Strony

sobota, 30 maja 2015

KiKuro

Zawsze będę przy tobie...
Pamiętam jakby to było dosłownie przed chwilą...Siedzieliśmy w parku. Tylko my dwaj. Rozmawialiśmy o tym, gdzie moglibyśmy się wyprowadzić po ukończeniu szkoły.
Kurokochi twardo upierał się przy tym, że najlepiej będzie dalej mieszkać w Tokio. Mówił że wyprowadzka to bardzo duży wydatek. W sumie miał rację...
Nowy dom, remont, czynsz. To ciągnęło za sobą duże koszty. Tutaj akurat przyznałem mu rację. No bo jak tu się kłócić z oczywistym.
Ale teraz....gdzie ja teraz jestem? A może inne pytanie...Gdzie są wszyscy inni...? Czemu nikt mnie nie widzi...? Jeszcze niedawno....rozmawiałem z Kurokochim więc...gdzie on jest?
Pamiętam wszystko do momentu w którym urwałem...Co się dzieje? Nie rozumiem...Muszę szybko go znaleźć! Nie....Na pewno wszystko jest w porządku, a mnie się to tylko śni! Tak! To jedyne wytłumaczenie!
Wszyscy....zachowują się jakby...jakby mnie tu nie było....Jakbym był powietrzem...Nie widzą mnie i nie słyszą.
-Proszę pani, coś pani wypadło! -krzyknąłem i sięgnąłem po portfel leżący na ziemi. Kobieta się nie odwróciła...Nie zareagowała...
Zrezygnowany wstałem i szybkim krokiem ruszyłem w stronę liceum Seirin. Kurokochi napewno mnie zauważy! I Kagamichi! Na pewno...prawda?
Kiedy tam dotarłem, nie zastałem Kurokochiego, ani Kagamichiego. Poszedłem więc zobaczyć się z ich kapitanem. Jednak on też mnie nie zauważył...Na szczęście uzyskałem parę informacji podczas kiedy rozmawiał z Riko.
-Hyuuga...idziesz tam dzisiaj...?
-Tak. Musimy wspierać Kuroko całą drużyną. Pamiętasz jak wtedy zareagował, prawda? Nie możemy go teraz tak zostawić...
-Racja...byleby nie popadł w depresję...
-Tak...naprawdę smutny to dzień...
Ich rozmowa była naprawdę dziwna...Przestraszyła mnie. Coś się stało Kurokochiemu? Oby nie.
Po zajęciach poszedłem za Hyuugą. Miałem nadzieję że uda mi się dzięki temu, odnaleźć Kurokochiego. Zdziwiłem się jednak, kiedy kapitan ruszył w stronę cmentarza. Dlaczego akurat tam? Przystanąłem przed wejściem.
Zebrało się sporo ludzi. Nawet cała moja drużyna! Podbiegłem do nich, aby się przywitać.
-Kasamatsu-senpai~~!
Cisza. Nikt nie odpowiedział. Miny wszystkich były ponure...Niektórzy nawet płakali. Czyżby jakiś pogrzeb? Czemu ja nic o tym nie wiem? To...był ktoś kogo znałem? Stałem nieruchomo patrząc na wszystkich.
Po chwili na teren cmentarza wjechała karawana. Wszyscy ruszyli za nią. Ja również postanowiłem tak zrobić. Stanął najbliżej trumny. Jednak nie mogłem odczytać napisu na niej wyrytego...
-Kuroko! Wracaj!
Usłyszałem głos Kagamiego i natychmiastowo się odwróciłem. Zobaczyłem Kurokochiego, w bardzo szybkim tempie znalazł się obok mnie. Spojrzał na trumnę, po czym spuścił głowę w dół.
-Kise...kun....
Ucieszyłem się kiedy to powiedział. Nareszcie ktoś mnie zauważył! Wiedziałem Kurokochi! Wiedziałem że ty mnie zauważysz!
-Tak? Kurokochi?
-Kise-kun...czemu....
-Ale co czemu...? Kurokochi?
-Czemu?! -krzyknął i wybuchnął płaczem. O co mu chodzi? Kurokochi, czemu płaczesz...?
-Kuroko, proszę cię. Uspokój się...
Kagami podszedł do niego i mocno chwycił za ramiona. Przez dłuższą chwilę go uspokajał. Jednak niewiele to dało.
Ja...już pamiętam! Kiedy wracaliśmy do domu, napadnięto nas i...zaraz...Tak, próbowałem obronić Kurokochiego! Niestety obydwoje trafiliśmy do szpitala...I ja..Zaraz. To znaczy że ja, nie żyję?
Spojrzałem jeszcze raz na trumnę. Tym razem napis był doskonale widoczny.


     Ryota Kise

Urodzony 18.06.1999

† Zmarł 03.04.2015 †


A więc to tak...Musiałem umrzeć w szpitalu...Obrażenia były aż tak poważne? Cóż...tak to chyba musiało być. Ale...Kurokochi, on...cierpi...Nie chcę na to patrzeć...
Kurokochi proszę nie płacz...
-Czemu to się stało...Kise-kun czemu...
Do oczu napłynęły mi łzy, jednak mimowolnie uśmiechnąłem się i przytuliłem niebieskowłosego.
-Zawsze będę przy tobie, Kurokochi....

~~Aiko

4 komentarze:

  1. Słodkie~ Ale łezka w oku się kręci. *przeciera oczy*
    Potrzebuje przytulenia. Biedny Kise! Niech wróci i pocieszy Kuroko. Dobrze, że Tetsuya ma Kagamiego, który się nim zajmie i oczywiście wspaniałą drużynę, która nie pozwoli aby powtórzyło się to co było z Aomine.
    Piękne opowiadanie. Naprawdę. Brak mi słów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *przytula* zgadzam się, Kuroko ma wokół siebie dużo osób, które go wspierają, szczęściarz z niego *uśmiech* Szczerze to jak to pisałam, to miałam lekkiego doła tak jak to zwykle ze mną bywa ;-;

      Usuń
    2. *Muszę bo nie wytrzymie...*
      CZEMU JA ZAWSZĘ NA CIEBIE WPADAM A INTERNET JEST TAKI DUŻY???? ;-;
      Matko co za klątwa...xD
      Coś czuję, że Pani Shadow mnie po cichu prześladuje ;-;
      Przy okazji może mi lekcję z dzisiaj poda xD *Przepraszam za spam ^^*

      Usuń
  2. *ryczy w kącie*
    Kise, jak mogłeś?! Jak mogłeś zostawić Kurokocchiego, ty draniu?

    Oczywiście ja w swej niezmierzonej mądrości przewinęłam na dół i sobie zaspoilerowałam, bo zobaczyłam krzyżyk przy nazwisku Kise. Ale i tak...
    To było takie smutne. Słodko-gorzkie. Jednak cieszę się, że przynajmniej Kise zmarł za kogoś, kogo kochał. Bo obronił swojego Kurokocchiego... chlip...

    To niezauważanie Ryouty przez nikogo było takie, takie, cholernie dziwne. Powinno mi chyba być smutno, ale smutno zrobiło mi się dopiero przy Kurokocchim. Na początku to było bardziej jakby...
    zdziwienie?
    No bo Kise, takie dziecko słońca, jak ktokolwiek miałby go nie zauważać?

    A przy wspomnieniu o obecności Kasamatsu... szlag, dlaczego muszę szipować KasaKise @m@
    I Kisia przytulający Kuroko i obiecujący mu że zawsze będzie, mimo tego, że już go nie ma...
    uwaaaaaaaah, moje biedne serduszko ;-;

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nessa Daere.