I pamiętajcie proszę, nie ma rzeczy niemożliwych, szczególnie dla tak wspaniałych osób, jak wy.
Aiko: Otóż to! P-Podpisuję się pod wypowiedzią Kuroko!
Kuroko: Aiko-chan..
Aiko: Tak?
Kuroko: Chyba czas zaprosić do czytania...
Aiko: A! T-tak..! Przepraszam...Z-Zapraszamy do czytania! ^^

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dzień był wyjątkowo ciepły, choć grudniowy. Wyjątkowości nadawała mu atmosfera panująca w domach i na ulicach wielkiego Tokio. Ośnieżone drogi dawały się we znaki podirytowanym kierowcą, spieszącym się do galerii handlowych i supermarketów w celu zrobienia ostatnich przedświątecznych zakupów. Jedną z takich osób, był Akashi Seijurou. 21-letni pracownik jednej z firm swojego ojca -z czego nawiasem mówiąc, nie był dumny. W czarnym, sportowym aucie, oprócz zdenerwowanego sadysty przebywał również ciemnoskóry as byłej drużyny koszykówki -Pokolenia Cudów. Jedyną rzeczą łączącą tę dwójkę, była nienawiść, którą darzyli siebie nawzajem. I gdyby nie fakt, że oboje mieli dotrzeć na Wigilię żywi, już dawno by się pozabijali. Podczas kiedy Akashiemu puszczały nerwy -czemu towarzyszyła pulsująca na skroni żyłka - Daiki wyglądał przez okno pojazdu. Przyłożył dłoń do szkła, aby przetrzeć je i w końcu uzyskać dostęp do części świata. Westchnął głośno, a szyba ponownie zaparowała. Przeklął uderzając w nią i ponownie przecierając kilkakrotnie.
-Daiki odpierdol się od tej szyby! Jeżeli ją porysujesz, upierdolę Ci łapy! -warknął porządnie już zdenerwowany Seijurou.
-Nie bluźnij, kurduplu! Nic Ci nie porysowałem! -odkrzyknął uderzając w fotel kierowcy. Ten zaś jakby to przewidując odwrócił się i z całej siły uderzył "przyjaciela" w szczękę. Ciemnowłosy odchylając głowę do tyłu, złapał się za obolałe miejsce. Wydukał parę przekleństw pod nosem, po czym jęknął głośno spoglądając w dół.
-Oho, no to mamy problem...
-To TY masz problem, masochisto. I pomyśleć, że odczuwanie bólu może Cię podniecić -zaśmiał się i wyszczerzył zęby w zadziorny uśmieszek. Jak on kochał śmiać się z nieszczęść Daikiego. To był jeden z atutów jego życia. Korek w którym stali przez długi czas, zniknął gdzieś, tym samym przywracając na twarzy czerwonowłosego szczery uśmiech. Nacisnął gaz, przez co pojazd gwałtownie przyspieszył. Ciało ciemnoskórego mężczyzny wgniotło się w fotel, a z jego ust wydobywać zaczęły się różnego rodzaju obraźliwe słowa, skierowane do osoby przed nim.
-Daiki, nie przeciągaj struny. Odebrałem Cię z pracy na prośbę Tetsuyi, tylko dzięki temu nie szwendasz się jeszcze po ulicach -oznajmił, tym samym ogłaszając zakończenie rozmowy.
Jechali już od około pół godziny. Towarzysząca im błoga cisza, była niezwykłym ukojeniem dla uszu. Przejeżdżali akurat przez las, kiedy nagle..
-Szlag by to! -krzyknął Akashi wychodząc z pojazdu.
-Co jest? -spytał Aomine, również opuszczając auto.
-Silnik nawalił! Jak nic! Co za grat! - kopnął koło z impetem, chwilę później sycząc z bólu przez zęby. Zacisnął dłoń w pięść. Żeby w takim momencie!
-Że jak?! -Daiki dopadł się do maski samochodu. Poprzeglądał wszystko pospiesznie, po czym zrezygnowany potwierdził przypuszczenia Seijurou. Czerwonowłosy krzyknął najgłośniej jak tylko potrafił, aby odrobinę rozładować emocje. Wziął parę głębokich wdechów. Wyjął telefon z kieszeni spodni. Postanowił zadzwonić do Kuroko, aby powiadomić go o zaistniałej sytuacji. Wtem...spostrzegł, iż pozbawiono go zasięgu. Załamał ręce spoglądając błagalnie na ciemnoskórego policjanta. Ten westchnął i spojrzał na ekran swojej komórki. Tak jak podejrzewał, również brak zasięgu...Pokręcił głową, przenosząc wzrok na Akashiego. Ten zaś usiadł na masce pojazdu.

~~~~

Mrok powoli ogarniał cały świat, a okolicę oświetlać mógł jedynie srebrny księżyc, wraz ze swymi siostrzyczkami -gwiazdami. Małe, niewinne...dopiero poznające to okrutne otoczenie. Ich piękne relacje podziwiał Kuroko Tetsuya, wraz z młodym modelem. Niezwykle cwaną blond ciotą -Kise Ryoutą. Obserwację, można było nazwać chwilą przerwy, wytchnienia. Przygotowywali bowiem wszystkie prace "wykończeniowe" związane z Wigilią. Pomagali im w tym Midorima Shintarou - student medycyny, oraz praktykant w Tokijskim szpitalu, w samym centrum miasta -a także jego partner, Takao Kazunari -wesołkowaty pracownik przedszkola. Tak różni od siebie..Niczym ogień i woda, niczym dzień i noc, światło i mrok...Ale czy o tym ta historia była? Nie do końca. Wróćmy więc do wątku historii...
Podczas przygotowywań, często nie potrafili znaleźć wspólnego języka. Każdy miał swoje zdanie, którego kurczowo trzymał się, jakby myśląc, że to jedyne wyjście z sytuacji.
-Kurokochi, kiedy oni w końcu przyjadą? Sami sobie tu nie poradzimy! -podniesiony głos blondyna rozniósł się po pokoju, obijając się o jego ściany.
-Nie wiem. Nie jestem wróżbitą...Choć z tą pomocą..Masz rację, Kise-kun..-pokiwał głową, siadając  na parapecie, podkulając nogi. Czuł się jakoś nieswojo. Może to przez pogodę? Albo przez atmosferę, panującą w domu przez kłótnie? A może..coś się stało..?
-No właśnie! A Aominechi nie odbiera telefonu i...E..Kurokochi..? Coś nie tak?
