Strony

niedziela, 26 lipca 2015

Eren x Levi

To wszystko bez sensu...?
A oto "Eren x Levi" dla Kill-chan!! ^^
Mam nadzieję, że Ci się spodoba ^^ Zapraszam do czytania, kochani ^^

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
"Uśmiechnij się, kapralu." Najczęstsze co słyszę z ust członków oddziału. Lecz czy to potrzebne? Czy warto przyozdabiać twarz w promienny uśmiech, kiedy każdego dnia, nasze życie wisi na włosku? Czynność ta, kompletnie nie pasuje do mojej osobowości.W ogóle nie pasuje do całego mnie. Nie zasługuję na szczęście. Nie zasługuję. Członkowie drużyny Leviego, jak to ich zwano, nie żyją. Zginęli podczas walki z kobietą-tytanem. Gdybym tylko wtedy wydał rozkaz. Gdybym zezwolił Erenowi na zmianę w tytana...Możliwe że wszystko potoczyłoby się inaczej...prawda? Wiem, że sam stwierdziłem iż nie możemy przewidzieć skutków naszego działania, ale gdybym choć przez chwilę pomyślał w inny sposób...Ech. Czyżbym właśnie zaczął wątpić w moje poczynania? Ja? Levi Ackerman? Potrzebuję odpoczynku...Już dawno go nie miałem...Zawsze z tego rezygnowałem, ale teraz...Hm, dziwne. Wydaje mi się, że tym razem jednak powinienem zwyczajnie odpocząć. Choć jeden dzień. Tylko tyle...Ech, kto by pomyślał, że z własnej woli tak po prostu zamknę się w swoim pokoju i będę miał wszystko w głębokim poważaniu. Tak właściwie to nie do końca. Dość myślenia...
Zmęczony dniem udałem się prosto do swego azylu. Nareszcie, odrobinę ciszy, spokoju...Ani żywej duszy, oprócz mnie. Podszedłem do okna. Spojrzałem przez nie. W dalszym ciągu świeciło słońce. Westchnąłem cicho i usadowiłem się na łóżku. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Chciałem się podnieść i je otworzyć, ale ciało odmówiło posłuszeństwa. Nie miałem siły nawet na najprostsze czynności. Wziąłem więc wdech i krzyknąłem.
-Otwarte! -drzwi uchyliły się i do pokoju wszedł dość wysoki brunet, Eren Jaeger.
-Kapralu Levi...
-Eren? Coś się stało?
-Nie. Przyszedłem zobaczyć jak się czujesz. Ostatnio nie wyglądasz za dobrze, kapralu Levi...-stwierdził i posłał mi przenikliwe, pełne troski spojrzenie.
-Wyglądam jak zwykle. Nic mi nie jest, Eren -odpowiedziałem i spojrzałem w bok, aby uniknąć jego wzroku. Skubany...Nie wiem jak to jest, ale zwykle kiedy ze mną jest coś nie tak, to zauważa to automatycznie. To odrobinę niepokojące...Moje powieki stawały się coraz cięższe, ale nie mogłem sobie w tej chwili pozwolić na sen. Nie kiedy Eren był w moim pokoju...
-A ja uważam inaczej -skwitował i usiadł tuż obok mnie, na brzegu łóżka. Nie odezwałem się. Szczerze to nie wiedziałem nawet co powiedzieć. "A niech sobie siedzi. I tak mu się prędzej czy później znudzi" -pomyślałem. Lecz najwyraźniej byłem w błędzie. Szczeniak w dalszym ciągu wlepiał we mnie te swoje ogromne seledynowe ślepia. To stawało się coraz bardziej irytujące.
-Eren, mógłbyś stąd wyjść? Skoro uważasz, że "nie wyglądam najlepiej", to powinieneś dać mi odpocząć, prawda? -spytałem wzdychając głośno. To dziecko czasami swoimi czynami, zaprzeczało słowom. Już nie rozumiałem, czy on jest głupi czy tylko takiego udaje. Ech, tak jak na to spojrzeć jestem od niego dużo starszy. Mam większe doświadczenie jeżeli chodzi o życie.
