Strony

niedziela, 26 lipca 2015

AoKise

Miłość od pierwszego wejrzenia
AoKise dla Katzuko! ;-; Ludzie, skończyłam to ;-; Nie wierzę ;-;
A i tak pewnie nie wyszło ;-; Gomene ;-;
Zapraszam do czytania ;-;
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nazywam się Kise Ryota. Mam 16 lat, aktualnie uczęszczam do liceum Kajio. Należę tam oczywiście do drużyny koszykówki i każda pozycja mi odpowiada :3 Właściwie jestem niskim skrzydłowym, ale to nieważne! Chciałbym wam opowiedzieć o tym, jak to się kiedyś "nieszczęśliwie zakochałem". To było w drugiej klasie gimnazjum. Mimo mojego wyglądu, talentu i popularności..byłem wszystkim bardzo znudzony. To dlatego, że w każdym sporcie którego próbowałem, nie miałem konkurencji. Pewnego dnia, kiedy spacerowałem sobie po terenie szkoły, nagle oberwałem w głowę piłką od koszykówki. Złapałem się za obolałe miejsce i odwróciłem w stronę z której nadleciał pomarańczowy przedmiot. Stał tam ciemnoskóry, dość wysoki chłopak o ciemnych włosach. Zaśmiał się nerwowo, gdy zobaczył mą wkurzoną osobę. Piłka należała do niego. Przeprosił mnie, a ja oddałem mu jego własność. Chłopak odwrócił się i wrócił na salę gimnastyczną, gdzie aktualnie odbywał się trening. Poszedłem za nim, a co! Raz kozie śmierć! Zajrzałem do pomieszczenia, a to co ujrzałem wprost mnie oczarowało! Aomine grał po prostu niesamowicie! "Nareszcie znalazłem kogoś, z kim mógłbym konkurować!" pomyślałem. Jeszcze tego samego dnia złożyłem wniosek do klubu koszykarskiego, który został zatwierdzony. Otrzymałem osobistego instruktora, Kuroko Tetsuyę. Zdziwiłem się jednak, że ktoś tak mizerny i słaby miał mnie czegokolwiek nauczyć. Gardziłem nim. Nie rozumiałem, dlaczego ktoś taki jak on jest w pierwszym składzie...Postanowiłem zająć jego miejsce. Niestety, nie bardzo mi się to udawało...Pewnego dnia, Midorimachi oznajmił, że ja wraz z Kuroko Tetsuyą, weźmiemy udział w meczu Teiko w drugim składzie. Okej, rozumiem że jego tam przydzielili, ale że mnie? Ech..To było dziwne. Bynajmniej dla mnie. Cóż, pomijając ten fakt. Podczas meczu poznałem prawdziwą siłę Kurokochi'ego. To było naprawdę coś! Zacząłem go szanować, a później staliśmy się przyjaciółmi. Podobnie z resztą Pokolenie Cudów, jak to nas raczono nazwać. Dużo czasu spędzałem z Aominechi'm, którego poznałem jako pierwszego. Tak jakby się do niego...przywiązałem? Zwykle po lekcjach grywaliśmy razem mecze, jeden na jednego. Oczywiście on zawsze wygrywał...no a jak...Ale to mnie nie zniechęcało! Nareszcie ktoś silniejszy ode mnie! Ktoś, kogo podziwiam i szanuję! Jednak...to że Aominechi miał wielki talent, nie było wcale tak do końca wspaniałe...Zaczął się rozwijać, aż jego umiejętności rozwinęły się na tyle, że po prostu przestał uczestniczyć w treningach, a podczas meczu kompletnie się nie starał. Wszystko było mu obojętne. Jego oczy były puste, nie tak jak wcześniej. Zupełnie wyprane z emocji..To było do niego nie podobne...Właściwie to nie podobne do jego uosobienia z wcześniej...Po tym wszystkim zupełnie go nie poznawałem. Nie rozumiałem co się dzieje, a co najlepsze...Nie wiedziałem kim on jest. Codziennie zadawałem sobie jedno i to samo pytanie: "Dlaczego to się stało?". Bo mogło być inaczej, prawda? Gdyby jego talent nie rozwinął się tak szybko...Gdybyśmy wcześniej coś zrobili...A tak? Najpierw Aominechi, potem Murasakibarachi, a później jeszcze Akashichi...Ale czy to naprawdę mogło potoczyć się inaczej?
-Aominechi! Trening się zaraz zacznie! -krzyknąłem mu do ucha.
-Morda, Kise! Na żaden trening nie idę, po kiego mi to? -spojrzał na mnie z ukosa, po czym na powrót zamknął oczy.
-Jak to? Przecież trening jest konieczny! Jeżeli nie przyjdziesz----
-To co? Ten cały "trening" jest mi niepotrzebny.
-Aominechi...
-Zjeżdżaj Kise. Zostaw mnie samego.
-Nie zamierzam! -krzyknąłem pod wpływem emocji. Właściwie nie do końca wiem dlaczego...Nie..Wtedy do końca tego nie rozumiałem, a teraz już wiem.
Odwrócił się w moją stronę i spojrzał zdumiony moją postawą. Westchnął tylko, po czym wstał, przeciągnął się i ponownie przeniósł wzrok na mnie.
-Ruszaj dupę, jak dalej chcesz tam iść -powiedział i ruszył w stronę sali, a ja zaraz za nim. Na mojej twarzy malował się promienny uśmiech. Naprawdę bardzo się cieszyłem, że Aominechi zgodził się ze mną pójść. Na początku nie sądziłem, że uda mi się go przekonać. Choć...sam nie wiem czy to była moja zasługa, czy nie.
Cóż, ale w tamtej chwili liczyło się tylko to, że Aominechi poszedł ze mną, że był ze mną...W następnych dniach było mniej więcej tak samo. Spędzałem z nim bardzo dużo czasu, a jemu o dziwo to nie przeszkadzało. Uważacie że to podejrzane? Ja też tak myślałem, ale jednocześnie byłem uradowany tym faktem. Raz nawet pojechaliśmy razem, SAMI, WE DWÓJKĘ, w góry. Było wspaniale! Cudownie wprost! I to właśnie tam, stało się coś, czego bym sobie w życiu nie wyobraził. Aominechi mnie pocałował. 
Zaskoczył mnie. Nie sądziłem, że kiedykolwiek pocałuje kogokolwiek innego niż dziewczynę!
Na początku pomyślałem: "Może Aominechi...czuje to samo co ja?". Żyłem z tym słodkim kłamstwem. Szczerze? Ja naprawdę w to wierzyłem...Choć...Nie powiedziałem mu o moich uczuciach. Wstydziłem się. Ale w dalszym ciągu chciałem przebywać blisko niego. Tak blisko jakby się tylko dało.
Tyle, naobiecywał...Że zawsze będziemy przyjaciółmi, choćby nie wiem co...A później? Odsunął się ode mnie. Odrzucił mnie. Tak po prostu. I tak wracamy do punktu wyjścia. Czyli do mojej obecnej sytuacji. Co aktualnie robię? Siedzę sobie w parku. Jest godzina 1:30. A co tam. Już wszystko mi obojętne. Nie rozumiem, jak on mógł mi tak zrobić. Olać obietnicę którą złożył, olać drużynę, olać mnie. Nie rozumiem tego...Dlaczego, Aominechi? Odważyłbyś się odpowiedzieć na to pytanie? A jeśli tak, to co byś powiedział? Chciałbym usłyszeć jak plączesz się w swoich kłamstwach. Chciałbym to usłyszeć i ujrzeć. Jednak...Mimo tego co przed chwilą powiedziałem ja...ja nadal chyba Cię kocham...To cholernie niesprawiedliwe!