-E? N-Nie, nie...Po prostu, zamyśliłem się trochę..-pokręcił głową, z delikatnym uśmiechem na twarzy. Zeskoczył z dotychczasowego siedziska, po czym szybkim krokiem, ze spuszczoną głową udał się do kuchni. A tam? Jedna, wielka katastrofa. Na podłodze rozlane było mleko, po ścianie spływały resztki dżemu malinowego... Chyba, że to nie był dżem...Szafki zostały pozbawione drzwiczek, a zmywarka...zmywarki już nie było..Za to w jej miejscu, usadowił się fioletowowłosy gigant, z kilkoma pocky w ustach. Przy okazji...Jego wcale nie powinno być jeszcze w domu...A JUŻ TYM BARDZIEJ NA MIEJSCU ZMYWARKI.
-Murasakibara zaprzestań swoich poczynań! -krzyknął okularnik, podpierając się o blat stołu.
-C-Co..Co tu się stało..! -niebieskooki nie mógł uwierzyć w to co zobaczył.
-Murasakibara zdemolował Ci kuchnie..Tetsu-chan..-oznajmił Takao, leżąc na ziemi i gapiąc się w sufit, z którego chwilę później -centralnie na jego twarz- skapnęła polewa czekoladowa.
-Ale skąd Ty się tu wziąłeś?! Murasakibarachi?!
-Z zewnątrz~ -skwitował, ziewając przeciągle. Blondyn zaś załamał ręce, podszedł do najbliższej ściany i uderzył w nią głową.
-Kise-kun...
-Cicho, Kurockochi...Właśnie się załamuję..-oświadczył.
-Ale..Twoje włosy..
-Co one  mają do mojego stanu emocjonalnego..?
-Masz w nich klej...Tak mi się wydaje..-wskazał palcem na grzywkę Ryouty, który odsunął się od ściany. Kise natychmiastowo spojrzał w okno, gdzie odbijała się jego sylwetka. Jego blond kosmyki faktycznie były...
-A..aaa..a..
-Pft..-Kazunari zakrył usta dłońmi, aby nie parsknąć śmiechem.
-T-To..To wcale nie jest śmieszne! -warknął model -Co ja mam teraz zrobić!
-Cóż..Możemy je obciąć -powiedział Midorima ze stoickim spokojem.
-C-C-C-C-C-CO?! -złociste tęczówki zaszły łzami. Jego piękne blond kudły nie mogły zakończyć swej kariery w takich okolicznościach!
-To, co słyszałeś -wzruszył ramionami. Po chwili zaczął grzebać w torbie, z zamiarem odnalezienia swego szczęśliwego przedmiotu na dzisiejszy dzień. Dziwnym zbiegiem okoliczności, były to nożyczki. Kise, spanikowany pędem rzucił się w stronę drzwi. Mógł teraz przebywać gdziekolwiek indziej, ale nie w tym domu! Nie tu, gdzie przyszłe katy jego pięknych kosmyków!
-Kise-kun! Wracaj natychmiast! -warknął Kuroko, kierując wzrok na przyjaciela. Ten momentalnie stanął w miejscu. Wiedział, że Tetsuya jest spokojną i miłą osobą, ale jeżeli bardzo się go zdenerwuje to bez kija nie podchodź!

~~~~

Zrobiło się całkowicie ciemno, a temperatura znacznie obniżyła się. Z nieba spadł lodowaty śnieg, zerwał się wiatr. Samochód w dalszym ciągu nie chciał ruszyć, silnik odmawiał posłuszeństwa, doprowadzając Seijuro do szału. Miał ochotę wszystkich i wszystko dookoła rozwalić. Nawet jeżeli to tylko drzewa i...no i Daiki. Tego to by zabił z chęcią. Ale nigdy nie miał takiej możliwości, a teraz? Obydwoje skazani są na śmierć. Tak można powiedzieć...Jak go zabije, a potem sam zginie to nie będzie kogo prawnie ukarać. Przekrzywił głowę, wpatrując się w czarne auto.
-Oi, Akashi! Jak z tym autem?
-Nijak.
-He?
-Żadne "he"! Ruszyłbyś ten swój ciemny tyłek i pomógł!
-A jak Twoim zdaniem miałabym?! Silnik nawalił, robi się coraz zimniej! Nie jestem czarodziejem!
-A szkoda.
-Ech...-wyjął telefon z kieszeni. Z tlącą się w sercu nadzieją, zerknął na ekran -Ha! jest zasięg! Jednak jestem czarodziejem! Zajebistym czarodziejem! Bij pokłonu kurduplu! No to...E?! A, szlag by to!
-Coś się stało, o zajebisty czarodzieju?
-Bateria..rozładował się...
-Och, doprawdy? To żaden problem, nieprawdaż? W końcu jesteś czarodziejem, zajebistym czarodziejem, który rozkazał mnie, bić pokłony.
-Daruj sobie ten sarkazm!
-To Ty wiesz co to takiego? Winszuję, Daiki.
-A, zamknij się! A co z Twoim telefonem? -zerknął na urządzenie, spoczywające w dłoni czerwonowłosego. W drugiej też coś było. N-Nożyczki..? Ostre nożyczki...
-Nie ma zasięgu. Zginiemy, Daiki. Zamarzniemy. Oszczędzę Ci tak bolesnej śmierci -oznajmił, podchodząc bliżej ciemnoskórego.
-T-Ty..Ty żartujesz, prawda..?
-Nie do końca. Nie chcę, aby mój najdroższy przyjaciel, umierał w męczarniach. Dlatego Cię zabiję.
-TY JESTEŚ CHORY!!!
-I sam na to wpadłeś?
Kiedy Akashi wycelował ostrze nożyczek w stronę Daikiego, po okolicy rozniosła się "melodyjka" niczym z horroru. Dzwonił telefon..Zaraz..TELEFON?!
Seijuro nie zastanawiając się długo, odebrał. Po drugiej stronie usłyszał głos zrozpaczonego blondyna.
-Ryouta?
-A-Akashichi..? G-Gdzie Aominechi..? Aominechi! Aominechi!
-Nie drzyj się. Daiki, masz. Do Ciebie -podał komórkę swej niedoszłej ofierze.
-Tia?
-Aominechi! Gdzie Ty jesteś?! No gdzie?! I czemu nie odbierałeś?!
-Bo mi bateria padła! Ot co! A no i jestem w jakimś lesie, silnik nawalił i jesteśmy w ciemnej dupie. No przynajmniej ja. Zaraz zostanę wykastrowany...Kise, Tobie przypisuję cały mój dobytek.
-E..? Ale Ty masz tylko świerszczyki..
-Otóż to. Zaopiekuj się nimi.
-Aominechi! Przestań! W jakim lesie jeste- -nie dokończył, ponieważ ktoś zabrał mu słuchawkę.
-Halo? Aomine-kun?