-Mógłbym to zrobić, ale zbyt bardzo się o Ciebie martwię, kapralu...-odpowiedział i przybliżył się do mnie. Złapał moją dłoń i delikatnie musnął ustami moje wargi. Zaskoczył mnie. Odepchnąłem go od siebie i posłałem pełne grozy spojrzenie. Może gdybym czuł się lepiej, zareagował bym inaczej, ale w tamtej chwili...
-Eren, wyjdź.
-Ale, kapralu!
-WYJDŹ -zmieniłem ton głosu, a Jaeger zniknął za drzwiami. Potarłem skroń opuszkami palców i położyłem się do łóżka. Sam nie wiem kiedy, zasnąłem. Byłem potwornie zmęczony...
Obudziłem się następnego dnia, w miarę wypoczęty. Ale nie żebym czuł się lepiej. Cholera, zaraz mi głowa odpadnie. Wziąłem szybką kąpiel, zjadłem śniadanie, które oczywiście po jakimś czasie zwróciłem...Standard. Nie było się czym przejmować. Udałem się do Erwina, który ochrzanił mnie za to że nie odpoczywam i zaprowadził mnie z powrotem do pokoju. Szanowałem go jak nikogo innego, więc nawet nie odważyłem się sprzeciwić. Ale...nie miałem ochoty odpoczywać. Właściwie w ogóle na ten odpoczynek nie zasługiwałem. Lepiej byłoby się wykończyć na treningu, niż 'zdychać' w łóżku. Zresztą, sam już nie wiem.
Usiadłem na parapecie i wyjrzałem przez okno. Padał deszcz. Pośród ludzi przemieszczających się w tą i z powrotem, dostrzegłem Erena, Mikasę, Armina i Kristę. Armin? Spoko dzieciak, bardzo mądry i jak trzeba to pokazuje że ma jaja. Nie dosłownie, ale no. Krista, urocza dziewczyna, ale czasami zbyt tchórzliwa.
Eren...Eren to Eren. A na koniec ta chodząca maszyna zagłady. W każdym razie nie taka jak ja. Nienawidzę dziewuchy. Cały czas kręci się wokół Jaeger'a. Nie obchodzi mnie to, że jest jego przyjaciółką. Mnie nie oszuka. Wyraźnie widać, że się w nim zabujała.
-Co u diabła oni...-otworzyłem oczy szerzej. Mikasa właśnie pocałowała Erena. A z jego strony nie było widać sprzeciwu. Zacisnąłem pięść, a po moim policzku spłynęła samotna łza. Kurwa, kiedy ja ostatnio płakałem? Już zapomniałem jak to jest, kiedy ktoś nieświadomie lub świadomie Cię rani....Przecież Eren mówił mi...A zresztą. Zobaczyłem wystarczająco dużo, aby przekonać się o tym, że po prostu kłamał mówiąc mi to magiczne: "Kocham Cię, Levi".
Zacisnąłem zęby i zasłoniłem okno, a drzwi zamknąłem na klucz. Usiadłem przed pianinem. Nacisnąłem pierwszy klawisz, a do moich uszu dotarł kojący dźwięk. Naciskałem kolejne, aż moje ręce zaczęły poruszać się odruchowo, a z pojedynczych dźwięków, układała się pełna goryczy melodia.
https://www.youtube.com/watch?v=vVTP0DOL_2Q (proszę o przesłuchanie tego, apotem dalsze czytanie ^^)
Goryczy? No tak, ja w dalszym ciągu płaczę. Świetnie. Dziękuję Ci, Eren. Właściwie to można uznać, że płaczę przez własną głupotę. Jak mogłem choć przez chwilę pomyśleć, że możemy być razem? Jestem od niego o wiele starszy, a do tego fakt że obaj jesteśmy mężczyznami....Przestałem grać. Otarłem łzy. Zza paska wyjąłem żyletkę. Miałem parę, tak na wszelki wypadek. Różne rzeczy się teraz w mieście dzieją, ale nieważne. Spojrzałem pustymi oczyma na metalową rzecz w dłoni. Kilka szybkich ruchów. Zrobiłem to.