~~Aiko

3 komentarze:

  1. AoKise to taki specyficzny shipp i myślę, że bardzo ładnie to oddałaś.
    Bo oni najpierw tak krążyli wkoło siebie, po prostu jako przyjaciele. Aomine lubił Kise. Bardzo lubił. Ale jako przyjaciela. Uważam, iż ten pocałunek był na próbę. Daiki chciał się przekonać, czy to cokolwiek zmieni, nie był pewien, czy kocha tę blond ciotę, czy może jednak nie.
    Jednak wyszło mu na to, że nie, więc chciał zostać z Kise przyjaciółmi. I tak było przez jakiś czas. A Ryouta miał nadzieję, że może coś się stanie, coś zaiskrzy, coś się może jednak zmieni.
    A tymczasem to Daiki się zmienił. Chociaż w sumie to on zawsze był idiotą... no i wystawił Kisię.

    Ryouta, niebożątko, no nie płacz już tak ;-;
    Twój Aominecchi will be back ;-;

    A jak nie... *sadystyczny błysk w oku, Rei sięga do szuflady po nożyczki*

    OdpowiedzUsuń
  2. Aomine, ty @#%$ .-.
    Uważam ich za najlepszy paring z całego KnB (serio!) i cieszę się, że tak ciekawie to napisałaś.
    Kise powinien mu zdrowo wygarnąć :c
    Świetne, weny ~

    OdpowiedzUsuń
  3. Aonime ty szmato. Right in kokoro, miałam nadzieję na fluffa a dostałam Aonime dziwkę. Boli. Bardzo. Dziękuję.
    Nie zmienia to faktu, że mi się podobało, mój masochizm jak najbardziej obejmuje takie tematy.
    Mam nadzieję, że Kisia mu potem wpierdzieli z laczka prosto w ten zarozumiały ryj, bo jak nie to ja to zrobię, a wtedy zaboli.
    Amen.
    Btw, dziękuję, że do mnie wpadłaś ^^ mam nadzieję, że mój szajs Cię nie spłoszy ^^"
    Pozdrawiam~!

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nessa Daere.