-Tetsu? Gdzie Kise? Żyje?
-Tak, żyje. Ale nie na długo.
-Że co?!
-Żartuję. W jakim lesie dokładnie przebywacie? -spytał.
Aomine zamyślił się na chwilę, po czym rozejrzał dookoła. Zauważył kilka połamanych drzew, a wokół jednego z nich, zauważył przewiązany sznur. Niemożliwe..
-Chyba..w tym, przy domu...
-Ach tak...-w głosie Tetsuyi, można było wyczuć nutkę irytacji -A więc czekamy na was..

~~~~

Po zakończeniu rozmowy, Kuroko odłożył słuchawkę, po czym odwrócił się w stronę zniecierpliwionych przyjaciół. Kiwnął głową, a reszta odetchnęła z ulgą. Taiga Kagami, wraz z Himuro Tatsuyą, wnieśli do salonu wielką choinkę. Tygrys wyszczerzył zęby w wielki, promienny uśmiech i oznajmił, że można zabrać się za dekorowanie drzewka. Kise i Takao natychmiastowo otworzyli pudełka z ozdobami, po czym trajkocząc radośnie, zabrali się za robotę.
-Przyszły święta! I uśmiechu magii czas~ -kolędował pod nosem Kazunari, uśmiechając się radośnie do zielonowłosego chłopaka. Ten zaś nerwowo poprawiał okulary. Przełamał się jednak i postanowił pomóc swojemu najdroższemu partnerowi.
W jego ślady poszła reszta obecnych w mieszkaniu. Kolędowali, ozdabiali, piekli, wyczekiwali...
-Ach, idą! -krzyknął Tatsuya, wyglądając przez okno.
-Nareszcie...-niebieskowlosy wypuścił powietrze z płuc. Tak bardzo się martwił...
Po kilku minutach, drzwi do salonu otworzyły się, a w progu stanęła dwójka "zaginionych". Akashi błądził wzrokiem po pomieszczeniu, aż w końcu napotkał nim tego, kogo właśnie szukał.
-Tetsuya -szybkim krokiem ruszył w jego stronę. Stanął naprzeciw chłopaka i podał pudełko ze sztućcami.
-Ach, kupiłeś je. Dziękuję.
-Ta..Trudno było, ale jakoś się udało. Wiesz, mam jedną prośbę.
-Hm..? Jaką?
-Nigdy więcej nie proś mnie o to, żeby odbierał tego niedoszłego policjanta z pracy.
-No..Okej.
-Coś Ci nie wierzę.
-To dobrze.
-Ech...
-Wesołe niech będą święta! Wesołe niech będą święta, oraz ten nowy rok! Nowinę tę weź i daj wszystkim ją! Niech rozgrzeje nas gwiazdka i rozświetli nasz dom! -ciemnowłosy gracz Shutoku wraz z Kise stali tuż przed choinką, śpiewając kolędy.
-Ano..D-Dołączymy..? Akashi-kun..?
-Ech..Skoro chcesz -uśmiechnął się czule, chwilę później całując chłopaka w czoło. Ten zarumienił się i odwzajemnił uśmiech.
To były najprawdopodobniej najniedorzeczniejsze święta w ich życiu. Najniedorzeczniejsze i najlepsze jednocześnie.

niedziela, 20 grudnia 2015

Tanjōbi omedetō, Akashi-kun!

Wygrałem!
Dziś nasz Akaś ma urodzinki..! Aiko miała wstawić z tej okazji coś fajnego..a-ale niestety to coś fajnego..chyba nie wyszło fajnie..A-Ale chciałam wstawić coś na urodzinki n-naszego Akashiego..;-; M-Mam nadzieję, że się w miarę spodoba...^^"
Wszystkiego najlepszego, Akashi-kun..! <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Eeee? Ale jak to niemożliwe? -jęknął Kise, odchylając głowę do tyłu i bawiąc się przy tym piłką od koszykówki. Aomine patrzył na niego z niedowierzaniem. 
-No raczej, że niemożliwe. Tetsu, bez poker face na twarzy? Nie ma szans! 
-Prawda -odezwał się zielonowłosy okularnik, poprawiając swe zacne oprawki na nosie.
-Przy mnie, czasami się uśmiecha -oznajmił Kagami, podnosząc rękę w górę, na znak zwycięstwa.
Dzień był chłodny i pochmurny. Pomimo to, Pokolenie Cudów i Kagami do kompletu,
spotkali się na starym boisku do koszykówki
niedaleko liceum Seirin. Był wekeend. Kto by pomyślał, że tak wyjątkowe lenie jak
kucyki ponny, zechcą dobrowolnie opuścić
swe ciepłe mieszkanka. No kto? No nikt.
*Aiko podnosi łapkę w górę, wymachuje nią*
--Aiko, Ty jesteś narratorem...--
Kontynuując...Cała piątka koczowała na ławeczkach obok boiska, czekając na jedną,
jedyną brakującą osobę. Kuroko Tetsuya, wciąż nie przybył.
-Kuro-chin zawsze jest taki poważny..Może jak dam mu trochę słodyczy, to się uśmiechnieee~ -wydukał i ziewnął przeciągle.
-Wątpię, aby to wypaliło, Murasakibarachi..
-To może urządzimy konkurs? -ozwał się Akashi.
-Konkurs? Jaki, jaki? -zapytał rozpromieniony perspektywą cudownej rywalizacji Kise.
-Kto wywoła u Tetsuyi największą "zmianę mimiki", wygrywa. Co wy na to?
-Ja jestem za! -krzyknęli Ahomine i Kise jednocześnie.
Do gry dołączyła również reszta. Czekali jeszcze około 15 minut, aż w końcu, na boisko wbiegł
niebieskowłosy chłopak. Wyglądał na zmęczonego. Podbiegł do przyjaciół.
-Przepraszam..! -ukłonił się najgłębiej jak tylko potrafił.
-E..?
-Pociąg się zepsuł..Dlatego jestem tak późno..-spojrzał w bok i zamknął powieki. Przygotował sie już mentalnie na prawienie kazania.
-Nic się nie stało, Tetsuya -uśmiechnął się lekko i podszedł do Kuroko -Ważne, że już jesteś.
-Dziękuję..
-A więc, może zagramy? Ale zanim to się stanie...-ujął twarz niższego w dłonie i pocałował namiętnie. Reszta wpatrywała się w niego wybałuszonymi oczyma.
Kiedy mały sadysta skończył, odsunął się odrobinę od Tetsuyi, aby chwilę później uśmiechnąć się szeroko i oznajmił...
-Wygrałem!