Z obojętnym już wyrazem twarzy, ponownie zacząłem grać. Cholernie bolało, ale o to chodziło. Ból pozwala zapomnieć. A melodia docierająca do mych wrażliwych uszu nie była już tak smutna. Jakby przez ciemne chmury przedzierały się drobne promyki słońca. Czyli już nic nie będzie tak samo, racja? Ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Usłyszałem znajome mi głosy. Erwin i Eren...Eren...Eren....Jego głos całkowicie zagłuszył dowódcę. "Czego oni chcą?".
-Levi, otwórz natychmiast! -krzyknął najwyraźniej poddenerwowany Erwin.
-Kapralu otwórz! Co się z Tobą dzieje?! Kapralu Levi!
-Levi do cholery! Dlaczego się nie odzywasz?!
-Zostawcie mnie w świętym spokoju! -krzyknąłem, lecz nie do końca tak donośnie jak oczekiwałem. Mój głos załamał się pod koniec zdania.
-Miałeś odpoczywać, ale nie pojawiłeś się ani na obiedzie, ani na kolacji co się dzieje?!
-Erwin do cholery daj mi spokój....-wyszeptałem do samego siebie. Nie miałem siły krzyczeć. Traciłem coraz więcej krwi. Stawałem się coraz bardziej bledszy, a obraz powoli zamazywał się.
-Kapralu otwórz! Martwimy się o Ciebie! Ja się martwię! Levi!
"Martwisz się? A Mikasa? Ją kochasz prawda? Więc nią się zajmij. Ja w ogóle nie powinienem Cię w tej chwili obchodzić..." Przed oczyma pojawiły się czarne plamy. Rozszerzały się coraz bardziej i bardziej, aż w końcu...straciłem przytomność...
**********************
Po tym jak kapral Levi wyrzucił mnie ze swojego pokoju, udałem się na trening. Strasznie wyczerpujący. Armin prawie zemdlał. Za dużo wysiłku jak dla niego. Za to Mikasa jak zwykle najlepsza. Nie dziwię się...Taki sześciopak na brzuchu sobie wyhodowała, że o matko i córko...Po tym jakże bardzo wyczerpującym dniu, udałem się do swego pokoju i dosłownie, nie wiedzieć kiedy, zwyczajnie zasnąłem. Zwykle miewam koszmary, ale tym razem kompletnie nic mi się nie śniło. To może nawet lepiej? W każdym razie, rano obudziłem się nad podziw wyspany. Wyjrzałem przez okno. Padał deszcz. Dosłownie lało jak z cebra. Ale cóż, na trening trzeba było się udać. Tego dnia, Mikasa miała urodziny. Wyjątkowo o nich nie zapomniałem. Ale nie bardzo było co jej dać. Właściwie, to nie wiedziałem co by chciała. Więc zwyczajnie, złożyłem jej życzenia.
-Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Mikasa.
-Och, w tym roku nie zapomniałeś, Eren -uśmiechnęła się delikatnie i wyciągnęła ręce przed siebie.
-He?
-Prezent.
-Ach no tak..Sorki, ale nie mam...Nie wiedziałem co byś chciała dostać...
-Och, rozumiem. Nic się nie stało.
-W zamian zrobię co tylko chcesz.
-Wszystko? -spytała specyficznie unosząc brew w górę.
-Tak, tak, wszystko. Wszyściutko. Możesz mnie nawet upokorzyć przed wszystkimi z oddziału.
-Pozwól mi Cię pocałować.
-C-co? -spytałem zszokowany tym co powiedziała. Przez chwilę nawet myślałem, że się przesłyszałem...
-Pozwól mi Cię pocałować. Powiedziałeś, że zrobisz wszystko, prawda?
-No tak, ale..Ach, nich będzie. Całuj. Tylko szybko.
-Okej -pokiwała głową i złączyła nasze wargi w pocałunku. To było...Przyjemne. Ale nie wyjątkowe.Nie tak jak z kapralem Levi'm...Właśnie, gdzie on jest? Od rana go nie widziałem. W sumie, wczoraj bardzo źle wyglądał. Może źle się poczuł i został u siebie? Odepchnąłem Mikasę, kiedy przedłużyła swój "prezent urodzinowy". Posłała mi pełne urazy spojrzenie. Bałem się jej czasami. Nawet kiedy była smutna....Tak wiem, wiem. Dziwne. Ale to moja przyjaciółka. Kontaktu z nią nie zerwę. Westchnąłem głośno i odszedłem.
Postanowiłem sprawdzić co z kapralem. Martwiłem się. Bardzo. Po drodze spotkałem również kapitana Korpusu Zwiadowczego, Erwin'a Smith'a. Jak się okazało, on również szedł w stronę pokoju ciemnowłosego kurdupelka. Hm, gdybym tak przy nim powiedział to możliwe, że już nie miał bym głowy...
Udaliśmy się razem pod ów pomieszczenie. Zapukałem. Żadnej reakcji. Spróbowałem jeszcze raz. Znowu nic? Uderzyłem z całej siły, ale ponownie nie odzyskałem żadnej odpowiedzi.
-Levi otwieraj! -krzyknął dowódca marszcząc brwi. Niby był zły, ale widać było że również zaczyna się poważnie martwić. Krzyczeliśmy, uderzaliśmy w drzwi, ale odpowiedź uzyskaliśmy jedną: "Zostawcie mnie w świętym spokoju!"...Tylko tyle. Przez chwilę słyszeliśmy też dość smutną melodię. Kapral grał na pianinie..
-Kapitanie, musimy tam wejść! Na pewno coś mu się stało!
-Wyważymy drzwi -powiedział i oddalił się od wejścia. Poszedłem w jego ślady, gdyż było ono dość obszerne. Rozpędziliśmy się i razem w nie uderzyliśmy. Udało się za pierwszym razem. Zebrałem się z ziemi i spanikowany spojrzałem w stronę jeszcze niedawno grającego instrumentu. Nikt przy nim nie siedział.
-Tam jest! -usłyszałem nagle i przeniosłem wzrok na miejsce, które wskazywał palec kapitana Erwin'a. Na podłodze leżał nieprzytomny, ciemnowłosy mężczyzna. Wokół nadgarstków rozlewały się kałuże krwi. Oczy zaszły mi łzami. Dlaczego on to zrobił?!
-Kapralu Levi! Kapralu obudź się! -krzyczałem przytulając do siebie jego ciało -Obudź się, proszę! Levi!!!
****************
Obudziłem się. Zaraz, czyli ja..ja nadal żyję? Ale czemu? Jak? Przecież w pokoju byłem sam, a drzwi były zamknięte. Zamyśliłem się na chwilę. No tak. Erwin i Eren dobijali się do pokoju.
Spenetrowałem wzrokiem całe pomieszczenie. No, może nie do końca całe. Nie miałem siły się podnieść.
Nadgarstki miałem zabandażowane.
-Czyli jednak. Wyważyli mi drzwi...-westchnąłem cicho.
-Levi, obudziłeś się -usłyszałem nagle. Przeniosłem wzrok na wejście do pokoju.
-Erwin...
-Po co to zrobiłeś? Wiesz jak wszyscy przeżywali to co się stało?
-Nie trzeba było im tego rozpowiadać. Poza tym, po kiego żeś mi pomógł? Prosiłem się o to?
-Nie rozpowiedziałem. Eren tak ryczał, że nie trudno go było usłyszeć na dziedzińcu. I udajmy, że nie zadałeś tego pytania.
-Eren...? Nie rozumiem. Po co te łzy...-obróciłem głowę w drugą stronę. Erwin westchnął jedynie, po czym wyszedł. Leżałem tak jeszcze przez jakiś czas, lecz w końcu postanowiłem się ubrać. Później udałem się na dziedziniec. Wiele osób pytało, czy ze mną już wszystko w porządku. Oczywiście zapewniałem ich, że wszystko jest okej. No bo co miałem zrobić? To że sobie ze samym sobą poradzić nie mogę, to już nie ich sprawa. Jednak nie natknąłem się na Erena. Czyżby miał dzisiaj wolne czy coś? A zresztą, to nie moja sprawa. Niech sobie robi co chce. Ma Mikase, kiedyś stworzą razem wspaniałą rodzinę...Tak...Tak być powinno od samego początku. Jednak...to, że tak się starałem aby nasz "związek" przetrwał jak najdłużej...Abyśmy już zawsze byli szczęśliwi..Na zawsze razem. To wszystko bez sensu...? "Ach, Levi zachowujesz się jak nastolatek..." Pokręciłem szybko głową i wróciłem do pokoju. Stanąłem przed oknem. Zupełnie jak wtedy co? Heh...
-Kapraluuuu!!! -odwróciłem się. Eren. Chciał mnie przytulić, ale odepchnąłem go.
-Eren? Czego chcesz?
-Jak się czujesz? Już wszystko okej? Wiesz jak nas wszystkich wystraszyłeś? Po co to w ogóle zrobiłeś?!
-Po pierwsze, nie krzycz na mnie. Po drugie, czuje się wyśmienicie. Po trzecie, nie powinno Cię to obchodzić, a po czwarte...zwracaj się do mnie z należytym szacunkiem.
-Levi...co się z Tobą dzieje? -spytał lekko zaniepokojony tą sytuacją.
-Nic do jasnej cholery. Wyjdź stąd, chcę odpocząć.
-Nie wyjdę! Co Cię gryzie co?! Jesteś jakiś dziwny!
-Nie jestem! Wyjdź! Idź sobie do Mikasy! -ups...wymsknęło mi się...
-Do Mikasy? -zdziwił się. Przekrzywił głowę w bok. Nie bardzo wiedział o co chodzi. Ale nagle jakby go olśniło -Czyżbyś widział scenę na dziedzińcu? Jak Mikasa mnie pocałowała?
-Z-zamknij się...
-A więc jednak...Ech, to był jej prezent urodzinowy. Nic jej nie kupiłem więc powiedziałem, że zrobię co tylko będzie chciała. No a ona zażyczyła sobie mnie pocałować...-pokręcił głową załamany. To o to chodziło? A więc dlatego z jego strony nie było sprzeciwu? Dlatego, że to był "prezent urodzinowy"?
-Kłamiesz!
-Jak mógłbym oszukać osobę, którą tak bardzo kocham? -ucałował moją dłoń. Mimowolnie zarumieniłem się. Jakie ja mam wstydliwe reakcje na takie rzeczy...Uwierzyłem mu. Dlaczego? Nie wiem. Może dlatego, że go kocham? Dlatego, prawda? Raczej tak. Uśmiechnąłem się delikatnie. Spojrzałem mu w oczy.
-Kocham Cię, Eren...-wyszeptałem. Na twarzy bruneta pojawił się rumieniec, nachylił się i lekko musnął moje wargi.
-Ja Ciebie też, Levi.