sobota, 12 grudnia 2015

AoKuro

Trucizna cz.2
Konbanwa...^^ Ano..Jak tam u was..? Aiko jak to w weekend bywa, siedzi, pije herbatkę...i pisze na bloga...Z-Znaczy dziś kończyła AoKuro, tak więc...Po skończonej pracy d-dodaję drugą część "Trucizny"..^^ M-Mam nadzieję, że niczego nie zepsułam...Za-zapraszam do czytania...^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Ciemna, spokojna noc. Świat oświetlały liczne gwiazdy, oraz srebrzysty księżyc, dając nadzieję wszystkim zagubionym. Płaczące chmury przesłaniające niebo już dawno zniknęły, pozostawiając po sobie jedynie niemiłe wspomnienie. Lukę po nich zastąpił porywisty wiatr, wzmagając na sile z każdą chwilą. Pomimo tego, Tetsuya po tym kiedy Akashi wyszedł do ogrodu, natychmiastowo opuścił dom tylnymi drzwiami. Sam nie do końca wiedział czemu. Bał się spotkać Daiki'ego ponownie, spojrzeć w jego oczy i nie odnaleźć drogiego jemu sercu przyjaciela, a zamiast tego...ujrzeć kogoś tak odległego...Biegł jak najszybciej potrafił, co chwilę potykając się o własne nogi. W pewnej chwili gwałtownie zatrzymał się. Przy wejściu do parku, stał wysoki, umięśniony chłopak o ciemnej karnacji. Na jego widok, Tetsuya odruchowo cofnął się do tyłu. Zarówno oddech, jak i serce przyspieszyło, a ciało drżało. Wszystko co Daiki mu zrobił, wszystko co się stało i co mogło...Wróciło...Jedynym co w tej chwili siedziało mu w głowie, była jedna zasadnicza myśl..:"Uciekaj!". Jednak nogi miał jak z waty i jakby przybite do podłoża. Mimo iż możliwym było że potencjalnego zagrożenia ze strony Aomine nie było wcale, niebieskowłosy był najzwyczajniej w świecie przerażony. Trudno się dziwić...Postać przed nim, ruszyła w jego stronę, tym samym zmniejszając dystans pomiędzy nimi.
-Tetsu, przyszedłeś..-spróbował zacząć rozmowę, lecz na próżno. Drobniejszy młodzieniec trząsł się jak osika, zarówno z zimna jak i z przerażenia...

~~~
Tymczasem Seijuro, który skończył jakże zacną rozmowę z Taigą Kagamim, wrócił do pokoju swego najdroższego przyjaciela. Był pusty. Chłopak rozejrzał się jeszcze dokładnie po pomieszczeniu, aby sprawdzić, czy aby na pewno jest tam sam. Nie mylił się .Zacisnął zęby i przeklął w myślach.
-Tsk. Mogłem nie zostawiać go tu samego...-telefon ponownie opuścił kieszeń. Akashi szybko sprawdził godzinę po czym wybiegł z domu.Z każdą chwilą przyspieszał coraz bardziej. Mijał znajome mu sklepy spożywcze, oraz kwiaciarnie i restauracje. Szukał w ciemnych zaułkach, a także barach. Niestety, Kuroko w żadnym z tych miejsc nie było. Dlaczego szukał akurat tam? Jeżeli Tetsuya przebywał z Daikim, zawsze kończyło się na upiciu niebieskowłosego i zaciągnięciu go w jakieś podejrzane miejsca...Seijuro może i po części był nieczułym dupkiem, ale nie jeżeli chodziło o jego najlepszego przyjaciela, z którym jako jedynym potrafił normalnie rozmawiać, oraz przede wszystkim utrzymywać kontakt. Tetsuya był dla niego jak swego rodzaju Anioł Stróż i to dosłownie. A więc on, postanowił odwdzięczyć się tym samym. Obdarzyć go miłością (nie taką jak niektórym na myśl przyszło ;-;) i opieką...Uczucia i gesty okazywane względem Kuroko, były co najmniej niespotykane ze strony Akashiego tym samym obniżając jego autorytet. Wiązało się to z "niskim" poziomem społecznym, do którego należał niebieskowłosy. Ojciec Seijuro był jednym z najbardziej wpływowych ludzi w Japonii, a także poza jej granicami. Pokazywanie się na ulicy wraz z Tetsuyą, właśnie z wyżej wymienionego powodu, zostało zakazane Akashiemu, przez jego ojca. Mimo to, czerwonowłosy nie zamierzał przestać utrzymywać kontaktu z przyjacielem, a wręcz przeciwnie. Uważał to za słuszne, a gniew wpływowego mężczyzny nie obchodził go wcale.
~~~
-Tetsu...-wyciągnął rękę do przodu, aby dotknąć nią, choć opuszkami palców, delikatnej skóry Kuroko. Jednakże na próżno. "Karzełek" cofnął się, prawie upadając. Wiatr wzmagał na sile, bawiąc się jego niesforną grzywką, przydużymi ubraniami, oraz pożółkłymi liśćmi, pozostałymi na niektórych drzewach. Pomimo chęci spotkania się z Aomine, Tesuya...nie potrafił myśleć o nim jak o kimś przyjaznym..czy jak o kimś, przy kim czułby się bezpieczny. Kochał go, gdzieś głęboko w sobie dalej czuł to uczucie, które z każdym dniem narastało i dawało o sobie znać. Nie przestało nawet po wielkiej krzywdzie, jaką wyrządził mu Daiki, jednak ten fakt dobijał go w najgorszy możliwy sposób. Po dłuższej chwili, niebieskooki przygryzł wargę, obrócił na pięcie i pobiegł przed siebie. Jak najszybciej się dało, byle tylko uciec. "Biegnij, biegnij dalej!" -powtarzał sobie w myślach, zaciskając powieki z pod których wypływały słone łzy. Dlaczego uciekł? A może inne pytanie. Dlaczego poszedł na spotkanie, tak bardzo się bojąc? Skoro wiedział, że to dla niego za wiele? Błąd. Miłość, była silniejsza niż strach, który przesłonięty został wizją odnalezienia dawnego mistrza. Pana jego serca, Daiki'ego Aomine. Zwolnił dopiero po jakimś czasie, kiedy upewnił się, że znalazł się wystarczająco daleko. Najwyraźniej znajdował się w samym środku parku...
-...-normalnie rozejrzałby się jeszcze wokół siebie, jednak tym razem spuścił głowę w dół, po czym oparł ręce o kolana.
-Kuroko! -znajomy głos obił się o uszy Tetsuyi, powodując natychmiastowe obrócenie się licealisty w tył. W błękitnych tęczówkach odbiły się sylwetki dwóch czerwonowłosych chłopaków. Jeden wysoki, drugi zaś wzrostem nie grzeszył, bynajmniej w oczach towarzysza. Kagami Taiga, który dobiegł jako pierwszy położył dłonie na ramionach Tetsuyi.