~~Aiko

5 komentarzy:

  1. Kiaa~~!!!! *krwotok z nosa*
    To jest extra i nie wiem dlaczego kopiesz sobie grób.
    *wyciera noc chusteczką*
    'Eren...Eren to Eren' - z tego się lałam.
    Levi!! Mój mężu!! Tak się bałam jak podciąłeś sobie żyły!! Myślałam że zginiesz! *płacz*

    Fajnie, że dodałaś obrazek i muzykę. Tak wg muzyka była świetna. Kocham dźwięki pianina zaraz po skrzypcach :D
    Muszę to powiedzieć
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    Zawiodłam się. Bardzo się zawiodłam....

    Taki żart xDD
    Było mega! Naprawdę mi się podobało. Kocham ten pairing <3 (co wiesz) Więc jak mogło mi się NIE podobać? Przeceniasz się kochana.
    Pozdrawia Kill-chan :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kill-chan kocham Cię! Co Ci przed chwilą powiedziałam ^^" Bardzo dziękuję ;-; Tyle przy tym siedziałam ;-; Tyle razy to poprawiałam a i tak myślę że nie dałam z siebie wszystkiego ;-; Jednak cieszę się, że się podobało! <3 Tak bardzo dziękuje <3

      Usuń
    2. Nie lubię tej twojej strony : jestem niekompletna czy czegoś brakowało. Jest genialne i ja to wiem to powinno ci wystarczyć :D

      Usuń
    3. Hai hai ^^" gomene...;-; I jeszcze raz arigatou <3

      Usuń
  2. Eren
    zabić
    go

    Bieeedny Levi, moje biedactwo, noo *tuli*
    Eren. Brak mi słów na Erena. On jest chyba po prostu głupi ;-; Pod oknem kochanka ( ( ͡° ͜ʖ ͡°) ) całować się z dziewczyną.
    Super ci wyszedł ten moment z pianinem. Puściłam sobie tę muzykę jako tło, bo uznałam, że w sumie będzie fajnie. Przy czytania aż chciało mi się płakać. Levi nie umieraaaaj ;----;

    Też mi się nie podoba sześciopak Mikasy tak btw. No ale...

    Nie lubię ereri. Wolę Leviego z Erwinem - obaj są dorośli, taki związek mógłby zaistnieć, no i nie widzę kaprala jako słodkiego ukesia. Ale wiesz co?
    Całkiem zgrabnie to wszystko oddałaś. W sensie, wiarygodnie. Bez zbytniego fluffu, ślicznie po prostu. Tak mogłoby być - Levi zdejmujący tę swoją maskę złodupca przy tej jednej, wyjątkowej osobie.

    A Eren... Eren to Eren xDD jego chyba nie da się określić inaczej x'D Ale też fajnie tu wyszedł, taki debil, ale troszczy się o Leviego. <3
    No i podoba mi się, że zwróciłaś uwagę na różnicę wieku ich dzielącą. Eren w oczach Leviego jest w sumie dzieciakiem, a taki dzieciak nie jest zbyt stały w uczuciach.

    Ciekawe jak bardzo wkurzał się kapral, kiedy potem musiał czyścić pianino i podłogę z krwi XD

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nessa Daere.