-Kuroko, wszystko w porządku?! -pytał co chwilę, potrząsając niebieskowłosym. Zanim jednak zdążył powtórzyć to po raz setny, został zmuszony do usadowienia się na zimnym podłożu -za sprawką Seijuro, oczywiście. Sadysta z heterochromią chwycił kościste ręce i patrząc w oczy przyjaciela, począł zadawać pytania.
-Tetsuya czemu tu jesteś? Z kim się spotkałeś? Nie zadawaj pytań, najpierw odpowiedz na moje.
-E-E..Ano...Ja..
-Tak?
-...
-Aomine Daiki, czy tak brzmi jego imię? -spytał marszcząc brwi. Było to oczywiście pytanie retoryczne. Źrenice oczu Kuroko zmniejszyły się gwałtownie. Skąd Akashi wiedział..? Przygryzł wargę, odrobinę zdenerwowany.
-T-Tak...ale ja..
-Tetsuya, czy to co stało się w gimnazjum, niczego Cię nie nauczyło?
-Nauczyło...-chciał dodać coś jeszcze, lecz nie zdążył. Na policzku, poczuł coś mokrego. Łzy..?
Zaczął je nerwowo ocierać rękawami kurtki. Akashi westchnął jedynie, a chwilę później przytulił niebieskookiego, głaszcząc go po głowie. Miał zdecydowanie zbyt miękkie serce w stosunku do Tetsu...ale uważał to za normalne. Spojrzał na Taigę, marszcząc brwi -jednocześnie dając mu znak, że zaraz odsunie się od Kuroko, a Kagami ma zająć jego miejsce. Licealista głośno przełknął ślinę, a jego twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. Przecież na taki gest musiałby przygotować się psychicznie! Akashi odsunął się od niebieskowłosego i uśmiechając się lekko otarł pozostałe łzy z jego twarzy.
-Spokojnie, ważne, że nie namącił Ci znów w głowie. Prawda? Kagami?
-A, tak! -odpowiedział. Zrobił pierwszy krok w stronę niskiego przyjaciela, ale...Nie mógł tak po prostu wykorzystać tego momentu...Seijuro zirytowany jego postępowaniem zmarszczył brwi.
-Tetsuya, wracamy do domu -powiedział kładąc dłoń na ramieniu Kuroko. Ten skinął jedynie głową, ruszając przed siebie. Był niezmiernie wdzięczny Akashiemu za samą jego obecność przy nim. Nie musiał nic mówić. Wystarczyło to, że był, a humor diametralnie poprawiał mu się.
~~~
Kagami pozostał w parku jeszcze około godziny. Mieszkał sam, więc nikt nie wydzwaniał i nie zamartwiał się o niego. Spacerował bez większego celu, aż po pewnym czasie wrócił do swojego pustego mieszkania. Było duże. Za dużo, jak na jedną osobę. Westchnął głośno, szepnął pod nosem smutne "wróciłem" i wszedł do salonu, gdzie usadowił się na kanapie. Włączył telewizor, spojrzał na godzinę. Grubo po północy. Wzruszył ramionami, z grymasem na twarzy. Odchylił głowę do tyłu, przymykając powieki.
-Ach, ile ja bym dał, aby usłyszeć to ciepłe "witaj w domu" z jego ust...

Następnego dnia, kiedy Kuroko obudził się, Akashiego już nie było. Na stoliku nocnym leżała pozostawiona przez niego karteczka, na której napisał:
"Dzieńń dobry, Tetsuya.
Mam nadzieję, że dziś lepiej się czujesz.
Możliwe, że dziś znów wpadnę, więc przygotuj się należycie.
Wychodzimy na miasto."
Tetsu pokręcił lekko głową, a kąciki jego ust nieznacznie uniosły się w górę. Wstał z łóżka i tradycyjnie jak co rano, udał się do łazienki. Po umyciu zębów, spojrzał w lustro, a to co tam ujrzał przeraziło go. Tuż za nim, pojawił się ciemnoskóry chłopak, o granatowych włosach. Tetsuya gwałtownie odwrócił się do tył, lecz tam nikogo nie było. W łazience znajdował się on sam. Nikt poza nim tam nie przebywał, na 100%. Zacisnął dłoń na materiale koszulki, z trudem łapiąc oddech.
Wybiegł z pomieszczenia, szybko zszedł po schodach i wszedł do kuchni. Tam mile przywitała go mama. Przyjrzała się dokładnie roztrzęsionemu synowi. Usiadła tuż obok chłopaka i spojrzała głęboko w oczy.
-Tetsuya, coś się stało? -zapytała z troską wymalowaną na twarzy.
-Nie...Nie, mamo. Wszystko w porządku -uśmiechnął się delikatnie.
Kobieta po dłuższej chwili dała mu spokój. Po szybkim "zjedzeniu" śniadania, Kuroko udał się na przystanek autobusowy. Poranek był chłodny, a ulice puste. Bo w końcu komu chce się wstawać, o tak wczesnej porze? No nikomu.
-Hej, Tetsu -usłyszał obok.
-Ao..mine..-cofnął się do tyłu.
-Tetsu, proszę nie uciekaj tak jak wczoraj...-wyciągnął rękę do przodu, łapiąc błękitnookiego za rękę. Przyciągnął drobne ciało do siebie, po czym łapczywie wpił się w blade usta niższego. Kiedy chłopak chciał krzyknąć, uchylając przy tym wargi, Aomine wepchnął mu swój język do buzi. Dokładnie penetrując wnętrze ust Tetsuyi, zaczął bawić się jego językiem. Podobało mu się to, trudno było tego nie zauważyć. Jednak gdy przerwał, aby zaczerpnąć powietrza, Kuroko odepchnął go od siebie. Dyszał niespokojnie i wpatrywał się w Daiki'ego przerażony. Ten zaś, dopiero po chwili uświadomił sobie, co zrobił.
-Tetsu, ja nie..! -nie zdążył dokończyć. Jego przyjaciel tak jak poprzedniej nocy, po prostu uciekł. Aomine uderzył pięścią w przystanek.
-Cholera...
-Aomine, gnoju.
-Ha? -odwrócił się. Przed sobą, dostrzegł asa drużyny Seirin. Sławnego Kagamiego Taigę z talentem do koszykówki, niczym jeden z Pokolenia Cudów.
-Co To miało być? Czego chcesz od Kuroko?
-A co Tobie do tego?
-O wiele więcej, niż Ci się wydaje, Ahomine -syknął przez zęby i zacisnął pięść.
-Czyżbyś się w nim zakochał? -zażartował szczerząc się zadziornie.
-Nie zbliżaj się do niego, bo pożałujesz.
-Doprawdy? A od kiedy możesz wydawać mi rozkazy?
Kagami nie wytrzymał. podszedł do Aomine i przyłożył mu z pięści w twarz. Ten nie pozostał mu dłużny. Rozpoczęła się zacięta bójka, której żaden z przechodniów nie odważył się przerwać. Taiga korzystając z lekkiego rozproszenia Daiki'ego, uderzył go w brzuch, powodując skulenie się chłopaka.
-No to się doigrałeś...-wysyczał ciemnoskóry wstając, po czym odwdzięczył się za wcześniejsze uderzenie ze zdwojoną siłą. Kagami upadł na chodnik, z trudem łapiąc oddech. Obydwoje byli już okropnie zmęczeni, jednak ani jeden, ani drugi nie zamierzał kończyć tego co rozpoczęli.
~~~
Tetsuya biegł przed siebie, bez najmniejszego zamiaru zatrzymania się. To co zrobił Aomine...To było nie do pomyślenia. Jak on mógł! Po tym co się stało..Po tym co Kuroko przeszedł z jego winy...
-Czy ja...nie wyolbrzymiam tego..zbyt bardzo..? -zatrzymał się, spuszczając głowę w dół. Akashi zawsze powtarzał mu, że Daiki zrobił coś niewybaczalnego...Ale to nie była całkowicie jego wina...Przynajmniej tak uważał Tetsu...Mimo tego, strach nie ulatniał się, a przybierał na sile.
Nagle, jego telefon zaczął wibrować. Wyjął urządzenie z kieszeni, odebrał.
-Halo..?
-Kurokochi, jesteś w domu? -w słuchawce usłyszał znajomy głos Ryoty.
-Nie..
-Ach, chodźmy razem na pizze!
-E..?
-No! Ja, Ty, Midorimachi, Murasakibarachi i Akashichi! -oznajmił entuzjastycznie do słuchawki.
-A-ale...Ja..
-No, Kurokochi! Nie daj się prosić! Przecież dziś nie masz dużo lekcji, nie?
-Ja..N-No dobrze..Ale po szkole...-odpowiedział, cicho wzdychając. Blondyn zaśmiał się wesoło.
-Okej!!! To będziemy czekać na Ciebie przed szkołą! -wykrzyczał po czym pożegnał się i rozłączył.

niedziela, 6 grudnia 2015

Mikołajkowy szał według tęczowej drużyny~!


Prezent
Witam..^^ dzisiaj Mikołajki..! I jak? Odwiedził was Mikołaj, Minna..? ^^  Co tam dostaliście..? ^^
Aiko..Aiko wczoraj uświadomiła sobie, że nie ma nic na dzisiejszą okazję...I-I musiała się spiąć i coś wymyślić...Tak więc było jak z t-tym tekstem na haloween..;-; J-Jeden dzień....P-Przepraszam, za wszelkie błędy, a-ale naprawdę sama nie wiem kiedy je z-zrobiłam..:c  Dziękuję Temari za pomoc..! <3 Chciałam to skończyć n-na dziś, no i...W-W każdym bądź razie, z-zapraszam do czytania..;-;
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Chłodny powiew wiatru, rozwiał błękitne kosmyki włosów, zmuszając ich właściciela do chwilowego zatrzymania się. Z kieszeni spodni, wygrzebał dwie spinki. Jedną koloru krwi, a drugą czystego nieba. Spiął nimi niesforne kosmyki włosów, unosząc głowę ku górze. Otworzył dotychczas przymknięte powieki. Znacznie jednak zmrużył oczy, gdy w tęczówkach odbiły się światła latarni. Z prawie że czarnych chmur, spadały drobne płatki śniegu. Malutkie odłamki lodu, połączone w niesamowicie urodziwe dzieło sztuki, którego nawet najzacniejszy krytyk nie odważy się obrazić. Opatulały liczne drzewa, znajdujące się w parku, a także wąskie dróżki. Chłopak przemierzający te tereny, zmierzał właśnie w stronę centrum miasta. Wyprawa spowodowana była chęcią zakupu prezentu, dla ukochanego, a problem był jasny. Tetsuya -ów bohater naszej opowieści- nie miał zielonego pojęcia, co takiego mógłby mu podarować...Już miesiąc przed, próbował wymyślić co takiego mógłby kupić. Lecz na nic się to zdało. Tego dnia, miał ostatnią szansę. Docierając na miejsce, o mało co nie zszedł na zawał. Gdy jego oczom ukazało się tak liczne grono ludzi, serce zaczęło bić w szybszym tempie. Przełknął głośno ślinę, po czym ruszył przed siebie, starając się nie zwracać na nich szczególnej uwagi. Przyglądał się wielu wystawą sklepowym, a każda była inna i na swój sposób wyjątkowa. Jakby każdy produkt z danego sklepu nadawał się na prezent, lecz nie dla Akashiego. Niestety...Nadzieja, która tliła się w błękitnym serduszku Kuroko nagle zaczęła ulatywać, a on sam miał ochotę płakać. Jak mógł być tak głupim i zostawić wszystko na ostatnią chwilę? Przecież oczywistym był fakt, że nie da rady znaleźć czegoś szczególnego w jeden -w dodatku nie cały- dzień. Cóż, czasu nikt cofnąć nie potrafi, a przeciwności losu to chleb powszedni na świecie...
Wędrując zatłoczonymi ulicami Tokio, wśród zabieganych ludzi, Tetsuya dostrzegł znajomą mu twarz. Tak, tylko twarz...Podszedł bliżej i niepewnie wpatrując się oczy przebranego za renifera chłopaka, sprawdzał, czy aby na pewno jest to ten ktoś kogo miał na myśli.
-Midorima-kun..? -zagadał, odrobinę zaskoczony reakcją doskonałego strzelca z Pokolenia Cudów, odsunął się odrobinkę w bok. Zielonowłosy Rudolf ze świecącym nosem o mało co nie dostąpił zaszczytu wstąpienia w orszak aniołów. Co prawda to prawda. Midorima od początku znajomości z Kuroko, uważał, że niebieskowłosy doskonale sprawdziłby się w roli skrytobójcy czy coś ten deseń. Kuroko Tetsuya, niebieskooki gracz widmo, członek Pokolenia Cudów, spec od zawałów. Tyle w temacie...
-Kuroko? Co Ty tu robisz?
-A Ty? I..czemu jesteś przebrany za renifera? Czy to jakaś nowa  moda? -spytał zaciekawiony, jednak czuł że już za moment oberwie mu się za to pytanie.
-Nowa moda? Kuroko, błagam Cię, czy ja trzymam się zasad mody? -potarł skroń opuszkami smukłych palców.
-N-No..nie...-odpowiedział, kręcąc głową z dezaprobatą -N-No to...w takim razie, o co chodzi z tym strojem?
-Ech...Pomagam wypromować nowy sklep z zabawkami Takao.
-Takao-kun ma sklep z zabawkami..?
-Nie do końca...Po prostu w nim pracuje, dorabia sobie, a że zależy mu na tym, aby zrobić dobre wrażenie na szefie, promuje sklep. A ja mu w tym pomagam. N-Nie żeby t-to było z miłości czy coś...-na twarz wskoczył mu ogromny rumieniec. A może to tylko światło z czerwonego nosa?
-Rozumiem -pokiwał głową ze zrozumieniem. Zamyślił się na chwilę. Jak tak na to spojrzeć to Midorima na początku gimnazjum dużo czasu przebywał z Akashim. Możliwe, że miałby jakiś fajny pomysł na prezent, nasz drogi Kuroko też o tym pomyślał. Wziął wdech i spojrzał na ulicę, którą miał ruszyć w dalszą drogę.
-A Ty, Kuroko? Dawno nie widziałem Cię na mieście, w ogóle rzadko kiedy wychodzisz z domu. Co spowodowało tak nagłą zmianę?
-Ano...Poszukuję prezentu dla Akashiego...Jutro Mikołajki, tak więc...-wydukał z siebie.
-Ach, no tak. Teraz wszystko jasne -wbił wzrok w zmarznięte dłonie chłopaka -Długo już tak chodzisz?
-Sam nie wiem...M-Mniejsza o to..Midorima-kun, m-masz może pomysł na to, co mógłbym kupić..? -zapytał niepewnie patrząc w szmaragdowe tęczówki, w których odbijały się światła kolorowych lampek wiszących na wystawach. Po zadaniu pytania Shin zamyślił się, po czym zrezygnowany pokręcił głową, a Kuroko który wiązał ogromne nadzieje, zwyczajnie załamał ręce. Przecież miał tyle pomysłów, dlaczego teraz żaden nie wydaje się być w porządku..? Dlaczego wszystkie zaczęły ulatywać..?
-Na pewno uda Ci się coś znaleźć, nie martw się. Przepraszam, ale muszę wracać do pracy.
-Mhm...Powodzenia, Midorima-kun.
-I nawzajem, Kuroko -odpowiedział, po chwili znikając z pola widzenia niebieskookiego. Ten zaś udał się do sklepu z akcesoriami kuchennymi. Po kiego? Zwyczajny akt desperacji. Jeżeli Akashi uwielbia posługiwać się ostrymi przyrządami, to nieważne czy to nożyczki, czy nóż, nawet głupi widelczyk do ciasta. Nie zrobiłoby mu to wielkiej różnicy. Wszystko, byleby ostre...
Dość długi czas szwendał się pomiędzy półkami zapełnionymi sztućcami...Jednak uznał to za kompletną głupotę i już kilka minut po stwierdzeniu faktu, opuścił sklep. Temperatura na zewnątrz znacznie się obniżyła, a śnieg stał się gęstszy. Ledwo można było cokolwiek zobaczyć, nie mówiąc o bezpiecznym przemieszczaniu się. Mimo to, ludzie w dalszym ciągu przepychali się, aby tylko dotrzeć pod drzwi upragnionego budynku. "Skoro teraz tak jest, to co będzie w Święta..?" -pomyślał niebieskowłosy, chowając się w jakimś zaułku. Oparł się o jedną ze ścian i westchnął. To było za wiele...Cholernie bał się wyjść z domu, jak zwykle, ale wyszedł. Dał radę się przełamać. A poległ w takim miejscu...
-Yo, chłopczyku~ -usłyszał nad głową. Powoli uniósł ją w górę, aby spojrzeć na mężczyznę stojącego tuż przy nim. Nie znał go. A może? Nie..na pewno nie...
Cofnął się o krok do tyłu. Później kolejny, a zaraz za nim następny.
-No i gdzie uciekasz? Nie wolałbyś może, bliżej się ze mną zapoznać? -zapytał zadziornie, łapiąc Tetsuyę za nadgarstek. Kąciki ust ciemnowłosego uniosły się w górę, wargi rozszerzyły się ukazując śnieżnobiałe zęby.
-P-proszę puść mnie...-wyszeptał drżącym głosem.
-He? Głośniej, bo nie dosłyszałem~~
-To może ja Ci to powtórzę. Spieprzaj Ty niewyżyty zboczeńcu, łapy z dala od Tetsu! -donośny krzyk rozniósł się echem po ciemnej uliczce. Błękitne tęczówki, powoli zachodzące łzami skierowane zostały w stronę ciemnoskórego chłopaka. Tak, jego Tetsuya znał na pewno.
Kiedy ciemnowłosy wycofał się z grymasem i przerażeniem wymalowanym na twarzy, bohater podszedł do ofiary.
-Tetsu, w porządku? -zapytał kładąc dłonie na ramionach niższego chłopaka.
-T-Tak..d-dziękuję za ratunek, Aomine-kun...
-Co Ty tu robisz tak w ogóle? I że wyszedłeś z domu z własnej woli!
-S-szukam prezentu dla Akashiego...-powiedział patrząc w bok. Był już całkowicie przybity. Niby to co powiedział, było prawdą, ale niemożliwą w tej sytuacji do wykonania...Westchnął i opowiedział przyjacielowi wszystko od początku. Począwszy od wyjścia z domu, a kończąc na obecnej sytuacji.
-Och, to tak. Ja to bym mu kupił kaftan bezpieczeństwa! O! To jest pomysł!
-Aomine-kun...p-prosze przestań...-upomniał go.
-Okej okej...No ale, to co zamierzasz?
-Szczerze..? N-Nie mam zielonego pojęcia..-spuścił głowę załamany. Jednak nagle, coś jakby go olśniło. Spojrzał na Daikiego, po czym pociągnął za rękaw jego kurtki.
-He? Co jest Tetsu?
-P-Proszę, zaprowadź mnie do Kagamiego...
-Ale po co?
-P-Po prostu zaprowadź...-skwitował, co najwyraźniej poskutkowało. As tęczowej drużyny wyjął telefon z kieszeni kurtki, wybrał numer, zadzwonił. Na odzew czekał około paru minut, aż w końcu usłyszał upierdliwy głos Taigi, który zaczął wykrzykiwać coś do słuchawki. Daiki przerwał jego wywód donośnym krzykiem, przy okazji zaciskając dłoń w pięść. Jak on miał ochotę mu przywalić...
Tak czy siak, już parę minut później spotkali się z Kagamim w jego domu. Mieszkanie było dość obszerne i stanowczo za duże jak na jedną osobę. Jednak, Taiga potrzebował dużo przestrzeni tak więc...
-Nie sądziłem że to prawda, ale faktycznie tu jesteś, Kuroko -uśmiechnął się szeroko i podszedł do Tetsuyi.
-Cóż...-nie bardzo wiedział co powiedzieć. Znudziło mu się już powtarzanie każdemu po kolei tego samego scenariusza.
-No więc, masz do mnie jakąś sprawę, tak? -spytał, wbijając wzrok w niższego.
-Owszem. Chciałbym, abyś...p-pomógł mi upiec ciasteczka dla Akashiego...
-O...-zaniemówił. Stał chwilę w bezruchu, wpatrując się w przyjaciela. Nie sądził, że kiedykolwiek dożyje dnia, w którym Kuroko poprosi go o lekcje gotowania. A jednak tak się stało. W końcu otrząsnął się i zaprosił niebieskowłosego do kuchni. Aomine zaś zdążył się już rozgościć w salonie.
Partnerzy z drużyny dłuuugą chwilę rozmyślali nad tym, jakie by tu smaki wybrać, aby Akashi'emu przypadły do gustu. Seijuro nieszczególnie przepadał na słodyczami, jednak podczas jedzenia niektórych, aż mu się uszy trzęsły. Jednogłośnie zdecydowali, iż przygotują ciasteczka czekoladowe z kawałkami kokosów.
-No dobra, mamy wszystkie składniki więc do dzie...
-Kagami-kun...Ja, chciałbym sam je przygotować..A-A Ciebie chciałbym prosić o..nadzorowanie mojej pracy...Proszę...
-Jesteś pewien? -w odpowiedzi otrzymał skinięcie głową -No dobra, to do dzieła! -krzyknął, tym samym rozpoczynając kulinarny armagedon. Tetsuya o mało co nie wysadził mu kuchni...Ciasteczka próbował piec z 4 razy...Za każdym razem jednak, coś było z nimi nie tak. Albo spalone, albo niedopieczone...Jednym słowem, zwyczajnie katastrofa. Mimo to, nie poddawał się. Wiele razy poparzył sobie dłonie, ale nie zniechęcało go to. Aż w końcu udało się. Wypieki były idealne. Sam Taiga Kagami to stwierdził, tak więc bez wykłócania się! Zapakowali je do ozdobnej torebeczki i przewiązali kokardką. Później, czerwonowłosy opatrzył dłonie Tetsu.
-No, gotowe. gratuluję kuchmistrzu! -wyszczerzył się i poczochrał błękitną czuprynę.
-Mam nadziej, że będą mu smakować...
-Na pewno będą, bardzo się starałeś i--
-He?! Nie.Będziesz.Mi.Rozkazywał! Nie, nie nie! -z salonu do uszu  "cukierników" dobiegł głos Daikiego.
-Co on tam odwala?! -krzyknął Kagami, a już chwilę później uzyskał odpowiedź. Aomine wszedł do kuchni, z telefonem przy uchu.
-Kise, zawrzyj twarzostan!...Że co?! Że ja jestem chamski?!...Jak to celibat?! Kto Ci dał do tego uprawnienia?!...Kise? Kise mendo nie rozłączaj się!!! -zanim ktokolwiek zdążył zareagować, ciemnskóry wybiegł z mieszkania, aż się zanim kurzyło. Tetsuya również nie długo zabawił u Taigi. Podziękował za pomoc, po czym również opuścił budynek. Dzięki temu, że pojechał autobusem szybko dotarł do domu. Było około 23:40. Po cichu otworzył drzwi i wszedł do domu. Oczywiście nie udało mu się uniknąć rozmowy z rodzicami, którzy umierali ze strachu, podczas jego nieobecności. Cóż, mówi się trudno. Grunt, że w końcu miał prezent dla ukochanego.
W nocy nie mógł spać, a już następnego dnia po zajęciach, udał się do parku, niedaleko liceum Seirin. Rozejrzał się dookoła, wypatrując czerwonej czuprynki.
-Tetsuya! -usłyszał, więc odwrócił się.
-Akashi-kun..-uśmiechnął się lekko, a chwilę później znalazł się w ramionach Seijura.
-Wiesz, odwiedził mnie Święty brodaty i zostawił prezencik dla Ciebie. Chyba pomylił domy -udał że się zamyślił, po czym wręczył paczkę z prezentem niebieskookiemu -Wesołych Mikołajek, Tetsuya -ucałował chłopaka w czoło.
-Och..d-dziękuję Akashi-kun! Ja..ja też coś dla Ciebie mam...-z teczki wyjął zapakowaną w poprzedni dzień paczuszkę. Stanął naprzeciw czerwonowłosego i szybko wręczył prezencik. Oczywiście po tym natychmiastowo schował za plecami opatrzone dłonie.
Seijuro nie czekając długo, odpakował paczuszkę. W oczach błysnęło mu coś na kształt iskierek. Ciasteczka, miały kształt nożyczek! Przyglądał się im przez dłuższą chwilę. W pewnym momencie, pośród czekoladowych wypieków, dostrzegł jedno, jakby różniące się kształtem. Było w kształcie serca, a na jego wierzchu z wiórek kokosowych utworzony został napis: "Kocham Cię".
-Tetsuya...
-P-przepraszam, że tylko to...Byłem wczoraj na mieście, próbowałem coś znaleźć, a-ale...-spuścił głowę i zapominając o poranionych dłoniach, przestał ukrywać je za plecami.
-Wyszedłeś na miasto..? Specjalnie po prezent dla mnie..?
-Tak..a-ale nie wyszło..N-No a potem spotkałem Aomine-kun, a on zaprowadził mnie do Kagamiego-kun...A-A on z kolei nadzorował moją "pracę" w kuchni...-Akashi chwycił jego dłonie, spoglądając na nie smutny, ale jednocześnie szczęśliwy.
-Tetsuya, przecież Ty tak boisz się ludzi...Tak bardzo się dla mnie starałeś...Dziękuję! -przytulił go jak najmocniej potrafił, był tak szczęśliwy!
-Ale wiesz...Ja już dawno otrzymałem najwspanialszy prezent, o jakim wielu marzy.
-E-Etto..?
-Mam Ciebie, Tetsuya -powiedział, złączając ich usta w namiętnym pocałunku. Pogłębił go, kiedy Tetsu cicho jęknął. Tak. Ten dzięń można było zaliczyć do tych udanych.




Kuroś wa kawaii desu <3
Wesołych Mikołajek M-Minna..! <3
Szablon wykonała Nessa Daere.